Mundialowy mecz reprezentacji Polski z Senegalem to już historia i chociaż komentatorzy pewnie jeszcze miesiącami będą rozbierać ten mecz na czynniki pierwsze, to przed "meczem o wszystko" z Kolumbią, warto zastanowić się na rzeczywistą wartością naszej drużyny narodowej i realnymi szansami na mundialowy sukces.  W takich rozważaniach punktem wyjścia musi być turniej Euro 2016 w którym nasi piłkarze osiągnęli ćwierćfinał. Od osiągnięcia półfinału dzieliła nas seria rzutów karnych, które lepiej wykonywali późniejsi mistrzowie Europy - Portugalczycy. Czy Polska na tym turnieju zagrała jakieś wybitne mecze?

Przypomnę : wygraliśmy z dosyć nisko notowanymi Irlandią i Ukrainą po 1:0, zremisowaliśmy z słabymi jak nigdy Niemcami 0:0, w 1/8 finału wymęczyliśmy remis 1:1 ze Szwajcarią ( wygraliśmy w rzutach karnych) i zremisowaliśmy w takim samym stosunku  z Portugalią w ćwierćfinale. Takie wyniki zapewniła nam zwyczajna solidność w grze, kilka indywidualności z Robertem Lewandowskim i Grzegorzem Krychowiakiem na czele, pewność "ministrów obrony narodowej" - Michała Pazdana i Kamila Glika oraz świetna postawa Łukasza Fabiańskiego w bramce. Aż tyle i tylko tyle wystarczyło do ogólnonarodowej euforii, w której drużynę selekcjonera Adama Nawałki obwołano narodowymi bohaterami na miarę legendarnych "Orłów" Kazimierza Górskiego. We wrzawie entuzjastycznych peanów ginęły pojedyncze głosy rozsądku, które wytykały liczne niedostatki w grze biało - czerwonych, kłujący w oczy minimalizm i brak pełnego wykorzystania potencjału polskiej reprezentacji, która mogła i powinna na tym turnieju osiągnąć więcej.

Z pozycji faworytów i wschodzącej piłkarskiej potęgi - budowanej  mylącymi rankingami FIFA - przystępowaliśmy do eliminacji mistrzostw świata w Rosji. Rywale Polaków nie wydawali się zbyt trudni i zgodnie z oczekiwaniami Polska swoją grupę eliminacyjną wygrała, uzyskując bezpośredni awans na rosyjskie boiska. Ale styl w jakim ten awans osiągnięto nie był wcale porywający i mimo dobrych meczów z Danią w Warszawie, wygranego dosyć szczęśliwie 3:2, oraz pewnych zwycięstw nad Rumunią, drużynie Nawałki przydarzyły się wstydliwe wpadki: remis 2:2 z Kazachstanem na wyjeździe, wymęczone i bardzo szczęśliwe zwycięstwo nad Armenią w Polsce i potężny oklep od Duńczyków 0:4 w Kopenhadze. Niestety, znów na fali euforii (i nieszczęsnych rankingów FIFA), wszelka krytyka poczynań selekcjonera Nawałki i gry niektórych jego wybrańców, trafiała albo w pustkę, albo była traktowania jak szarganie świętości i profanowanie narodowego dobra. Legendę Orłów Górskiego porzucono w kąt, ukuł się nowy mit "orłów" Nawałki, które są światową potęgą i basta! Sam Nawałka urósł do rangi genialnego trenera i nieprzeciętnie uporządkowanego trenerskiego umysłu, który zawsze podejmuje słuszne decyzje i jest w swoich wyborach nieomylny.

Moim zdaniem gdzieś tutaj należy doszukiwać się źródeł kompromitacji w meczu Senegalem. Dyskusyjny sukces z turnieju Euro 2016 nie stał się bowiem przyczynkiem do powolnej, ale systematycznej ewolucji polskiej reprezentacji, nie stał się przyczynkiem do szlifu jakiej ta drużyna potrzebowała - pozwolono za to na lot w złudnych oparach sławy i sztucznie wykreowanej piłkarskiej potęgi. Drużyną z Euro 2016 grał Nawałka w eliminacjach , gra teraz na mundialu - nowe, ciekawe twarze, które pojawiły się w orbicie zainteresowań selekcjonera, albo zostały odrzucone, albo wciąż są w reprezentacji aktorami drugiego, albo nawet trzeciego planu. A przecież od turnieju we Francji upłynęły dwa lata i  piłkarze  z tego turnieju lepsi już nie będą: Błaszczykowski, który praktycznie wypadł z poważnej piłki ( ogony w Fiorentinie i Wolfsburgu, kontuzja od listopada 2017), Krychowiak, któremu transfer do PSG wyraźnie zamieszał w głowie i który praktycznie przez ostatnie 2 lata miał fajny urlop, Piszczek, który chyba nigdy w reprezentacji nie grał na poziomie Piszczka z Bundesligi, czy Grosicki, żyjący w alternatywnej rzeczywistości niespełnionych transferowych marzeń, nie zawsze mieszczący się w składzie drugoligowego Hull City. Ale to wciąż pierwsze wybory Nawałki.  Do tego trzeba dołożyć ulubieńca Nawałki - Milika, który po kontuzji jest cieniem Milika będącego w 2016 roku gwiazdą Ajaksu Amsterdam, Thiago Cionka, który chyba ma na selekcjonera jakieś "haki", bo inaczej jego obecności w  kadrze wytłumaczyć się nie da - o obecności w drużynie Jędrzejczyka i Peszki z powodów cenzuralnych wypowiadać się nie będę. Napiszę jednak, że mając 23 miejsca w kadrze, zabieranie na mundial piłkarzy "niepełnosprawnych", albo prezentujących poziom znacznie poniżej "international level" jest skrajną nieodpowiedzialnością selekcjonera, żyjącego chyba w jakimś piłkarskim matriksie rodem z gry Football Manager.


