felekPrzed przeczytaniem tego tekstu polecam filmik „Stalowy Bicz” współautorstwa śp. Macieja Szumowskiego Montaż dokumentów i świadectwo wyczynów komuny z czasów budowy Nowej Huty. Można się dziwić jak to – patrząc z dużego dystansu – historia zatoczyła koło. Tylko ktoś bardzo naiwny może sądzić, iż polegają na prawdzie zapewnienia Zarządu Huty o innym zatrudnieniu zwalnianych pracowników, o czasowym wyłączeniu Wielkiego Pieca, a też o - zwłaszcza długofalowej - kontynuacji pracy pozostałej części zakładu.

Stety – niestety mówimy o likwidacji Huty. Po z grubsza 70 - ciu latach sprawdzają się boleśnie wszelkie opinie nie tylko o politycznym charakterze ale i kompletnej aekonomiczności tej inwestycji i jej lokalizacji. Oczywiście i przekształcenie własnościowe i obecna sytuacja rynkowa a także otoczenie polityczno-gospodarcze (co rozróżniam od rynku) są składowymi nad którymi nikt nie ma kontroli. Prawda jest brutalna – samiście chcieliście – to macie. Kolejny właściciel – spił co miał do spicia,
Kto ma swoje lata – albo zna dokumenty – wie, jakie wtedy gdy powstawała Huta ponoszono koszty za protesty w tej sprawie. Koszty były nie w tych formach i rozmiarach, które są dziś znane a nawet uświadamiane, a jednak były, już wtedy podnoszono obok politycznych - wszystkie te sprawy, które dziś stają u podstaw pełzającej likwidacji huty. Przypomnijmy też, że w roku 1980 – powstawały też ruchy ekologiczne i te wszystkie, bez wyjątku - podnosiły postulat i to natychmiastowej likwidacji Huty. Wtedy im W.I.Lenina dumnego daru narodu radzieckiego itd. Przyczyną tych żądań był taki stanu środowiska, przy którym dzisiejszy jest stanem sanatoryjnym. Obecni modnisie - przerażeni wierni w eko poprawności z maskami na twarzach – wtedy kładli by się przykryci prześcieradłami – piętami skierowanymi w stronę najbliższego cmentarza. To tylko cierpki cytat - analogia do starego dowcipu o radach Radia Erywań w sprawie reakcji na atak atomowy imperialistów.
Tak nawiasem mówiąc zachęcam tych chodzących z chustami i maskami by nie tylko poznali tamtą sytuację, a też by sobie zdali sprawę jak się ma wymiar cząstki 6 lub 10 mikronów do wolnej przestrzeni w splocie tkaniny. Maska przeciwgazowa – to i owszem. – może. Ale to na zupełnym marginesie.
Opisane koło jakie zatoczyła historia huty teoretycznie powinna jakoś cieszyć. Jednak - co to za cieszenie się – przez łzy. Podsumowanie strat – łącznie z dramatem ludzi w każdym czasie też i tych, którzy dziś tworzą załogę – w żadnym wypadku nie pozwala się cieszyć. Dodaję tylko pytanie zarówno do polityków lewicy i ich poprzedników, o sens warstwy politycznej tej sprawy jak do decydujących wtedy doktrynalnych liberałów o warunki oddania huty w ręce eksploatatora i to którego z natury interes Polskiej gospodarki ani grzeje ani ziębi. Może to spadkobiercy – obecna lewica tak dzielnie broniąca praw pracowniczych – przed obroną, i w tej sprawie zabrała głos.
Tak jak Wielkiego Pieca nie da się wyłączyć – na chwilę tak i zmiany w przestrzeni są nieodwracalne.
Idąc dalej – ta informacja to zapowiedź zamykania Huty.
To informacja techniczna.
Chcę jednak zwrócić Państwa uwagę na to, czego dziś nie za bardzo się widzi. Myśli się o bezrobociu i sprawach technicznych – i to są rzeczywiście sprawy kluczowe. Opowieści o zatrudnieniu na Śląsku itd. to – zwłaszcza dla weteranów pracy w Hucie – są oczywistymi bujdami ku uspokojeniu ludzi. Poza tym, umówmy się, zawsze Huta była mniej przedsięwzięciem ekonomiczno technicznym a bardziej politycznym. Racjonalność zwłaszcza pierwszej wersji huty jako zakładu z dowozem rudy, jej jakością, urządzeniami technicznymi, praktycznie brakiem obudowy ochronnej dla środowiska itd. zawsze stała pod znakiem zapytania. Dziś – w związku z prawem dotyczącym ochrony środowiska – te sprawy są ważącym – choć nie uważam by jedynym - powodem obecnej sytuacji.
