Tu nie ma miejsca na cokolwiek innego ponad pamięć i wdzięczność. Co rocznica i nie tylko, są wywoływane rozważania nad Powstaniem Warszawskim. W zasadzie nikt nie odważył się (powiedzmy może – jeszcze) podważać heroizmu uczestników.

Do tej pory nie mówi się też zbyt wiele, albo i nic, o zachowaniu się sowietów nawet w stosunku do oddziałów AK dążących z pomocą czy do akcji zrzutów. Dowództwo AK natomiast, za Powstanie, doznaje do dziś i pośmiertnie wszelkich splendorów poniewierania. Zdrajcy, bezmyślni politykierzy, traktowanie podkomendnych jak mięsa armatniego dla własnych brudnych interesów – to najlżejsze z epitetów

W tą następną rocznicę, zwłaszcza w odniesieniu do tej ostatniej kwestii – uważam, że jako żyjący dziś, mam prawo i obowiązek wyraźnego wyrażenia swojego odczucia.

Nie jestem historykiem, nie jestem znawcą przebiegu Powstania, nie znam z autopsji dylematów moralnych ludzi czasów wojny. Bogu dziękuję – jak na razie. Te braki jednak, choć ważne – nie są jednak przeszkodą do tego, bym mógł mieć swoje zdanie, mieć swoją . opinię w tej sprawie. I podkreślam – to nie jest tak, ze mam ją z powietrza. Wyrobiłem ją sobie nie mając żadnych własnych – nawet bliskich – doświadczeń w sprawie Powstania, mając za to tylko własne młodzieńcze i potem życiowe doświadczenia z komuną i co ważniejsze – zsowietyzowanymi ludźmi i widząc to co dzieje się wokół mnie nawet dziś.. To uruchamia mi wyobraźnię – ile zawdzięczam osobiście tym wtedy młodym ludziom łącznie z Ich dowództwem.

Tak. Bo w największej czci i najlepszej wdzięczności mam nie tylko uczestników Powstania, ale i same jego dowództwo. Jest dla mnie tylko pewne, że dowództwo – popełniło jeden błąd – będący zresztą udziałem i dzisiejszych europejczyków – oceniając sowietów jako ludzi, dla których wola wojskowego sukcesu, nie jest do zabicia fobiami i stosunkiem do wszelakich drogich nam wartości. Poza tą jedną pomyłką, która i tak na bieg wydarzeń nie miała wpływu – innych nie da się wskazać. Z prostego powodu – dowódcy AK nie stali w ogóle przed pytaniem czy powstanie ma wybuchnąć. Wszelkie świadectwa tamtych czasów mówią, że dowództwo stało tylko przed pytaniem, kiedy ma się ono rozpocząć. Jako, że trwało nie 3 a 63 dni, tak naprawdę, to i dzień i godzina były obojętne, a zbrodnia hekatomby obciąża jako dzieło ale dowódców tej całej rzeszy kibiców oglądających zza Wisły łuny pożarów i odgłosy walki. Jak na ówczesne warunki nowoczesnej walki partyzanckiej – wymagające całkiem nowej taktyki i przy istniejących środkach komunikacji uznaję najwyższe zdolności dowódcze elity Powstania.

Podkreślam.

Jestem pewny – jako człowiek, którego początki świadomości obywatelskiej sięgają lat 50-tych, że bez tej decyzji – moja dzisiejsza sytuacja byłaby bliźniacza do dzisiejszej doli i roli Ukraińca czy Uzbeka.

I to jest wystarczający powód, by mówić o czci dla Powstańców i ich dowództwa a wszelkie dyskusje na ten temat prowadzić z przywołaniem wczorajszych i dzisiejszych zachowań Zachodu i z pytaniami jak wygląda bilans jego ślepoty i przerażającej bezmyślnością jego umiejętności rozumienia cywilizacji wschodu. Dziś – dla zachodu, nawet gdyby rakieta przywaliła w Pałac Kultury i Nauki – to byłaby radość i uspokojenie, że to przecież nie w Wieżę Eiffla, a kosmetyczne sankcje (lub mówienie o nich – patrz ostatni felieton dr Targalskiego w GP) miałyby mieć moc herbatki oczyszczającej sumienie.

Tym ludziom z dowództwa Powstania należy się szacunek i pamięć wdzięczności.

Od zawsze wszelkie wypowiedzi mądrali o bezsensie Powstania i jego odpowiedzialności za utratę elity – mnie mierziły. Tylko ktoś, kto nie ma pojęcia czym jest doktrynalna nienawiść do naszej historii, dorobku cywilizacyjnego może sądzić, że ta elita po wojnie nie umierała by w kazamatach z dziurą w potylicy, w poniżeniu, a nie godnie – dając świadectwo niezłomności.

Dzisiejszy stan spraw z WSI, blokowanie prac na Łączce, kupa kamieni – jak to wdzięcznie ujęto – to tylko dowody, które mamy dostępne dziś – po 70 latach.

Ta elita umierała w walce i dała glebę dla pamięci, że jest obowiązek wobec Ojczyzny i że to pojęcie Ojczyzna w ogóle jest racjonalne i do godnego życia potrzebne.

Ja to pamiętam, a pamięć usiłuję przekazać.

Z obowiązku i wdzięczności.