Mam wrażenie, że można ze sobą łączyć dwie – wydawałoby się różne informacje. Jedna - zbliża się Halloween. Oto u Wuja Google – znajdujemy owe obchody śmiechu zabawy horroru i jakby nie było oswajania śmierci, pochodzące rodem z Ameryki jako wymieniane wśród takich naszych świąt jak święta Trzech Króli, Matki Boskiej Gromnicznej, Środy Popielcowej, Wielkiego Piątku, Wielkiej Soboty i Wielkanocy, Zielonych Świątek, Tłustego Czwartku Dnia Wszystkich Świętych Zaduszek Bożego Narodzenia a nawet Dni Babci, Dziadka, Matki i Ojca – cała lista jest długa a mieszanka przypisaniu tym dniom określenia święto dość znaczna i mało sensowna.

Innymi słowy - Halloween jest więc Świętem co się święci, czyli w tym dniu mamy do czynienia z jakimś sacrum, czymś do czczenia.

I następne – to dzisiejsza wiadomość.

Oto w Warszawie trwa Festiwal „Zgromadzenie Sztuka Wspólnoty” obejmujący różne nazwijmy je wydarzenia. Wobec braku precyzji co do podstaw określenia - artystyczny – mam obawy czy na pewno mogę tu dodać, że będą to wydarzenia artystyczne. Wszak muszę brać pod uwagę zupełnie poważnie stawiane, i to przez znawców przedmiotu powiedzenie, że każdy może być artystą. Jako laik powinienem więc uważać na logiczne konsekwencje takiej definicji artyzmu. Ten, z politycznej poprawności jest zwolniony z wędzideł powszechnie, nawet prawnie, uznanych norm obyczajowych, których przekroczenie przez „nie artystę” podlega nawet penalizacji, a nie tylko zanikającemu już –nie wypada. Na boku pozostawiam to, że owa definicja tak naprawdę w ogóle podważa sens prawa – bo skoro każdy może być artystą a artysta ma swobodę artystycznej wypowiedzi z przekraczaniem prawa (czego doświadczamy na co dzień) to prawo może przestać obowiązywać. Wystarczy ogłosić się artystą. Fioł

To i wolę uważać i poprzestanę na określeniu „wydarzenia”

Co dla mnie jest czymś wartościowym, wcale za takie nie musi być uznane przez zamianowanych znawców, a z kolei to, co ja uważam za prymitywną i chamską nieraz nikczemną podłość, może być przez nich uznane za szczytowe osiągnięcie artyzmu ego-jednostki. Wolę uważać. Zresztą do Warszawy się nie wybieram i wolę nie ryzykować oglądania tak niepewnych wydarzeń. W tym jednak moją uwagę skupiła zupełnie inna informacja związana z owym festiwalem. Na początku uważałem to za żart. Ale to najprawdziwsza prawda. Okazuje się bowiem, że jak to się dziś nazywa partnerem tych imprez obok Kongresu Kultury Polskiej (loco - budynek snu pijanego cukiernika zwany dawniej Pałacem im. J.Stalina) jest – uwaga! Kongres Wróżek Polskich a całość jest uszlachcona i uwznioślona uczestnictwem Teatru Dramatycznego

Można ewentualnie powiedzieć - pecunia non olet – jest partner – jest kasa – to i dobrze. Nieuchronnie przychodzi mi jednak tu na myśl pewien producent wkładek do butów – który onegdaj startował w wyborach Prezydenckich i z tego tytułu miał spotkanie w Auli Akademii Górniczo – Hutniczej. Za kasę pozyskał forum i splendor. Dla wkładek. Dobrze, że Prezydentura go mniej interesowała a po tym wydarzeniu ówczesny Rektor podjął był pewne kroki administracyjne.

Wróżenie z fusów i z ręki – ma Kongres i nobilitację do rangi ocierania się o sztukę

Czy tylko ?

Otóż daję Państwu pod rozwagę zupełnie inny aspekt właśnie łączący ze sobą te dwie zupełnie różne informacje. Wsadzenie i propagowanie do świętowania wygłupów Halloween – obok najważniejszych świąt naszej kultury, podstaw tożsamości i poczucia wspólnotowego - oraz spojenie czegoś co nazywa się sztuką z wróżeniem – w obiegowym widzeniu – szamaństwem. Podkreślam - nie oceniam– tego co organizatorzy nazywają sztuką. Nie widziałem owych iventów to i podstaw do osądów nie mam- choć można mieć co do tego jakieś wyobrażenie po poprzednich wyczynach niektórych z zapowiadanych artystów.

