Dlaczego przegrali po raz kolejny, choć wielu z nich, niesionych sondażami red. Lisa takiego obrotu sprawy nie przewidziało. Bez wątpienia jednym z ojców tego " sukcesu " była pogarda. Pogarda dla tych, którzy chcą żyć według swoich zasad, a nie według czyichś oczekiwań i wyobrażeń. Pogarda i szyderstwo z setek tysięcy ludzi wierzących, z tych katoli, katotalibów, ciemnogrodu, ze staruszek, którym najchętniej zabraliby wyborcze kartki z uwagi na ich bardzo niski stopień politycznego wyrobienia.

Lekceważenie tych wszystkich z małych miasteczek i wsi, tych którzy według nich niedostatecznie wykształceni, biedni na uwagę nie zasługują. Bo każdy jest kowalem swego losu i państwo nie może przeszkadzać. Przegrywają bo namaścili siebie na jedyną siłę polityczną predystynowaną do rządzenia Polską i Polakami. Przegrywają mimo niezwykle wyrobionego politycznie i wykształconego elektoratu, co zawsze podkreślają i z czego są chyba dumni. Choć ja osobiście większą korzyść widziałbym dla siebie z rozmowy z jakimś łebskim chłopakiem ze wsi, niechby i po zawodówce, niż z wykształconym à rebours Ryszardem Petru. Bo to jest clou, kwintesencja tego ich niby wykształconego elektoratu.

Ja tego do końca nie rozumiem. W prawdziwej demokracji głos profesora i praczki waży tyle samo i z taką samą starannością i uwagą o ten głos należy zabiegać. Nie ma w demokracji głosów ważnych i mniej ważnych, w Polsce jak widać są.

Przegrywają bo przez niemal cztery lata nie zainicjowali żadnej poważnej rozmowy o Polsce, nie podjęli żadnej próby dialogu, będącego przecież istotą parlamentarnej demokracji. Może zbyt dosłownie potraktowali słowa swojego kapelana, ks. Sowy - Nie rozmawiać, zniszczyć, nie rozmawiać... Ździchu.

Przez całą bieżącą kadencję Sejmu nie zaproponowali żadnego planu dla Polski, poza straszeniem PiS - em, a kiedy to okazało się nieskuteczne, straszenie Polexitem. Należało zapytać behawiorystów, albo choć byłego frontmana Niesiołowskiego, w końcu biologa. Skuteczność bodźców stymulujących jest odwrotnie proporcjonalna do częstotliwości ich stosowania, albo są nieskuteczne, albo wywołują stres i wkurzone pisiory idą na wybory. Przegrywają bo z Sejmu uczynili miejsce, które każdemu z elementarną wiedzą historyczną, musi przypominać Sejm z czasów przedrozbiorowej swawoli.

Ich polityczny słownik to wypowiadane jednym tchem : faszyzm, Kaczor, dyktatura, konstytucja, sołtyska z Brzeszcz, Antek - świr, saneskobar, pisiory etc. Świetny materiał dla psychiatry.

Przegrywają bo zmierzyli się z czymś autentycznym : z pracowitością, z chęcią służenia innym, z formacją, która serio traktuje wyborcze obietnice, bez oglądania się na słupki sondażowe. Z politykami, dla których polityka to nie tylko konfitury, ale i służba tym, którzy im zaufali i powierzyli swoje sprawy. Bo to jest clou polityki. Nie sondaże.

Czy jest dla nich jakaś nadzieja ? Czy na ich ulicy też będzie " prazdnik " ?              Oczywiście tak. Trzeba tylko iść za głosem innego politycznego tytana, pana Bronisława Komorowskiego, który uważa, że jedyną obecnie możliwością wygrania wyborów jest skupienie się na elektoracie nie płacącym podatków. Tylko skąd brać dziś te mafie vatowskie i paliwowe, kiedy one wprzęgnięte w służbę społeczeństwu finansują obecnie 500 +

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 17 maja 2019r