Oczywiście daleko mi do znawcy – można powiedzieć konesera czy uczestnika kuchni politycznej, nie należę formalnie do żadnego ugrupowania, nie fechtuję na co dzień w grze o nazwie potocznej – towarzysko-polityczny salonowiec. Za to interesuję się życiem społecznym – co jest oczywiście znacznie szerszym pojęciem niż to, odnoszące się do szachów politycznych. Obchodzą mnie te rzeczy, które uważam za pomocne w ocenie rzeczywistości i te, które mogą nam, w tym i mnie jakoś zagrażać w bliższej lub dalszej perspektywie. Na ile mogę chcę też na nie reagować.


Nie sądzę bym w tej postawie był osamotniony. Mało tego – twierdzę, że przeważająca część osób chodzących na wybory prezentuje podobny punkt widzenia i to bez względu na to, jakie ma sympatie polityczne.
W moim przypadku, jak chyba dla każdego, kto nie w deklaracjach a w realnych ruchach widzi znaczenie słowa patriotyzm, honor i wiara - za naturalną uważam, sympatię dla PiS-u. Wcale nie oznacza to oczywiście doktrynalnego i bezwarunkowego popierania wszystkich jego posunięć, choć oznacza jednak równocześnie obowiązek braku obojętności, nie oglądania się na poprawność i używania i prezentowania odpowiednich, wyważonych opinii i argumentów w tych sprawach, Ważne – uważam, że mam obowiązek prezentowania tych opinii ale w sposób, który nie będzie wprowadzał zamętu politycznego i otwierał drogę do używania go przez ludzi złej woli wobec zasadniczych celów, które są ważne programowo. To naprawdę wymaga dużej odpowiedzialności za słowo i czyny. Czy jednak ktoś potraktuje takie zdania poważnie, czy wrzuci je do kosza – nie moja to już odpowiedzialność. Proszę zauważyć, iż tak postępując nabywam prawo powiedzenia w pewnym momencie – mówiłem, informowałem, ostrzegałem.. Tak zatytułowaną rubrykę, gorzką w posmaku, już mogę niestety zaprezentować i oczywiście nie tylko w odniesieniu do ostatnich paru lat. Pamiętny „Samorządny Kraków” mi świadkiem, Polski Klub Ekologiczny - też. Gmina Dobczyce nawet tego nie zauważa, choć pewne opinie ma podawane na tacy. Dopiero jak się okaże jak do regresu rozwoju doprowadzi doktrynalna wiara w deszcz pieniędzy z UE i uruchomienia dla turystyki zbiornika wody pitnej I - wszej klasy czystości dla miliona ludzi – to powiem może i zza grobu – mówiłem, trzeba było uważać. Ściślej – nie ja jeden oczywiście ale tyle że w tej sprawie staram się być upartym.
Zaskoczę Państwa – ale jednym z doświadczeń jakie wyniosłem nie tylko ze swej działalności społecznej lecz też z np. uczestnictwa swego czasu w Komisjach Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska i RMK i UM w roli członka tych gremiów spoza obu Rad, też i ze wspomnianej powyżej sprawy Dobczyc - jest niestety niezbyt pocieszająca informacja. Otóż, zobaczyłem na własne oczy, że wraz z momentem wyboru, polityk bardzo często zapada na chorobę zwaną potocznie chorobą nauczycielską lub profesorską. Polega ona na rozciąganie swego namaszczenia tytułem – tu - wyborem na wszystkie dziedziny, z którymi się spotyka. Owocuje to odrzucaniem informacji niezrozumiałych na gruncie wiedzy takiego Radnego – ogólniej – polityka lub wprost – odrzucaniem informacji niepożądanych. W historii oczywiście nie jeden władca na tym się wykładał. Mądry władca był też mądry umiejętnością rozumienia tego co mają do powiedzenia doradcy i wiedzą jak ich sobie dobierać. Demokracja zabija ten instynkt samozachowawczy jako, że gwarantuje takiemu delikwentowi powtórny wybór a za jego wcześniejsze błędy – on sam już nie odpowiada. W niedalekiej przeszłości PO na ową chorobę zapadła i w niej się męczy. Wystarczy popatrzeć na objawy prezentowane nie tylko przez jej lidera ale i takich tuzów jak choćby pan B. Budka, czy ogólnie kasta sędziowska. Dzisiejsza demokracja i apatia wyborcy likwiduje realną odpowiedzialność. Władca – plajtował , przegrywał wojnę, konfrontację. – ponosił konsekwencje swej niewiedzy lub niekorzystania z dobrze dobranych doradców. W pewnym sensie działał dobór naturalny władców. Nie ma takiego majątku czy księstwa, którego by nie można by było rozproszyć, utracić. Na polu zostawał mądry swą i pozyskaną wiedzą. Dziś dla polityka – doradca – to zbyt często pozycja synekury dla kogoś przyjaznego. Nie tak znów wielu słyszy i przetwarza informacje. Stąd jest tak kluczowa rola nie tylko Prezesa J.Kaczyńskiego ale i wielu Jego współpracowników. By było jasne – nie wszystkich.
