Po opublikowaniu [www.krakowska.biz] tekstu streszczającego główną myśl odnoszącą się do, jak sądzę, niezbędnych zmian w podejściu do rozwoju Miasta i Gminy Dobczyce, doczekałem się reakcji, które wymagają przypomnienia kwestii dotyczących udostępnienia zalewu do celów rekreacji. Były one już wielokroć omawiane też i przez różne kompetentne osoby, w różnych gremiach. Skoro jednak w dyskursie wątpliwości nadal istnieją, to oznacza, że warto je omówić. Mało tego, z tych moich rozmów wynika ważny wniosek konstruktywny – wyborczy a o nim na końcu.
Zdanie pierwsze ze wspomnianych reakcji jest takie oto. Proszę Pana –przyjmuje Pan jako wręcz pewnik, że udostępnienie Zbiornika Dobczyckiego do celów rekreacyjno turystycznych jest niemożliwie. Naszym zdaniem jest to założenie błędne i nie żaden pewnik. Odpowiadam - to nie aksjomat, a informacja wynikająca z wiedzy, nie widzieć czemu by się wydawało, a doktrynalnie odrzucanej i o tym będzie w tym tekście. Zwłaszcza na końcu.
Zdanie drugie zwolenników udostępnienia akwenu mówi – sugeruje Pan, że w miejsce zysków z udostępnienia, można czerpać ze zmiany podejścia do ochrony zbiornika. Tymczasem – w tym zakresie, od władz gminy, prawie nic nie zależy. Systemowo – o zbiornik dbają różne podmioty, a sama gmina jako taka, ma w tej sprawie co najmniej ograniczone narzędzia i to raczej w ramach zadań mieszczących się w ogólnym Prawie Ochrony Środowiska. Gmina nie ma tu pozycji strony aktywnej, obowiązuje ją Ustawa o Samorządzie i myśl o interesie mieszkańców, a nie jakiegoś tam zbiornika. Nie ma co zastępować innych i świat uszczęśliwiać.
Obydwa zdania są warte reakcji. Pierwsze twierdzące, że udostępnienie akwenu jest na wyciągnięcie ręki i pociągnie za sobą deszcz złotówek i walut obcych, jest świadectwem lekceważenia tego, z czym mamy do czynienia w rzeczywistości i przyjęcia bez weryfikacji wiedzą, jako prawdę, tego, co – „przecież się mówi” – a jak jeszcze „oficjele tak mówią a i prasa pisze” – to musi być prawdą. Proste? Odmowa wiedzy, jest jednym z zasadniczych powodów tego, że myślenie schematem stagnacji nazywa się strategią rozwoju. Co do kwestii aktywnej roli gminy w ochronie zbiornika musi się krótko zauważyć, iż to, co jest wprost nakazane prawem, wcale nie wyczerpuje możliwości aktywnej postawy dla własnego interesu. W tym, współdziałania gminy z podmiotami prawnie zobowiązanymi do ochrony zbiornika może być właśnie podstawą do podejmowania zyskownych przedsięwzięć. Tego nikt nie zabroni a nawet można spowodować, że system pomoże.
Innymi słowy kluczowe jako problem – jest odrzucanie a priori rzeczowej informacji i jej nawet nie rozpatrywanie. Rzeczowe przesłanki właśnie mówią, że 1/ dopuszczenie nie jest po prostu możliwe i 2/ opowieści o dopuszczeniu działalności turystycznej, rekreacyjnej czyli gospodarczej – są mirażem używanym od lat w przeróżnych celach. Obydwa te stwierdzenia – bezwzględnie wymagają możliwie dobitnego wyjaśnienia, poświęcenia chwili na zastanowienie się nad nimi. Przynajmniej po to, by nikt nie mógł kiedyś powiedzieć – nie wiedziałem. Drogi Wyborco Dobczycki – chcesz nadal wierzyć – wierz, ale się nie dziw, że już 30 lat Cię kołują w sprawie udostępnienia.
Proszę tylko spokojnie zastanowić się nad następującymi zdaniami.
