Gdyby Polska była normalnym krajem, to o wynik wyborów byłbym całkiem spokojny. Ale Polska od kilkunastu lat nie jest krajem normalnym. Opisałem to w grudniowym artykule: Gdyby wszyscy tak podchodzili do polityki, jak Ty...W normalnych demokracjach (...) jest jeszcze łatwiej, bo tam (...) decyzja podjęta za pomocą kartki wyborczej jest wyborem opcji od której zależy wyłącznie realizacja takiego lub innego programu, a nie dramaty życiowe milionów i przyszłość kraju. A u nas od kilku lat z polityki zrobiono arenę wojny dobra ze złem, tylko wszyscy udają, że oni są tymi dobrymi, a przeciwnicy są wcieleniem zła, zaś w rzeczywistości nikt nie jest tym całkowicie dobrym - wybór zawsze jest wyborem mniejszego zła, a jego kryteria są tak zawoalowane, że łatwo o tragiczny w skutkach błąd.

Wrzucenie w szczytowym momencie kampanii wyborczej filmu "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich nadało powyższemu zdaniu nowe, przerażające znaczenie.

Strategia znana - skala niespotykana

Platforma Obywatelska stosuje tę strategię od lat: nie przejmować się za bardzo kampanią, bo i tak życzliwe media nas osłonią, a na koniec odpalimy jakąś bombę która ogromną erupcją negatywnych emocji przeważy szalę zdecydowanie na naszą korzyść. Czy to działa? Z pewnością działało. W roku 2005 inspirowane przez posła PO Konstantego Miodowicza kłamstwa byłej asystentki Włodzimierza Cimoszewicza (który nota bene dziś jest "jedynką" Koalicji Europejskiej w Warszawie sic!) na temat rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, które w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz - by usunąć z jego pierwotnego oświadczenia informację o posiadanych akcjach Orlenu doprowadziły do wycofania się Cimoszewicza z walki o fotel Prezydenta RP wskutek czego Donald Tusk po przejęciu jego elektoratu awansował w sondażach z trzeciego miejsca na pierwsze (by ostatecznie przegrać z Lechem Kaczyńskim). Dwa lata później (2007) zmyślona historyjka o grożeniu pistolecikiem w windzie i pogardliwych słowach rzekomo wypowiedzianych w owej windzie przez Kaczyńskiego (oczywiście bez świadków) gwałtownie przeważyła szalę zwycięstwa nie tylko debaty Kaczyński - Tusk, ale całych wyborów parlamentarnych (w zwycięstwo PO nie wierzyli wówczas nawet zagorzali zwolennicy tejże formacji, a jednak... smród po debacie zrobił swoje). Wybory prezydenckie w 2010 były pewnym wyjątkiem - PO nie odpaliła żadnej bomby, za to cała kampania przypominała grę do jednej bramki - nuda, patos, demobilizacja, dziesiątki niewykorzystanych sytuacji, jak choćby teksty typu "mamy do dyspozycji zaprzyjaźnioną telewizję i tę drugą" lub "sędzia już jest rozgrzany"... co wkrótce wyjaśnił transfer szefowej kampanii Kaczyńskiego (Joanna Kluzik - Rostkowska) do obozu Tuska. Za to rok później (2011) mamy najbardziej bezczelny przykład wykorzystania powyższej strategii: niezgadzający się z tego typu metodami członek PO ostrzega sztab PiS, że tuż przed ciszą wyborczą (aby nie było czasu na kontratak) nastąpi atak za pomocą zmanipulowanych słów Kaczyńskiego powielanych przez zagraniczne media (aby obejść ciszę wyborczą i wywołać atmosferę międzynarodowego skandalu). I co? Mimo, że fałszywka została publicznie zapowiedziana, to jednak PO zdecydowało się tę fałszywkę odpalić - słowa o kanclerz Merkel, że jej wybór na szefa niemieckiego rządu "nie był wynikiem czystego zbiegu okoliczności" w przeddzień ciszy wyborczej otrzymały nowe znaczenie: Kaczyński oskarża Merkel o to, że była agentką STASI, a przez całą ciszę wyborcza rozpisywały się o tym niemieckie gazety (poinformowane pismami rozsyłanymi przez Radosława Sikorskiego) beztrosko i bez obawy o zarzut złamania ciszy wyborczej cytowane nad Wisłą. Wynik - dziesięć punktów procentowych nagłego bonusu dla PO. W roku 2015 strategia się załamała - osłona medialna nie zadziałała i wpadki, które w kampanii prezydenckiej woku 2010 uszłyby płazem zostały wychwycone i wyśmiane przez internautów ("wziąć kredyt i zmienić zawód", "suflerka", "za Dudą stoi Kaczyński") więc wobec setek memów media musiały o nich wspomnieć. Z kolei dwie przygotowane bomby okazały się niewypałami - najpierw agent Komorowskiego sfuszerował robotę nie dbając o spójność sfałszowanych odpowiedzi Dudy w "podrasowanej" ankiecie, potem Adam Hadacz dał się przyłapać na prowokacji jak dziecko, więc nawet próba zrobienia z podania ulotki "zamachu" na niewiele się zdała - Komorowski przegrał z kretesem. 