Z kolei Wyborcy – brakiem zainteresowania tym co się dzieje a patrząc tylko na obietnice i zauważając jedynie bezpośrednio obchodzące ich wpadki - często niezawinione.– dają politykom wolną rękę. Stąd polityka zaczyna przypominać jazdę na łysej kobyle – mówiąc skrótem czyli – bez trzymanki .
Postępując więc tak jak opisałem, czyli uparcie pokazując to, co zauważam, wyrażając swe opinie – ważne by zawsze oparte o argumenty, które zawsze mogę pokazać, mam nadzieję, że nie szkodząc realizacji celów –przynajmniej usiłuję pokazywać to, co uważam za niewłaściwe w konkretnych posunięciach. Znam swe granice i pozyskiwania informacji i wpływu na decyzje, stąd nie wychodzę poza pola w których jestem w stanie bronić swych opinii. .
Jestem przekonany, że upowszechnienie pokazanej metody podejścia wyborcy do danego ugrupowania, polityka, czy zdarzeń - bez względu na poglądy – w sumie powinno jakoś ograniczyć to, co dziś obserwujemy – wyścigi polityków w występach celebryckich, Zajęli by się tym czym powinni. Ktoś celebrytów – na swą szkodę wybiera, Tacy mogliby chcieć być wybranymi ale w końcu ktoś ich wybiera. To więc nie do końca jest ich wina – zepsucie powagi Parlamentu – na naszą przecież szkodę. Wmówiono ludziom ze PiS jest straszny, PiS jest zły, PiS ma straszne kły a PO to ludzie tylko zaczadziali w nienawiści i już wyćwiczeni w podkładaniu nogi i donoszeniu. Tuszę i chcę wierzyć, ze nie – choć po czynach ich poznacie. Ilu się znajdzie którzy chcąc realnie pomóc – głośno powiedzą swą prawdę? W skrócie – naprawa grupy polityków musi się zacząć od naprawy świadomości elektoratu – co też on wyrabia. Drogą naprawy jest Odbiór i weryfikacja informacji i na tej podstawie wyważanie decyzji wyborczych – i wymaganie tego od polityków.
Braki w tym zakresie psują jakość życia parlamentarnego i nam szkodzą.
Ktoś wybrał wcześniej Pana Palikota i ten zestaw, który ma szanse uniemożliwić dokonanie zmian co do których konieczności wszyscy albo zdecydowana większość jest pewna.
Nikt mi nie powie że krew się nie gotuje po wyrokach w/s pirata Najsztuba, zasadzenie pół miliona za słowa – generalnie prawdy - ponoć dotykające celebrytkę – mam ciągnąć listę i wierzyć że obłędne Sądownictwo jest sprawiedliwe? Też kto pracuje w jakimkolwiek kontakcie z Nauką wie – ze bez zamiany rół naukawców i naukowców – żadna reforma nic nie pomoże a zwłaszcza sprowadzająca się do okrągłych słów kluczy – zaklęć i kontroli organu do siedzenia w miejsce rzetelnego odbioru rezultatów pracy organu do myślenia.
Mam nadzieję, ze to co napisałem będzie przydatne ELEKTORATOWI
Czego sobie i Państwu życzę