Mamy okrągłą rocznicę wyboru Kardynała Karola Wojtyły na Papieża. Coraz mniej jest osób, które były świadkami a i wśród nas coraz mniej osób osobiście pamięta ten wieczór i późniejsze pielgrzymki. Mówimy o sobie dziś – w skali czasu Kościoła - faktycznie Świętą w trybie ekspresowym – czyli bezdyskusyjnie, z tak wielką materią dowodową świętości, że ludzie o nią wołali natychmiast po odejściu. Jak świadkowie mówią – odejściu choć w cierpieniu, to w pełnej ufności. Jan Paweł II był autorytetem w wieku braku autorytetów też i dla wierzących w nieistnienie Boga.

Świętym, którego życie i słowa są wzorem i myślami do analizy przez następne pokolenia. Dosłownie wystarczy przecież otworzyć w dowolnym miejscu którąkolwiek z książek zbierających Jego wystąpienia, by trafić na ślad i zachętę do głębokiej refleksji i to patrzącej tak w człowieka, jak i w jego stan i przyszłość. Dziś każda osobista relacja, świadectwo  są czymś, co stanowi dodatkowy dokument.     
Oto w trakcie wymiany zdań na pewien temat, skierowałem do Pani Danuty Rybickiej jako świeckiego  świadka całej kapłańskiej drogi Jana Pawła II,  całkiem praktycznie pytanie, Zadałem je nie tylko wiedząc kogo pytam lecz i wobec obecnej eskalacji i zmianie formy wykonywanego odwiecznie przez lewaków ataku na Kościół. Atak jest skierowany uogólnieniem i chwytliwymi technikami, kłamstwem półprawdą i manipulacją na  podstawy nie tylko doktrynalne, ale na osoby kapłanów. Tych atakuje się stosowaniem zarzutu (?), że księża zabierają się za politykę, uzupełnionego uogólnionymi opowieściami o Kościele jako przedpieklu dna moralnego.
Tu musi się dopowiedzieć, że Pani Danuta Rybicka wraz ze swym mężem śp. Stanisławem, należeli do ścisłego, jeszcze studenckiego, grona pierwszej tzw. Rodzinki z kościoła pw. św. Floriana na Krakowskim Kleparzu. Chodzili na wycieczki i  pływali na kajakach z wtedy - Wujkiem itd. Byli z Nim wręcz rodzinnie związani do końca. Bez przenośni a dosłownie. Zresztą – ponoć to właśnie Pani Danuta była jedną z tych osób, które zaproponowały konwencję zwracania się do – wtedy - ks Karola per Wujku – i tak zostało. W tych to czasach Państwo Rybiccy się poznali i pobrali, a ze św, Janem Pawłem II byli w ciągłym kontakcie i duszpasterskim i w życiu prywatnym również już w czasie Jego pontyfikatu. Na własne oczy widziałem też - dziś można powiedzieć relikwię – list osobiście podpisany przez Jana Pawła II, wysłany do Nich z Watykanu na parę dni przed Jego odejściem.
Tak więc w sposób naturalny uważam Panią Danutę za osobę, która może odpowiedzieć na pytanie, które Jej zadałem stawiając problem czy oprócz konstatacji stanu rzeczy, jesteśmy w stanie coś zrobić, jak praktycznie Karol Wojtyła jeszcze jako ksiądz, potem Biskup i Papież realizował swoje cele? Jak to robił? Jak dziś sią bronić przed falą kłamstw, nieprawd i pomówień.  Może wygórowane i naiwne to pytanie i odpowiedź nie jest prosta.  Jest wszak oczywiste, że np. zarzut zajmowania się polityką przez księży może być uznany tylko na tyle, że cokolwiek by dziś człowiek nie zrobił, to - czy chce czy nie – jest to działanie polityczne, tak więc formułowanie tego rodzaju opinii jako zarzutu jest wprost nonsensem i działaniem w złej wierze. Ówczesnych komunistów, o co jak o co, ale o dobrą wolę w odniesieniu do Kościoła trudno by było posądzać, a jednak nie byli w stanie sformułować zarzutu antypaństwowości czyli też polityczności i mało tego, niegdyś odpowiedni Komitet PZPR dal placet na Jego kandydaturę. Młodzież tego może nie wiedzieć, ale takie były przecież dzikie reguły życia w obozie. Jedyną nadzieję wiązałbym oczywiście z wiarą i Kościołem idącym swoją drogą. Dziś jakoś nikt nie powie, że ks Sowa podobnie zresztą jak Sędzia Tuleja &cCo, działają politycznie, a wystarczy by w kazaniu Proboszcz powiedział coś o konieczności prawnej czyli ustawowej ochrony życia lub egzekwowaniu sprawiedliwości zgodnie z dekalogiem – i już się staje politykiem  
Zadanie pytania, o którym za chwilę, wydawało mi się konieczne, a oczekiwałem, że odpowiedź świadka będzie pouczająca. I nie zawiodłem się.
Pytanie owo brzmiało oto tak.
Czy potrafi Pani - jako świadek – powiedzieć lub choćby przybliżyć, jak reagował i jak mówił, jak decydował Ksiądz, Biskup, w końcu Ojciec Święty Jan Paweł II,  że nawet komuniści nie uważali Go za działającego politycznie, nie mieli haków  a On i tak wywalczył Krzyż i Kościół w Nowej Hucie  i Seminarium pod Wawelem odebrał, a także w końcu oddziaływał na sferę jakby nie było – polityki i to w skali globalnej.
I dalej, czy ma Pani jakiś przykład konkretnego działania, na którym można się wzorować?
Odpowiedź – a jakże – otrzymałem i jest ona tak prosta, że jest łatwa do zapamiętania i chyba możliwa do zastosowania
Potraktujmy to jako bezpośrednie świadectwo i dlatego przeczytajmy ją uważnie i jak sądzę, warto ją zachować w pamięci jako instrukcję wziętą z życia Jana Pawła Ii -go
I teraz proszę czytać uważnie
Odpowiedź Pani Danuty powinna być dla Nas chyba punktem wyjścia do sensownych reakcji w wielu życiowych sytuacjach
Pani Danuta Rybicka zaczęła prosto zaznaczając, że Ona tylko referuje mówiąc co Jej zdaniem  cechowało  osobę  ks.K. W. -  w postępowaniu oraz stosunku do ludzi i spraw :
słuchał,
odnosił temat do prawdy i prawa,  dążył do tego, by załatwienie problemu /sprawy  było   zgodne z prawem Boskim  i ludzkim,
mało mówił,
gdy był przekonany o słuszności nie wdawał się w dyskusję lecz dążył do załatwienia sprawy lub rozwiązania problemu,
 był konsekwentny.
W ogóle mało mówił - dużo myślał i modlił się.

