W niesamowitym gąszczu najróżniejszych analiz i „analiz” dotyczących wyborczych preferencji Polaków, analiz socjologicznych badających skład osobowy partyjnych sympatii z punktu widzenia miejsca zamieszkania, wykształcenia, pochodzenia itp. - trudno przedstawiać swoją własną analizę (choćby najbardziej obiektywną) bez posądzenia o sprzyjanie tej, czy innej politycznej opcji. Chciałbym, by z zamieszczonego tekstu czytelnik sam wyciągnął wnioski, sam doszedł do jakiejś rzeczowej konkluzji. Nachalne namawianie do określonej idei zazwyczaj odnosi skutek odwrotny do zamierzonego.

         Otóż przyjęta przez określoną część polityków i publicystów teoria, iż istnieje w Polsce zasadniczy konflikt „kulturowy” między siłami postępu, a ogólnie rzecz ujmując siłami zachowawczymi – nawet zacofanymi. Jakże daleko tej teorii do rzeczywistości. Warto zdefiniować, co owi „teoretycy” rozumieją pod pojęciem „postęp”. Oczywiście – nie podają takiej definicji, ale pośrednio deklarują dokładnie co mają na myśli.

         Po pierwsze – wiara – człowiek „postępowy” powinien być niewierzący. To już nadużycie; kwestia wiary, to sprawa nadzwyczaj prywatna i nie ma tu żadnych uznanych na świecie norm. Przeważnie znani i poważani w świecie uczeni, politycy o swoim stosunku do wiary nie mówią, ale jeżeli mówią i odnoszą się do niej, to przynajmniej połowa z nich okazuje się wierząca. Zresztą wśród zagorzałych propagandystów ideologii „postępu” też jest wielu ludzi głęboko wierzących.

         Po drugie – miejsce zamieszkania – w miastach jest więcej ludzi „postępowych”, więcej ludzi wykształconych i mających bliższy kontakt z szeroko pojętą kulturą. Są to oczywiście fakty, innymi słowy w miastach mieszka większy procent inteligencji. Muszę się zastrzec, że owa polska inteligencja jest niestety w dużym stopniu jedno, najwyżej dwu pokoleniowa. To rzecz jasna wina hekatomby II WW i stalinowskiego reżimu. Ze smutkiem należy stwierdzić, że Polska poniosła w tej mierze największe chyba straty (w Europie może jeszcze Rosja). Dlaczego jest to istotne, otóż dlatego, że ludzie inwestujący w swoją wiedzę kosztem wieloletnich wysiłków liczą na to, że będzie to skutkowało także podniesieniem ich życiowej stopy. W osiągnięciu tego celu zazwyczaj po latach ludzie bywają bezkompromisowi, brutalni, uważają, że to z racji ich pracowitości (i wykształcenia) im się to należy. To samo dotyczy także przedsiębiorców, którzy (inaczej niż w okresie tzw. drapieżnego kapitalizmu), nie są wyzyskiwaczami, lecz ludźmi najciężej pracującymi. Ich ambicje, także w sferze dochodowej są uzasadnione. Nadmierne jednak roszczenia przez niektóre jednostki, co to po trupach do władzy i pieniędzy, winny być przez państwo tępione. To rola sądownictwa, tego trzeciego filaru władzy w demokracji. Taką rolę dla sadów przewidział i określił genialny francuski myśliciel - twórca teorii trójpodziału władzy - Charles de Montesquieu. Niedolą naszych czasów jest fakt, że również przedstawiciele prawa, to głównie też ta „młoda” inteligencja, też chcieliby się jakoś finansowo ustabilizować na odpowiednim poziomie. Tylko właściwe usytuowanie sądownictwa jako organu państwowej władzy może zapobiec patologii, którą niestety dostrzegamy wszyscy. To oczywiście temat na inne rozważania.

           Po trzecie, przypisywanie takiego, czy innego poziomu w kategorii „nowoczesność” takiej czy innej formacji politycznej, to intelektualne nadużycie. O ile można formalnie określić statystycznie poziom wykształcenia, o tyle już poziom „zacofania” czy „nowoczesności” jest rzeczą niemożliwą, a przynajmniej wielce wątpliwą. Właściwie to nie ma naukowych definicji tych kategorii. Oczywiście – np. członkowie partii „Nowoczesna” będą twierdzić, że miarą owej nowoczesności jest tolerancja, a raczej popieranie ruchów spod znaku LGBT. Inni będą uważać, że nowoczesność polega na przyzwoleniu na aborcję, inni na dostępie do narkotyków. Jeszcze inni będą uważać, iż pojęcie narodu jest w erze jednoczenia się w ramach UE – pojęciem wychodzącym z użycia, przestarzałym wręcz wstecznym. Pół biedy, kiedy nowoczesność jest rozumiana jako umiejętność korzystania z wszelkich technicznych nowinek ułatwiających życie i usprawniających działalność gospodarczą zarówno w części fizycznych działań, jak i w części związanej z zarządzaniem, projektowaniem, rachunkowością. Krótko ujmując – korzystanie w całej rozciągłości z komputerowej techniki. To oczywiście jest racjonalne. Rzecz w tym, iż szerokie korzystanie z możliwości elektronicznego oprzyrządowania publicznego i indywidualnie nie jest przypisane do jakiejkolwiek opcji politycznej; można tu mówić raczej o wieku użytkowników. W naturalny sposób młodzi ludzie są w tej mierze bardziej nowocześni od tych, którzy lata swojej nauki i pracy zawodowej (jej początków) przeżywali w erze przed komputerowej.