To o czym będę teraz pisał – można potraktować jako element i powód do pochylenia się też i nad innym wątkiem sprawy
Kto wie, a już mało kto pamięta, to wie, że huta jako zakład powstawał na ziemiach będących własnością konkretnych ludzi. Tych, na gruncie ówczesnego – niby- prawa – potraktowano jak się to mówi oględnie – z buta, a los tych którzy próbowali się z rabunkiem nie zgadzać, nie był do pozazdroszczenia.
Czy dzisiejsi spadkobiercy tych osób nawet wiedzą, że ich dziadkowie byli gospodarzami tych hektarów – wtedy świetnej rolniczo – dziś do cna zdegradowanej ziemi? Należałoby to sprawdzić choćby w księgach wieczystych. Znając podejście ówczesnej władzy to czegoś takiego jak własność – w tej sprawie może panować niezły bałagan, choć jak wiem – częściowo wypłacono jakieś zupełnie symboliczne grosze – co oznaczało przecież państwowy rabunek. Może Pan Włodzimierz Czarzasty tak piejący w swym wiecowym wystąpieniu nad osiągnięciami komuny – i w tej sprawie by coś powiedział – i zaproponował ludziom uczciwe rozliczenie krzywd?
Te sprawy warto by było na początek uporządkować – na ile się da. Choćby po to, by Miasto i Państwo nie wchodziło - jak bywa – w rolę pasera. Nie są to wcale abstrakcyjne pytania, gdyż są one kluczowe dla kwestii następnych.
Huta powstała na tych terenach i Państwo onegdaj je sprzedało z Hutą – właśnie – jak? Wiadomo, że za cenę drastycznie niską – zawierającą długi ale nie wiemy czy został sprzedany sam zakład czy też i formalnie została przekazana też ziemia. Coś na kształt EC- Łęg, którym wraz z ziemią został można powiedzieć onegdaj wywianowany EDF – firma kontrolowana przez Państwo Francuskie. Czekam co dziś jest i będzie z poruszanym tu problemem po wycofaniu się tego eko – EDF-u. To samo dotyczy Huty – ta może być widziana nawet jako eldorado dla deweloperów
Dziś tereny huty – to tysiące hektarów i jeśli są one własnością posiadacza Zakładu – to ten – pozostawiając w perspektywie po sobie ruinę huty - będzie mógł Miastu albo komuś sprzedawać ziemię po cenach rynkowych pod wszelkie wspaniałe przyszłe projekty – z osiedlami mieszkaniowymi lub bardzo dziś modne przeróbki budynków fabrycznych na inne cele, Sam - taki Wielki Piec a raczej jego skorupa czy Cowpery – nie mówiąc o walcowniach czy wszelkich innych piecach czy urządzeniach technologicznych to eldorado dla fantazji deweloperów, tfórcóf i twórców. Abstrakcja? Mamy przecież w Krakowie przy ul. Bociana stojący już od lat 70 tych biurowiec urządzony w skorupie dolnej części komina przemysłowego. Ceny lub kwoty dzierżawne – mogą się okazać dla firmy - właściciela terenu, prawdziwym owocem – poplonem - po dokonanym zbiorze już wyeksploatowaniem wcześniejszego daru naiwnych – oby tylko – Polskich Rządów Wolnej Polski.
Powyższe stawia problem swoistej i na pewno trudnej reprywatyzacji – a to by też wymagało tego, czego brakuje przy problemach Kazimierza i Warszawy - ingerencji ustawowej. Niegdyś naiwnie sprzedano za symboliczne kwoty lub w ogóle nie licząc wartości ziemi – czego też nie wykluczam. Niemniej fakt prawny jest. Samochód jak komuś się podoba tez można sprzedać za złotówkę – ale wtedy fiskus tym się interesuje. I nie popuści.
