Sprzeciw wobec rozdawnictwa PiS jeszcze nie wygasł w szeregach opozycji, wciąż jest modny, ale pojawiły się już opinie, że nie należy tępo trwać w uporze, bo to zraża elektorat. Czy nie byłoby rozsądniej wysunąć jakieś własne propozycje redystrybucyjne, na przykład obiecać tysiąc tam, gdzie rząd dał pięćset? – sugerują ostrożnie słabsi duchem członkowie gabinetu cieni. W żadnym wypadku! – pienią się ci twardsi. – To tylko nakręci spiralę oczekiwań społecznych.

Krótko mówiąc, opozycja się waha. W szeregi strony rządowej też zapewne wkrada się niepokój. Na zewnątrz wprawdzie tego nie widać, ale nietrudno sobie wyobrazić słabszych duchem pisowców rozumujących powiedzmy tak: Załamanie się światowej koniunktury jest już za rogiem. Co będzie, gdy nastąpi. Damy radę?  

W moim środowisku zdania są podzielone. Nie brak osób bezwzględnie potępiających rozdawanie pieniędzy. Ja natomiast rozdawnictwo zdecydowanie popieram. Powód podałem w tytule notki, uzasadnienie jest poniżej. 

W czasach, gdy hasłem dnia było „piniędzy nie ma i nie będzie” i gdy starczało ich ledwie na ciepłą wodę w kranie, opozycja i wspierające ją media nie rozumieli, skąd PiS weźmie środki na sfinansowanie programu 500 plus. Za to kiedy środki jakoś się znalazły i 500 plus zaczęło funkcjonować, redaktorzy GW, TVN i Polityki natychmiast wiedzieli, jak wygospodarowane przez PiS pieniądze dałoby się lepiej wykorzystać. Na przykład - dowodzili żarliwie - można je było przeznaczyć na: (1) system ochrony zdrowia, (2) poprawę sytuacji w szkolnictwie, (3) potrzeby policji, (4) lepsze uposażenie pracowników sądowych. Policjanci skarżyli się, że na komisariatach brakuje nawet papieru, nie mówiąc o paliwie do radiowozów. I jak to często zdarza się w życiu, na zasadzie rzecz jasna najczystszego przypadku, we wszyskich kierunkach wskazanych przez postępowe media zaczęły się strajki. Nie jednocześnie oczywiście, pracownicy sądowi na przykład zdecydowali się wystąpić dopiero w marcu tego roku. Zaś w międzyczasie w powietrzu fruwały złote sentencje, takie jak: „uzyskane bez pracy pieniądze demoralizują kobiety, które rezygnują z karier zawodowych”, beneficjenci rozdawnictwa zapaskudzają nam bałtyckie plaże”, „łatwe pieniądze będą przepijane”. 

To, że te złote myśli były wredne, jest sprawą drugorzędną. Istotniejszy jest łatwo wyczuwalny żal opozycji i jej zwolenników, że zwykli Polacy mają trochę lepiej. To, co jest dzisiaj opozycją, w latach 2007-2015 nie miało ani sił, ani ochoty, zająć się szarym obywatelem. Dwa lata po przegranych wyborach wspierający opozycję lewicowy publicysta najpoważniej w świecie ubolewał, że wyborcy głosują portfelami. Jakoś nie przyszło mu na myśl, że jednocześnie mogli głosować dajmy na to pogardą elit do siebie, polityką wstydu, bezkarnością aferzystów, śmieciowymi warunkami pracy, kulturkampfem, wmuszaniem imigrantów. W czasach, kiedy budżetowe „piniądze” szły na ciepłą wodę w kranie, sędziowie byli kastą, rząd filią obcej administracji, media przekaźnikami brukselskiej ideologii. Prowincjonalna bieda, brak perspektyw, afery przekręciarzy, cały ten bałagańczyk elitom nie przeszkadzał, swoje apanaże zawsze były w stanie sobie zabezpieczyć, to co im tam. Może jestem nudny, ale jeszcze raz zapytam: Czym obecna opozycja z jej całym medialnym i celebryckim anturażem tak zauroczyła poetę Zagajewskiego, że ślepo stoi po jej stronie? Bez Gombrowicza nie razbieriosz!

Mnie wydaje się dziwne, że opozycję i ludzi kultury jakoś uwiera to, że zwykli ludzie mają wreszcie trochę pieniędzy na coś więcej, niż gołą egzystencję od pierwszego do pierwszego. Odnoszę wręcz wrażenie, że środowiska te wolałyby, żeby do uchwalenia transferów socjalnych w ogóle nie doszło. Pieniądze na ten cel przeznaczone być może faktycznie zostaną przejedzone i nawet przepite. Ale jeśli nie zwykli Polacy, to kto by je wziął? Otóż wzięliby je panowie i panie od oszczędzania na wacie (chodzi o VAT, jeśli ktoś jest mało domyślny), światowe firmy oszczędzające na podatku CIT – 500 miliardów zł wyciekało „dzięki” temu procederowi za granicę, z czego połowa tylko do Niemiec i Holandii - i być może pieniądze te weźmie ktoś jeszcze, o ile mu się uda. 

