Co Święta Bożego Narodzenia – jeszcze na szczęście – jeszcze nie święta zimowe - temat odżywa. To temat - Szopka jako wyraz kultu Dzieciątka i Świętej Rodziny. Należy zauważyć, że oto w tak postępowej aż do wsteczności Europie –szopka ma jednak być. Tyle, że koniecznie bezwyznaniowa – zimowa, a Święty Mikołaj ma rżnąć Gnoma w byle pajacowatej czapeczce i koniecznie bez otoczenia pastuszków, a o Trzech Królach w związku z podejrzeniem o dyskryminację rasową lepiej nie myśleć. I mimo tego Szopka a ściślej - dla bezpieczeństwa i niechęci do wiary – szopkarstwo zostało docenione jako – uwaga - świadectwo dziedzictwa kulturowego,

Jeśli tak - to w końcu uznano pośrednio, że i Historia Zbawienia należy do podstaw naszej kultury czy nie? Nareszcie się połapano. Lepiej późno niż wcale. Tematem warto się zająć – też i dlatego, że to jest pierwszy dla Polski a i Krakowa wpis na listę dziedzictwa akcentujący ciągłość .
Szopka jako dzieło wymaga i umiejętności, i cierpliwości, i warsztatu, i znajomości dziedzictwa noszonego Krakowem, i oczywiście osadzenia jej w tradycji Narodzin i to nie byle kogo – samego Zbawiciele.
I to zdanie zawiera w sobie istotę tego co przenosi każda szopka krakowska, choć na świecie jest ich sporo.
Ową naszą specyfikę można zobaczyć tylko poprzez pryzmat samego Krakowa – jako świadka tysiąca z hakiem lat trwania chrześcijaństwa w tym miejscu, znajomość treści, które szopka za sobą niesie i przyjęcie do wiadomości i zrozumienia fenomenu lokalnej tradycji szopkarskiej.
Zacznijmy od tej ostatniej sprawy.
O tradycji i pewnych szczegółach szopkarstwa opowiadali w trakcie i kameralnego spotkania w dawnej aptece na krakowskim Zwierzyńcu (fot 1) Panowie Jan i Stanisław Malikowie i w roli w pewnym sensie wprowadzającego Pan Michał Kozioł. Spotkanie – jak przystało na Kraków – w staroświeckim wystroju starej apteki czyli w dziś - antykwariacie, w którym można znaleźć same rarytasy. Jak ktoś szuka – to znajdzie co się nawet okazało w trakcie spotkania. Obaj bracia Malikowie - są można powiedzieć nestorami już wielopokoleniowej rodziny, w której szopkarstwo było, jest i jak już dziś po dzieciach wiadomo – będzie trwało.
Z jednej strony - wielki świat – splendor uznania ponad lokalnego dziedzictwa kulturowego, równolegle odznaczenie Ministra (fot 2)– a w codzienności – małe mieszkania, tułaczka mieszkaniowa Jana i prace zawodowe. I pasje. Nie od święta, a na co dzień. Pasje przenoszone też trudami i wyrozumiałością żon, których tu nie wolno pominąć a docenia każdy, kto zna realia Ich cierpliwości, wyrozumiałości – i jakby nie było zrozumienia i poparcia. Dziś ludzie pasje chowają jako rzeczy całkiem prywatne, prawie wstydliwe bo idiotycznie – w stosunku do wysiłku nie przynoszące profitów – czasem wręcz odwrotnie. A i o wyrozumiałość dziś, w czasach normy egoizmu coraz trudniej.. Praca jest płatna i daje chleb – pasja jest można powiedzieć czasem jeśli w ogóle to lekko płatna. Lecz gdy jest uparta, daje trwałe ślady człowieka i radość. Nie każdemu jest dane połączenie tych obu – zarobku i pasji. W naszym przypadku Jan, już na emeryturze, był skrzypkiem Opery Krakowskiej a – z pasji rzeźbiarzem można powiedzieć ludowo – miejskim. Stanisław – jeszcze pracuje jako specjalista i Fotoreporter w Akademii Górniczo-Hutniczej i jest jednym z mistrzów szopkarstwa i seniorem całego pokoleniowego rodu szopkarz. Z kolei Pan Michał – jest urzędnikiem miejskim a z pasji jest miłośnikiem, smakoszem i znawcą zakamarków duszy Krakowa.
