Mamy problem perspektywy wypłat z kasy miasta milionowych odszkodowań za straty deweloperów wynikające z uchwalania kolejnych Planów Zagospodarowania. W tej sprawie jeszcze się słyszy tłumaczenie dla ludu, że i tak dla mieszkańców to będzie per saldo dobrze – i tak zyskają bo…itd. Gdy to słyszę to najkrócej mówiąc przypomina się pradawna definicja mówiąca, iż socjalizm jest to sztuka pokonywania problemów, których by nie było, gdyby nie było socjalizmu i przysłowiowy scyzoryk się w kieszeni rusza. Tak nawiasem mówiąc – dla większości – z wieku i czasu - dziś samo słowo socjalizm brzmi raczej jako facecja niż jak groźba.

W końcu znakomita część dziś aktywnych ludzi z racji upływu czasu nie zna w ogóle praktycznego socjalizmu. Ba! To raczej coś przyjemnego, socjalnego, bezpiecznego bytowo, czy się stoi czy się leży płaca się i tak należy, a na dodatek Bareja, Nowa Huta Bary Mleczne i Trabanty – same smaczki surrealizm i śmiech. Żadne tam mroki zniewolenia i łamanych seryjnie losów, sumień i szans życiowych. Kartki, ocet na półkach, karkówka spod lady w kiosku Ruchu, czyny społeczne pod wodzą kolejnych panów Aniołów – to śmieszne, ale tylko w filmach, a nie w realu.
Wobec wyjaśnień typu – Krakusi nic się nie stało – a płacimy bo i tak robimy interes - warto ku zdrowotności i pamięci na przyszłość jednak przedłożyć to co wydaje się być już zapomniane. Warto chyba wykazać źródło obecnych milionowych strat, których mogło by nie być.
Zastanówmy się chwilę
Najpierw - skąd – poza dyskusją słuszne i to spore pretensje deweloperów. Wcześniej dostali jakieś promesy, jakieś dokumenty, kupili prawa, co oczywiście dla ludzi biznesu oznaczało uruchomienie procesów inwestycyjnych. I to nie takich na parę złotych. Plany biznesowe – to i konkretne wydatki, tworzenie montaży finansowych, umowy wstępne – wykonywanie projektów. To wszystko są konkretne pieniądze. Następnie – dlaczego owe obietnice, wstępne zgody otrzymali – a nawet tereny wykupili? Proste - bo Planów Zagospodarowania nie było i urzędnik zgody nie mógł odmówić. Tak więc choć plany sukcesywnie powstawały to napotykały już na zainstalowane interesy deweloperów. I je naruszały – w imię interesu mieszańców. Stąd koszty na odszkodowania,
To teraz inaczej popatrzmy na to, co onegdaj lud Boży wziął i połknął jako sensację dnia, spektakl, aferę i igrzyska. Mówię o aferze „korupcyjną” i to seryjną – bo aż pięciu na raz v-ce Prezydentów. Zastanawiam się nad tym, skąd się ona wzięła tak nagle i to tak grupowo oskarżonych o korupcję, Tą zawsze i każdy potępi – zero tolerancji – i dobrze im tak. Tyle, że po – uwaga - 11 latach, uniewinnionych. W jednym przypadku tylko z przedawnienia – co oznacza, że jakoś wykazanie winy było nie do przeprowadzenia. Na jedno wychodzi. Starano się dowieść - aż do przedawnienia. Ci ludzie, za których uczciwość co najmniej w trzech przypadkach - z własnego osobistego doświadczenia – głowę bym dał – zostali faktycznie odsunięci od życia publicznego. I to można podejrzewać był główny cel polityczny i biznesowy. Zamiary i działalność tych ludzi zagrażała interesom. Przerwano jak żyletą – jednym ruchem wszystkie Ich plany i zamiary i to nie tylko deklarowane ale i to coś strasznego, wchodzące do realizacji. Śmierć cywilną zadano jak się okazuje niewinnym osobom jednym podejrzeniem - wobec dalszego biegu i finału spraw – można powiedzieć, wydmuszką albo prowokacją. W pokazywanej tu konkretnej sprawie której dotyczy tytułowo ten tekst – jedna Pani v-ce Prezydent chciała wykonać pokrycie całego miasta Planami Miejscowymi. To już 13 lat. W tym czasie takowe powstawały ale zanim powstały to w poszczególnych miejscach ich nie było Zapytajmy ile z tych pretensji deweloperskich ma źródło w decyzjach wydawanych dla lokalizacji w obszarach dopiero później pokrywanych Planami Trzynaście lat sukcesywnej wolnej amerykanki dla decyzji lokalizacyjnych pokrywanych potem Planami i innymi zamiarami oraz potrzebami Gminy. Gdy cofniemy się o te lata i zanalizujemy ile tych dzisiejszych - podkreślam – słusznych pretensji – tu ma początek w decyzjach wydanych dla miejsc przed objęciem ich Planami to przestańmy się dziwić i poszukiwać źródeł kosztów, których by nie było, gdyby nie ukręcono bicza na planową pracę w kierunku – najpierw Plany –potem decyzje. Sama Młynówka Królewska powinna wystarczyć za symbol.
Mówienie – że mieszkańcom i tak się to opłaca – zakrawa na gruby cynizm.
Jak we wspomnianej definicji – dziś dzielnie walczy się z wydatkami, których by nie było – gdyby nie skrócono głowę – w tej sprawie – jednej konkretnej osoby. Są i inne. Wyliczę tylko dwa inne źródła kosztów – sprawy innego podejścia do ochrony środowiska i rozumnego traktowania funkcji miasta i organizacji jego przestrzeni.
Pretensje deweloperów nie wzięły się z powietrza tak jak i koszty ponoszone przez mieszkańców personalnie, w ramach problemu zwalczania smogu czy kolejnych zmian w systemie gospodarki odpadami – mogły być grubo wcześniej zamortyzowane. Wymiana nie tyle pieców co wymuszenie zmian sposobu ogrzewania i różnicy kosztów jego użytkowania – pokrywa bank? Unia? Miasto? Tak naprawdę – mieszkaniec, konkretna osoba. Jakiś jednorazowy zwrot kosztów decyzji i zarobek banku to tak przy okazji.
Kto na tym zyskał? Mieszkańcy o tym nawet nie myślą.
To i daję pod rozwagę.
Skąd ta „opłacalność” spłacania deweloperów.