Nadeszła pora, aby poważnie zabrać się za PSL – partię skrajnie pozbawioną programu i zasad, ale od wielu lat dewastującą polską państwowość i życie społeczne. Dzisiejszy PSL – w swojej istocie – nigdy nie stał się normalną partią polityczną. Jest przechowalnią zeteselowskiej nomenklatury i bezideowych cwaniaków, którzy postanowili traktować Polskę jak podstaw „czerwonego sukna”.

W czasach PRL – u ZSL było trampoliną do karier i przytułkiem dla wiejskiej hołoty, obiboków i kapusi. Był częścią systemu, który opierał się na kłamstwie i sowieckiej okupacji.

Pomimo zmiany partyjnego szyldu ZSL nigdy z PSL nie wylazł.

Gęba cynicznego cwaniaka towarzyszyła działaniom PSL od samego początku tzw Trzeciej RP. Nigdy nie rozliczona wiejska nomenklatura, agentura i sługusy PZPR rekrutowani spośród najgorszego włościańskiego elementu suchą stopą przeszli przez tzw „transformację ustrojową”.

Czerwony NeoPSL na krótko udawał, że nawiązuje do dokonań (często  dyskusyjnych) witosowskiego PSL-lu, była to część wielkiego oszustwa zwanego „odsunięciem komunistów od władzy”.  Aparatczycy oszukali opinię publiczną mianując – na moment – swoim prezesem zasłużonego opozycjonistę Romana Bartoszcze. Szybko jednak rozpoczęły się -  wobec Bartoszcze -  prowokacje i szantaże (w czym zeteselewską nomenklaturę doskonale wykształciła peerelowska bezpieka) i Roman Bartoszcze został obalony.

Oszukano także nestorów ruchu ludowego panią Chorążynę i generała Kamińskiego.  PSL – pomimo przemalowanego szyldu – nigdy nie przestał być zakłamanym, peerelowskim grajdołem, w którym kariery wili sobie bezideowi poszukiwacze państwowych pieniędzy i zaszczytów. Taktyka PSL, w czasie minionych dwudziestu pięciu lat, przypomina postępowanie ulicznej dziewki, która gotowa jest oddać swoje – wątpliwe – wdzięki temu, kto zaoferuje większe pieniądze i wpływy.

Zeteselowska „elita” oddawała się zarówno postkomunistom z SLD jak i karierowiczom z PO.

Z biegiem lat PSL zakaził polską rzeczywistość – wprowadził w nią cynizm i bezwzględne wykorzystywanie publicznych stanowisk, dla prywatnego urządzania się.

 Dziś PSL to rezerwat dla wiejskich urzędników i ludzi dojących, bez skrupułów, państwową kasę. Ostatnie ćwierćwiecze obecności PSL w polskim życiu publicznym, to festiwal nepotyzmu, prywaty i  karierowiczostwa. PSL jest dziś partią bez żadnych państwowotwórczych zasług.

W moim Krakowie, gdzie peeselowska nomenklatura piastuje wiele znaczących stanowisk w Urzędzie Miasta Krakowa, poparcie dla tej zbieraniny wynosi nieomal zero.

Dlaczego więc komuch Majchrowski, nieszczęsny prezydent mojego miasta, oddaje im wiele ważnych stanowisk (między innymi dyrektora Wydziału Kultury)?

 Podejrzewam, że jest to wynik układu Majchrowskiego z peeselowską rodziną Kosiniaków. On im gwarantuje peeselowskie stanowiska w UMK, a oni mu wysokie funkcje w resorcie pracy – beznadziejnie zarządzanym przez najmłodszego (nie posiadającego szczególnych kwalifikacji) przedstawiciela tej zeteselowsko – peeselowskiej familii.

Dwie panie kojarzone z komuchem Majchrowskim pełnią obecnie w tym resorcie bardzo wysokie funkcje. Nikomu jednak wśród kupionej przez obecne władze socjety, nie przeszkadza fakt, że szefem prestiżowego Wydziału Kultury w krakowskim Urzędzie Miasta jest zwykły aparatczyk, z dość wąskimi horyzontami.

PSL dewastuje Polskę, rozplenia się w niej jak niebezpieczna choroba, nie reprezentuje interesów nikogo poza własną kliką. Nadszedł więc czas, aby wyrwać tą partię jak szkodzący Polsce  chwast i nie dopuścić, aby kiedykolwiek jeszcze jej przedstawiciele znaleźli się u rządowego żłobu.

Uwagi te kreślę także pod adresem tych ludzi, w środowiskach PiS, którzy gotowi są myśleć o przyszłej koalicji z PSL. To się nie może zdarzyć!

PSL jest partią szkodliwą dla Polski i należy wyciąć ją zarówno z sejmików wojewódzkich, jak też ze wszystkich państwowych przedsiębiorstw, zakładów i urzędów, gdzie dziś bezczelnie się rozsiedli i każą sobą naszą słabiutką demokrację.

PSL ogniskuje w sobie wszystkie choroby Trzeciej RP i dla dobra naszego kraju powinno być całkowicie objęte polityczną kwarantanną i odcięte od publicznych pieniędzy.  Wtedy problem „chłopskich cwaniaczków” rozwiąże się sam, a polska wieś wreszcie odetchnie.

Tekst ukazał się na portalu Stefczyk.info 7 września 2014r