Dokładnie tak samo jak Paweł Kukiz gardzę partią, której rozwinięcie skrótu PO oznacza "Partia Oszustów" - taka nazwa jest jak najbardziej na miejscu, chociaż z drugiej strony to jedyna "uczciwa" partia, która obiecuje, że nie spełni żadnych obietnic jak dostanie się do władzy. Elitarny pajac "antypisu" wybrany na prezydenta Warszawy - Rafał Trzaskowski - powyborczymi decyzjami podbija temat, w którym oszustwo, kłamstwo i manipulacja nie tylko zastępują normalne relacje partia - potencjalny wyborca, ale sprawiają, że te "wartości" nabierają cech rzetelnego programu, który umożliwia a) dojście do władzy, b) sprawowanie władzy, c) odzyskanie władzy, kiedy liczne oszustwa spowodowały utratę władzy i przejście do opozycji.
To bez wątpienia polski fenomen polityczny, który stanowi eldorado dla badaczy postaw społecznych. W państwach o ugruntowanej demokracji, trudno sobie wyobrazić, żeby arogancja jakiejkolwiek partii, polegająca na oszukiwaniu wyborców obietnicami, nie spotkała się z ostrą reakcją wyborców - taka partia zwykle zostaje "uśmiercona" raz na zawsze, a jej liderzy wywiezieni na taczkach. W Polsce natomiast, na ideologii "antypisu", w wyborczej manipulacji da się zrobić wszystko - łącznie z tym. że teoretycznie prezydentem jakiegoś miasta mógłby zostać np. Trynkiewicz.
Incydent z Trzaskowskim, który "bez mydełka" zabawił się z tysiącami warszawiaków, którzy - o ironio - na tego elitarnego pajaca zagłosowali to i tak "pikuś" w w skali całego, wieloletniego bytu Platformy Oszustów, która - nawiasem pisząc - stała się kontynuatorką równie oszukańczych praktyk Kongresu Liberalno-Demokratycznego: partii wielokrotnie oskarżanej o korupcję (hasło „liberałowie-aferałowie”), która na jakiś czas schowała się pod skrzydła nowej nazwy - "mumii wolności".
Polska "platformiana" miała być krajem mlekiem i miodem płynącym. Prawie sto obietnic premiera Donalda Tuska ogłoszonych 23 listopada 2007 roku w czasie sejmowego exposé miało sprawić, że Polakom będzie się żyło lepiej. Wszystkim! W infrastrukturze, gospodarce, administracji czy też służbie zdrowia nie udało się przeprowadzić zapowiadanych kluczowych reform. Lista niespełnionych obietnic jest naprawdę długa. Publikacja i choćby krótkie omówienie tejże listy, miałoby objętość sporej objętościowo broszury, zatem w notce na potrzeby "Salonu" ograniczę się tylko do przypomnienia oszukańczych obiecanek w najbardziej istotnych obszarach, bez roztrząsania szczegółów. Jedziemy!
FINANSE
PO obiecywała uzdrowienie finansów publicznych poprzez zmniejszenie z jednej strony podatków, a z drugiej – wydatków państwa. Oszuści obiecywali także zlikwidowanie różnorodnych dodatkowych opłat i parapodatków (w tym abonamentu RTV) nakładane na przedsiębiorców i obywateli oraz ukrócenie władzy aparatu skarbowego wobec podatników. Miał także zostać zlikwidowany podatek od dochodów kapitałowych (tzw. podatek Belki). Żadna z tych obietnic nie została spełniona, a sytuacja finansów publicznych pod rządami PO uległa drastycznemu pogorszeniu. Po przejęciu władzy przez PO w 2007 roku zarówno podatki, jak i wydatki publiczne znacznie się zwiększyły. Zamiast obniżyć podatki, wprowadzano nowe i podnoszono stare, na przykład akcyzę na alkohol, papierosy i tytoń, samochody, oleje i paliwa opałowe, gaz do silników spalinowych czy quady, meleksy i skutery śnieżne, opłatę paliwową na olej napędowy, opłaty i podatki nakładane na branżę hazardową. Zamrożono progi podatkowe w PIT na lata 2011-13. Podniesiono wszystkie stawki podatku VAT, a wiele artykułów przeniesiono do wyższej stawki. Za rządów Platformy radykalnie zwiększyły się wydatki państwa. W górę poszybował dług publiczny.
