Niedawna wypowiedź szefa MSZ Jacka Czaputowicza dotycząca tego, że Donald Tusk jest nieformalnym reprezentantem Niemiec na stanowisku szefa Rady Europejskiej na nowo przypomniała kwestie niezależności byłego premiera Polski na europejskim stołku. Wszystko to dzieje się, gdy stabilność Unii Europejskiej może zostać poważnie zachwiana, gdy Brexit stanie się faktem. Czy któryś z liderów obecnej UE jest w stanie obronić jej racje? 

W noworocznym orędziu prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że wierzy w projekt jakim jest Unia Europejska. Nie wypadł on jednak w tym zbyt przekonująco. Zdaje się, że bardziej miał obowiązek tak powiedzieć niżli wynikałoby, to z jego przekonań. Nowy lider zachodniej Europy jakim niewątpliwe staje się prezydent Francji może sam nawet nie być przekonany do tego, że UE ma jeszcze sens. Największa zwolenniczka istnienia UE Angela Merkel coraz rzadziej zabiera głos w kwestiach europejskich. Wydaje się, że rządy Angeli Merkel w Niemczech zmierzają ku schyłkowi, stąd może wynikać pewna bierność na arenie międzynarodowej. Natomiast Brytyjczycy lada dzień mogą podjąć decyzję o tym, że wyjdą z Unii Europejskiej bez żadnego porozumienia. To wydarzenie potężnie wstrząśnie rynkami finansowymi i Unią Europejską. Jeżeli okaże się, że Wielka Brytania mimo wszystko bardziej skorzysta na opuszczeniu UE, mogą pojawić się już w 2020 roku kolejne kraje, które będą chciały wyjść z UE. Dlaczego 2020 rok? Wtedy kończy się perspektywa budżetowa UE na lata 2013-2020. Wiadomo że część krajów w tym Polska w następnej perspektywie budżetowej nie będą mogły liczyć na tak duże wsparcie finansowe jak uprzednio. To oznacza, że niektóre kraje w związku na coraz mniejsze zyski z bycia w UE mogą dążyć do rezygnacji z uczestnictwa we wspólnocie. Takim krajem rzeczywiście może być Polska. Kto wtedy będzie bronił wartości wspólnoty? Obecni liderzy UE, którzy zlekceważyli temat referendum poruszany w brytyjskiej kampanii wyborczej? Którzy nie kwapili się by zaangażować się mocniej na rzecz kampanii pozostania Wielkiej Brytanii w UE?

Tu dochodzimy do najważniejszego pytania. Czy obecni liderzy są w stanie uchronić UE przed kryzysem, który nieuchronnie się zbliża? 

To, że Jacek Czaputowicz mówi, iż Donald Tusk jest nieformalnym kandydatem Niemiec nie oznacza, że podobnego zdania nie maja inni politycy w UE. Co jeśli pozycja Donalda Tuska nie była kwestionowana ze względu na polityczną poprawność?

Negocjacje z Wlk. Brytanią pokazały, że Tusk jest przede wszystkim urzędnikiem(z tego znamy go w Polsce), a dopiero na drugim miejscu politykiem. Nie stara się swoimi działaniami wybiegać zbytnio w przyszłość, a mają one jedynie charakter doraźny. Porozumienie w którym Wielka Brytania musi się dopłacić do budżetu aż do roku 2020 mimo że w UE będzie do marca 2019 roku, może zachęcić brytyjskich polityków do wyjścia z UE bez porozumienia. Przecieki z prasy pokazują, że tzw. "no deal" jest bardzo możliwy. Skutków tej decyzji dla europejskiej wspólnoty nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć, a w dużej mierze mogą zadecydować o jej przyszłości.

Do tak nieodpowiedzialnej sytuacji mogły doprowadzić negocjacje w których czynny udział brał Donald Tusk. Czy dobrą decyzją było umieszczenie Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej? Zaczynam mieć pewne wątpliwości.

Może się też okazać, że Wlk. Brytania wcale nie będzie potrzebowała dodatkowych imigrantów, a wzrost płacy przyczyni się, że wielu Brytyjczyków z chęcią podejmie się pracy, którą do tej pory wykonywali imigranci. To na pewno podważy obecną politykę UE.

A co Jean-Claudem Junckerem? Człowiekiem, który w przeciwieństwie do Tuska był pewnym kandydatem na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Czy on może jest w stanie bronić interesów UE?

Zaczynam i w tym przypadku mieć pewne podejrzenia. Jeżeli przywracanie do pionu największego kontestatora UE czyli Viktora Orbána to policzkowanie go, to zaczynam wątpić w polityczne umiejętności Junckera. 

Do tego przewodniczący KE regularnie pojawia się przed kamerami w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Sporym zagrożeniem dla istnienia UE jest Rosja. Jak Jean-Cloud Juncker prezentuję się w starciu z judoką, byłym agentem KGB i byłym szefem FSB i obecnym prezydentem Rosji Władimirem Putinem? Jak wypada w tym porównaniu Juncker, który potrafi założyć dwa różne buty, czy też w zakładaniu marynarki musi pomagać mu Donald Tusk? Swoim beztroskim podejściem do sposobu prowadzenia się, Juncker nie prezentuję się jako polityk, który mógłby walczyć w wadze ciężkiej. Czy któryś Francuz, Niemiec czy Holender wskaże na Junckera i powie swojemu dziecku, że ten reprezentuję on wartości UE w czasie gdy napotkanej urzędniczce czochra włosy lub ledwo porusza się o własnych siłach w wyniku spożycia sporej dawki alkoholu?

UE wygląda obecnie jak szef Komisji Europejskiej. Samozadowolona z siebie, jednocześnie ignorująca narastające problemy.

Wszystko to sprawia, że warto postawić pytanie: czy ktoś w środku UE wierzy w samą UE? Moja koleżanka będąca na stażu w Parlamencie Europejskim powiedziała mi, że to zepsuty świat. Może być rzeczywiście zepsuty skoro przymyka oczy na zachowania Junckera i nie bardzo walczy o wartości wspólnoty.

Przy tym całym zamieszaniu jakie zapewne niedługo powstanie po Brexicie warto przypomnieć, że mamy do czynienia z jesienią neoliberalnej polityki. Wszystko wskazuje, że już niedługo będzie bardzo zimno. Cytując slogan z jednego z popularnych seriali: winter is coming. 

Kto obroni UE przed nadchodzącą zimą? Na razie nie widzę nikogo na horyzoncie.

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 9 stycznia 2019r