Szanowni Państwo!

Kiedy rozmawiam ze znajomymi o tym, co najbardziej cenią w swoim miejscu pracy, najczęściej mówią o trzech rzeczach: o ciekawych zadaniach, o tym, że szef bierze ich zdanie pod uwagę i o tym, że jeśli się dobrze pracuje, można liczyć na dodatkowe pieniądze i awans. Czy tak jest dzisiaj w Urzędzie Miasta Krakowa i podległych mu jednostkach? Czy urzędniczka, która wkłada całe serce w swoją pracę i stara się naprawdę pomóc mieszkańcom, zarabia więcej niż jej kolega obok, który robi absolutne minimum i nie zawsze jest życzliwy?

Czy w miejscu, w którym pracujecie, pyta się Was o zdanie i uwzględnia Wasze sugestie? Czy atmosfera sprzyja temu, żeby pracować coraz lepiej, szukać nowych rozwiązań? Czy zasady awansu są przejrzyste?

Urzędnicy, których znam, twierdzą, że odpowiedź na każde z tych pytań brzmi dzisiaj: NIE. Wielu z nich w prywatnych rozmowach skarży się na to, że decyzjami rządzi Układ, którego oni sami nie chcą być częścią. Mówią o tym, że dobre pomysły rozbijają się często o mur niemocy.

Mówią też, że nie powiedzą tego na głos. „Na szczęście wybory są tajne”– powiedziała mi ostatnio jedna z urzędniczek.

Jeśli zostanę prezydentem, będę dążył do tego, żeby Urząd, miejskie spółki i jednostki stały się miejscem pracy nagradzającym najlepsze pomysły i najlepszych pracowników. Chcę, żeby to jakość pracy decydowała o tym, kto dostaje premie i kto awansuje. Każdy urzędnik, który będzie pracował dla dobra mieszkańców, może być pewien, że jego praca będzie stabilna i dobrze wynagradzana.

Na koniec odpowiem jeszcze wprost na pytanie, które często mi Państwo zadajecie. Nie, jeśli zostanę prezydentem Krakowa, nie będzie żadnych czystek w urzędzie i podległych mu jednostkach. Gwarantuję.