Grzegorz Schetyna, było nie było, szef PO, twierdzi, że wybory wygrali, choć wiadomo, że ich nie wygrali. Senator Libicki, który opuścił Platformę, wieści, że dobra zmiana po wyborach samorządowych znalazła się na ostrym zakręcie. W polityce zawsze się jest na zakręcie, choć czasami się tego nie wie, o czym przekonał się poprzedni prezydent, a po nim cała koalicja PO-PSL. To, że PiS-owi w wyborach samorządowych nie wszystkie plany się ziściły, to fakt, ale, jeżeli jakiekolwiek ugrupowanie polityczne może mówić o sukcesie, w odniesieniu do poprzednich wyborów, to przede wszystkim jest to PiS. I z czego się pan cieszy, panie senatorze?

PiS, który robi bardzo dużo, czasami aż za dużo, popełnia szkolne błędy. Marketing polityczny, kiedyś nazywany propagandą, w tej partii leży na łopatkach. Wystawianie młodych kandydatów, zupełnie niedoświadczonych w zarządzaniu czymkolwiek, na włodarzy wielkich miast, od lat oplątanych siecią powiązań towarzysko-biznesowych, było z góry skazane na porażkę. Premier, bardzo źle przygotowywany do swoich publicznych wystąpień, nie przysparzał PiS-owi zwolenników. Nie będę wymieniał tu innych błędów popełnionych w kampanii wyborczej przez obóz rządzący, by w jakikolwiek sposób nie pochlebiać liberałom. Czy można być dumnym ze zwycięstwa starego/nowego prezydenta Gdańska, przeciw któremu toczy się wiele postępowań sądowych, rozpoczętych jeszcze za rządów poprzedniej koalicji? O tym, że nie udało się wsadzić na fotel prezydenta Gdańska syna noblisty nikt z liberałów nie chce już mówić, bo musieliby się tłumaczyć, dlaczego wykluczyli ze swojej partii tego, który wygrał i dlaczego ten drugi przegrał. Czy dla członkini PO, która z dużym poparciem wygrała wybory na prezydenta dużego miasta, pomimo ciążącego na niej wyroku sądowego, warto naginać prawo, by mogła objąć swój urząd?

Obóz rządzący, przecież z jakichś powodów nazywany "dobrą zmianą", ma wiele do zrobienia przed następnymi wyborami. Gdybym miał coś doradzić panu Prezesowi, to przede wszystkim mocno bym się przyjrzał zespołowi doradców, a tych, którzy przywykli do "kadzenia" szefostwu zdecydowanie bym się pozbył. Nic tak nie zabija nowych pomysłów na skuteczne działanie, jak wychwalanie starych nawyków, które, kolejny raz powtarzane, stają się wręcz szkodliwe. "Dobra zmiana" ma dużo do stracenia, ale, co gorsze, dużo więcej do stracenia mają ci, co dobrej zmianie zaufali. Jak liberałowie ponownie sięgną po władzę, to znowu o zwykłych obywatelach nikt nie będzie pamiętał, niezapłacone podatki będą uciekać za granicę, a genderowa ideologia szerokim frontem wyjdzie na ulicę, opanuje media, kina i teatry, a, co najgorsze, wróci do szkół. Czy ktoś wtedy będzie jeszcze pamiętał, że mamy swój hymn, czy na różnych uroczystościach będzie się śpiewać międzynarodówkę? Czy sądy wtedy będą nasze i sprawiedliwe, czy już unijne i zgodne z liberalnym pojmowaniem prawa? Czy będziemy zadowoleni, że znowu "będzie, jak było"?

Dobra zmiano, "nie pękaj", rób rachunek sumienia i … do roboty, bo wiele jest do zrobienia.

Tekst ukazał się na Salon24.pl w dniu 6 listopada 2018r