Wśród osób myślących o kandydowaniu na stanowisko Prezydenta Krakowa wymienia się – na razie życzeniowo – parę osób. Prasa mówi o krótkiej ławce, a zaręczam, iż im bliżej będzie terminu startu wyścigu do nęcącego sięgnięcia po serdelek władzy – tym tych kandydatów przybędzie. Będzie może i ciekawiej, a nawet może być śmieszniej choć syndrom – nie chcem ale muszem – jakoś działa. Może nie tyle działa, co jest sprawdzonym narzędziem. Nie tylko przecież politycznym ale i biznesowym co właśnie powoduje owo choć niby „nie chcę” to „jednak muszę- poświęcam się”.

Dla kogo i czego – inna sprawa. Mówimy tylko o ogólnej regule działającej w samorządach. Wcale nie o jednym tylko przykładzie. Kto zna sytuację w samorządach – wie to doskonale.  
Popatrzmy na zaczątek giełdy.
Prof. Jacek  Majchrowski to tak żelazna pozycja jak i jego  oczywiście żelazny przeciwnik Łukasz Gibała  Do listy dodano jeszcze – nie wiadomo nawet czy zgodnie z Jej wolą  Małgorzatę Wasserman i zapewne bardzo chętnego Bogusława Sonika. Do tego grona – co prawda na razie medialnie, lecz za to z oficjalną informacją macierzystej partii został dołączony  Konrad Berkowicz. To stan listy na dziś za to bez mocy prawnej.  
Co prawda mamy trochę czasu zarówno  do zgłaszania kandydatur jak i tym bardziej do wyborów. Niemniej nie aż tyle, by peleton nie mógł się już tasować przed lotną premią owego wydarzenia o nazwie wybory – jego prologu - wejścia na listę. Dobra pozycja sondażowa co prawda niczego nie gwarantuje o czym się przekonał ex Prezydent Państwa – lecz cóż szkodzi już rozpocząć oddziaływanie na elektorat? Tym samym i elektorat – w nim i ja – powinien się niestety już zastanawiać, jakie to realne propozycje ma wystawiane do wyboru. Dziś się zastanówmy – bo gdy nowi chętni dojdą, będzie łatwiej uzupełniać już istniejącą bazę informacji.
O dotychczasowym Prezydencie nie trzeba chyba w tym aspekcie już mówić. Jakie rządy lat już 15 –tu są, każdy sam widzi. Mają one też styl zwany potocznie a  dowartościowująco majchrowszczyzną, swoich interesantów i różnej maści zwolenników. Ci wiedzą swoje i w to wierzą. Wolno im.
Patrzę – jako człek -  na pozostałych z listy. Wiadomo, że Łukasz Gibała od lat już punktuje i przyznać trzeba w miarę celnie to co się dzieje. Niestety – dla mnie - on, jako kandydat ma dwie zasadnicze wady. Jedna to oparcie się właściwie wyłącznie na krytyce oraz i może nie tylko ogólnikach lecz i braku pokazania na tym tle innej jakości programowej. Przekonującym oparciem programowym o zupełnie inne myślenie o takich rzeczach jak funkcja miasta w stosunku do jego powinności wobec Polski czy zauważenie, że nawet te same hasła, na których ma się opierać rozwój miasta muszą być zupełnie inaczej odczytywane. Z tego to dopiero można wyprowadzić zupełnie inne podejście do turystyki, obsługi turysty, do spraw kultury, infrastruktury, spraw środowiska naturalnego nawet w regionie itd. Tego się nie pokazuje. Słabną moje nadzieje na to, że tu nie chodzi o nic innego jak tylko o zdobycie fotela dla niego samego. Z kolei w wystąpieniach i wcześniejszych działaniach Bogusława Sonika jako polityka też tych elementów – jakoś nie dostrzegam, a skoro jest zaprawionym w bojach  też i samorządowcem a tego nie pokazuje – to nie znajduję tu nadziei na jakiekolwiek zmiany oprócz roszad personalnych i lokalnych gier politycznych.
