Zrozumienie oraz zastosowanie tego co napiszę będzie konieczne w najbliższym czasie. Zastosowanie to właściwe reakcje. Jest dość oczywiste, że w nowym rozdaniu politycznym w UE nie na darmo główny działonowy podporządkowywania Polski wcześniej via sprawy Sądów teraz został przeniesiony na odcinek eko-klimatyczny. W wolnym tłumaczeniu CO2 , smog itd. = gospodarka. A i entuzjastów jako ochotniczych narzędzi więcej. I do tych też warto trafić by nie przestali być entuzjastami lecz by stali się entuzjastami rozumnymi.   Oczywiście wiadomo, że racje merytoryczne przy potrzebach politycznych są mało istotne,  ale zawsze powiedzenie i powtarzanie prawdy oraz jej dokumentowanie - w dalszej perspektywie daje efekty. Profesor Jan Szyszko to wiedział. O tym na końcu.

Nawet w oparciu o nasze prawo, a także o zasady ochrony środowiska i zasobów, te prawa obowiązujące jako normy międzynarodowe, można wyprowadzać, że osoby zwane ekologami – w euforii często szkodzą i środowisku i zasobom i człowiekowi. Szkodzą świadomie czy nie – mniej ważne. Fakty są takie, ze często stawiają postulaty przeciwne istocie zasad, które dziś są podstawą relacji pomiędzy gospodarką a konieczną ochroną środowiska.

Zamiast rozwijać już te zdania, to jednak, by taki wywód stał się oczywisty – proponuję zatrzymać się tylko nad jednym - nad samym określeniem ekolog.  Warto od tego zacząć, choć i właśnie dlatego, że głosy w tej kwestii podlegają tłumieniu. Można to zrozumieć - choć oczywiście nie akceptować – przyjmując dwie ewentualności.

Pierwsza, to całkowita odmowa tych osób zastanowienia się nad każdym określeniem czy każdą opinią, która nie ma oparcia w obiegowych osądach czy zbitkach– czyli takich nie osadzonych w ramach politycznie poprawnych ramach. Takie poddaństwo opiniom obiegowym i traktowanym jako oczywiste i bezdyskusyjne. Nawiasem mówiąc – na tą samą chorobę zapadły i inne dziedziny życia w tym – też – o dziwo - Nauka.

Drugim niestety powodem, może być wprost chęć takiego rozchwiania znaczeń słów  by stały się one podatne w użyciu dla manipulacji, w marketingu, w lobbingu biznesowym – wszystko jedno jak to nazwać.

Choćby więc z tych dwóch wymienionych tu powodów należy zatrzymać się na ujawnieniu fałszerstw i braku podstaw do stosowania powiedzeń „ekolodzy uważają, ekolodzy protestują, ekolodzy żądają” = mnożyć takich okrąglaków na skróty – można sporo..

Rozdzielmy zastanawianie się nad poruszonym problemem na dwie części – oczywiście ze sobą związane. Zajmijmy się więc w pierwszym rzędzie  samą nazwą ekolog (i to już by wystarczyło). Dopiero w drugiej kolejności a jednak  równolegle, zatrzymajmy się na obowiązującej dziś powszechnie (nie tylko u nas by było jasne) zasadą opisującą relację pomiędzy potrzebami bytowymi człowieka, i za tym też - gospodarczymi człowieka (antropopresją), a koniecznością ochrony środowiska, zasobów naturalnych i energii dla zachowaniem tych dla przyszłych pokoleń.

Tak więc – ten ekolog – a co to za figura?

Czy 5 do 15 osób skupionych na gruncie Prawa o Stowarzyszeniach – nie wiadomo nawet przez kogo sponsorowanych lub entuzjastów – to już są ekolodzy? Na jakiej konkretnie podstawie owi „żądają, informują, twierdzą, alarmują, podają dane” itd. Skąd wiedzą, jak weryfikują informacje? Już samo poważne i merytoryczne podejście do tego pytania i problemu miałoby znakomite skutki wprost - gospodarcze. I odwrotnie – zwołanie takich ochotników do tzw. konsultacji społecznych – pozwala władzy powiedzieć – tą sprawę konsultowaliśmy z ekologami i oni to popierają. Nie oznacza to – i wyraźnie to mówię, osoby nie będące ekologami a raczej będące działaczami społecznymi w tej dziedzinie, niejednokrotnie są nosicielami ważnych i niezauważanych wcześniej informacji i pokazują lekceważone uwarunkowania. Czyli nie wolno ich roli deprecjonować, niemniej nie wolno zamieniać miejsc fachowca i entuzjasty, hobbysty lub wprost – działacza. Ta właśnie zamiana – to wehikuł do wyczyniania przeróżnych nacisków, manipulacji i robienia interesów.

Pozwolę sobie zauważyć, że ekologia i ochrona środowiska, choć się zazębiają, ale jednak dotyczą czego innego, a co innego opisują. Samo to właśnie tworzy pole manewru do wodzenia za nos polityków – społeczeństwa i decydentów. już wdrożonych do politycznie poprawnego ich utożsamienia. I tak mamy wolne całe obszary, w których opinia publiczna i decydenci podążają za narzucanymi lub suflowanymi wskazówkami.  

