Ludzie z Plichtą ? ja z Sonikiem, czyli co warte są umowy z ludźmi niewiarygodnymi

Przykład Amber Gold wyraźnie pokazuje, że uczciwy człowiek nie ma najmniejszych szans w konfrontacji z osobnikiem z góry zakładającym w stosunku do niego nieuczciwe zamiary.

Pozornie mogło się wydawać, że szeroko reklamowana firma zarządzana jest przez godnych zaufania ludzi. A więc wiele osób powierzyło im swoje pieniądze. Czy je teraz odzyskają? Oby. Czy Plichta poniesie jakąś karę ? wolne żarty.
    W kwietniu 2004r zawarłem ustną umowę z Bogusławem Sonikiem, ówczesnym dyrektorem Biura Promocji Urzędu Miasta Krakowa i radnym Sejmiku Wojewódzkiego. Miałem podjąć z nim współpracę  co miało przynieść mu mandat do Parlamentu Europejskiego. Na rzecz jego kampanii zdecydowałem się oddać całe swoje umiejętności, długoletnie doświadczenie dziennikarskie, umiejętność prowadzenia kampanii politycznych oraz szeroką bazę swoich znajomych. Ustaliliśmy wynagrodzenie za pracę dla mnie po zakończeniu kampanii. Gdyby Sonik nie uzyskał mandatu, to poprzestalibyśmy na podziękowaniu, natomiast gdyby mandat uzyskał to gwarantował mi zatrudnienie w swoim biurze poselskim na terenie kraju przez minimum jeden rok z wynagrodzeniem nie niższym aniżeli jeden tysiąc netto dla mnie.  Sonik się na takie warunki zgodził, tylko nalegał abym o tej umowie nie mówił nikomu z pracujących w jego sztabie ludzi.
    A w sztabie u Sonika pracowało już cale... jego biuro z UMK.  Teoretycznie najważniejszą osobą był bardzo wówczas chorowity  Mikołaj Budzanowski (wówczas pracownik  jakiegoś działu w Urzędzie Marszałkowskim - dziś Minister Skarbu w rządzie PO ? PSL), jego żona Anna (dziś Dyrektor w Kancelarii Prezydenta) a wówczas chyba na urlopie wychowawczym bo ich młodsze dziecko miało około roku, czasami wpadała do sztabu Aleksandra Katarzyna Ochocka, z kilku miesięcznym dzieckiem. Zaglądały też: Magdalena Sroka (dziś wiceprezydent Krakowa, oraz Katarzyna Gądek dziś Kierownik w UMK)
Częstym gościem w sztabie (mieszczącym się Rynek Kleparski 5) bywał też Maciej Wojewódka wydający Biuletyn I Koła PO do którego napisałem kilka tekstów, oraz Grażyna Zamorska którą Mikołaj Budzanowski namówił do wstąpienia do PO, do Koła Europejskiego, którego przewodniczącym był B. Sonik.
    Szanse Sonika na zdobycie mandatu nie były duże, bo w okręgu wyborczym składającego się z mieszkańców Małopolski i Świętokrzyskiego  pewne szansę na mandat miał lider listy PO Bogdan Klich. Sonik był drugi a za nim był tylko jedyny kandydat z woj. Świętokrzyskiego.
W tym tekście nie będę pisał o swojej pracy, ale z 20 790 głosami Sonik uzyskał mandat. Radość w sztabie była ogromna.  Czułem się już współpracownikiem eurodeputowanego. Mikołaj Budzanowski pilnie kazał mi złożyć CV, zlecając równocześnie szukanie lokalu na biuro poselskie. Dałem wówczas ogłoszenie do Dziennika Polskiego podając w nim swój adres mailowy. Katarzyna Ochocka ?awansowana na dyrektora biura poselskiego- kazała mi szukać i biura i mebli, a także wydelegowała mnie do  Warszawy do firmy NETIA, aby negocjować rozłożenie zaległości za telefon. Anna Budzanowska nalegała abym zadbał o wizerunek medialny Bogusława Sonika w trakcie otwarcia Muzeum na Placu Bohaterów Getta w Krakowie.
    Niestety były to działania mające na celu tylko uśpienie mojej czujności. Zacząłem się upominać o wywiązanie się Sonika z umowy, ale...odmówił mi zatrudnienia.   
Najlepiej za komentarz niech posłuży fragment jego listu do mnie z 29 grudnia 2004r:
?...Z całą stanowczością muszę podkreślić, że Pańskie zaangażowanie jako wolontariusza w moją kampanię wyborczą nigdy nie wiązało się z żadnymi zobowiązaniami z mojej strony, dotyczącymi zarówno wynagradzania, jak i zatrudnienia Pana w przyszłym biurze poselskim?
W następnych tekstach szeroko zrelacjonuję co jako ?wolontariusz? robiłem w trakcie kampanii. No i ?niestety ? zacząłem coraz bardziej poznawać kandydata. A nie były to miłe spostrzeżenia. Odnośnie pieniędzy to rzeczywiści wolontariusze, uczniowie z Nowodworka, rozdający ulotki pod kościołami otrzymywali za swoją pracę  wynagrodzenie.

  • sonkie_1