W ciągu niespełna 5 lat rządów Donald Tusk zadłużył Polskę o ponad 300 mld zł. w 2015 licznik długu publicznego uruchomiony w centrum Warszawy wskazywał 840 mld zł! Jacek Rostowski postulował ściągniecie licznika, tłumacząc to spadającym długiem publicznym w relacji do PKB. Tyle, że było to kolejne kłamstwo oszustów, ponieważ oficjalne statystyki nie brały pod uwagę części wydatków, które w przyszłości będą musiały zostać pokryte pieniędzmi podatników. Najlepszym przykładem jest tutaj skok na OFE, który nie zmniejszył zadłużenia publicznego, a jedynie przełożył w czasie wydatki państwa na emerytury. Na dodatek zamiast ulżyć osobom prowadzącym działalność gospodarczą, peowska skarbówka zwiększyła kontrole w firmach, by wycisnąć z przedsiębiorców ostatnią złotówkę. W planach było wyposażenie urzędników Rostowskiego w broń gumową, gazową i ogłuszającą, kajdanki, siatki i paralizatory, a policja skarbowa miała być uprawniona do stosowania środków przymusu przy wykonywaniu czynności służbowych.
449,7 miliardów złotych zmarnowały w ciągu ostatnich ośmiu lat rządy Platformy Obywatelskiej i PSL – wynika z opracowania Fundacji Republikańskiej, opartego m.in. na raportach Najwyższej Izby Kontroli. Tę i tak szokującą liczbę zwiększa szereg innych pomniejszych działań i zaniedbań, które skutkowały marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Nie będę wdawał się w szczegóły - wypełniłyby one z pięć notek - począwszy od wyłudzeń podatku VAT, poprzez straty budżetu na cenach transferowych, po wypłaty odszkodowań za jednorękich bandytów i okręt Gawron/Ślązak, czyli najdroższą motorówkę świata.
BEZROBOCIE I POLITYKA SPOŁECZNA
Tusk obiecywał w 2007 r. rozwojową politykę gospodarczą w celu zapewnienia równowagi ekonomicznej (...) "w połączeniu z aktywną polityką społeczną, pozwolą nam w 2012 roku na obniżenie bezrobocia do poziomu nie wyższego niż średnia europejska" – Tusk obiecał Polakom w roku 2007. W chwili przejęcia władzy przez koalicję PO-PSL stopa bezrobocia w Polsce wynosiła jedynie 11,2 proc., ale w lutym 2013 r. osiągnęła już 14,4 proc. i to mimo przymusowej emigracji 2 mln najbardziej uzdolnionych młodych ludzi z Polski.
Skala bezrobocia wywoływała rzecz jasna wzrost wydatków na zasiłki dla bezrobotnych i politykę socjalną. W tuskowej Polsce znaleziono na to sposób: zmniejszenie obciążenie budżetu nie przez pobudzenie gospodarki, obniżkę podatków, przyciągnięcie inwestorów i tworzenie nowych miejsc pracy. Rząd Donalda Tuska miał doprawdy oryginalny pomysł na osiągniecie tego celu - sowicie opłacana armia urzędników doradziła partii oszustów, cygar i pożyczonych zegarków, jak poprawić kompromitujące wskaźniki. Cóż z tego, że przygotowywane przez rząd zmiany wprowadzą jeszcze więcej bezrobotnych na ulice? Rząd Tuska postanowił - nie posiadający dochodów bezrobotni bez zasiłku, stracili prawo do bezpłatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Nawiasem pisząc to i tak mało, zważywszy na oszczędnościach z przedszkolaków ( dotacje do przedszkoli) i nieboszczykach ( zasiłek pogrzebowy). Rząd Platformy Obywatelskiej, jak i prezydent Bronisław Komorowski za jeden ze swoich największych sukcesów uważali politykę prorodzinną. Tymczasem jak wykazała kontrola NIK, takiej polityki właściwie nie było.