A/ Wzbudzenie emocji to metoda, ale czy w akcji wyborczej prowadzi do czegokolwiek innego jak tylko do osiągnięcia stołka przez kandydata i do późniejszego ustabilizowania stanu frustracji wyborcy?
B/ Generalnie – np. podróżując – dla szybkości przebycia dystansu, można jechać łamiąc wszelkie przepisy – ale wtedy katastrofa jest pewna. Wcześniej czy później. Potem się powie – a tak ładnie szło – a celu się nie osiągnie. Krótko - lekceważenie prawa nie jest racjonalne i nie prowadzi do sukcesu, bo warto przyjąć do wiadomości, że przepisy są opracowywane przecież właśnie dla skutecznego i bezpiecznego osiągania celu danego działania.
W przypadku gospodarki wodnej musi się więc uwzględniać, że
C/ Każdy zbiornik ma równocześnie wiele funkcji, od retencyjnej, poprzez pełnienie roli w ekosystemie, do roli rezerwuaru wody pitnej i gospodarczej. Która z nich jest główna – jest decyzją założycielską i gospodarczą. W przypadku zbiornika Dobczyckiego retencja ma charakter interwencyjny, celem zasadniczym było uzyskanie znaczącego i możliwie stabilnego rezerwuaru wody pitnej i to nie tylko dla Krakowa, choć ten w poborze przeważa, I to był i jest cel zasadniczy tej inwestycji mówiąc brutalnie – technologicznej. I jak każda inwestycja tak i ta ma pozostawać w zgodzie i z celem i ze środowiskiem.
Najważniejszymi uwarunkowaniami, z którymi należy się liczyć w naszym przypadku są;
Zbiornik Dobczycki – to zasób wody pitnej dla ok. 1 mln osób z utrzymaniem jej I wszej klasy czystości. Gdy do tego, mówiąc o wodzie jako zasobie, dodajmy, że wód klasy I-wszej (woda dla zaopatrywania ludności w wodę pitną) mamy tylko procenty, nieco tylko więcej klasy II-giej (nadającej się do chowu zwierząt i dla rekreacji), klasy III-ciej kilkadziesiąt procent a ponad połowa dostępnych zasobów to wody pozaklasowe, które nie nadają się do żadnych z tych zastosowań. Są to oczywiście ogólne szacunki, niemniej dają one pojęcie o skali problemu. Mówią w przybliżeniu o czym realnie mowa i wystarczająco eksponuje, jaka jest obiektywna wartość Zalewu Dobczyckiego.
Warunki powstania – zalania – i nawet obecnego użytkowania zalewu jako zbiornika wody pitnej są powiązanym łańcuchem. Wyniki prowadzonej na bieżąco kontroli biologicznej wskazują w tym zakresie na konieczność dużej ostrożności w prowadzeniu zbiornika.
Do tego dodajmy tabelką garść przykładowych informacji porównawczych
Zbiornik\ Data uruchomienia |
Powierzchnia [km 2] |
Objętość mln [m 3] |
Funkcja | udostępnienie |
Dobczyce 1986 r |
10,7 |
127 |
Woda pitna 1 mln - 60% |
Brak |
Goczałkowice 1956 r |
32 |
168 |
Woda pitna 1mln – 30 % | # bardzo ograniczone |
Solina 1968 r |
22 |
472 |
Retencja energia | bez ograniczeń |
Czorsztyn 1997 r |
10,5 (12,2 max) |
198 (234,5 max) |
Retencja energia | bez ograniczeń |
# Komentarza wymaga, że w opisie zalewu Goczałkowickiego zaznaczono bardzo ograniczone udostępnienie. Zbiornik powstawał w latach 50 tych – gdy sprawy bezpieczeństwa środowiskowego były na poziomie politycznym czyli przez decydentów lekceważone. Tym samym początkowe częściowe udostępnienie było z biegiem lat ograniczane. Dziś, dla ruchu pieszego i rowerowego udostępniono koronę zapory tworząc „część spacerową” łączącą Goczałkowice-Zdrój z Zabrzegiem, dzięki czemu okolica zbiornika