„PE przyjął w czwartek rezolucję w sprawie praworządności w Polsce i na Węgrzech, w której stwierdza, że sytuacja w obu państwach się pogarsza i apeluje do KE i Rady UE o wykorzystanie dostępnych narzędzi, by wyeliminować ryzyko naruszania wartości unijnych” podał ostatnio nasz Newsrom Salon24. … wejdą, nie wejdą, wejdą, nie wejdą, wejdą … Taki był refren śpiewanej niegdyś piosenki. Młodszym te słowa już nic nie mówią, ale starszym wiele.

Chodziło o to, że w czasach, gdy komuna trzymała się jeszcze mocno, była krótka chwila, moment właściwie, gdy była szansa na to, że o naszych własnych sprawach, my sami będziemy mogli decydować. To był krótki czas, zaledwie półtora roku. I wtedy to wisiała ta groźba, wejdą, nie wejdą, wejdą …

Jednak jak się okazało po wielu latach, groźba ta wynikała, nie tyle z chęci ‘wielkiego brata’ do wejścia, ile z próśb błagalnych zanoszonych do niego przez naszych komunistów, którzy z wielkim bratem pozostawali w jedności ideologicznej. Ostatecznie, jak to wszyscy wiemy nie weszli. Bo człowiek, uważany dzisiaj przez SLD za bohatera, zrobił za ‘wielkiego brata’ brudną robotę. I przywrócił ‘porządek’. Oczywiście cały czas wołając na trwogę, że robi to, aby nie weszli. W rzeczywistości natomiast, błagał wielkiego brata, aby (gdy nie da sobie rady sam) wszedł i pomógł mu utrzymać władzę komunistów w Polsce. I osiągnął swój cel. Na dziesięć lat wybił Polakom z głowy mrzonki o tym, aby we własnym kraju, własne sprawy, mogli układać sobie sami.

Niemniej, ludzkiego pragnienia wolności nie da się stłumić do końca. Po dziesięciu latach, mimo usilnych starań naszych komunistycznych ‘patriotów’, aby to pragnienie wolności ludziom wybić z głowy, system rozsypał się w proch. I znowu przyszedł czas, że mogliśmy swoje sprawy układać po swojemu. I tak było, lepiej lub gorzej przez trzydzieści lat. Często gorzej, bo nasza transformacja ustrojowa była skutkiem ‘dogadania’ się z komunistami. Jak to Włodzimierz Czarzasty był uprzejmy, jakiś czas temu przypomnieć W. Frasyniukowi (gdy ten chwalił się, że komunistów zwyciężył). A co B. Geremek wyraził wcześniej i bardzo jednoznacznie, ‘pacta sunt servanda’.

I przez dwadzieścia pięć lat, z dwoma krótkimi wyjątkami, owe ‘pacta’ obowiązywały. Ale żadne umowy nie obowiązują wiecznie. I pięć lat temu sytuacja się zmieniła. Środowisko polityczne, przekonane o tym, że owe ‘pacta’ nadal obowiązują, przegrało wybory. A do władzy doszła opcja, która nie czuje się nimi związana. Co więcej, w ubiegłym roku, Polacy potwierdzili wybór sprzed blisko pięciu lat. Czyli znowu zagłosowali przeciw umowom, zawartym niegdyś z komunistami.

Pięć lat temu, przegranie wyborów było szokiem dla ludzi związanych przez dawne ‘pacta’. Opozycja totalna, ulica i zagranica, takie były hasła, które miały odwrócić polityczny porządek, o którym zadecydowała większość Polaków. Polityczny porządek, oznaczający odejście od zawartych niegdyś z komunistami umów. I co trzeba jeszcze przypomnieć, umów, które nie zostały zawarte swobodnie, ale pod przymusem.  Oczywiście chodzi o przymus wynikający z istniejącej wtedy sytuacji geopolitycznej a nie przymus fizyczny.

Dzisiaj sytuacja geopolityczna jest już inna. Z sąsiadem na wschodzie, co był kiedyś ‘wielkim bratem’ już nie ma jedności ideologicznej. Natomiast wytworzyła się inna jedność. Jedność ‘poprawnomyślna’. Polska jest w UE, gdzie dominują środowiska i poglądy określane jako poprawno-polityczne. Nasza opozycja, która jeszcze nie tak dawno, będąc w szoku ogłosiła się, nomen omen opozycją totalną (człowiek w szoku często bezwiednie ujawnia co jest ważne w jego podświadomości) też jest poprawna politycznie. I teraz, tę swoją jedność ‘poprawnomyślną’ z dominującymi w UE poglądami politycznymi, wykorzystuje.

Oczywiście UE to zupełnie bajka inna niż ‘wielki brat’. I straszenie ‘wejdą, nie wejdą’ nie wchodzi w rachubę. Ale Unia ma inne instrumenty, które dla celów opozycji mogą być skuteczniejsze niż tamte siłowe, którym niegdyś straszyli komuniści. Te instrumenty to programy pomocowe. Polska gospodarka z tych programów korzysta. Na rogach i skrzyżowaniach często widzimy niebieskie tablice z napisem ‘Ten projekt jest współfinasowany przez UE’. Wielkość tego finasowania, czasami dochodzi do 85% całości środków finansowych, potrzebnych do zrealizowania projektu. Nietrudno przewidzieć, co by się stało z naszą gospodarką, gdyby tych programów pomocowych zabrakło.

Zapaść gospodarcza byłaby bardzo prawdopodobna. A w takiej sytuacji nastroje społeczne się zmieniają. A to jest szansa, że poparcie wyborców, jakim cieszy się, obecnie rządząca w Polsce opcja polityczna, otrzymałaby opozycja. A być może doszłoby nawet do protestów społecznych. Jakie od wielu miesięcy trwają na przykład we Francji. I dlatego te rezolucje. I żeby nie było niedomówień, rezolucje te nie wynikają z tego, że w Polsce jest łamana praworządność. Nie, w Polsce praworządność ma się dobrze. A może nawet lepiej niż na przykład we Francji, w której policja siłą usuwa sędziów z budynku sądu (albo Hiszpanii, gdzie ludzie opozycji siedzą w więzieniu).

Jednak Francja to ‘stara unia’ i ma taryfę ulgową. My takiej taryfy nie mamy. U nas wprowadzenie Izby Dyscyplinarnej dla sędziów, to zamach na praworządność. Kiedyś były strachy wejdą, nie wejdą. Dzisiaj jest straszenie ‘wstrzymają fundusze, nie wstrzymają’.

Tamten strach (wejdą, nie wejdą, wejdą) był po to, aby komuniści mogli się utrzymać przy władzy. Dzisiejszy strach (wstrzymają fundusze, nie wstrzymają, wstrzymają) jest po to, aby obecna opozycja mogła wrócić do władzy.

I o to idzie bój. O to, aby rządziła u nas opcja polityczna, tożsama z tymi, które dominują i rządzą dzisiaj w Unii. A w związku z tym wobec nich uległa i spolegliwa. A nie o to, że u nas jakoby łamana jest praworządność.

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 17 stycznia 2020r