PiS zawnioskował o ponowne przeliczenie głosów w wyborach do senatu, w 6 okręgach wyborczych. Wniosek uzasadniono tym, że w tych okręgach różnica między zwycięzcami, a przegranymi była niewielka, zdecydowanie mniejsza, niż ilość głosów uznanych za nieważne. I choć opozycja nie kwestionuje tego, że wszystko jest zgodne z prawem wyborczym, wszczęła wielkie larum, że w Polsce demokracja jest znowu zagrożona. Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że PO sama zgłosiła wniosek o unieważnienie(!) wyborów w 3 okręgach, w których kandydaci opozycji przegrali wybory do senatu.

Opozycja już uznała, że tam gdzie przegrała wybory doszło do fałszerstw, więc żąda ich unieważnienia, ale swoim przeciwnikom politycznym odmawia prawa do sprawdzenia prawidłowości zliczana głosów. To stosowanie prawa Kalego, jak my protestujemy, to jest OK., a jak protestują oni, to jest to łamanie zasad demokracji.

Dzisiejszej opozycji nie przeszkadzało to, że w czasie wyborów samorządowych 2014r oddano 20%(!) nieważnych głosów, a SN nie dopatrzył się w tym żadnej nieprawidłowości. Wtedy te dziwne wyniki były korzystne dla opozycji, więc wszystko było OK. Opozycja kwestionuje też sposób rozstrzygania sporów wyborczych przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, bo tę izbę powołała KRS, której legalność kwestionują politycy opozycji. I tu wchodzimy w obszar sądownictwa, a dokładnie w uznawanie, które sądy są "nasze" i sprawiedliwe, a które obce i niesprawiedliwe. Tu znowu się kłania prawo Kalego, co jest korzystne dla nas, jest sprawiedliwe i demokratyczne, a co nie jest, jest godne potępienia. I jest potępiane, Schetyna, a po nim inni opozycyjni politycy powtarzają jak mantrę, że demokracja w Polsce jest zagrożona. Po cichu politycy PO, z G.Schetyną na czele, zapewnili sobie prywatne spotkanie z przewodniczącym misji obserwacyjnej wyborów parlamentarnych OBWE Janem Petersen'em. Dogadywali się przeciwko PiS i ustalali, jak liczyć głosy, by wyszło na korzyć opozycji? Jeżeli tak nie było, to dlaczego nie zorganizowano tego spotkania dla wszystkich, którzy składali protesty wyborcze, a przecież nie zrobił tego tylko PiS?

Schetyna i czołowi politycy opozycji, w tym chociażby M.Kamiński i M.Borowski, odbierają polskim wyborcom prawo do składania protestów wyborczych, choć jest ono zapewnione w wielu demokratycznych państwach. Ci panowie sami sobie takie prawo rezerwują, bo, jak to ujął pan Borowski, ich protesty są uzasadnione. Ale tylko ich. Dobre sobie, były PZPR-owiec,  wiceminister rynku wewnętrznego z czasów tzw dzikiej prywatyzacji państwowego majątku, jak on to godził ze swoimi lewicowymi poglądami(?), członek wielu rządów lat 90-tych ub. wieku, poucza Polaków, co jest, a co nie jest demokratyczne. No, ale jak pan Borowski mógłby nie zgadzać się z G.Schetyną, skoro w tym roku wstąpił w szeregi PO, zakładając pewnie, że lewica nie ma już szans na powrót na salony, a pan B. do salonów nawykł od dawna. Michał Kamiński, partyjny skoczek, który z niejednej ideologii czerpał natchnienie, również co rusz głosi koniec polskiej demokracji, choć właśnie ta polska demokracja pozwala mu na częstą zmianę politycznych obozów. Kiedy słucham Kamińskiego, to mam wrażenie, że to człowiek do wynajęcia, do określonych zadań. Rozmowa z nim nigdy nie prowadzi do rozwikłania jakiegoś problemu, ale zawsze ma ten sam cel, krytykować PiS. Jak widać bycie antypisem jest wciąż w modzie. I nie tylko politycy opozycji ten antypis uprawiają.
Są jeszcze przecież niezawodni przedstawiciele "nadzwyczajnej kasty", z panią I prezes SN na czele, na której ręce PO skierowała swoje protesty wyborcze, choć to nie ona jest upoważniona do rozpatrywania tych protestów. Pani prezes znowu, przy okazji jej zagranicznej wizyty, tym razem w Oslo, w Norwegii, krytykuje obecny polski rząd, polskie sądownictwo, którego jest częścią, a także publiczne media, choć w kraju, w którym gościła zależność najważniejszych mediów od rządu jest znacznie większa, niż w Polsce. Czy po występach pani prezes w Niemczech, kiedy zapowiadała udanie się na uchodźctwo, po przyjmowaniu niemieckich odznaczeń, które w Polsce uważane są za mocno kontrowersyjne, po wyraźnym politycznym zaangażowaniu w działania opozycji, którego z założenia sędziowie powinni się wystrzegać, może nas takie zachowanie dziwić? Pani prezes wypowiadając się w Oslo podważa uprawnienia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do rozstrzygania sporów wyborczych. Czy nie jest to potwierdzenie założenia opozycji, że "sądy będą sprawiedliwe, a wybory ważne, tyko wtedy, kiedy wygrają nasi"? Więc swoi, PO, zwracają się do swoich, pani prezes, z prośbą o ratunek. Pomożecie? Jak pomożecie, to my o was nie zapomni my. Ot i taką demokrację chce nam zafundować opozycja.

PS.(dopisane o 14:50)  Schetyna znowu ma swoje 5 minut i intensywnie je wykorzystuje. Chce być mężem opatrznościowym dla całej opozycji, choć ta, łącznie z jego partią, oczekiwała od niego, po przegranych wyborach, ustąpienia z funkcji przewodniczącego PO. Schetyna już ustawiał przedstawiciela OBWE do sprawy protestów wyborczych, jakie czekają na rozpatrzenie, a dzisaj molestuje Strasburg, że krzywda dzieje się opozycji, bo PiS chce w pełni korzystać z prawa wyborczego, które obowiązuje w Polsce. Ciekawe, co dla Schetyny jest ważniejsze, jego własna kariera, los opozycji, czy przyszłość kraju, w którym wszyscy żyjemy?

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 23 października 2019r