Tego akurat mam już po tych latach serdecznie dość.
Potencjalna kandydatura Małgorzaty Wasserman wpędza mnie w kłopot stawiając ważne pytanie. Brzmi ono - co jest ważniejsze; czy sprawy zasadnicze dla Państwa. w których Jej kompetencje i postawa są nie do przecenienia czy też to samo, złożone ze znajomością Krakówka, lokalnych kolorytów i spraw miasta użyte jako skuteczne narzędzia wprowadzania zmian na poziomie lokalnym. Innymi słowy – gdyby Pani  Wasserman zechciała kandydować uznając, iż ta Jej pierwsza dziś rola może być inaczej kontynuowana lub zastąpiona – uważałbym Ją za świetną propozycję dla Krakowa.  I to – podkreślam - nie dla przynależności partyjnej, a dla zapewnienia Miastu w rządzeniu wysokiej jakości działania, zdolności chłodnej analizy faktów i informacji, a także wpływu na Urząd Jej formacji, klasy  i stylu prowadzenia rozmowy.
Z kolei Pan Berkowicz nie  jest mi znany ani z czynów ani deklaracji. Oprócz tych programowo wynikających z powiązań z partią „Wolność”, która jest emanacją sposobu myślenia Janusza Korwin- Mikke trudno jest coś więcej się dowiedzieć. Tyle wiem – a to mało i ostrzega przed możliwością przykładania do praktyki nawet i atrakcyjnych myślowo ale czysto doktrynerskich pomysłów.  Tego na starcie bym się bał jako automatyzmu nie uwzględniającego realiów. Na dodatek Berkowicz jakoś nie chwali się na stronach internetowych swoim CV. Wszak każdy na swej stronie, zwłaszcza będąc osobą pokazującą się publicznie, mówi coś o swych źródłach, doświadczeniu, dokonaniach a w końcu o konkretnych przekonaniach. Wiem jedno - spraw, w których kto jak kto, ale Prezydent Krakowa musi mieć przynajmniej swoje przemyślenia jest sporo. Czy jako mieszkaniec mogę ryzykować oddanie władzy tak nierozpoznawalnej osobowości – być może nawet podatnej na dyktat doświadczonych w interesach miejskich urzędników mających zakodowane myślenie stylem poprzednika?
Program – obalić obecnego Prezydenta – a taki tylko można wyczytać - to nie program dla  Krakowa a na walkę o stołek. Trudno spodziewać się zmian. Jasne poglądy to jest to, co dopiero może przekonać elektorat patrzących na coś innego niż piękny krawat i potoczysta mowa. W każdym razie – w tym przypadku na pewno warto rozglądać się za dodatkowymi informacjami tak o Osobie jak i o rzeczywistym programie.
Tyle na gorąco – skoro już medialnie przynajmniej ruszyła giełda – nawet tylko hipotetycznych kandydatów
Będąc elektoratem – dla własnego zdrowia warto obserwować, zbierać informacje – choćby po to by zaszczepić się przed sprzedaniem jakiegoś kandydata – faktycznie wydmuszki
Warto w tym kontekście przypomnieć Stana Tymińskiego, dla którego i jego otoczenia Polska to była jakaś chyba republika bananowa do zdobycia w panowanie.
Kraków jest zbyt cenny by dalej mógł sobie pozwolić na kontynuację obecnego myślenia o jego promocji, funkcji, roli a także pojęcia o służbie Urzędu dla mieszkańca. Ten odcień lecz tylko objawowo aczkolwiek na konkretnych przykładach wskazuje nie od dziś  Pan Gibała Tyle, że przypomina to jedynie mierzenie gorączki a nie diagnozę co do przyczyn a za nią wskazaniem metod leczenia.
Mnie interesują te ostatnie a nie sama walka o stołek. W te klocki – niech się już kandydaci sami bawią – oczywiści, ci którzy dadzą się w ten bal wciągnąć. Czy dadzą – to będzie dla mnie dodatkowy probierz klasy. Wolałbym mieć w tym wszystkim Prezydenta z klasą, godną Krakowa.