Ale takiej kampanii jak własnie się kończąca nie było nigdy. Z trzech powodów.

Powód pierwszy - Platforma Obywatelska i Koalicja Europejska nawet nie pofatygowały się aby dotrzeć do wyborców z jakimkolwiek programem. PiS wykazał jakąś czytelną inicjatywę - ponad połowę punktów "piątki Kaczyńskiego" wymieni każdy: 500+ na każde dziecko, 13 emerytura, przywrócenie połączeń autobusowych na prowincji, obniżka PIT i podwyżka KUP oraz zerowa stawka PIT dla młodych - jak zwał tak zwał, czy by o tym mówić "populizm", czy "rozdawnictwo", "kiełbasa wyborcza" czy się zżymać, że to ma się nijak do tematów europejskich, to jest to jakiś konkret. A PO? Były jakieś hasła... chyba coś z odchodzeniem od węgla i prawami dla LGBT. Konia z rzędem temu, co to powtórzy. Były na koniec obietnice podwyżek dla nauczycieli i niezabierania tego, co dał PiS... słabo to wypada, bardzo słabo. Jedynym tematem, który na poważnie (niepoważnego, choć mogącego w przyszłości przynieść nieprzewidywalne skutki straszenia Polexitem nie liczę) dotykał Unii Europejskiej był temat przyjęcia waluty EURO. I tu deklaracja PiS była jasna, a PO/KE kluczyła - jedna opcja jest za, druga przeciw. Ta koalicja jako jedyna nie odpowiedziała na żadne spośród 24 pytań Latarnika Wyborczego  - ankiety mającej pomagać wyborcom w określeniu do jakiego ugrupowania mają najbardziej zbliżone poglądy w sprawach europejskich.

Powód drugi - tegoroczna bomba była prawdziwą bombą atomową. Majstersztyk - najpierw Jażdżewski coś bredził o Kościele, część polityków KE się od niego odcięła, Tusk niespodziewanie go poparł i jak tylko Kaczyński sparafrazował słowa Prymasa Tysiąclecia, że ręka podniesiona na Kościół jest ręką podniesioną na naród, to nagle Sekielski JEEEEB filmem... nakręconym pół roku wcześniej. Przekaz jednoznaczny - zobaczcie kogo ten PiS broni: bandytów, pedofilów, mafii chroniącej kryminalistów i zwyrodnialców w swoich szeregach. Niestety bomba atomowa ma to do siebie, że niszczy wszystko - polskie społeczeństwo po tym uderzeniu szybko się nie pozbiera, stanęliśmy na progu domowej wojny ideologicznej nawet z elementami rewolucji komunistycznej.

Powód trzeci - tym razem atak był wyjątkowo perfidny i kłamliwy. Aby wszystko było jasne - nie film... ten akurat - choć ekstremalnie manipulatorski - niestety pokazał ukrywaną przez część kleru straszną prawdę. Kłamliwe jest powiązanie tej tematyki z PiS-em, bo większość przestępstw i nadużyć (przede wszystkim seksualnych, ale i innych - były także finansowe, niefrasobliwe niszczenie zabytków itp...) z udziałem księży przypada na lata 1989 - 1998 czyli na długo przed powstaniem PiS. Ale o tym wiedzą tylko osoby, które mają w tym temacie wiedzę ekspercką (niestety, wbrew własnej woli do tych osób się zaliczam, napisałem na ten temat wiele artykułów, które podsumowałem w przedostatnim). Podobnie jak kłamliwe jest łączenie zdania o ręce podniesionej na Kościół z rzekoma obroną pedofilów - zdanie było wypowiedziane w kontekście przemówienia Jażdżewskiego na kilka dni przed emisją, a nawet zapowiedzią filmu Sekielskiego. Ale to zauważą tylko osoby ponadprzeciętnie inteligentne i interesujące się polityką. 

