Pani Grażyna Zamorska, w swoim tekście ? który odbieram jak rodzaj rutynowego już sprawozdania Radnej lojalnej wobec swego elektoratu ? poruszyła temat interesujący mnie już od trzydziestu paru lat. Tu, pod postacią protestu w sprawie budowy oczyszczalni. Jak ten czas leci ? Ani człek się nie obejrzał i ponad 30 lat minęło.

Skąd ta cezura czasowa?

Polski Klub Ekologiczny powstał w 1980 roku i bez względu na zmieniające się okoliczności polityczne oraz gospodarcze, działając w nim - i nie tylko - mam wciąż kontakt z różnymi protestami odnoszącymi się do spraw środowiskowych. Próbuję w nich pomagać. W pewnym sensie są to trudne sprawy, ale warto je podejmować.

Zauważamy, że protesty ? to nader często emocje, a te z natury eliminują racjonalne działanie. Jedynie więc co można robić, to osądzać sprawy w ramach obowiązującego prawa i używać argumentów merytorycznych. Gdy ten sposób podejścia nie daje efektów ? a głuchota na rzeczowe rozpatrzenie argumentacji dotyka wszak różne strony danej sytuacji konfliktowej owocując postawą ?nie, bo nie? - otrzymujemy jasny sygnał ? to nie chodzi wcale o załatwienie sprawy, pogodzenie racji gospodarczych czy życiowych z interesem środowiska, a o coś zupełnie innego. O co? To dopiero trzeba się dowiadywać. I za każdym razem to jest co innego, a środowisko i strach przed zagrożeniem są używane jako przykrywki lub narzędzia łatwe do użycia wobec niewiedzy w czystej postaci. Ta ostatnia przynajmniej jest uleczalna, ale tylko ona.

Skąd mam pewność, że tak jest?

Protest na ogół jest wyrazem sprzeczności pomiędzy wyobrażeniami, odczuciem czy mierzalnym zagrożeniem środowiskowym, wiedzą - a interesami wytwórców owych zagrożeń. Może też być narzędziem i nośnikiem różnych interesów.

Konfliktu z emocjami, emocjami nie da się rozwiązać. Wystarczy jednak wykazanie ? jaka jest obiektywna sytuacja, jak wygląda rzeczywistość i jaka jest odpowiedzialność obu stron konfliktu na gruncie prawa za stan rzeczy jaki jest generowany zagrożeniem i konfliktem. Naprawdę jest źle tylko wtedy, gdy ukryty interes leży po stronie stanowiącej prawo ? np. lokalne.

Zajmijmy się więc najpierw samą metodą analizy problemu, a potem ją zastosujmy do konkretnej sprawy owej oczyszczalni.

Sposób na godzenie ze sobą rzeczywistych a umotywowanych racji środowiska i życia gospodarczego ewoluował, aż do ? jak się wdaje - zadowalającej dziś formuły wymogu dostosowania się wszystkich do osiągania zrównoważonego rozwoju.

Nie od rzeczy będzie przypomnienie, że właśnie ze znaczącym udziałem naszych przedstawicieli ? i tu nie wolno pominąć nazwisk Pani prof. M, Gumińskiej czy prof. S. Kozłowskiego ? w trakcie tzw. Szczytu Ziemi (Rio de Janerio 1992) wypracowano ten sposób podejścia do problemu, racjonalizujący postawy wobec tych ? wydawałoby się - rozbieżnych racji. Ten stał się już trwałą podstawą oraz wykładnią prawa międzynarodowego i siłą rzeczy i polskiego.

Zrównoważony rozwój ? to nie pięknie brzmiący wytrych ? określenie nowomowy urzędniczej. To wymóg, by życie gospodarcze się rozwijało, ale z racjonalnym zużyciem środowiska, zasobów i energii - tak by te, pozostały dla naszych następców. Takie więc zapisane formalnie prawne wymogi jak; zanieczyszczający płaci, lub konieczność kompensaty strat środowiskowych czynionych zużyciem środowiska koniecznym dla rozwoju życia gospodarczego, a także zakaz przerzucania (jak się to określa) końca rury ? czyli innymi słowy ? podsyłania zanieczyszczeń sąsiadowi, mają stanowić drogowskazy zachowań obu stron kontrowersji.

To pokrótce tyle o zasadach.

Teraz z tej perspektywy oglądnijmy ów konkretny protest.

Gdyby oczyszczalni nie było ? byłoby przestępstwo i uciążliwość dla wszystkich. Chcesz ? bo musisz używać wody ? musisz opanować i oczyszczać ścieki. Ten obowiązek leży na stronie wytwarzającej ścieki. Można jeszcze zakazać używania wody ? tak by ścieków nie było. To byłoby nie tylko sprzeczne z prawem i to na poziomie Ustawy Zasadniczej (każdy obywatel RP ma równe prawa w dostępie do środowisk i dóbr naturalnych), ale i automatycznie pociągałoby konieczność kompensaty utraty wartości środowiskowych i komfortu dla strony poszkodowanej. Obowiązek zapewnienia kompensaty leżałby na tym kto ? tu - spowodował niedopuszczalność używania wody czyli na stronie ograniczającej. Mówiąc wprost ? na zakazujących takowe protestem. Taki jest przecież postulat ? nie dla oczyszczalni. Zadajmy więc już wprost pytanie czy protestujący przeciw budowie decydują się na żądanie braku poprawy sytuacji ekologicznej w stosunku do stanu obecnego ? czy może chcą podejmować obciążenie kompensaty strat tym, którym zakażą używania wody? Co to znaczy kompensata? Spróbujmy sobie wyobrazić - wykup domów i fundacja nowych w nowym miejscu i opieka nad terenem objętym dziś ściekiem do oczyszczalni i to sprawowana tak, by ów teren nie ulegał degradacji poprzez stepowienie na przykład.