Goczałkowickiego stała się miejscem rekreacyjnym. Władze lokalne dążyły do udostępnienia terenu zbiornika do celów rekreacyjnych, jednak administracja zbiornika nie wyraża na to zgody
Zastanówmy się nad informacjami, które niesie powyższe ich zestawienie, mając nawet na uwadze, że są na niej pokazane jedynie akweny najbardziej znane i najczęściej przywoływane w rozmowach o udostępnieniu zbiornika Dobczyckiego. Przywołuje się je w kontekście rzekomej nonsensowności braku dopuszczenia używania zbiornika do celów turystycznych i rekreacyjnych. I tylko pod tym kątem, porównajmy te dwa, z których pobierana jest woda pitna – Dobczyce i Goczałkowice. Następne zamieszczam tylko dlatego, że bywają są one przywoływane – pod hasłem – „a tam można” – a co? „my jesteśmy gorsi?”, choć ze zbiorników tych nie ma poboru wody pitnej Widzimy, że Jezioro Goczałkowickie jest znacząco większe powierzchniowo a ma tylko małą przewagą swej objętości nad Jeziorem Dobczyckim. Innymi słowy, z porównania, uzyskujemy informację o znacząco większym kontakcie wody zawartej w akwenie Goczałkowickim z powietrzem atmosferycznym i mniejszej średniej głębokości tego zbiornika. Dobczyce – to zbiornik na płytkiej i bystrej rzece górskiej – z której woda jest gwałtownie uspakajana w głębokim zbiorniku, co powoduje znaczniejsze osadzanie się i narastanie namułu. Dodajmy pytanie o to, co się dzieje w miejscach dna słabo oczyszczonych przed zalaniem. Poza tym, górska rzeka niesie produkty erozji gleby co zwłaszcza po deszczach jest wprost do zaobserwowania a rozwój cofki za Myślenicami – wystarczy za dowód. W sumie, zbiornik Dobczycki pracuje jako naturalna oczyszczalnia wody szczególnie w jednym z parametrów oceny jej czystości. Podkreślmy więc, jak ważną rolę odgrywa gospodarcza i kontrolna działalność służb dbających o czystość zbiornika – w tym stacja PAN w Zatoce Zakliczyńskiej, tak kłująca w oczy odłowem ryb. Specjalnie to piszę jako, że jej istnienie i inne działania na zalewie, demagogicznie są wskazywane jako dowód na to, że są tacy, którym wolno łowić i coś robić a innym nie wolno. Dlaczego - by się wydawało? A dlatego że ci ludzie prowadzą technologię fabryki pt. zalew. Robi się z tego propagandowe - to wina tych złych – tam – na górze, Kraków, Warszawa – sitwa antydobczycka. Rozum śpi. Tak się nakręca emocje. Mówimy o działalności na rzecz utrzymania proporcji między populacją gatunkową ryb i kontroli kumulacji zanieczyszczeń. To tak dla informacji, z którą też jakoś trudno trafić do opinii publicznej.
Zauważyć też trzeba, że oba zbiorniki Dobczycki i Goczałkowicki dostarczają wodę pitną, z tym, że Dobczycki dla ok 60% a Goczałkowicki dla 30% i każdy dla ok miliona osób. W skrócie – Goczałkowice obsługują z grubsza połowę zapotrzebowania jakie obsługują Dobczyce.
To zasadnicza różnica.
Zwróćmy też uwagę na daty powstania obu zbiorników wody pitnej. To zupełnie inne epoki podejścia do spraw możliwości natury w samosanacji. W Goczałkowicach – początkowo zakres udostępnienia jakiś był, dopiero pojawienie się skutków tego przyzwolenia – dziś doprowadza do praktycznego zakazu używania akwenu do celów turystyczno – rekreacyjnych. Trudno idzie – a fama o bezkolizyjności udostępnienia i poboru pozostała i działa w obiegu – bez sprawdzenia faktów.
