Polska ponoć oszalała z radości bo dziewczynka Viki Gabor wygrała konkurs piosenkarski. Polska wygrała. Spokojnie – nie tyle Polska co dziewczynka – ale duma jest uzasadniona. To jak na meczu Oni przegrali a My – wygraliśmy. Pierś do orderów? Może i to jest powód do szaleństwa ale czy całej Polski? Wszak mówimy o świecie biznesu i blichtru. Są tacy, dla których to jest cały świat, ale czy to jest cala Polska – wątpię a wręcz mam nadzieję, że nie.
Po ludzku, dla mnie to raczej smutna wiadomość.

Nie z przekory a z rozsądku, a ten ma swe źródło w skłonności do przekładania sobie takiej wiadomości, jak każdej innej na realia. Oto jest dziewczynka pochodzenia Romskiego czyli ze środowiska mającego we krwi śpiew, taniec, fascynującą - niepowtarzalną jak na moje nie muzyczne ucho melodykę - a i tak mająca najwyraźniej wybitny talent. Jest się z czego cieszyć. Dodajmy do tego realia. Ma aż 12 lat – urodzona w Polsce - do niedawna z rodziną przebywała w Wielkiej Brytanii. W naszym pojęciu i prawie - dziecko – dla Romów w Ich kulturze – może i już mała kobietka.
Dziecko śpiewa, ma głos, niewątpliwy talent i pasję śpiewu – co w tym wieku oznacza zapowiedź – oby – wielkiego formatu i zasadną nadzieje na karierę. Ale i na zmanierowanie obecnym skokiem w popularność. Co przecież oznacza osiągnięcie tego poziomu w już można powiedzieć – zawodzie medialnym. Oprócz talentu za tym sukcesem muszą stać długie ćwiczenia i nauka. Trening. Dla jednych katorga, dla niej może i świetna zabawa i przyjemność. Oznacza jednak dwie rzeczy – zarówno odebranie czasu na inne dziecinne zabawy i nauki – i drugie wprowadzenie w świat blichtru jako czegoś realnego. Ona może przyjąć, że to świat realny. Wizarzyści, fryzjerzy, kosmetyki, trening choreograficzny, świat biznesu, zawiści konkurowania nie tylko umiejętnościami ale i strojem czy wizerunkiem. Istna stajnia wyścigowa – ponoć dzieci przed występem w oddzielnych boksach – rodzice i znajomi w innej sali. Tor wyścigowy i cały sztafaż tandetnego blichtru coś na kształt karnawału w Rio Mając w pamięci losy dzieci wplątanych w ten świat za sprawą swego naturalnego talentu i okoliczności we wczesnym etapie życia myślę nie tyle o tym sukcesie dziś - co o ciągu dalszym. Czy rodzice zapewne dumni z sukcesu swego dziecka – czemu się nie dziwię – o tym pomyśleli?
Przychodzi na myśl przykład W.A. Mozarta – w którym geniusz muzyczny i ambicje Ojca – dały występy i twórczość już w wieku 5 lat, genialne utwory i jednak jakąś nieporadność życiową. Wręcz skasowanie życia w zapamiętaniu w lekkości i nierealności życia codziennego. Nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie czy ważniejsza jest twórczość pozostała już na stulecia i jako wielki wkład w kulturę – czy osobisty los i człowieczeństwo. Ileż cudownych dzieci przestało być cudownymi a stali się ciężko poszkodowanymi dorosłych wiekiem.
Lecz i w przypadku tej dziewczynki będzie arcytrudne by była Ona wielką artystką a nie wytresowaną małpką w cyrku biznesu. I to jest to nad czym się zamyślam i mam nadzieję że ten sukces nie złamie w Niej człowieka.
Dopiero 12 lat. Ileż trzeba mieć odporności by nie dać się porwać głupocie i to dzisiejszego świata, dla którego blichtr stał się oddzielna a odczłowieczoną wartością. Ile potrzeba mądrości Rodziców. W tej sprawie zawiodłem się na braku powściągliwości Jej nauczycieli. Pokazują nim dziś całej szkole – zamianę w rankingu wartości Mam nadzieję, że będzie z Niej dojrzała artystka a nie błysk chwili, któremu jak widzimy poddaje się już zbiorowy amok. Mówię o całym otoczeniu tracącym już miarę.
Też się cieszę i miło, że wygrała. Lecz też zastanówmy się co oznacza organizacja takich wydarzeń na poziomie już szkoły podstawowej.
Następny będzie jakiś konkurs dla przedszkolaków
SOS – dla tego talentu.