SŁUŻBA ZDROWIA
Posłanka Platformy Obywatelskiej Joanna Mucha stwierdziła , że starsi ludzie to kłopot, bo "chodzą do lekarza co dwa tygodnie dla rozrywki”. W czasach rządów Platformy Obywatelskiej służba zdrowia była w fatalnej kondycji. W 2009 roku lekarze wystosowali list do NFZ, w którym informowali, że jeżeli sytuacja się nie poprawi będą zmuszeni odwoływać zabiegi pacjentów, którzy bez operacji zagrożeni są śmiercią. Szpitale masowo odwoływały operacje. Przykładowo w listopadzie 2009 roku w Szpitalu im. Kopernika w Łodzi kontrakt na 2009 rok przekroczony został o 3 mln złotych, w Świdnicy o 10 mln złotych. Przyczyną takiego stanu było wzrastające bezrobocie i emigracja, a w związku z tym mniejsze wpływy ze składek do NFZ.
W Europejskim Konsumenckim Indeksie Zdrowia (EHCI), międzynarodowym rankingu z 2012 roku badającym jakość usług medycznych, Polska zajęła 27 miejsce w Europie. Patologia ministerstwa kierowanego przez Ewę Kopacz ( przekopano ziemię na metr) i duet Arłukowicz - Neumann sięgała takich absurdalnych przykładów, jak dziwna historia pani Zbigniewy Nowodworskiej, szefowej wielkopolskiego NFZ. która została odwołana ze stanowiska m.in. za nieprawidłowości przy podpisaniu kontraktów na działanie szpitalnych oddziałów ratunkowych i izb przyjęć oraz nieprawidłowości przy zamówieniach publicznych. Ale... w dniu odwołania przedstawiła zwolnienie lekarskie, na którym przebywała co najmniej 14 miesięcy. Co miesiąc dostawała co najmniej 6,4 tys. zł chorobowego. Tymczasem maksymalna długość chorobowego to 182 dni. Jedyna możliwość, by być na zwolnieniu dłużej, to odzyskać zdolność do pracy choćby na jeden dzień i później zachorować na coś innego. Nie wiadomo na co chorowała Zbigniewa Nowodworska, ale choroba nie stanowiła przeszkody, aby prowadzić wywiady z lekarzami dla telewizji WTK.
Zbigniewa Nowodworska należała wtedy do Platformy Obywatelskiej. Wygrała konkurs na szefa NFZ w Poznaniu, choć formalnie nie spełniała warunków – nie miała wymaganego wykształcenia. A Tusk często i bardzo, ale to bardzo gorliwie obiecywał poprawę w obszarze służby zdrowia. Bardziej kłamać chyba się nie da...
EDUKACJA
Tusk obiecywał wprowadzenie bonu oświatowego, aby w ten sposób państwo finansowało szkolnictwo podstawowe i średnie. PO chciała też wydłużyć godzinę lekcyjną do 60 minut. Oba postulaty nie zostały spełnione. W zamian za to, wbrew woli setek tysięcy rodziców, obniżono wiek rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkole z 7 lat do 6 lat i zablokowała obywatelski projekt ustawy cofający reformę. Poziom edukacji drastycznie się obniżał, czego dowodem mogą być wyniki matur, których nie zdawał nawet co czwarty abiturient. Donald Tusk, w orędziu w maju 2008 roku, obiecywał że każdy uczeń w Polsce dostanie laptopa: "Tak jak każdy polski uczeń ma prawo do ciepłego posiłku, tak powinien mieć też dostęp do komputera, oprogramowania edukacyjnego i internetu. To zrewolucjonizuje polską edukację i wyrówna szanse między dziećmi z rodzin biednych i bogatych.” Z obietnic jak zawsze nic nie wyszło. Za to laptopy otrzymali członkowie rządu. Koszt zakupu 40 sztuk nowych laptopów używanych jedynie w czasie posiedzeń Rady Ministrów wyniósł 179 334 zł brutto.
