Zestawmy sobie obrazki, które kolejno docierały do mnie jako obywatela. Nie Warszawiaka – jednak zainteresowanego jakością życia publicznego. Nikt nie lubi być bujany a ludzie myślą – co najwyraźniej bywa zaskoczeniem dla wielu osób zwanych politykami. Pierwszy obrazek i informacja – w Warszawie zdarzyła się awaria, ogromna skalą wywoływanych skutkami dla środowiska.
Dwa - informacja uzupełniająca - awaria polega na dysfunkcjonalności obu rurociągów przeznaczonych do odprowadzania ścieków pochodzących z połowy Warszawy. Nie przelewki – mówimy o skali ok 1.5 mln mieszkańców.
Trzeci obrazek – wychodzi Prezydent stolicy i mówi – kontrolujemy, żadna pomoc zewnętrzna nie jest potrzebna. A w ogóle - w zasadzie nic się nie stało – bo wróciliśmy do stanu sprzed 2012 roku gdy ten zrzut odbywał się właśnie tak jak teraz - bo oczyszczalni nie było. Do tego ciekawostka – nie wiemy co się stało.
Cztery – pojawia się w myśleniu nawet laika - oczywistość. Nic się nie stało? Susza trwa nie od wczoraj. Stan Wisły jest na niezwykle, katastrofalnie, niskim poziomie. Czyli wody w rzece jest znacząco mniej niż te 7 lat temu. Każdy myślący więc zdaje sobie sprawę, że ludzi od 2012 chyba trochę w Warszawie przybyło. Na dodatek w miarę postępu zużycie wody wzrasta czyli i ścieków jest więcej. Tak więc zagęszczenie ścieków w wodzie musi być znacząco większe niż w tamtych latach. To jaki to powrót do sytuacji jaka już była a poza tym – jeśli wtedy nic się nie dziać nie miało – to po co budowa instalacji ponoć najdroższej na świecie. Pomijam wybór rozwiązania przebiegu linii przesyłowej – której dziś nie daje się łatwo skontrolować. Gdzie tu elementarne myślenie ekonomiczne i techniczne.
Pięć – w trakcie konferencji dla prasy pojawia się zdanie - – panujemy, mamy pod kontrolą – ale sam pan Trzaskowski – w tym samym wystąpieniu mówi – nie znamy przyczyny – czyli nie wiemy nad czym panujemy czyli tylko mówimy zapewniamy, że panujemy. Tylko w takim razie – nad czym „panujemy”.
Szóste – mamy dodatkową informację o opóźnieniu o poinformowaniu opinii publicznej i władz o awarii. Dziecinada to? Strach? Brak procedur kryzysowych? Co to ma być? Oczekiwanie na cud?, że samą identyfikację problemu, nie mówiąc o jego zażegnaniu, załatwi się od ręki – w ciągu godzin Nieprawdopodobne – wychodzi z tego jawna obraza rozsądku, dziecinada, niekompetencja zarządzania w kryzysie
Teraz nadeszło jeszcze ciekawsze
Siódme. Oto w następnych dniach Pan Prezydent w końcu zgodził się na zadeklarowaną wcześniej pomoc Państwa. Ale z polityczną przewrotką. Pomoc ta jest upolitycznieniem problemu. Zrozumie to ktoś oprócz wiernych sekty antypisismu? Tak oczywista rzecz jak ta pomoc – skoro i rozmiary i zakres oddziaływania na środowisko była a priori odrzucana. Mówiąc wprost przez Jego postawę z użyciem władzy nie była możliwa – teraz okazuje się - jest polityką. Za chwilę się dowiemy że za wylew odpowiada niecny i podstępny PiS. Nie od dziś kandydaci PiS są winni wszystkiemu. Choć pomoc i współdziałanie i to od pierwszych godzin wydawać się powinna naturalna konieczna a była na początku ogłaszana niepotrzebna. Za ro odmowa opóźniła konkretne działania. Czy i jak to można inaczej wytłumaczyć jak jakimś kompleksem w zakresie świadomości swej co najmniej niskiej kompetencji w sprawach zarządzania konkretem samorządowym – podsycanym irracjonalną alergią polityczną jego samego i jego środowiska politycznego.
I wyszło – tak – bo komentarz w następnej konferencji prasowej to wprost ujawnił Powiedział pan Prezydent stolicy – tak, przez rządzących sprawa jest upolityczniana. Ciekawa konstatacja a dodatek w postaci wycieczki ad personam ją dodatkowo motywuje w zakresie mojego pierwszego podejrzenia. Na tejże konferencji – powiedział – Pan J. Brudziński jako europarlamentarzysta zajmie się szlifowaniem języka angielskiego a nie ta katastrofą.
To wręcz podsumowuje siłę blamażu kompetencji w zarządzaniu i pozwala wysnuć wniosek, który sam się narzuca biernemu a jednak myślącemu obserwatorowi. Skoro w takiej sprawie nie ma nic sensownego do powiedzenia to się kluczy, udaje że nic się nie stało, chowa się głowę w piasek (nic się takiego nie stało) zaklina się rzeczywistość a na końcu stosuje się unik w personalny atak.
Tak tą sytuacje oceniam jako odbiorca wymienionej powyżej sekwencji tego co widziałem i słyszałem na żywo. Mój wniosek nie wypływa jak widać z komentarzy pośrednich – tylko z tego co mówił sam Prezydent odpowiedzialny za racjonalne reakcje w konkretnej sytuacji kryzysowej, Współczuję Warszawiakom – ale sami sobie nastrugali.
Dodam tylko.
Sądzę, iż dla każdego rozsądnego wyborcy mniej jest ważne czy parlamentarzysta lub człowiek będący u władzy zna języki. Ważniejsze jest co wie, czy w tych językach miałby coś do powiedzenia i czy rozumie słowo odpowiedzialność, a nie zamienia go na kombinacje medialne, partyjne, wizerunkowe. Innymi słowy zupełnie już bezinteresownie, po tej historii i tych wypowiedziach oraz czynach, doradzam Trzaskowskiemu udanie się do Pana Joachima Brudzińskiego na szlifowanie umiejętności bycia na służbie ku dobru ludzi czyli bycia politykiem a nie politykierem.
Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 30.08.19