Jak też widać – już używanie przykładu Czorsztyna, przez wierzących w możliwość udostępnienia zbiornika Dobczyckiego dla rekreacji, jest pozbawione sensu. Z tego zbiornika ani litr wody nie jest pobierany jako woda pitna. Także zbiornik tzw. wyrównawczy w Sromowcach jest po prostu rezerwuarem wody dla elektrowni szczytowo = pompowej, w której turbiny raz pracują jako pompy a raz jako prądnice. Tak nawiasem mówiąc filmik propagandowy puszczany w salce kinowej przy Zaporze – co ujęcie – mógłby być komentowany opisem stosowanych manipulacji informacją. I ta działa – promieniuje bujdą, aż do Dobczyc.
Pojawia się też w dyskusjach też i taki tekst. Co nas ma obchodzić co jest dobre dla Krakowa, niech zbiornik nawet ma gorszą wodę – nas to nie dotyczy, dlaczego mamy dla Krakowa i idei cierpieć? Uruchomić i to im szybciej, tym lepiej. Na to, w odpowiedzi, po wyłożonych wcześniej informacji, używam przykładu analogii zdeponowania cennego diamentu (tu – unikalnego i cennego zbiornika trudnodostępnej wody pierwszej klasy czystości). Można go strzec, o niego się troszczyć i na tym zarabiać. Można też go ciąć i sprzedawać po kawałku – degradować jego wartość do unicestwienia.. Można, lecz czy to jest racjonalne – pomijam reakcję deponenta – i opłacalne? na pewno nie. Co się sprzeda, to się sprzeda, a potem co?
Następną sekwencją w argumentacji na rzecz udostępnienia jest powiedzenie – dobrze, może i nie da się uruchomić na pełny regulator – ale częściowo? Czemu nie w wybranych miejscach w wybranych działalnościach? I wilk syty i owca byłaby cała.
Przełóżmy ową propozycję na praktykę. Co oznaczałoby bezpośrednie udostępnienie akwenu czyli dopuszczenie choćby ograniczonego (jak i czym?) zakresu np. wymieńmy; wędkowania, w tym nie tylko z brzegu, kąpieli, żeglugi (turystycznej, na żaglach i wiosłach), sportów motorowodnych, zabaw wodnych, nurkowania w tym np. zorganizowanego eksploracyjnie itp.
Powiedzmy, że przez ileś dni w miesiącach letnich znaleźli by się entuzjaści kąpieli w wodzie o niskiej temperaturze, bo i dziś takowi tej przyjemności uprawianej na dziko są. Za np. dopuszczeniem kąpieli jednak staje zorganizowanie plaży, a na niej infrastruktury – to jasne – bez tego turysty do takowej atrakcji by nic nie zachęciło. Uszczypliwie dodam bez aquaparku – dziś? Czy turysta, wczasowicz akurat tego by pasjami poszukiwał – wątpię. Zresztą, każda z wymienionych aktywności wymagała by zagospodarowania całego otoczenia zbiornika. Jak kajaki czy żaglówki, to muszą być jakieś stanice, większe – mniejsze, hotele, restauracje, bary, infrastruktura usługowa, drogi – dojazdy, kanalizacja, zakłady szkutnicze – naprawcze itd. Jak wędkarze to wypożyczalnia sprzętu pływającego nie mówiąc o cudeńkach, które ci entuzjaści taszczą ze sobą rutynowo. Też warto byłoby pomyśleć i o punktach obsługi tych ludzi. Dopuścić tylko jeden rodzaj działalności i tylko w paru miejscach wskazanych? A to na jakiej zasadzie byłby dokonywany wybór, wskazanie – komu i pomijam - za ile, byłaby udzielona koncesja i na co i nawet z tego co by wyewoluowało kto wie. Dziś mamy żarówki „technologiczne” i Żabkę handlującą w dni niehandlowe. Uchylenie furtki to otwarcie wrót – nie można mieć złudzeń. Ingerencja w stan zbiornika jest nie do oszacowania i nie do opanowania. Pytanie