Oczywiście nie ma takiej możliwości a nawet chyba potrzeby by odnosić się do wszystkich elementów debaty telewizyjnej przed II gą turą wyborów prezydenckich w Krakowie. Warto jednak wskazać te jej elementy, które powinny być zauważone, a z nich i to dla każdego muszą wypłynąć wnioski. Choć była to przecież raczej hasłowa wymiana zdań dotycząca rzeczy bardzo konkretnych to jednak wymagała ona posiadania informacji merytorycznych istotnych z punktu widzenia decydenta.

Dlatego jak sądzę, choć można rzecz odbierać tylko poprzez pryzmat swoich osobistych doświadczeń, ogólnodostępnej wiedzy i tego co widzi dookoła, to jednak warto też w ocenach brać pod uwagę jakie są stosowane metody prowadzenia dyskusji, choć w tym przypadku i tak trudno mówić o dyskusji a należałby raczej mówić o sztychach w fechtunku.
Popatrzmy więc spokojnie i obiektywnie na ocenę tylko niektórych fragmentów tej – można powiedzieć - gry na planszy studia, ale tylko po to by owe spostrzeżenia uwzględnić w swoich własnych ocenach. A chyba warto, by nie polegać na emocjach i podlegać dyktatowi obiegowych poglądów obowiązujących w kręgu Twojego otoczenia Drogi Czytelniku..

         Z rzeczy całkiem ogólnych na przykład, należących do sfery socjotechniki nieco mnie osobiście zastanawiała, a w końcu nie ukrywam drażniła nie tyle maniera co chyba przyjęta technika wypowiedzi Pana Prezydenta J. Majchrowskiego. Ten, bywało, co zauważyłem, w momentach dla siebie kłopotliwych - stosował metodę zajmowania pozycji jakby mentora – kogoś w rodzaju belfra w stosunku do żaka. To chyba miało służyć ustawieniu przeciwnika w pozycji podległości. Pani tego nie wie, pani nie rozumie, to jest przemyślane to wszystko jest w realizacji, na Wesołą są pieniądze. Tu zaczął wyciągać jak asa z rękawa opowieść o zakulisowych rozmowach. Nie jest Pani zorientowana. To jakby czasem sens poszczególnych wejść. – trzeba pójść i zobaczyć itd. Przy braku możliwości konkretnej riposty a vista – taki ogólnik ma rzecz załatwiać. Obrona przez atak. Tak reaguje ktoś kto wie, że jest w narożniku. Tak jakby Pani Wassermann nie miała pojęcia o mieście, w którym się urodziła, w którym żyła i żyje (dziś dzieląc czas, ale jest w nim cały czas) i w którym działa Jej biuro poselskie – działające jak chyba każde - jak ośrodek interwencji. Taka operacja socjotechniczna zastosowana w debacie mogła mieć a jeszcze jeden cel. Miejmy świadomość, iż Pani M. Wassermann ma elektorat negatywny głównie w tzw. sferach elity, dla których zmiana status quo to poważne zagrożenie i zupełny szok w odniesieniu do tego, co te osoby po prostu wiedzą niewzruszenie, bo tak pisze gazeta i taka jest opinia w ich środowisku. Zmienić swe opinie? Niemożliwe – my wszak jesteśmy światli i wiemy najlepiej.  Sam to przeżyłem w swym życiu zawodowym. Nowe, poddające pod wątpliwość stare, utarte poglądy, jest po prostu niebezpieczne, burzące. Obśmiewamy i udajemy, że go niema. Tu – np. konkretnie podniesienie, że walka ze smogiem poprzez likwidację pieców nie przynosi skutków, bo są inne składowe sprawy i te muszą być ważące, poddaje po wątpliwość dotychczasowe reakcje na problem. Wszak smog jak był tak i jest. Pojawia się realna groźba ujawnienia właściwego oglądu na sposób wydatkowania, a raczej na strukturę wydatków w tej sprawie. Konkretnie np. zostało do zlikwidowania mniej niż 10 % (liczby podane przez samego Pana Prezydenta) pieców, czyli wychodzi na to silną składową jest zatykanie korytarzy przewietrzania (deweloperzy) i transport (jak tego jeża dorwać?) i co?

           W tej sytuacji jako, że w kręgach antypisizmu w wersji „elita,” sama sugestia braku wiedzy ze strony przeciwniczki ma Ja dezawuować – nawet bez weryfikacji czy ów brak jest prawdziwy,. zawsze może być pomocna w przykryciu niechęci wzięcia pod uwagę prawdziwości wywodów przeciwniczki. I o to chodzi. W końcu – tak to ma brzmieć - takie rzeczy mówi ktoś bez pojęcia – nad czym nie ma się i po co zastanawiać. To ma zwalniać z odpowiedzi dlaczego jest tak źle, skoro ponoć jest tak dobrze. Stąd też mamy śmiech Prezydenta gdy Pani Wasserman mówiła o pieniądzach przeznaczonych przez Premiera – które przecież są faktem. Całość tego zobaczmy w kontekście problematycznego (merytorycznie) wyroku Sądu Apelacyjnego w sprawie Majchrowski - Morawiecki itd. Na polemikę nie było szans i pan J, Majchrowski o tym wiedział. Jak też można ocenić bardzo ogólnikowy bo skierowany do całości i bez przytoczenia faktów tylko za pomocą epitetów atak na otocznie Pani Poseł. Jaki cel? Dość chyba czytelny. Odbiorca miał się dowiedzieć, że ma do czynienia z ludźmi niegodnymi, co miało z kolei chyba Panią Poseł dezawuować jako kandydatkę poprzez sugestię, iż pociągnie Ona za sobą takie typy do sfer decyzyjnych. Na czym polega ta niegodność otoczenia – zostało jakoś bez wyjaśnień, jak rzucona w przestrzeń bryłka błotka. Temu też służyła sugestia, że za ewentualną wygraną Pani Wassermann pójdzie czystka urzędnicza. Całość tej techniki odczytać jednak trzeba chyba znów jako akcję defensywną obrony stanu istniejących powiązań i sprawdzających się już ścieżek decyzyjnych. Jak Ona wygra, to nas wykoszą drodzy wszyscy zainteresowani by było jak było dotychczas. Natychmiastowa reakcja z przykładem urzędniczki błyskawicznie załatwiającej swój problem w Urzędzie – gdy inny obywatel na to potrzebuje długiego czasu pokazała dzisiejszą rzeczywistość. Klasa Pani Wassermann i Jej spokój ujawniły się na końcu, gdy sumaryczne – i krótko odpowiedziała na owe zaczepki. Doczekały się one w swoim właściwym sobie czasie celnych merytorycznych odpowiedzi.


      Ta debata ujawniła, jak dla mnie też inną rzecz. Zauważmy - rozmawiali dwaj prawnicy, z których jeden jest biegły w grach urzędniczych – a drugi ma praktykę sądową – i – niejednego piskorza miał przed sobą w Komisji Sejmowej d/s Amber Gold. Tą okoliczność warto mieć pod uwagę, zwłaszcza gdy ktoś kto mówi o nowym, staje w opozycji do rutyny i znajomości zakamarków zakulisowych działań. Tak jak było – to już było. Może jednak lewicowo- liberalne podejście do spraw miasta zastąpić innym rozwiązywaniem spraw?. Smog to nie tylko piece a poddawanie się życzeniom kręgów interesów nie zawsze służy interesom mieszkańców zaś rozmowa o sprawach miasta nie może być tylko rozmową o problemach personalnych.
Warto przesłuchać sobie tą debatę – obserwując ją sobie z dystansem.