BIUROKRACJA I PRZYWILEJE
Platforma Oszustów zamierzała wprowadzić do Konstytucji zapis: „Wszelka władza w Rzeczpospolitej jest służbą publiczną i nie może być źródłem jakichkolwiek przywilejów”, co miało spowodować, że Trybunał Konstytucyjny unieważniałby wszelkie ustawy wprowadzające polityczne przywileje. Miała także powstać bardzo krótka lista stanowisk publicznych, z którymi wiązałyby się przywileje korzystania ze służbowych samochodów i telefonów komórkowych. Ponadto miały zostać zlikwidowane wszelkie ulgi dla polityków, takie jak darmowe przeloty czy przejazdy kolejowe, miał zostać zlikwidowany immunitet poselski oraz nałożona na osoby na stanowiskach publicznych większa odpowiedzialność i większe kary za te same przestępstwa w porównaniu z osobami prywatnymi. Nic z tego nie wprowadzono. Za to w okresie 2008–2012 liczba urzędników administracji centralnej wzrosła o 19 285 osób, czyli o 10,64 proc. W ciągu pięciu lat rządów PO z kieszeni podatnika finansowane było dodatkowe miasto urzędników wielkości na przykład Nakła, Pułtuska, Sulejówka lub Wieliczki. Na podstawie samych umów o pracę, w latach 2008–2012 państwo zatrudniło w administracji centralnej dodatkowych 16 640 urzędników – a rozrost administracji w latach 2013–2015 też zapewne był równie kosztowny. Tusk miał w planach zatwierdzenie uprawnień użycia broni palnej w stosunku do kobiet w widocznej ciąży i dzieci poniżej 13 roku życia. Zgodnie z tymi planami policjant nie musiałby także oddawać strzału ostrzegawczego. MSW uzasadniało potrzebę zmian coraz bardziej wyrafinowanymi i przemyślanymi działaniami grup przestępczych i organizacji terrorystycznych.
LUSTRACJA
Jeszcze przed wyborami w 2005 roku władze Platformy zdecydowanie opowiadały się za jak najszybszym przeprowadzeniem lustracji i ujawnieniem akt komunistycznej bezpieki. Nic takiego nigdy nie nastąpiło. Wiele w tej kwestii mówi nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i forma przejmowania IPN po katastrofie smoleńskiej, w której zginął prezes Janusz Kurtyka. A przecież i dziś "Borysław" Budka jak lew broni ubeków, Trzaskowski przywraca komunistycznych patronów ulic Warszawy. Nie ma o czym pisać...
POLITYKA ZAGRANICZNA
Też nie ma o czym pisać - uległość wobec szeroko rozumianego Zachodu. Nieudolna próba jednania się z Rosją Putina, to klasyka żenującego i z gruntu antypolskiego poziomu pojmowania polskiej racji stanu. Na deser rząd Tuska przygotował projekt ustawy umożliwiający interwencję w Polsce służb innych państw. Projekt zakładał wspólne działania operacyjne oraz ratownicze polskich służb oraz zagranicznych na terytorium Rzeczpospolitej. Działania operacyjne dotyczą ochrony imprez masowych, ale również i wolnych zgromadzeń. A to oznacza, że do pacyfikacji buntu polskiego społeczeństwa władze mogą wezwać, dla przykładu rosyjskie lub niemieckie służby. W czasach oszustów zaczęto przyjmować do pracy w MSZ absolwentów Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. W czasach ZSRR uczelnia ta szkoliła kadry dyplomatyczne dla krajów komunistycznych, dbając jednocześnie o to, by spory procent swoich absolwentów związać z KGB. Niemal połowę stanowisk MSZ, wymagających posiadania stopnia dyplomatycznego, PO obsadziła absolwentami tej właśnie uczelni. Bez komentarza...
W nocy 18 grudnia 2014 roku, w głosowaniu przeprowadzonym o godz. 0:45 koalicja rządząca PO-PSL próbowała zmienić Konstytucję RP, tak aby wprowadzić zapisy, które umożliwiłyby wyprzedaż Lasów Państwowych. Do zmiany Konstytucji zabrakło pięciu głosów. Sprawa została przykryta aferą, w której posłanka Prawa i Sprawiedliwości jadła na sali Sejmu sałatkę. W tym kontekście ważna jest treść amerykańskich depesz, ujawnionych przez Wikileaks. Wynikało z nich, że w styczniu 2009 roku ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski składał deklaracje, że pieniądze ze sprzedaży państwowych nieruchomości, w tym lasów, będą przeznaczone na rekompensaty za mienie żydowskie odebrane dekretem Bolesława Bieruta. Taka deklaracja miała być złożona ambasadorowi USA w Warszawie Viktorowi H. Ashe.