Tak wiec – samo słowo ekolog odnosi się do biologa środowiskowego - człowieka o szerokich kompetencjach i umiejącego korzystać z informacji pochodzących z innych dziedzin wiedzy. Nazwę ekolog wyprowadzono w połowie XIX w (od oikos – dom, otoczenie) dla określenia, wtedy nowej dziedziny biologii, badającej i opisującej złożone zjawiska wzajemnego współoddziaływania środowiska i innych organizmów na stan i rozwój każdego z nich. Znajomość i rozpoznawanie takiej synergii było nowością i zaczęło wymagać kompetentnego i rozumnego wiązania wiedzy z różnych dziedzin. Ileż trzeba mieć niewiedzy by przyjąć na siebie tą nazwę bez głębokiego do tego przygotowania. Zwłaszcza, że w dzisiejszym czasie środowisko to nawet sprawy społeczne a nie tylko czysta woda i powietrze. Istny przekładaniec. 

Tyle o ekologu.

Ochrona przyrody – szerzej środowiska – to dbałość o nie. Można powiedzieć o działaniu na poziomie objawowym. Krótko i dosadnie, lecz czy jest racjonalne oddanie bezwzględnego priorytetu środowisku – kosztem eliminacji człowieka? Lub na odwrót – co było praktykowane coraz bardziej agresywnie w ostatnich wiekach – poczynając od w XVIII – można nawet liczyć.  Na ten problem  wprost odpowiada obowiązujące dziś prawnie podejście do tych spraw, które w sposób naturalny i metodyczny łączy relacje pomiędzy gospodarką i potrzebami środowiska – w postaci zasady zrównoważonego rozwoju. Zachęcam do sięgnięcia po źródła. Powiedzmy tylko, że owa relacja ma się opierać na równoważeniu obu racji; potrzeb, uwarunkowań – człowieka i środowiska. Ma to następować na gruncie najlepszej dostępnej techniki i wiedzy. Jakoś się nie zauważa, że owo równoważenie oznacza też wymóg swoistej koniecznej i obustronnej ascezy. Chcąc racjonalnie chronić środowisko należałby uwzględnić, wręcz położyć nacisk. na ten aspekt – spełniania wymogu dostosowania się do wspomnianej zasady. Najkrócej – ani człowiek eksploatator ani zepchnęcie go na najniższy szczebel troski. Z tego postawienia sprawy wynika wprost i dosłownie, że przyznanie priorytetu którejkolwiek ze stron jest działaniem szkodzącym tej równowadze – a za tym i środowisku. Zlikwidować człowieka i jego potrzeby bo chomik czy sasanka? Nie oglądać się na środowisko i życie – bo człowiek ma potrzeby? Może należy raczej szukać innych rozwiązań a te nakazuje owa zasada – szukania równowagi. To nie jest postulat rozwoju wszystkiego po równo. W równowadze to nie tak samo wszędzie. .

Drastycznym przykładem tej niezgodności, nie brania pod uwagę fundamentów zachowania oikos – domu, wręcz aberracji  jest zderzenie  wśród tzw. Zielonych popierania aborcji przy doktrynalnej obronie ślimaka w środku miasta. To pierwsze  to przypadek Krakowski a drugi Warszawski. Do rangi klasyki niezrozumienia albo wprost lekceważenia tych zasad jest historia Doliny Rospudy czy ostatnio - Puszczy Białowieskiej. Na tym tle musi się docenić głębię wiedzy, zrozumienie zasad i znajomość potrzeb przyrody profesora Jana Szyszko. Zachęcam w kontekście działań ekototalistów i Unii zainteresować się losem Puszczy po ich akcji -  a dziś już drzewostanu Podlasia – z głównym pytaniem, kto tu szkodzi środowisku i po co to łajdactwo czynił. Może by tak od Unii i Zielonych wydębić czynne i finansowe zadośćuczynienie – w postaci powrotu choćby do stanu udokumentowanego przez Prof. J. Szyszko 

Tego też się domaga owa zasada – stawiając wymóg lekceważony w wielu sprawach w tym nawet w działaniach przeciwsmogowych – zanieczyszczający – czyli szkodzący – płaci.

Trzeba w końcu zauważyć, jak zacieranie zrozumienia słów z przedrostkiem eko jest narzędziem lobbingu, czy to gospodarczego, czy to politycznego. Rewolucje to przećwiczyły w nieco innej formiw. Deklaracje ochrony człowieka, jego praw itd. – w realizacji, przerodziły się w globalne tragedie i miliony zabitych. Tu deklaracje doktrynalnej miłości do przyrody – przeradzają się w szkodzenie środowisku poprzez lekceważenie konieczności budowy koegzystencji przyrody z człowiekiem, który był, jest, będzie - jej częścią.

W tej perspektywie możemy wskazywać jak szkodzą środowisku obecne eko – akcje i jak niezbędne, społecznie, dla środowiska  i dla gospodarki jest zwalczenie osi, na której opierają się manipulacje i używanie słów z przedrostkiem eko do przeróżnych celów, biznesowych, politycznych – właściwie dowolnych. Na tej osi opierają się też wszystkie bez wyjątku ataki na gospodarkę i politykę Polski  prowadzone pod szczytnymi hasłami a to ekologii a to ochrony środowiska za to z lekceważeniem nawet wymaganej wspomnianą zasadą dbałością o energię i zasoby nieodnawialne. O wymogu prowadzenia pełnego i ciągnionego rachunku kosztów ekologiczym lepiej nie mówić – bo ten pozostaje na papierze zwłaszcza w większości eko-hurra akcji

Mówimy bowiem o kasie i to niemałej a i polityka nie jest do zaniedbania.

Podobne argumenty należy przemyśleć co nawet weganom polecam