Połóżmy to na papier. Zamknięcie wody odpada i z zasady i dla ceny, pozostawienie obecnej oczyszczalni ? będzie obciążaniem środowiska przez blokujących budowę nowej. To też koszty środowiskowe ? już teraz ponoszone nie przez użytkowników, a przez tych którzy zablokowali inne rozwiązania. Idą w koszta ? mają widać gest. ? proszę tylko spróbować policzyć. Na prosty rozum pozostaje jedno ? spowodować by nowa oczyszczalnia była a/ wystarczająca a nawet wyprzedzająco duża rozmiarami i wydajnością b/ technologicznie zapewniająca oczyszczanie na poziomie gwarantującym tak jakościowo jak i ilościowo stabilne i trwałe oczyszczanie ścieków c/ działająca pod kontrolą i nawet z udziałem osób, które mają jakiekolwiek obawy (lub ich przedstawicieli) i na warunkach zapewniających im bezpieczeństwo środowiskowe.

Skoro nie ma wątpliwości, że instalacja jest potrzebna, a obecna jest - jak się okazuje ? zła, niewystarczająca do potrzeb, a te mają być zaspakajane ? tak stanowi prawo, to niech protestujący wyraźnie wybiorą, którą wersję obciążenia na rzecz poszkodowanych ich żądaniami sami wybiorą i podejmą w tym względzie zobowiązania.

I wobec mieszkańców ? sąsiadów i wobec środowiska.

Jest jeszcze jedno wyjście ? usiąść i ustalać warunki współdziałania sąsiedzkiego na rzecz poprawy stanu środowiska ? a to nawet prawo nakazuje. Działania na rzecz środowiska maja odbywać się we wszystkich płaszczyznach. We wzajemnym porozumieniem różnych dziedzin i z udziałem społeczeństwa. To znów definicja sposobu realizacji zasady zrównoważonego rozwoju.

Dla mnie w tym wszystkim najdziwniejsze jest zachowanie Rady Dzielnicy popierającej protest w tej formie ? ?nie bo nie - i już?. Gdyby protest dotyczył przyjęcia niewłaściwej czy zagrażającej technologii ? to bym rozumiał, ale wtedy musiałyby być w poparciu Rady Dzielnicy zawarte i wyrażone oczekiwania np. zmiany technologii czy sposobu dozoru działania instalacji. Co więc oznacza to poparcie podjęte w miejsce natychmiastowego postawienia propozycji spotkania konstruktywnego z udziałem inwestorów, technologów i organów kontrolujących, którego celem byłoby poinformowanie rzeczowe mieszkańców i dokonanie jakiś ustaleń w trybie wstępnych konsultacji społecznych. Blokować ? można - tylko trzeba patrzeć na konsekwencje. To obowiązek polityka. A ślepe poparcie elektoratu tylko dlatego, że jest elektoratem nawet kosztem narażenia się na zarzut uczestnictwa w przekraczaniu prawa ? to nie polityka tylko i to tanie politykierstwo i silna wskazówka, że sprawa oczyszczalni jest tylko narzędziem, instrumentem nacisku na nastroje społeczne.

Czyli jest w tym jakiś cel ? ale nie dobro środowiska i ludzi ? to pewne. .

Skoro polityk jest skłonny pozyskiwać poparcie kosztem łamanie czy nieuwzględniania zasad prawa ? to co to za polityk?

Bój się elektoracie nawet jak się dałeś wstępnie nastraszyć.

To już śp Prof. W. Goetel, prekursor działań technicznych na rzecz ochrony środowiska i inicjator interdyscyplinarnych Seminariów na te tematy, mówił jako motto ? Co technika zepsuła technika musi naprawić. Miał odwagę to mówić w najczarniejszych czasach, gdy więcej stali i betonu to był postęp, a kto był przeciw postępowi był agentem CIA. To wtedy kosztować mogło bardzo dużo.

Państwo protestujący ? macie wybór. Płacić za swoje bezwarunkowe ?nie i już? lub stawiać konkretne wymagania godzące komfort środowiskowy wasz i sąsiadów i miejcie na uwadze, że środowisko też ma granice swej obciążalności.

Jak napisałem na wstępie ? i to jest reguła jak prawo ciążenia ? jeśli nie ma racjonalnych argumentów tylko nakręcanie emocji ? to nie chodzi o środowisko a o zupełnie co innego. Na protestach emocjonalnych niejeden szaman wjechał do polityki a potem już nie musiał nawet, i racjonalnie a dla interesu, pamiętać o barkach, po których się wspinał.

Tacy jak przysłowiowa Cyganka wiedzą, że naiwni są na tym świecie, a Rada to potwierdziła.

Osobiście uważam, że o wiele odważniejszym, ważniejszym i skuteczniejszym politycznie jest rozpoczęcie rozmowy. Jawnej, publicznej i z udziałem kompetentnych ludzi, za to z dobrze przygotowaną tematyką spotkania,

To naprawdę daje efekty. Ale politykierom się śpieszy ? czym zachowują się jak słonie w składzie porcelany a na gruncie prawa ? przypominam wszyscy na równi jesteśmy odpowiedzialni za stan środowiska i szkody w środowisku które powodujemy.

Nie ma zmiłuj się.