Platforma zdobyła "rząd dusz"... przygłupów i ignorantów

Zabawne i straszne zarazem, że partia wyśmiewająca PiS jako partię "motłochu", "patologii 500+", "biomasy" (określenie z ostatniej chwili - wzięte żywcem od Waltera Chełstowskiego) stosuje strategię ukierunkowaną na wywołanie mieszaniną prawd i kłamstw (strategia stara jak świat - od rozmowy Ewy z wężem w Księdze Rodzaju) dezorientacji w "ciemnym ludzie". Najbardziej zabawne i straszne jest to, że ta partia nie obawia się tego, że po wykręceniu takiego numeru odejdą od niej "elity" - przynajmniej środowiska inteligenckie (o środowiskach artystycznych będzie na koniec). Wiele jestem w stanie wybaczyć PiS-owi (np:. formę i fakt powołania Macierewicza do MON-u, porażkę 27:1), ale gdyby PiS użył tak delikatnej i niebezpiecznej materii jak pedofilia w kościele tylko w tym celu aby przywalić Platformie nie licząc się z konsekwencjami, to jestem pewny, że wówczas od PiS-u bym się odwrócił. Już wskutek stosowania platformerskich metod jak próba wyeliminowania Zdanowskiej fortelem z wyrokiem omal w dniu wyborów samorządowych nie zostałem w domu, a katastrofalny wynik PiS w Łodzi świadczy o tym, że jakaś część wyborców tej partii została w domach.

Dlaczego elektorat PO nie ma takiego poczucia honoru i przyzwoitości, a nawet własnej godności? 

Przecież ugrupowanie, które zamiast przedstawić własny program sięga wyłącznie po brutalny atak na konkurencję powinno mieć takie szanse na sukces, jak szachista próbujący wygrać konkurs za pomocą technik bokserskich. 

Trudno powiedzieć, czy odpalenie bomby atomowej w postaci filmu Sekielskiego z preludium Jażdżewskiego wynika z tego, że Platforma tę kampanię totalnie zawaliła i nie miała innego wyjścia, czy wręcz przeciwnie - zawalona kampania to wynik przeświadczenia, że na koniec wunderwaffe wszystko załatwi. Myślę, że oba te czynniki wzajemnie się nakręcały - politycy liczyli na dwie paszkwilanckie książki o Morawieckim, jakiś raport TSUE w przedwyborczy czwartek i chaos wywołany strajkami. A tu pomysł na strajk został spalony przez Broniarza (za bardzo liczył na osłonę medialną i już na starcie wypaplał strategię wywołania chaosu przez blokowanie egzaminów i promocji, przez co ustawił młodzież i większość rodziców w kontrze do nauczycieli, a rządowi podpowiedział co ma robić), książki o Morawieckim nie zawierały nic "straszniejszego" niż adopcja dwójki dzieci i legalna inwestycja w grunt wykonana w czasach, gdy jeszcze Morawiecki nie robił polityki, tylko duże pieniądze (rok 2002), wtrącanie się TSUE w polskie sprawy mogło bardziej zmobilizować niż zdemobilizować elektorat PiS... W dodatku to wszystko już było. Była na finiszu kampanii samorządowej (to przecież ubiegły rok) wymierzona w Morawieckiego kanonada "niezależnych" dziennikarzy Onetu za pomocą materiałów dostarczonych przez "niezawisłych" sędziów Sądu Najwyższego pochodzących z podsłuchów, które jak długo szkodziły Platformie były "nielegalne" i wszelkie uzyskane z nich informacje były "owocami z zatrutego drzewa", a nagle okazało się, że ujawnienie części z nich jest "niezwykle cenne społecznie" (o czym pisałem i tu i tu i tu... ) Była także "miażdżąca" opinia "apolitycznego" TSUE wygłoszona "przypadkiem" w przedwyborczy piątek - to też w ostatnich wyborach samorządowych, zaledwie w zeszłym roku. Jedno i drugie mogło nie zadziałać - zwłaszcza, że w wyborach samorządowych nie dało zwycięstwa Platformie, nawet mimo tego, że idiota Suski wraz z kolejnymi równie "inteligentnymi inaczej" kolegami z Łodzi swoimi tekstami o Zdanowskiej bardzo Platformie pomógł... a tu zamiast Suskiego produkowali się różni Trzaskowscy i Rabieje strasząc rodziców propagandą LGBT... Przegrana KE w eurowyborach mogła oznaczać koniec tego ugrupowania, więc trzeba było odpalić bombę przygotowaną na jesienne wybory parlamentarne... z nadzieją, że do tych wyborów cały radioaktywny, niebezpieczny i toksyczny syf po tej bombie nie zdąży się zdezaktywować. 

