Kogoś przyłapano, skazano i to nieprawomocnie ? czy taka rzecz staje się przedmiotem wielodniowych czy wielo - już - letnich dyskusji, sporów? Gdyby to była sprawa wagi Państwowej a tu ? owszem jest problem społeczny jak każde inne łajdactwo z pijaństwem włącznie.
W jakimś aspekcie można może uznać, iż ten wyrok ma mieć charakter przestrogi dla łapowników. Sprawa doktora Mirosława G. ma oczywiście wiele szerszych aspektów ale te są jej tylko dodane zachowaniem się władz, które w chęci wykazania za każdą cenę jakie to łajdactwa niesie za sobą IV RP zapędziły się w ślepą obronę ? wręcz chęć uniewinnienia łapownika. Te łajdactwa IV RP w oczach adwersarzy zdają się być głównie oparte na konsekwencji z jaką ścigane były korupcja i brak dbałości o sprawy Państwa. I tak ze zwykłej sprawy złapania łapownika (co Sad wyrokiem potwierdza) zrobiła się sprawa polityczna. Tak to się więc podziało, że nie tylko jest to casus ale i wykładnia wcale nie jest jednoznaczna. Czy więc ten wyrok to nauka czy raczej instrukcja jak brać bezpiecznie.
Widzę w tej sprawie, inne poboczne funkcje. Ich wypełnienie odbywa się poprzez obracanie tej sprawy jak newsa od wielu dni. Dziś ma to być temat tak gorący jak i rok temu. Żaden inny przypadek nie jest tak obrabiany jako nowina ? nawet te mające faktycznie wymiar ważny dla Państwa od Amber ?Gold ? zaczynając a o prywatyzacjach i Tychach ? jakoś się nie mówi . Nawet ci, którzy dążą do wyjaśnienia sprawy Smoleńskiej ? to jak wiadomo maniacy, sekta.
Może by tak powiedzieć, iż to po stronie propagandzistów PRL ?bis ? powstała sekta ?Casus - Mirosława G.? Tu można wszak szukać źródeł bezsensownego za to nośnego propagandowo używania paraleli do działań UB w czasach stalinowskich. O publicystyce politycznej w wykonaniu sędziego trudno nawet rozmawiać ? wystarczy go posłać na dokształcenie. Polecam pozycję ?Czas próby? autorstwa W.Zawiślaka, w której jest opisana z autopsji ? nie opowieści, gehenna tylko jednego młodego wtedy (lata 40-te) człowieka z Szarych Szeregów. Jak pan sędzia by to przeczytał może by zrozumiał jaką nikczemność popełnił swym porównaniem. No tak ? ale poprawność polityczna i chyba perspektywy może nawet awansu ? utrudniają o ile nie uniemożliwiają luksus samodzielnej refleksji. Się mówi co trzeba a nie jak jest.
Jakie można tu widzieć dodatkowe funkcje propagandowe sprawy wyroku?
Wydźwięk wyroku ? w sferze medialnej - mówi wyraźnie, że to pacjenci maja dziś dowodzić, że nie pomówili, a panu doktorowi wolno było przyjmować byle nie kopertę. Tak przynajmniej można odebrać sentencję wyroku z formy podanej do publicznej wiadomości jako informacja.
O haniebnym nadużyciu pomieszania metod czasów stalinowskich z rzeczywistością koniecznych działań operacyjnych nie wolno też nie mówić w kontekście godności sądu. Ten, nie jest od publicystyki a od ocen stanu faktycznego. Prawo wyraźnie mówi co ma zawierać uzasadnienie wyroku a czego musi się wystrzegać. I tu jako obywatel, w przypadku braku reakcji Naczelnej Rady Adwokackiej czy innego oficjalnego gremium - dostanę jasny sygnał o zmianie roli sądu. To dopiero będzie powrót do dawnych czasów, w których rola Sądu ? też przecież formalnie niezawisłego, była karykaturą niezawisłości i obiektywizmu
Publicystyka to siłą rzeczy subiektywna ocena i jakaś mniejsza lub większa, ale jednak stronniczość. Bez niej nie ma publicystyki jako starcia poglądów. W tym momencie gdy sędzia zaczyna wydawać oceny subiektywne ? stając się stroną w sporze publicystycznym i politycznym (rzecz dotyczy oceny działania poprzedniego rządu czyli jest to czysta polityka) ? przestaje być obiektywnym organem rozsądzającym, a staje się stronniczym opiniodawcą.