jaka działalność i z jakimi ograniczeniami – nie znajduje zobowiązującej odpowiedzi. Nie z złej woli, a z wiedzy ludzi odpowiedzialnych za Zbiornik. Tą wiedzę tez można lekceważyć – a skutki – jak lekceważenie każdej wiedzy wiadome. Dalej – jak działalność stała, to działki, własność i zezwolenia. Na jakiej podstawie? Sprzedaż ziemi – problem własnościowy – pomijam wcześniejsze podziały poprzednich wywłaszczonych właścicieli, co oznaczałby dwuznaczną rolę Gminy lub Państwa jako pasera. Patrz sprawy i nie tylko reprywatyzacji warszawskich. Zresztą - dlaczego ma się narzucać jakiś wybór komu dać a komu nie, skoro mamy wolność gospodarczą. Limity dopuszczalnych zanieczyszczeń, pomijam, że są absurdalnym pomysłem lecz i za nim stoi powołanie armii bezsilnych pilnujących. Skąd zresztą i na jakiej podstawie wyznaczać limity, przydzielać uprawnienia do wprowadzania zanieczyszczeń? Zezwolenie na wprowadzenie zanieczyszczeń rodzi problem jak je udzielić skoro zbiornik już dziś ze sporym wysiłkiem jest prowadzony do utrzymania I wszej klasy czystości wód. Jak w tych warunkach zapewnić utrzymanie jakości wody? Dziś działań w tym zakresie się nie widzi. Skutki czegoś takiego jak pełny luz gospodarczy wokół zbiornika, możemy widzieć na przykładzie wielu jezior na Pojezierzu Kaszubskim. Zabudowane i zabite. Polecam szczególnie Jezioro Charzykowskie k/ Chojnic i wycieczkę w te okolice zwłaszcza w okresie letnim. Pojawia się też kwestia skali oraz sił kontroli i fizycznej niemożliwości jej zagwarantowania. Jakie są i czy w ogóle są, szanse by przy tej skali antropopresji właściwe prowadzić pracę na rzecz czystości wód – to pytanie z jasną odpowiedzią – nie.
Podnieść tu się musi zwłaszcza dziś ważny, wręcz fundamentalny argument czysto rzeczowy i nie tylko urzędniczy. Czasy są niebezpieczne i każdy odpowiedzialny za bezpieczeństwo prawie miliona osób, musi mieć na uwadze tak prawne jak i praktyczne przeciwdziałanie najmniejszym i nawet potencjalnym zakusom w zakresie działań zamachowych. To nie są żarty. Mówimy o bezpieczeństwie miliona osób – w tym i samych mieszkańców Gminy i Miasta Dobczyce. Co to oznacza nawet tylko przyziemnie - dla urzędnika wydającego zezwolenia? Dziś, nawet gdy wariat lub i terrorysta przekroczy, w istocie przecież czysto wirtualną, granicę dostępu do wody Zalewu – to wiadomo – tego mu zrobić nie wolno. Można go zatrzymać. I jest jednym z niewielu. Za jego czyn, gdyby dokonał zamachu, urzędnik jednak nie odpowie. Gdy jednak ktoś wchodząc poza strefę to zrobi, a dostęp będzie uprawniony – to za samo umożliwienie mu zrobienia czegoś złego – odpowie wydający zezwolenie na udostępnienie zalewu. To tak, jak Dyrektor będąc nawet na wakacjach odpowiada za złą organizację nadzoru. To co tu napisałem, nie jest wcale najważniejszym czynnikiem, lecz i tak trzeba przewidywać i przeciwdziałać. Dziś przekraczający strefę ochronną – może być złapany za kołnierz. Gdy jednak już wejść będzie mu wolno – to nie ma narzędzia by takiego kogoś prewencyjnie zatrzymać. Nie wyobrażam sobie decydenta mającego na dodatek wiedzę merytoryczną w sprawie funkcji i warunków działania zbiornika – by i ten argument mając na uwadze – wydał jakiekolwiek zezwolenie. Wiadomo, że jest to argument kunktatorski lecz jednak jest całkiem racjonalny.