I to tych ludzi łączy
Spotkanie było o szopkach a właściwie o szopkarstwie Stanisława.
Laikowi cisną się pytania – jak się to robi, z czego się to robi, ile to czasu zajmuje. Wszystkie znajdowały odpowiedź typu – robi się normalnie (co to znaczy, kto widzi efekt – ten i tak nie ma pojęcia), dawniej robiono z dykty a staniol to czasy późniejsze – gdy to cukierki zaczęły być pakowane w tenże. A ile trwa zrobienie szopki? Praktycznie cały rok – od projektu, rozrysowania, zrobienia konstrukcji i cała dłubanina z detalami. I automatyzm zadbania by w odpowiednim czasie całość wylądowała na szafie – poza zasięgiem życia codziennego i dzieci. Innymi słowy praca raczej nocna niż po obiedzie po pracy zawodowej.
W tym tekście chciałbym się skoncentrować na tym co dla szopkarzy jest oczywiste – na treści szopki i na tym co w dzisiejszych czasach – stało się chyba powodem wpisania szopkarstwa – co ważne krakowskiego a nie jakiegoś innego na listę dziedzictwa kulturowego. Wszak szopek na świecie jest cała gama – a wpisano właśnie Krakowską. Pan Stanisław jako szopkarz, który przejął tajniki od Ojca, a ten od swojego Taty itd. o takich oczywistościach nie mówi. Bo o czym tu mówić. Że święta Bożego Narodzenia to nie jakieś święta zimowe, że żłóbek Matka Boska Józef i Maluśki – to nie fikcja, a Kraków ma swe zabytki inne niż wszystkie inne, że Święta rodzina nie jest zawieszona w próżni – pojawia się w realiach życia człowieka. Też od pokoleń jest wiadoma obok treści i technika wykonania. To wszystko razem dziś tworzy właśnie nasze lokalne świadectwo kulturowe. Piwniczny Biały Anioł – Pani Anna Szałapak – zawsze właśnie te cechy widziała jako najważniejsze dla oceny czy szopka jest krakowska czy czymś obcym. Dziś pewnie – tam z góry jak Jej Pan pozwolił – pewnie się cieszy z tego uznania dziedzictwa kulturowego. Przekornie mam wrażenie po kolejnych konkursach już po Jej śmierci – że w powodzi poprawności i szukania wręcz udziwnień – usiłuje się w konkursach promować jakieś odejścia od tradycji. Dziwne jako że – odwrotnie ta szopka, ta jj konwencja uzmysłowiła Tym, którzy dokonywali owego wpisu szopkarstwa jako niematerialnego dziedzictwa kulturowego, UNESCO że Narodzenie, że Matka Boża, że Józef, trzoda i Magowie zwani Królami – są istotą tradycji kulturowej całej Europy i Świata – i należy ową istotę – chronić. I to razem z przekonaniem Ludu Krakowskiego, że Jezusek przyszedł do naszych realiów.
Mówi to tradycyjna i niezmienna układem w swej konstrukcji jak ikona – sama szopka. Tak popatrzmy na szopkę, Weźmy tegoroczną Pana Stanisława. A spieszmy się ją zobaczyć jeszcze na żywo – póki nie pójdzie w świat jak to się stało z poprzednimi rozsianymi po różnych Ambasadach, Urzędach i nawet prywatnych domach.
Ideowo – zaplanowanie szopki jest niezwykle klarowne. Piętra – jak to w symbolice świątyni to przechodzenie kolejnymi poziomami od porządku ziemskiego, po Boski, który objawił się na ziemi - w Krakowie i w zwieńczeniu Niebiański. Cud narodzenia Boga, a równocześnie Człowieka tu jest osadzony w lokalnych warunkach. Szopka jest też zawsze jakimś nawiązaniem do aktualiów. W tym roku – wielkie święto – 100 lecie odzyskania niepodległości. Nie mogło zabraknąć tego akcentu.