Istotne jest zatem jak kształtuje się skład członków poszczególnych partii z punktu widzenia wieku. Można przyjąć założenie, iż rozkład ten jest w miarę równomierny. W żadnym razie nie mają tu przewagi ani PO, ani N, ani PSL, czy SLD nad PIS. Sądząc z dużej popularności wśród zaangażowanej politycznie młodzieży wszelkiego rodzaju ruchów narodowych, patriotycznych, zainteresowania Żołnierzami Wyklętymi (niezłomnymi) – znacznie bliżej jej do PIS, który ma na sztandarach Polskę i patriotyzm.

          Ideolodzy takich „postępowych” politycznych formacji wskazują właśnie na te elementy, które można określić co najwyżej jako „modne”. Nihil novi... chciałoby się powiedzieć – są to przeważnie nowinki z Zachodu. Już kilka wieku temu ukuto powiedzenie „Zgniły Zachód”. Już jakaś dekadencja, zniewieścienie, odstępstwo od naturalnej moralności przyczyniło się do upadku starożytnego Rzymu. Mickiewicz pisał: „Co Francuz wymyśli, to Polak polubi...” A nasz wieszcz doskonale wiedział na czym to polegało. Historia dowodzi, że oparcie się Europy na greckiej filozofii, rzymskim prawie i chrześcijańskiej moralności jest dla niej najwłaściwsze. Nie znaczy to wcale, że ludzie mają wyznawać wiarę chrześcijańską, czy jakąkolwiek inną; rzecz dotyczy moralności. Wiara jest sprawa indywidualną człowieka pod warunkiem, że nie jest to wiara barbarzyńska, a miarą tej cechy jest tolerancja. Wiara, w kanonie której zawarta jest walka z inną jest wiarą barbarzyńską. Zgodnie z tą definicją – Islam wojujący i judaizm są wiarami barbarzyńskimi. Chyba, że są odmiany (obrządki, sekty) tych wiar wykluczające walkę z innymi wiarami.

         Jest jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia – mianowicie kwestia elit – PO stoi na stanowisku, że skupia w swoich szeregach elity w odróżnieniu od PIS, które skupia moherów, konserwatystów i ludzi zacofanych. Oczywiście, PO stała się obrończynią dotychczasowego porządku, obrończynią nadzwyczajnych przywilejów sfery prawniczej i innych dobrze ustawionych urzędników w administracji rządowej i samorządowej, także przedsiębiorcy będący w dobrych układach z wyżej wymienionymi chętnie zasilają szeregi PO. Pytanie – czy to elita państwa, czy towarzystwo wzajemnej adoracji, a raczej wzajemnych powiązań i udogodnień we wszelkich życiowych sprawach. Bliższe prawdy jest określenie „klika” niż „elita”.

         W miarę obiektywnym kryterium przynależności do elity jest jednak wykształcenie. Tak się składa, że najbardziej aktywni działacze tych „nowoczesnych” ugrupowań mają spore kłopoty by legitymować się rzeczywistym (choćby formalnym) wykształceniem. Nie chcę w poważnej analizie przytaczać personaliów, ale bliżej owym aktywistom do krzykacza wiecowego niż do człowieka wykształconego.

         Jednakże, cały powyższy wywód nie może prowadzić do konkluzji polegającej na wykluczeniu. Uważam, iż dużym błędem taktycznym komitetu wyborczego PIS było właśnie potępienie (wykluczenie) inteligencji (skupionej przeważnie w większych miastach). Inteligencja i animatorzy życia gospodarczego są dla kraju niezbędni i to oni w istocie są twórcami postępu. Troska o ludzi słabszych, którzy nie radzą sobie z trudnościami i problemami życiowymi jest rzeczą chwalebną. Nie może jednak prowadzić do pewnej beztroski i rozleniwienia określonych społecznych grup. Nie może być tak, by ciężko pracujący ludzie byli pozbawiani efektów swojej pracy na rzecz osobników patologicznych. To droga donikąd, to powtórka z ideologii komunistycznej. Przypomina się wiersz komunistycznego poety – Majakowskiego” „Lud wejdzie do śródmieścia”. Rzeczywiście – tam, gdzie lud wszedł – tam w pierwszym rzędzie zniszczył wiele artystycznych wyrobów, pięknych wnętrz, które powstawały w wyniku wytężonej pracy pokoleń. Ludzie nigdy nie szanują tego, co otrzymują za darmo.

           Poziom socjalnych wydatków nie może powodować niesprawiedliwości w innym miejscu. Odnosiło się wrażenie, że w niektórych przejawach kampania wyborcza PIS powodowała zachwianie równowagi w tej mierze – szczególnie dotyczy to kampanii w wydaniu Patryka Jakiego. To trochę smutne, gdyż ten kandydat, to człowiek niespożytej energii i jako prezydent Warszawy mógł zrobić dla stolicy ogromnie dobrą robotę...

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 29 października 2018r