Chwalona  przez posła Kuźmiuka, tutaj na Salonie, regulacja handlu ziemią już odbija się czkawką wielu rolnikom. Wprowadza ona daleko posuniętą ingerencję państwa. Ogranicza wolny obrót ziemią  w stopniu nawet większym niż to miało miejsce "za komuny". Efekt był łatwy do przewidzenia. Spadek cen ziemi i nieprawdopodobna uciążliwość w momencie, kiedy rolnik chce pozbyć się części gruntów, choćby ze względu na wiek i brak siły do opanowania w dalszym ciągu produkcji a następców brak.

Rolnicy już przeklinają władzę PiS-u. I to ci, którzy byli nie tylko zwolennikami tej partii ale też bardzo agitowali innych do głosowania na PiS.
PiS, partia złudnych nadziei, przegra sromotnie następne wybory. Już można to prognozować, choć rządzi dopiero niespełna rok. Przegra przez "brak ciepłej wody w kranie". Szkoda. Po wieloletnich rządach wydrwigroszy i sług każdego tylko nie narodu, wielu liczyło, że PiS będzie sukcesywnie naprawiał państwo. Na razie mamy rozdawnictwo na kredyt. Budzące aplauz wśród wielu. Brak jednak przywracania normalności poprzez likwidację tysięcy bzdurnych regulacji. Mało tego dokłada się nowe. Jak choćby tą o obrocie ziemią.  A mogłaby ta partia zyskać trwałych zwolenników bez kosztów dla budżetu. Podam dwa przykłady absurdów z życia codziennego łatwych do usunięcia nawet nie ustawą ale zwykłym rozporządzeniem odpowiednich ministrów.                                          1. Dowód rejestracyjny. Sześć lat i wymiana. Brakuje miejsca na pieczątkę przy przeglądzie. Po co wymiana? Nie jest zniszczony. Przecież kartka dołączona ze stacji kontroli z tą samą pieczątką byłaby rozwiązaniem. Nie. To zbyt proste. Trzeba przymusić niewolnika do straty dwóch dni, o ile nie zapomni karty pojazdu. Jeśli zapomni to trzy lub cztery dni stracone no i opłata. Prawie 80 złotych z dowodem tymczasowym. Dlaczego nie wziąć praktycznego rozwiązania od Brytyjczyków w tym względzie?                                                          2. Prawo budowlane. Całe do likwidacji. Ale podam tylko dwa absurdy z niego. Robiłem dach nad istniejącym już tarasem - garażem. Żadnych zmian w usytuowaniu budynku. Żadnej rozbudowy. Tylko dach i pomieszczenie mieszkalne pod nim. Że wymagany był projekt, to jeszcze można zrozumieć, choć też z dużą dozą tolerancji dla wtrącania się państwa w nie swoje sprawy. Ale po co "warunki zabudowy"? Procedura trwała rok. No i koszty mapek (po co maapki?) Inny przykład....jakiś minister wymyślił sobie, że trzeba ludziom "ułatwić" dojazdy do budynków poprzez sztywne ustalenie co dojazdem jest a co nie jest. Ustalono 4,5 m jako minimum szerokości dojazdu. Można byłoby to zrozumieć przy wytyczaniu nowych dróg. Objęto tym jednak wszystkie drogi. Łącznie z tymi przy których od setek lat stoją budynki. Są miejscami nieco węższe, ale dojechać można. Nawet straż pożarna nie ma problemów. Co z tego? Przy takiej drodze (publicznej) nowego pozwolenia na budowę niewolnik nie dostanie. Jeśli kupił działkę, lub dostał w spadku to może sobie na niej grillować.
Z tego składa się nasze życie w kontakcie z urzędami. W każdej dziedzinie. Wszystko do uproszczenia. Wszystko powinno być robione tak, aby nam obywatelom życie ułatwiać. PiS idzie jednak inną drogą. Dokłada swoje. Musi się  zapisać twórczością. Likwidacja nonsensów to przecież żadna twórczość. Twórczość ludzie muszą poczuć na własnej skórze. Muszą ją zapamiętać.

Tekst ukazał się na Salon24 24 sierpnia 2016r