Tyle Pani Danuta Rybicka
Powszechnie jest znane – owo modlił się. Innymi słowy głęboka refleksja – wierząc powie – działanie Ducha Świętego a to nie abstrakt Ale reszta?
Zacząłem sobie to przekładać na nasze możliwe reakcje w dzisiejszych uwarunkowaniach Kłopot mam na przykład  w tym, że dziś odnoszenie się do prawdy i prawa – w dyskursie tak publicznym jak i prywatnym, wydaje się mało skuteczne. W końcu, prawda i prawo podlegają tak względności jak i manipulacji. Patrz - choćby kwestia aborcji, praworządności, interpretacji zachowań sędziów czy też relacja Traktatów Lizbońskich do tego co wyrabia UE Innymi słowy – tak sobie tłumaczę – dziś należy – wedle tej recepty – mówić o prawdzie i prawie oraz pokazywać, gdzie prawda staje się nieprawda a prawo bezprawiem. Tak z tej instrukcji wnoszę.  
Też uwaga, by nie wdawać się w rozpraszające dyskusje – stawia barierę pomiędzy odmową wiedzy o innej argumentacji a uległością wobec prób uziemiania rozmowy. Czy tak się dziś myśli o dyskursie, że jest jednak próg, poniżej którego nie powinno się w ogóle rozmawiać. I faktycznie – wszak zło jest złem, życie i zadanie śmierci są tym, czym są i nie ma stanów pośrednich. Nad Dekalogiem się nie debatuje. Gdy tak sobie sprawę ustawimy, to zobaczymy gdzie i jak wkracza polityczna poprawność, ze swoim dyktatem niby tolerancji rozumianej jako przymus akceptacji i ogólnikowym żądaniem prowadzenia rozmowy zawsze i bez względu na okoliczności. Jest to oczywiście obliczone na podejmowanie rozmowy też i wtedy gdy interlokutor prowadzi ją w ewidentnie złej woli. I rzeczywiście jest tak. Jaki jest wszak sens rozmów  np. z protestującymi w sprawie Puszczy Białowieskiej lub z sąsiadem sabotującym dla samej zasady, budowę sąsiada lub zachowaniem się UE – która ma z góry przygotowane wyroki? To przecież dokładna kalka procesów pokazowych lub kiblowych, w których ewentualne wystąpienia obrony mogły tylko wspierać strzeliste akty prokuratury. Czy dziś – nie podejmowanie rozmowy – może przynieść dobre owoce? Jak się zastanowić, to chyba faktycznie, może należy tak postąpić stawiając sprawy na płaszczyźnie prawdy i nie pozwalać sobie na zabieranie czasu i rozpraszanie energii. Czy dziś tak się myśli? Polityczna poprawność neguje taką postawę. Dlaczego – łatwo już odpowiedzieć – bo stawia prawdę ponad dywagacje nad jej względnością.    
Następne słowo - konsekwentny - faktycznie wyklucza – elastyczność i moderację stanowiska oraz linii postępowania. To na dziś też chyba jest nowością, którą warto zastosować. Ludzie konsekwentni, za swe postawy płacą – ktoś powie – niepotrzebnie bo gdyby nie byli konsekwentni to by nie byli bici a w sumie - akceptowani. To może trzeba czasem nie być akceptowanym? Postawa Panu Bogu świeczkę a diabłu – ogarek, ma być skuteczna? A tak bywa, że tak się właśnie widzi sprawy publiczne i dylematy moralne.   
W sumie – odpowiedź Pani Danuty Rybickiej jest tak konkretna i relacjonująca, że nic, tylko nad nią się głęboko zastanowić a wskazania stosować.   
Dlatego ją pokazuję


Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 13.10.2018