Mamy tu też do otwarcia problem, który już dawno był stawiany – kosztów jakie poniósł Kraków i Państwo z tytułu degradacji środowiska, zabytków i zdrowia mieszkańców Krakowa. Te w końcu – tak jak się szacuje straty wojenne, powinny zostać ocenione i pokazane przed nos panom z lewicy. Ile kosztowały frontony kamienic, maszkarony, marmury Wawelskie figury apostołów sprzed kościoła św. Piotra i Pawła itd. lista długa, niepoliczalna Ciekawe co Oni na to? To są koszty tego, z czego w swym w płomiennym wyborczym przemówieniu był nie tak dawno tak dumny wspomniany tow, W, Czarzasty – by tylko Jego przywołać. Był wszak dumny z zaistnienia, siłowego najazdu i zamontowania systemu komunistycznego oraz gospodarki i ekonomii socjalistycznej. Tylko kto tu byłby płatnikiem – skoro dawny opozycjonista zapętlony w antypisie Grzegorz Schetyna ostatnio reanimował dawnych aktywistów komunizmu do ich, niestety, wbrew naszym onegdajszym też chyba zbyt naiwnym oczekiwaniom - nowej formy komuny w PE i do dzisiejszego naszego Parlamentu.
To już powinien być ból głowy Wyborców.
Jedni z nich - podejrzewam – żywią resentymenty i tęsknotę za utraconym jak się to mówi – śmietnikiem. Pozostali i to w większości – z wieku - ma o tym pojęcie ukształtowane mało już zrozumiałymi i trącącymi abstrakcyjnym humorem absurdu, skeczów Smolenia i Laskowika oraz - filmami Barei. Dla nich to takie – retro jajo. A to naprawdę było. Nie było Tesco, Biedronki, gdzie można by było zastąpić puste haki i ocet na półkach i szukać uzupełnienia karek.
Dziś – w kontekście tego co tu napisałem – staje się czymś rozpaczliwym gdy to jeden z ważnych krakowskich samorządowców – mówi o takich rzeczach jak propozycja prof. Andrzeja Nowaka uczczenia pamięci o św. Janie Pawle czy lokalizacji pomników AK i Ofiar Komunizmu – że są – cytuję z Radia Kraków – 16.11.19 - kontrowersyjne. Ten gość – Łukasz Gibała się nazywa – widać nic z tych rzeczy nie wie, nic z tych rzeczy nie rozumie, ani nie czuje, a powtarza tylko niesamodzielne oceny. Proszę Pana. Zarówno trudności z postawieniem już dawno postanowionych pomników jak i takie podejście do tak ważących i przemyślanych propozycji jednego z ludzi najgłębiej rozumiejących naszą Rację Stanu i godność - są po prostu kompromitujące. On wie jak ścisły związek istnieje pomiędzy pamięcią, wnioskami z niej, zachowaniami ludzi i gospodarką. Ludzie czasów II RP, i wcześniejsi i późniejsi – wcale nie mieli nawet widoków na ciepłą wodę w kranie – mówiąc skrótem. A co zdążyli zrobić? Mieli w sobie coś, czego ten Pan nie czuje i nie wie. Takich łatwo wziąć na ochłap kiełbasy wyborczej. I to jest Twój reprezentant – Elektoracie w wyborach do RMK. Uparcie walczy o stołek, ale chyba tylko o to. Czy trudno się dziwić traktowaniu Miasta i elektoratu z jakim mamy do czynienia w praktyce? Jako krakowianina boli mnie rezygnacja z ważnych i nośnych funkcji miasta na rzecz jego eksploatacji jako swoistego europejskiego pubu i centrum innych zbliżonych rzeczy.
Cieszę się tylko w tym wszystkim, że przez całe lata nadaktywności Gibały nigdy Go czynnie i słowem nie poparłem – choć przyznaję - onegdaj był nawet moment, że byłem tego bliski. Całość i jak się okazuje słusznie – zalatywała mi niewiarygodnością. To było tak dawno, że nieprawda.
Piszę to dlatego, by Wyborcy Krakowa i okolicy czyli wszyscy poszkodowani w sprawie Huty, nie dziwili się, że sprawa, o której napisałem w tym tekście na temat Huty, przez tą Radę Miasta i za przyczyną totalistów nie zostanie poruszona inaczej jak tylko jako narzędzie uderzania w tych, którzy za sprawę nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Mają tylko pić to, co zostało nawarzone. Dlatego wołam o rozwiązania ustawowe. O te, dziś będzie trudno bo na straży tego by z tego nic nie wyszło – stoją spadkobiercy winnych,
O rozwiązaniu skutecznym i dobrym dla miasta można tylko pomarzyć
Ale marzyć wolno, Bo w przeszłości zbyt dużo rozdano na tacy i nas ograbiono. Huta, Kraków i Ziemia – to było wyjątkowe danie na tej tacy.