Dwójmyślenie lepsze niż u Orwella 

Jak się obserwuje media, to nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Ci sami dziennikarze i publicyści triumfalnie oznajmiają, że PiS, a nawet episkopat nie były na to przygotowane (bo trudno być przygotowanym na takie sku...syństwo - podobnie jak Kaczyński był zaskoczony w trakcie debaty bajeczką o pistoleciku, jak Duda był zaskoczony podmienionymi dwiema swoimi odpowiedziami w ankiecie na portalu "mamprawowiedziec.pl") pogubiły się w narracji, a jednocześnie wyrażają święte oburzenie i rwą włosy z głowy nad SMS-em do członków PiS, aby przypadkiem nie wrzucali do mediów społecznościowych swoich prywatnych komentarzy do filmu Sekielskiego i nie dali się w pochopne komentowanie tego filmu w wywiadach. Ci sami dziennikarze, publicyści, a nawet politycy komentują, że publikacja filmu jest przełomowym momentem kampanii wyborczej i zarzekają się, że nie jest ona elementem kampanii wyborczej. To, jak bardzo "bezstronne" i "obiektywne" są media najlepiej pokazuje poniższy zrzut ekranu z dzisiejszego przedpołudnia: 

Ilu spośród czytających nagłówek "Kaczyński o KE: może skończyć jak ZSRR" pomyśli, że zły kaczor porównał do ZSRR Komisję Europejską, choć chodziło oczywiście o Koalicję Europejską? 

A ilu czytających nagłówek "Fala krytyki pod adresem byłego premiera" domyśli się, że chodzi o warszawską "jedynkę" Koalicji Europejskiej Włodzimierza Cimoszewicza i wypowiedź na temat ustawy 447, w której stanął po stronie Żydów przeciw Polsce?   

Drogi inteligencie (może nawet katoliku) głosujący na dowolną frakcję Koalicji Europejskiej. Zapytam słowami z piosenki Kazika Staszewskiego. "Czy Ty to widzisz? Czy się nie wstydzisz?"

Czy nie mierzi Cię to, że traktują Ciebie jak przygłupa odpalając "bomby" bazujące wyłącznie na negatywnych emocjach, zamiast dać ci do ręki program wyborczy, abyś mógł rozumnie rozstrzygnąć na kogo głosować? 

Czy nóż Ci się w kieszeni nie otwiera, gdy słyszysz, że temat dalszych przywilejów dla środowisk LGBT (związki partnerskie, adopcja dzieci) nie będzie poruszany do końca jesiennej kampanii wyborczej, a później ugrupowanie, na które głosujesz "progresywnie się tym zajmie", bo gdyby wyborcom powiedzieć teraz prawdę, to "ludzie by ich pogonili"? 

Czy naprawdę masz do tego stopnia zniewolony umysł, że wolisz, aby środki z budżetu szły na program LGBT+ niż na program "Rodzina 500+" z którego korzystają Twoje dzieci i wnuki? 

„Naród nasz jak lawa

z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa

Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi

Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi”

Ciekawe, dlaczego tego pięknego cytatu z III cz. "Dziadów" Adama Mickiewicza nie słyszy się w mediach? 

Drogi inteligencie, czy odpowiesz mi na to pytanie? 

Zgodnie z obietnicą - na koniec o artystach...

Zamiast epilogu - piosenka "ARTYŚCI" Kazika Staszewskiego 

https://www.tekstowo.pl/piosenka,kazik,artysci.html 

ARTYŚCI 

Wszyscy artyści to prostytutki

W oparach lepszych fajek, w oparach wódki

To wszystko się tak cyklicznie powtarza

Czas nadziei, człowiek z żelaza

Wodzowi rewolucji do pasa się kłaniam

Mecenas daje złoto, mecenas wymaga

Ten system musi upaść, teraz i zaraz

Śpiewane na koncercie w koszarach

Czy Ty to widzisz?

Czy się nie wstydzisz? 2x

A słyszę, że mówią, że robią to co chcą 4x

Wszyscy artyści to prostytutki

W oparach lepszych fajek, w oparach wódki

Trzecia Rzeczpospolita, Polska Ludowa

To samo od nowa, to samo od nowa

Przepraszam, czy mogę sobie zrobić zdjęcie z Panem

Ja i koleżanka, niedźwiedź, Zakopane

Swoją pracą na scenie chcę osiągnąć swój cel

Order Orła Białego, budowniczy PRL

Czy Ty to widzisz?

Czy się nie wstydzisz? 2x

A słyszę, że mówią, że robią to co chcą 2x

A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą 2x

Wszyscy artyści to prostytutki

W oparach lepszych fajek, w oparach wódki

A jedne są lepsze, a drugie są gorsze

A gorsze są tańsze, a lepsze są droższe

Wszyscy artyści to prostytutki

W oparach lepszych fajek, w oparach wódki

A jedni są lepsi, a drudzy są gorsi

A gorsi są tańsi, a lepsi są drożsi

Czy Ty to widzisz?

Czy się nie wstydzisz? 2x

A słyszę, że mówią, że robią to co chcą 2x

A słyszę, że mówią, że robią już to co chcą 2x

 

Tekst ukazał się na   Salon24.pl w dniu 23 maja 2019r

  •