Można też drobniej, ale - jak wspomniałem - byłaby to obszerna broszura. Tom drugi owej broszury musiałby być poświęcony nadużyciom członów Partii Oszustów - w najlepszym razie z pogranicza Kodeksu Karnego - najczęściej jednak z paragrafów tego Kodeksu. Ośmioletnie rządy Platformy Obywatelskiej obfitowały w wiele afer i skandali związanych z politykami tej partii, nie tylko na szczeblu centralnym, ale też lokalnym. Były to rządy wielkich afer: afera hazardowa, afera Amber Gold, Infoafera, afera podsłuchowa, czy afera Beaty Sawickiej, która wybuchła jeszcze przed objęciem władzy przez PO. Nieudolne rządy PO doprowadziły do zamknięcia polskich stoczni, czyli afery stoczniowej. Większość afer i grzechów Platformy Obywatelskiej została przez media przemilczana, bądź zbagatelizowana. Janusz Palikot po opuszczeniu Platformy Obywatelskiej zaczął ujawniać mechanizm działania tej partii, który polegał na umieszczaniu swoich ludzi gdzie tylko się da. Oceniał, że 90% posłów PO znalazło się w parlamencie dla pieniędzy. Liderzy stworzyli osobny mechanizm zdobywania pieniędzy, który polegał na tym, że człowiek PO zostawał szefem miejskiej spółki, ale musiał wypłacić premię do kieszeni kilku ludzi z partii, którzy odsyłali jeszcze z tego procent na kampanię wyborczą i samych posłów.
Platforma Obywatelska jest partią zakładaną przez służby. Jeden z jej założycieli, Andrzej Olechowski, w PRL był współpracownikiem wywiadu, kontaktem operacyjnym Gromosława Czempińskiego. W jednym z wywiadów Gromosław Czempiński stwierdził: "Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali". W rankingu World Economic Forum za rok 2014, mierzącym przejrzystość i transparentność działań i decyzji rządów poszczególnych państw Polska zajęła 110 miejsce. Bardziej transparentne i przejrzyste władze funkcjonowały w takich krajach jak Gabon, Uganda, Mongolia, Albania, Ukraina czy Rosja. Polacy byli też jednym z najbardziej inwigilowanych narodów w Unii Europejskiej. Podsłuchiwani byli nie tylko zwykli obywatele, ale także dziennikarze, a nawet prezydent Lech Kaczyński. Liczba pytań o dane abonenta w Polsce podczas rządów Platformy Obywatelskiej przekroczyła 2 mln rocznie. Platforma Obywatelska obiecywała niektórym korzyści za poparcie. Tak było w przypadku Tomasza Karolaka, który dwukrotnie poparł Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Kilka lat po wyborach z 2010 roku opowiedział co dostał w zamian:
"Po kampanii wyborczej wygranej przez prezydenta Komorowskiego dostałem pytanie z PO: co ty byś chciał do tego swojego teatru? Powiedziałem, że klimatyzację, bo latem jest tak gorąco, że przerywamy przedstawienia i rozdajemy wodę. Odpowiedziano, że nie ma problemu."
Można jeszcze wspomnieć o stadionach wybudowanych na Euro 2012, które kosztowały rekordowo dużo, jak np. Stadion Narodowy. I jeszcze o setce innych spraw. Problem w tym, że to jak wymienianie przestępstw oszusta - recydywisty : w pewnym momencie jest to nudne. Zatem to nieprawdopodobne, ale wciąż ponad 20 procent Polaków (?) chętnie zagłosuje na oszustów - da się mamić oszustwami i kłamstwami, da się okradać i łupić, a do tego jeszcze za to podziękuje. Jak to wytłumaczyć? Przecież nie można być do tego stopnia głupim! Nienawiść do PiS wszystkiego nie tłumaczy - obawiam się, ze prawda jest dużo bardziej skomplikowana.
Niestety.
Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 16 grudnia 2018r