Telewizji Jacka Kurskiego nie uważam za idealną. Ale odwołanie prezesa po zaledwie pół toku zarządzania jest decyzją fatalną. Całe szczęście, że udało się ją przynajmniej na jakiś czas zablokować.Jacek Kurski kieruje telewizją od początku roku. Każdy, kto zarządzał dużą korporacją wie, że wszystkich zmian nie da się przeprowadzić natychmiast. A na efekty niektórych trzeba poczekać. Tym bardziej w cechującej się ogromną siłą bezwładu TVP. A jednak Kurski zmienił w niej bardzo dużo.

Sam, choć można mu zarzucać zbyt bliskie związki z polityką, nie był spadochroniarzem z banku, czy innej fabryki guzików. Zna zawód dziennikarski od podszewki. Do TVP przyszedł po latach zarządzanie nią przez ludzi związanych z PO i PSL. Przyszedł, by przeprowadzić zmiany. I choć niektóre na początku kulały (jak zbyt gwałtowne moim zdaniem przesunięcie wajchy w „Wiadomościach” czy publicystyce Info), to jednak były to zmiany w dobrą stronę. Spadek oglądalności programów informacyjnych wiązał się oczywiście z przeorientowaniem na inną publiczność. Ale w tym kontekście nie bez racji były zastrzeżenia prezesa, co do sposobu badania tejże oglądalności przez firmę Nielsen, która tego przeorientowania z racji stosowanej metodologii nie była w stanie odnotować.

Decyzja o przywróceniu najważniejszych meczów Euro na antenę nadawcy publicznego - była strategicznie słuszna. Obsługa ŚDM - przebiegła bez zarzutu. Tak samo jak szczytu NATO. Eventy - Kurski może zapisać na poczet swoich sukcesów. Troszkę gorzej było z przekonstruowywaną naprędce ramówką dużych anten. Ale i tu było sporo sukcesów (np w ramach Teatru Telewizji pokazano w TVP kilka b. ciekawych spektakli. A program Jana Pospieszalskiego przeniesiony z Info do Jedynki - poruszył wiele naprawdę ważnych tematów.) Czy „wskrzeszanie” programów takich jak Teleranek i Sonda było sensowne - można dyskutować. Tak jak o bardzo wielu decyzjach kadrowych. Tak naprawdę jednak dopiero jesienna ramówka może pokazać pełnię strategicznych zmian na antenach. Mało brakowało, a prezentowałby je kto inny.

Ponoć formalne zarzuty wobec Kurskiego dotyczyły głównie polityki finansowej. Nieoficjalnie od dawna wiadomo, że pomiędzy Jackiem Kurskim, a Czabańskim po prostu „iskrzy”).Tak czy owak Rada Mediów Narodowych skonstatowała, że TVP jest ogromnie zadłużona, a za jego prezesury wzięto 300 mln zł kredytów w obligacjach na płace w TVP

Tyle że, o czym warto pamiętać, członkowie RMN, którzy tak negatywnie ocenili działalność prezesa - sami mogą mieć sobie co nieco do zarzucenia. Przez pół roku przygotowywana przez nich wielka nowelizacja prawa medialnego okazała się bublem. Nie zdołano w niej rozwiązać właśnie kluczowej kwestii finansowych. Szumnie zapowiadany powszechny abonament łączony z opłatą za energię okazał się niemożliwy do wprowadzenia w życie. Ale sami autorzy zdołali zagwarantować sobie miejsca w składzie nowego ciała. Z punktu widzenia etyki władzy - posunięcie dość dyskusyjne. I właśnie to gremium na pierwszym merytorycznym posiedzeniu odwołuje prezesa. Za kłopoty z finansami formy. Co gorsza gruchnęła wieść, że na stanowisko jego tymczasowego następcy przewidywana jest Małgorzata Raczyńska. Jeśli tak - byłby to wybór więcej niż dyskusyjny.

Raczyńska była już dyrektorem Jedynki w latach 2006 -2008. Można powiedzieć, że nawet dwukrotnie, bo zagrożona odwołaniem poszła na wielomiesięczne zwolnienie lekarskie, po którym, w korzystniejszej dla niej aurze - wróciła. Ale nie zapisała się w historii anteny - najlepiej. Jako, że sama byłam w pewnym sensie jej podwładną, nie będę kontynuowała tego wątku - po prostu mi nie wypada. Ale jeśli ktoś chce poznać przeszłość niedoszłej nominatki niech zajrzy do tekstu Luizy Zalewskiej opisującej meandry jej kariery..

Myślę,że wstrzymanie wyboru Raczyńskiej i powierzenie obowiązków p.o. prezesa Jackowi Kurskiemu - spowodowało, że z wielu serc pracowników TVP pospadały kamienie. Na jakiś czas. Bo rozgrywka o TVP trwa nadal. I prawdopodobnie „bezkrwawo” się nie skończy…

Tekst ukazał się na potalu wPolityce 2 sierpnia 2016r