A więc stało się. Marszałek Senatu prof. Grodzki wyszedł jak duch z głębi korytarza. Gdzieś dalej majaczył portret polskiego rycerza w półpancerzu, a po bokach wisiały flagi polskie i unijne. Biel, czerwień i błękit plus te żółte gwiazdki. Kakofonia barw i symboli politycznych. Nadszedł z głębi korytarz niczym Putin, z tym, że Putin idzie i idzie, zajmuje mu to nawet 30 sekund. Marszałkowi. Senatu zajęło to może 2- 3 sekundy. Ale i tak, to wejście zrobiło wrażenie. Widać, nie było tu nic nieprzemyślanego. Każdy krok, element scenografii, każde słowo, było na miejscu i przemyślane.

Tak jak przemyślane było jego nie stawienie się w Pałacu Prezydenckim na dzisiejszym zaprzysiężeniu rządu Morawieckiego. I tak oto rozpoczęła się kampania prezydencka Marszałka Senatu.   

Marszałek Grodzki na pewno jest obrotnym człowiekiem, można to wywnioskować po zgromadzonym majątku, samochodzie jakim jeżdżą „ szybcy i wściekli” a także akcjach spółki biotechnicznej Readgene, które dziś mają wartość „ śmieciową” ale gdy wpłyną jakieś nowe zlecenia i fundusze, akcje tej firmy poszybują pod samo niebo, czyli tam, gdzie latają najlepsze polskie orły biznesu 3 RP. Nic więc dziwnego, że taką postać może obdarzyć zaufaniem i „ rzucić go „ na najtrudniejszy odcinek jakim niewątpliwie będzie walka o prezydenturę. Tym bardziej, że Marszałek ma zdolności aktorskie i pewne gesty i znaki chwyta w lot. To uniesienie rąk a la Mazowiecki. To cytowanie a raczej odniesienie się do Jana Pawła II, każe nam sądzić, że oto na scenie pojawiła się figura polityczna nie tak bezbarwna jak Kidawa – Błońska i nie tak obciążona jak Kosiniak – Kamysz, szef partii wiejskiej z miasta stołecznego Warszawy,  

A wiec pierwsza kostka domina politycznego już „ upadła”

Domino jest doskonałym obrazowaniem czynu w polityce. Jeden klocek upada, i już staje się to, co jest nieuniknione. Być może winien jest PIS, temu, że stracił Senat, albo nie jest winien... A może taki był rozkład sił? Lecz to i tak nie ma już znaczenia. Historia rozlała się jak mleko i Marszałek Grodzki stał się poważnym kandydatem na urząd Prezydenta, który w sposób realny może zagrozić Dudzie.

Totalna opozycja czekała na ten sukces od lat, wyczekiwała na niego, tęskniła. Czekała cudu, pomocy z zagranicy, nawet załamania gospodarczego, ba, nawet ucieszyłaby się, gdyby jakaś kilku tonowa planetoida spadła z nieba na ulicę Nowogrodzką. Jednakże nic takiego się nie stało, aż przyszedł ten dzień. Wybawiciel nie nadjechał na białym koniu, ale wyszedł z głębi korytarza i zajęło mu to raptem 2 – 3 sekundy.

Czy w tej sytuacji jak ze snu, może być inny kandydat totalniaków na Prezydenta? Nie! On, tylko on. Tym bardziej, że jego język jest spokojny, wyważony. Profesor nie atakuje PISu, za to buduje metaforę chorej Polski. Co prawda diagnoza jest szczątkowa, nie precyzuje, jako to choroba i jakie pigułki powinni połknąć Polacy, ale i tak wszyscy wiemy, że tą chorobą nie jest dżuma, ale PIS.

Lecz tak jak „ zasada politycznego domina” ma swoją nieubłaganą logikę i konieczność, tak i natura ludzka, natura politycznego działania ma swoją konieczność. Niebawem Marszałek Grodzki przestanie poruszać się w sferze metafory i okaże się, że jest Jachirką podszyty. Musi mówić i działać co innego niż deklaruje. Przestanie być lekarzem – chirurgiem – marszałkiem, a stanie się prostym a nawet brutalnym hamulcowym dla wszelkich ustaw wychodzących z Sejmu.

I to jest dobre i piękne. TAK! To jest szansą dla PISu, może nie w kwestii szybkiej legislacji, ale obnażenia prawdziwej natury nowego Marszałka. Marszałek Grodzki zapowiada, że pojedzie do USA, aby podziękować amerykańskim senatorom za list w obronie demokracji. Proszę bardzo niech jedzie, a nawet pisowski rząd powinien wysłać go w jednym z tych samolotów jakie zakupił. Niech leci na bogato. Spotyka się z kim chce. Niech wejdzie w konkretną codzienną politykę. Szarpaninę. Chce postawić Prezesa Banasia przed komisją senacką, proszę bardzo, niech stawia... Wtedy spokój, umiar, język metafory ustąpi językowej nawalanki, i wtedy także. okaże się, że nie jest to kandydat na Prezydenta który łączy ale dzieli.

Zagrożeniem dla PISu jest więc Marszalek Senatu wygłaszający spokojne wyważone orendzie. Ale ile można razy można wygłosić takie orendzie? Dwa razy? Trzy razy? Potem będzie już farsa. Lekarz Grodzki zamieni się w postać jak z komedii Moliera „ Chory z urojenia” I zamiast wyleczyć Polskę, będzie musiał wyleczyć się sam. Jedno orędzie już odpalił. Zostało mu jeszcze jedno. Góra dwa. A potem tylko Jachirka...

Tekst ukazał  się na Salon24.pl w dniu 15 listopada 2019r