W sposób niezauważalny ? wchodzimy właśnie na teren onegdaj wypracowany przez sądownictwo stalinowskie ? działające wedle tzw. sprawiedliwości socjalistycznej. Teraz mam mieć nowy gatunek sprawiedliwości z innym przymiotnikiem; nieobiektywnej, oceniającej ? sprawiedliwości poprawnościowej - sądzenia wedle obowiązujących interpretacji otoczenia politycznego.
Wręcz nie mogę się nadziwić skąd wyrok skazujący, jeśli zdaniem sądu dowody zostały pozyskane metodami stalinowskimi? Czy oznacza to też wątpliwą wartość tych dowodów? To skąd wyrok? Pytanie tak postawione narzuca wątpliwość którą można wyrażać w zupełnie innej sprawie. Więzienie Starucha bez konkretnych zarzutów, bez wyroku, ? w tym kontekście też coś przypomina. To wygląda prawie jak dola prywatnego więźnia ludzi, którzy się go obawiają, a jakoś nie mają na niego paragrafu. Podpowiem ? rozwiązanie tego problemu już było stosowane hasłem ? dajcie człowieka ? paragraf się znajdzie. I najwyraźniej właśnie trwają poszukiwania granic używania prawa do zwalniania z odpowiedzialności lub do nakładania odpowiedzialności.
Widzę jeszcze i inne ważne elementy tej gry wokół sprawy pana łapownika i występu medialnego pana Sędziego w majestacie Rzeczpospolitej.
Skoro sędzia kwestionuje sposób pozyskania dowodów, to oprócz pytania dlaczego uznał te dowody ferując jednak wyrok, należy wprost zapytać jak jego zdaniem w ogóle można przyłapać łapownika jak nie przez prowokację? A powtórzymy ? wydał wyrok ? tak były twarde dowody. Kupy się to nie trzyma. Kwestionowanie działań CBA w tym przypadku jest jasnym sygnałem ? łapownictwo de facto ? choć nie de jure - może być usankcjonowane ? w zależności pewnie od potrzeby. Uznane za możliwe, usprawiedliwione i trudne do rozróżnienia od faktycznej wdzięczność okazanej po wykonaniu usługi, czyli nie czegoś, co warunkuje wykonanie owej usługi albo wprost karygodne, nawet gdyby dowody były wątłe. To jasny sygnał dający się wyłożyć jako; nie liczy się jak jest ? liczy się co uznamy za przestępstwo.
Kapitalnym politycznie dyskontowanym jest też efekt podzielnia środowiska prawniczego. Mamy realizację zasady dziel i rządź. To środowisko nie stanie już jako monolit na gruncie zasad. Będą w nim tacy, którzy się zapytają ? a jak ma być? Z jednej strony dziwi mnie, że w ogóle środowisko się podzieliło ? ale skoro zasady i prawa naturalne są uznane do głosowania, a rzetelność i uczciwość to kraina naiwnych - to dlaczego to środowisko ma być inne niż cały przekrój społeczeństwa? Brakuje nie kodeksu specjalistycznego dla sędziów czy prawników a po prostu Dekalogu. Ten jest, jak wiadomo szowinistyczny, oszołomski i ksenofobiczny. Opoka na której stały społeczeństwa przez wieki dziś jest zdemontowana.
Jak widzimy ? ów wyrok i jego uzasadnienie ma i inne funkcje poza tą jedną kwestią ? przy nich bladą ? że doktór brał. Pokazano, że w istocie nie jest to tak wielki jego kłopot a raczej tych co sprawę ruszyli, a przy okazji pojawiają się i frukta polityczne. Podzielone społeczeństwo, nie tylko środowisko.
Są postępowi i wsteczni ? niegodni miana współobywateli. Wszak wyraźnie niegdyś już usłyszeliśmy, że z takimi trudno żyć w jednym domu, a i miliony podpisów w dostępie do Ich medium może być zlekceważone. Taka demokracja.
To też warto ludziom pokazać by wiedzieli jaka demokracja tu obowiązuje ? by się im za dużo nie wydawało. Pan doktor ? wychodzi obronną ręką, ma nadal prawo wykonywania zawodu, dalej będzie funkcjonował, a nikt już nie będzie śmiał nagrywać jego wyczynów.
I tak ma być.
Widocznie.