Pomijając wszystko – nie ma takiej możliwości by dać palec, za palcem musi być schwytana ręka i cała reszta – to chyba oczywiste. Tu nie ma tylko troszeczkę. Postępująca degradacja i terenu i akwenu – gwarantowana a degradacja udostępnieniem – pewna. Czy wobec tego można widzieć perspektywę realnego rozwijania interesu Gminy i jej mieszkańców? Można, i to było mówione jeszcze od połowy lat 90 tych, a zasygnalizowałem w uwagach do wtedy opracowywanej Strategii Rozwoju Gminy i teraz w poprzednim tekście, do którego tu się odnoszę. Niech też do rozsądku przemówi to, że pojemność środowiska na przyjmowanie zanieczyszczeń jest ograniczona o czym można się przekonać w każdym jarze i potoku. Szybko nastąpiłoby i unicestwienie funkcji zbiornika i mielibyśmy przekroczenie granic rozsądku i faktyczną blokadę zysków i rozwoju. Na dodatek, mamy prawnie zagwarantowany równy dostęp do środowiska. Teoretycznie. I dostęp ten byłby drogą decyzji administracyjnych przydzielany wybrańcom, a reszta – i tak zyski liczyłaby jako straty – w końcu – i zamknięcia ujęcia wody pitnej. Wiem – rozwijam kasandryczne wizje lecz mówimy o interesie nie tylko Dobczyc ale z nimi i całego regionu. Czy bardzo przesadzam = nie sądzę, pamiętajmy – już były sytuacje podbramkowe gdy to zbiornik „zakwitł” i był kłopot z jakością wody dostarczanej do Stacji Uzdatniania. Po udostępnieniu więc mówimy o zapoczątkowaniu procesu podcinania szans a nie rozwoju potencjału gminy.
I na koniec we wspomnianych na początku rozmowach uzyskałem już dobitnie odpowiedź dlaczego nikt, przez całe lata od 1986 r – daty zalania czaszy, nie podjął narzucającego się kierunku strategii Gminy – jej rozwoju w oparciu o współdziałanie w trosce o czystość wody w zbiorniku. Po prostu propozycje działania w tym zakresie nie mają mocy wyborczej. A sprawy biznesu – wydają się być abstrakcją. Dowód? Grupa rolników dla których po szkoleniach w ramach Programu Ekozlewnia realizowanego siłami społecznymi czyli przez NGO były przygotowane certyfikaty – tych nie podjęła. To było ponad 20 lat temu. Co przez 20 lat można zrobić wiedząc co i po co się robi. Dziś podobne kierunki proponuje nawet Ministerstwo Rolnictwa jako nowe szanse dla Polskiego rolnictwa i rolnika. Tu kółko zamknięte niemocy. Kręci się ono wkół rozumowania - skoro przecież wiadomo, że sukces gminy zależy od udostępnienia i to się wie jako oczywistość – to każdy kto proponuje coś innego – jest wrogiem gminy, mieszkańców i ich sukcesu, Jest szkodnikiem. Raidem społecznym i propagandowym w niego. I jest jak jest.
Może by tak przestawić wajchę poparcia ze złudzeń – które mam nadzieję wykazałem - na rozsądek.. Czy taki kandydat się pojawi? Oczywiście nie wiem, ale proszę pamiętać – to co tu napisałem niech będzie rzeczową informacją, nawet a zwłaszcza po tej kadencji, która nadchodzi.
Wybór tego samego czy nowego, innego. To w rękach ludzi..
Może ktoś to co napisałem nie tylko przeczyta ale i nad tym się zastanowi. Choćby na przyszłość. Wybór dotyczy rozważenia - udostępnienie – czy korzystanie z własnych możliwości Gminy. To dziś i do dziś - takie miejsca jak obszar pod Zaporą, Dobek, Zamek w obecnej funkcji cepeliady itd. powinny być wyrzutem, a pamiętajmy też, że z roku na rok dramatycznie topnieje kapitał ludzki tej Gminy.
Stawiam wybór – rozwój czy stagnacja w złudzeniach i kiszenie się w powiązaniach – by nie rzec pętach związków nieformalnych. Kto klepie biznesiki ten klepie, a reszta klepie bo ma klepać myśli o wyjeździe – najlepiej do …. no właśnie gdzie?
Dr inż. Feliks Stalny-Dobrzański
Kraków Kornatka 27.09.2018 r