Nie będę owijał w bawełnę i powiem wprost - z pieniędzy tych chętnie zaczerpnąłby również Brooklyn, a ostatnio w kolejce po nie stanęło także państwo Izrael. Dla mnie jest to wywrócenie stolika stosunków polsko-izraelskich do góry nogami. Najpierw obelgi Lapida, Katza, samego Netanyahu. I na deser Izrael sprzymierza sie z brooklyńskimi łajdakami. Po latach zapewniania - również ustami niektórych polskich dziennikarzy - że strona izraelska nie ma nic wspólnego z bezspadkowymi roszczeniami. Nie policzę, ile razy czytałem w lewicowej prasie te enuncjacje. 

  •  

Uszczelnienie podatków jest w dużym stopniu nieodwracalne, bo gdyby opozycja wróciwszy do władzy chciała z powrotem poluzować dyscyplinę fiskalną na korzyść obcych państw i oszustów - a jej „życiorys” wyraźnie wskazuje, że byłaby do tego skłonna - to będzie musiała odebrać ludziom transfery socjalne, na co ludzie nigdy nie pozwolą. Nie wiem, co myśli PiS, na ile przyświeca mu chęć utrzymania się przy władzy dla władzy, a na ile rzeczywista troska o społeczeństwo. Wychodzę jednak z założenia, że lepiej dać Polakom niż łajdakom. PiS-owi nikt nie zagwarantuje władzy na następne cztery lata, więc z mojej perspektywy dobrze się dzieje, że stwarzane są fakty dokonane w postaci uszczelnienia systemu podatkowego i innych posunięć, o których zaraz. W ten sposób raz uzyskanych korzyści finansowych nie będzie już łatwo obywatelom odebrać po zmianie rządu. Polakom te pieniądze zwyczajnie się należą; mają pełne prawo głosować portfelami. Robienie z tego zarzutu społeczeństwu, które może tylko pomarzyć o dochodach przynajmniej takich jak w Grecji, to kolejny policzek po „zapaskudzonych plażach” i „przepijaniu 500 plus”. Opozycja nie jest w stanie dać wyborcom więcej niż obecnie dostają, a na obrażaniu ich niedaleko zajedzie.  

Zdaniem opozycji i jej służb medialnych PiS inicjuje „głupie” ustawy, w rodzaju tej o IPN, dla podbudowania samopoczucia narodowego, w dodatku robi z tego sprawę honorową. Po części pewnie tak jest, trochę pucu nie zaszkodzi jak mawiał Dyzma. Ale awantura o ustawę IPN opłaciła się również w walucie konkretu stwarzając barierę dla kreowania nieprzychylnej Polsce atmosfery na świecie. Po złagodzeniu tej ustawy z okopów opozycji dobiegały pełne usatysfakcjonowania śmichy-chichy, że PiS chciał, by świat zapomniał o „polskich obozach śmierci”, tymczasem stało się na odwrót, przez „głupotę PiS” doczekały się one światowego rozgłosu. To prawda. Tylko, że ostatnio zagranicznym mediom jakby trochę rzadziej zdarza się - przez pomyłkę oczywiście - chlapnąć coś o polskim wkładzie w misję Hitlera. Może tak się dzieje właśnie dlatego, że świat się dowiedział o „polskich” obozach i zaczął mówić o nich.

Naciski w kwestii restytucji mienia bezspadkowego też jakoś ostatnio ucichły. To, że się powtórzą ze wzmożoną siłą, mamy jak w banku. Nawet wiadomo kiedy - zaraz po wyborach, jak już nie zaszkodzi to opozycji. Piranie raz poczuwszy krew, będą dalej płynęły jej śladem. Ale Polska ma teraz znacznie grubszą skórę, nie tak podatną na ich ukąszenia jak na początku 2018 roku. Silny organizm może się skutecznie bronić. Polska sponiewierana moralnie, skopana, ustawiona w jednym szeregu ze sprawcami Zagłady i w dodatku zgnojona przez Brukselę za rzekomą niepraworządność byłaby bardziej podatna na finansowy szantaż. Tak więc ta niby głupia ustawa, ten „niepotrzebny” rozgłos wokół niej, może mieć rezultat wymierny nie tylko w monecie honoru, ale również w ciężkich miliardach. Te miliardy zostaną w kraju i jakby co, może nawet pójdą na rozdawnictwo, zanim ktoś nam je wyrwie z gardła. Lepiej Polakom niż łajdakom.

PiS „awanturuje się” o sądownictwo, prokuraturę, repolonizację banków i mediów. Wszystko dla utrzymania władzy – twierdzi opozycja. Część moich znajomych też tak uważa. Ja jednak sądzę, że niekoniecznie jest to coś złego. Uporządkowanie sytuacji we wszystkich wyżej wymienionych dziedzinach wzmocni pozycję Polski również w dawaniu odporu zakusom brooklyńskich szubrawców i podatkowych oszustów. Rozmamłany kraj – kraj ciepłej wody w kranie - nie byłby w stanie przeciwstawić się wydrwigroszom. Kraj dobrze urządzony ma o wiele większą szansę. I tak trzymać. 

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 11 lipca 2019r