Jeżeli ktokolwiek wierzył jeszcze w to, że w Platformę Obywatelską stać na uczciwe zachowania udowadniające, iż przynajmniej w niewielkim stopniu działa ona w duchu antykomunistycznej opozycji, do których to korzeni chętnie się przyznaje, to jej sejmowe głosowanie w sprawie wyboru nowego Rzecznika Praw Obywatelskich powinno pozbawić złudzeń ostatnich naiwnych.
Mogąc wybrać na to stanowisko legendę „Solidarności” oraz wieloletniej, okupionej wieloma wyrzeczeniami i cierpieniami walki o demokrację i niepodległość Zofię Romaszewską, do której szacunek musi czuć każdy, kto choćby otarł się o podziemne struktury antypeerelowskiej opozycji, kierownictwo partii zadecydowało, żeby głosować na zdeklarowanego lewaka i zwolennika poglądów obcych w sferze obyczajowej większości Polaków, jakim jawi się Adam Bodnar.
Mając znakomitą szansę poprawy wizerunku w oczach ludzi, dla których ideały „Solidarności” oraz tradycje niepodległościowe odgrywają ważną rolę, Platforma nie skorzystała z niej, pozbawiając się kolejnych punktów procentowych w przedwyborczych sondażach, a w dodatku do końca wymazując obraz demokratycznego ugrupowania pozostawiającego swoim członkom swobodę w sprawach sumienia.
Okazuje się bowiem, że kilku parlamentarzystów PO przyznało się dziennikarzom, iż gdyby nie zarządzona przez władze partii dyscyplina w głosowaniu, to poparliby osobę bliską im ideowo, czyli Zofię Romaszewską. Zmuszono ich jednak do opowiedzenia się za jej kontrkandydatem, a oni posłusznie stulili uszy po sobie, bo przecież trwa właśnie układanie list wyborczych, a wtedy zapomina się o przyzwoitości (nie mówiąc o honorze), lecz pragnie się zaskarbić łaski partyjnych decydentów.
Żałosne to i żenujące.
Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 25 lipca 2015r