Zauważmy, iż w obu przypadkach następuje, wykonywane już wielokroć wcześniej, podważanie tego co przez wieki stanowiło lepiszcze naszej tożsamości kulturowej. Dynia jako rodzaj symbolu, w zasadzie straszydła – podstawionego w rzędzie takich świat dla nas najważniejszych duchowo np. Świąt Wielkiej Nocy – stanowiących istotę wiary katolickiej ma w systemowo desakralizowanym, zwłaszcza młodym pokoleniu – tworzyć rodzaj substytutu - symbolu nowej wiary. W niej śmierć, jest czymś co jest raczej okazją do żartów a na poważnie nie ma być wiązana z czymś innym jak tylko z maskaradą. Ciąg dalszy nowego podejścia, w którym rzeczywiste cierpienie, brak zdrowia i w końcu śmierć – mają być poza nami. Można się tym bawić, a nie przejmować, straszyć - a nie myśleć o życiu wiecznym i o kontynuowaniu pamięci pokoleniowej. Sacrum zamienione na ludyczną zabawę. Daty nawet zbite w ciągu – Halloween- Święto Wszystkich Świętych – Zaduszki idą po sobie. Dwa ostatnie są treścią i znaczeniem logicznie osadzone w chrześcijaństwie. Doczepiono jako preludium to pierwsze. Lecz - kto by tam dziś się zagłębiał w różnice między nimi.

W przypadku owego festiwalu - pomieszanie w jednym – różnych – jak się to dziś mówi „iventów” stawia na jednej płaszczyźnie sztukę, jak można przypuszczać, najwyższych lotów z czymś, co braki w warsztacie i głębszej myśli pokryje w aurze kabotyństwa i snobizmu samą obecnością w tym towarzystwie, a także z najpoważniejszym podejściem do wróżenia jako poważnej metody rozpoznawania rzeczywistości i nierzeczywistości. O ile w świecie, w którym zaćmienie księżyca było dla ludu świadectwem mocy kapłanów, a wróżki dawały podręczny i poręczny kontakt z Bogami potrzebny zwłaszcza przed strategicznymi decyzjami, wróżenie było czynnością magiczną i sakralną. To w tamtej wierze. Lecz dziś? Ma być czymś równoległym do naszej tysiącletniej duchowości, taką nową wiarą. W wieku XX- tym też mieliśmy taką substytucję, podstawienie duchowości, dla uzyskania rządów dusz. Przecież socjaliści w obu wersjach tego myślenia (narodowa i internacjonalna) w swej wierze, że Boga nie ma (co było fundamentem) – pustkę, którą wcześniej wykopywali chcąc wyrwać nie tylko religię ale i pozbyć się tradycyjnych więzów kulturowych – zapełniali swoją noeoreligią. Miała ona swoje święta, świętych, proroków, dla których okultyzm i wróżenie z fusów, dłoni, kart a także z gwiazd jako odwiecznie poruszanych siłami najwyżej mocy – przyrody (cokolwiek by to nie oznaczało) stało się substytutem liturgii – kontaktu z tajemnicą nieznanego. W końcu nieznane zawsze istniało, istnieje i istnieć będzie, bez względu na poziom tego, co każdorazowo znamy i określamy jako wiedzę.

Nie chcę tu wchodzić w dyskusje światopoglądowe. W końcu jeden wierzy że Pan Bóg jest inny – że Go nie ma. Wolna wola. Pragnę tylko pokazać czemu w istocie służą takie wydawałoby się oderwane zupełnie rzeczy jak tu pokazane Dowartościowanie wróżenia i propagowanie obcego naszej kulturze Halloween z podnoszeniem go do rangi święta. Takiego jak inne nasze święta budujące tożsamość. Nawet ludzie wierzący że Boga nie ma jakoś obchodzą Boże Narodzenie, Dlaczego? Bo mają zapisany we krwi nasz kod kulturowy – o ile nie są wyobcowani do przyjęcia innego systemu rzeczy im drogich.