Co Nawałka chce ugrać grając tymi ludźmi? Dlaczego nie widzi, że reprezentacji potrzebna jest wymiana pokoleniowa? Przecież pojawiło się kilka nowych młodych piłkarzy, którzy jak tylko dobrze poprowadzą swoje kariery i trafią na odpowiednich ludzi, mogą zajść bardzo daleko. Ot, taki Żurkowski - w czym jest jest gorszy na ten moment od Zielińskiego czy Krychowiaka? Albo Szymański –  skrzydłowy z młodzieńczą fantazją, który na pewno nie byłby gorszy od Grosickiego,  Frankowski – następny młody, szybki , zwinny, dynamiczny, któremu miejsce zabiera Peszko, będący na mundialu w charakterze maskotki, bo ponoć grupa czuje się z nim lepiej (sic!). Gdyby nagle nie było między nimi Peszki, to przestaliby się uśmiechać? Obgryzaliby paznokcie z tęsknoty?  Przecież to śmieszne! Ale jeszcze bardziej razi niekonsekwencja selekcjonera: w sparringach gra Bednarek z Pazdanem - na mundialu wychodzi Cionek. To po co po co Bednarek zgrywał się z Pazdanem? Po co grywał Góralski i Linetty, którzy  moim zdaniem grali bardzo dobrze w tych meczach z Chile i z Litwą. Linetty - są narzekania, że nie jest ten Karol co w Sampdorii, ale zauważmy, że jak Karol zszedł w meczu z Chile, to nasza gra posypała się całkowicie. A co Kownackim, Bereszyńskim i Kurzawą? Dostaną szanse od pierwszej minuty? Wątpię... Do tego dochodzi telenowela dotycząca Glika. Przecież Glik od dwóch miesięcy poza tzw. "treningiem rehabilitacyjnym" niczego innego nie robi, a ma wyjść na "mecz o życie" z Kolumbią - jako zbawca polskiej reprezentacji i opoka defensywy, która w eliminacjach do Rosji straciła w  10 meczach 14 bramek! Bądźmy poważni!

Ale nie tylko o personalia chodzi. Nie wiem skąd u  Nawałki narodził się pomysł grania trójką obrońców, bo ani nie mamy do tego wykonawców, ani nigdy tak nie graliśmy o punkty. Zamiast tego trzeba było zająć  się szlifem ustawień i wariantów gry z czwórką obrońców  - w tym przede wszystkim atakiem pozycyjnym, który jak był słaby tak jest nadal. Nawałka nie zrobił też nic z doskonaleniem gry dwójką napastników ustawionych obok siebie np. Lewandowski i Teodorczyk. Wariant z wysuniętym i cofniętym "napadziorem" jest dawno rozszyfrowany i powszechnie znany i - co widać - nie przynosi żadnych efektów. Podobnie jest z grą skrzydłowych - Duńczycy w eliminacjach pokazali jak łatwo ich zneutralizować, a siła wspomagających atak pomocników wciąż jest praktycznie zerowa. Nic z tym Nawałka nie zrobił.


Nie będziemy faworytem w meczu z Kolumbią, ale odrobina wiary – wcale nie takiej irracjonalnej – nie zaszkodzi. Polska drużyna ma potencjał, problem jest tylko z umiejętnym jego wykorzystaniem. Krzysztof Stanowski w swoim felietonie napisał: Czekam na Roberta Lewandowskiego. Podczas Euro 2012 nie był zawodnikiem, który nas pociągnął w górę, ale widocznie to jeszcze nie był jego czas. Podczas Euro 2016 również takim piłkarzem nie był. Jeśli nie teraz, to kiedy? Karty w reprezentacyjnej karierze nie zapisuje się w eliminacjach do wielkich turniejów, ale w wielkich turniejach właśnie. Nie mam pojęcia, ile goli Grzegorz Lato strzelił w eliminacjach do mundialu, bo nigdy mnie to nie obchodziło. Wiem, ile strzelił w 1974. Na razie „Lewy” ma w wielkich turniejach dwa gole, czyli tyle co Bartosz Bosacki. A chyba nie o to nam wszystkim chodzi. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest wyczyścić głowy w kilka dni, trudno dokonać twardego resetu, trudno uwierzyć, że beznadziejna we wtorek drużyna może być bardzo dobrą w niedzielę. Ale to jednak możliwe. Zwłaszcza, że przeciwko nam wystąpi zespół, który musi dokonać tego samego.

Też czekam na "lewego". ale mam obawy, że transferowa saga przysłania mu rzeczywistość. Bayernu też nie ciągnął w ważnych dla klubu momentach. Ale przede wszystkim czekam na odważne decyzje Nawałki. Mecz z Kolumbią pokaże, czy stać go na odwagę i odstawienie "niepełnosprawnych".

PS. Lukrowanie  drużyny Nawałki i jego samego w mediach powoduje już od odruchy wymiotne. Wypowiedzi tzw. ekspertów u ludzi, którzy nie tylko w niedzielę interesują się futbolem, budzą politowanie. Gra reprezentacji to jedno, ale wysłuchiwanie głoszonych przez nich komunałów i bredni, to drugie. No i ten Szpakowski... ręce opadają.

Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 20 czerwca 2018r