Dlatego tegoroczna szopka – jak przystało - u podstawy ma to co jest na ziemi – Królami przynoszącymi wielkie podziękowania za niepodległość – zamiast pastuszków jest lud krakowski – obowiązkowo z lajkonikiem – zastępcą zwierząt i są królowie niepodległości – Piłsudski, Witos i Paderewski każdy ze swymi atrybutami Chorąży składa pokłon wspaniałą flagą.
Przynoszą przez żłóbek to co mają najcenniejsze Niepodległą.
Piętro wyżej już aniołkowie grają Panu Jeszcze wyżej – w sferze niebiańskiej mamy świętą rodzinę otoczoną już uwielbieniem aniołów.
Ten porządek umieszczony jest w konstrukcji architektonicznej cytującej dosłownie lub swobodnie fragmenty bogatej architektury Krakowa. Jak zawsze nie mogło zabraknąć pieczęci – to Kraków – czyli wieży Mariackiej czy kopuły Kaplicy Zygmuntowskiej i tych pomniejszych, których w Krakowie dostatek. Są i okna gotyckie i cytat wykuszu w Collegium Maius Kopuła zwieńczająca szopkę – to patent i jakby gmerk autora i oczywiście flagi i Krakowskie i Polskie i Orzeł. Nie byle jaki – bo to cytat z orła Zygmunta Starego – bo to czasy świetności Rzeczpospolitej.
Sam Autor – o swojej szopce od strony programu i znaczenia cytatów nie opowiada mówiąc tak się robi jak pasuje. To siedzi w głowie i pomyśle początkowym.
Wielokroć – gdy rozmawiałem z Panem Stanisławem o szopkach i Jego przy tym robocie, nie zadałem Mu jednego pytania – które mnie jednak nurtuje
Każda szopka – to kawał pracy prawie rocznej, może nie tak dosłownie codziennej, choć wykonywanej wedle tego jak się uda urwać czas. Pracy jednak ciągle zaprzątającej myśl, Jak coś idzie dobrze to może być i robota do świtu a jak nie idzie – to nie ma tematu. Lecz wysiłek w sumie to nie taki bezduszny jak wykonanie butów na zamówienie. Tu nie ma zamówienia i to jest oryginalne, niepowtarzalne dzieło. I z nim trzeba się rozstać. Innego wyjścia nie ma, nie tylko dlatego, że są chętni, ale też z całkiem prozaicznego powodu. W mieszkaniu na jedną tą wykonywaną szopkę – ledwo wystarczy miejsca a co dopiero powiedzieć co by było gdyby zgromadzić wszystkie wykonane? To byłoby pewnie co najmniej – pół setki. Jak się łączy w jedno trud wykonania, radość jakiejś wygranej – gorycz gorszej lokaty, docenienia (lub nie- przez jury) i chyba jakąś przykrość rozstania.
Z tego pytania zrezygnowałem – bo to przecież normalny los. Człek latami próbuje wychować dziecko, a ono potem i tak odwraca się na pięcie i wyfruwa. Czy to nie gorsze? – choć to zwykła kolej rzeczy.
Tym samym można tylko życzyć następnych szopek – tak, by mieszkanka nigdy nie opuścił staniol i pomysły na następną szopkę
A nam, uważam, powinniśmy sobie życzyć, by następne i następne składy Jury oceniającego prace konkursowe – miały cały czas na oku, nie wyszukiwanie nowości i szoku, jak to dziś jest jakoby bezdyskusyjnym znakiem postępu, lecz znajdowały w ocenianych szopkach tych tradycji, które dziś tak wysoko zostały ocenione wpisem na listę. Te – pamiętać trzeba, leżą u podstaw powodów owego wpisu i są świadectwem początku uznania, że żłóbek i Objawienie Pańskie – nie mogą być odłożone ad acta. Innymi słowy ów wpis uznający, że szopka jest świadectwem dziedzictwa kulturowego, jest początkiem przywracania prawdy, iż hasła tzw. świeckości przestrzeni publicznej są postulatami prowadzącymi do dyskryminacji ludzi wiary w istnienie Boga. Są czynieniem z wiary w to, że Pana Boga nie ma (bo to jest wiara a nie twarda wiedza) – wiary obowiązującej - czyli dogmatu Państwa teokratycznego, w którym funkcję Demiurga przypisuje się egoistycznemu człowiekowi.