Można zauważyć jak oba opisywane tu wydarzenia, są podporządkowane jednemu celowi. Wykonywaniu małych, pozornie nie powiązanych kroków w kierunku unieważnienia wspólnej bazy kulturowej. Podobne kroki choć są wykonywane na różnych innych polach –nie są zauważane, lub wręcz lekceważone i przenigdy nie są tym bardziej – kojarzone jako zdążające wykonawców do wspólnego celu. Zakwestionowania naszej wspólnej bazy.  

U nas stoją na niej i wierzący i niewierzący – pochodzą przecież z kraju o konkretnej historii, kulturze i odnoszą się do wspólnych wartości społecznych. To jest wspólne podejście do wartości życia, własności, szacunku do patriotyzmu. Ta baza wynika, czy się chce czy nie, z chrześcijaństwa. Zaprzeczanie temu faktowi, jego unieważnianie, jest silnie destrukcyjne dla społeczeństwa – wspólnoty, jej spoistości. Za to dla manipulacji społeczeństwem to ważny cel – uzyskanie niespójnej wewnętrznie magmy społecznej, podatnej na kształtowanie naciskiem medialnym, reklamą i polityczną poprawnością zastępującą to, co nazywa się prawem naturalnym i wspólnym, odwiecznym naszym spoiwem społecznym. I to widzimy dziś na własne oczy i doświadczamy. Obojętnie czy się wierzy w istnienie czy w nie – istnienie Boga.

Sukcesy metody – a jakże – są odnotowywane. Postępowcy przecież już się kulturowo odcinają – mówiąc bez żenady, a właściwie z dumą i poczuciem wyższości stając jakby obok – ten kraj. Dobrze, że jeszcze nie dodają Priwislanski.

Można powiedzieć – takie opowieści - to przesada. Wszak nie ma, nie widać, nie da się zidentyfikować jakiegoś ośrodka decyzyjnego, kierującego podobnymi ruchami. Innymi słowy można ocenić, iż w ten sposób tworzy się po prostu jakąś fikcyjną teorię spiskową

Zauważmy jednak, że i beztalencia, i politycy z gatunku tych co to nie idą na służbę społeczeństwu a do łatwego i intratnego zawodu, także wszyscy chcący dla celów marketingowych uczynić ludzi podatnymi na swe sugestie na każdym polu – dziś sami już doszli do tego, że pokazany tu kierunek działania rokuje na sukces. To nie tylko metoda czy technika. Dla każdego z nich to droga do sukcesu, o którego osiągnięciu zwykłą drogą by nie mogli nawet myśleć. To też i metoda najtańsza a przynosząca zyski w wielu, nie tylko finansowych wymiarach. Sława, rozgłos, władza – nie są do pogardzenia. Bez nich wynikających nie z realnego kunsztu a z mówiąc wprost – cwaniactwa – któż by poszedł do teatru, z którego leje się wulgarność, chamstwo, nijakość, brak przekazu. Kilka razy na minutę słowo na k…. przez cały spektakl – w monodramie z ust pani Jandy jako aktorki to ma być środek wyrazu. Tylko męczy, ale są zapewne tacy, którym już wmówiono zauroczenie „postępowością” i niby realizmem spektaklu. Ci będą chodzili na jej spektakle. Trafia najniżej – bo tam najłatwiej. Dziś się dziwi, że nie wyciąga kasy od podatnika co nazywa brakiem demokracji. Żałosna figura. Oczywiście, któż też kupiłby obraz namalowany bez warsztatu i myśli, któż głosowałby na polityka, będąc mu posłusznym przy urnie, który nie ma za sobą nic oprócz – z góry wiadomo – niespełnialnych deklaracji, żadnej zobowiązującej wizji. Któż kupiłby towar – badziewie, nie będąc pod wpływem omamiającej sugestii reklamowej. Klucz typu – jesteś tego warta – daje informację: ten towar Cię dowartościuje, staniesz się kimś.

Te wszystkie sukcesy można wszak osiągnąć i można je pokazać tylko Tym, którzy nie myślą samodzielnie i nie obejmują rozumem i wyobraźnią tego co widzą i słyszą.

I to jest istotny cel tych składających się w jedno operacji z rożnych pól.