felekProponuję zastanowić się nad masowymi - i to w skali globalnej – protestami i to bardzo młodych ludzi w sprawie klimatu. Od kiedy to ludzie w wielu licealnym nie tylko koncentrują swą uwagę na sprawach sięgających polityki i problemów światowych, ale też wykazują się samoorganizacją w skali ogólnoświatowej? Pobudzone emocje, opinie skrajne i wygłaszane jako niewzruszalne pewniki, płomienne mowy; chodzi o naszą przyszłość a nie wasze kadencje, ziemia ginie, globalne ocieplenie itd.
Młodość – ma wspaniałe cechy entuzjazmu, skłonności do ideowości – nawet bardzo uproszczonej - i gotowości do bezkompromisowego czynu ku dobremu.

I z natury cechy te składają się nie tylko z brakami doświadczenia, ale i osobistej i to krytycznie pozyskanej wiedzy. Oczywiście dzisiejsza młodzież ma wuja Google – lecz choć tam podawane mądrości nie zawsze są w pełni zweryfikowane (delikatnie mówiąc), to dają poczucie oświecenia i wiedzy. Wszechwiedzy. Mało tego, dają też tym młodym ludziom przekonanie, że zdania inne niż te podane do wierzenia są fałszywe, tendencyjne i nienaukowe (to ma być ciosem ostatnim). Razem daje to podatność na manipulację i skłonność do podporządkowania się hasłom i wezwaniom, które wystarczy by ładnie wyglądały a były silnie lansowane medialnie.
Protestują młodzi ludzie, prezentując hasła i odezwy które sami napisali?
Może,
Co jednak ci ludzie wiedzą o całej złożoności i nieoznaczoności tych zjawisk co do których mają tak uproszczone i skrajnie zdecydowane opinie? Jedne co można o tych opiniach powiedzieć to to, że są zgodne z lansowaną jako jedynie prawdziwą wersją oglądu rzeczywistości. Młodzi wiedzą tylko to, co im do wierzenia podano. Różnymi i skoordynowanymi kanałami. I to jest naturalne, młodzież znajduje się w okresie przyswajania wiedzy a na dodatek dzisiejszy system edukacji jest niestety nastawiony na rejestrację informacji przez mózg a nie na samodzielne używanie nabytej wiedzy. Takie używanie – jest fundamentalną cechą systemów edukacyjnych społeczeństw dbających o budowanie i kontynuowanie swej elity. Tu musi być powiedziane, ze konkretnie dla nas, po metodycznej fizycznej eliminacji naszej elity przez obu kolejnych okupantów, to szczególnie ważna sprawa.
Proponuję zacząć od prostego stwierdzenia. Lansowane prawdy, a za nimi idące decyzje, działania w sferze spraw środowiskowych, zwłaszcza te odnoszące się do skutków biznesowych czyli gospodarczych i politycznych – to po prostu czysta żywa kasa i wpływy. I to nakreśla warunki, w których zabieranie głosu w sprawach klimatycznych i ogólnie środowiska, w tonie sprzecznym z „z tym co wszyscy, jak wiadomo, wiedzą” czyli z politpoprawnością, jest wsadzaniem palucha między drzwi. Mówimy przecież o polu, w którym nie tylko grają interesy i emocje, ale i co do którego tak naprawdę są zróżnicowane i na dodatek rozbieżne opinie osób rzeczowo kompetentnych.
Wpływ na młode osoby, schematem, półprawdą, przypuszczeniem, sugestią – przekształcanymi w pewnik, to w końcu też narzędzie ku uformowaniu swego rodzaju doktryny neowiary i pozyskania jej „wiernych”. Na dodatek – przyszłościowych.
Panie! Można powiedzieć – i zapewne usłyszę. Jaka tam doktyna, jaka neowiara – tu są fakty naukowe. I to ma definitywnie zamykać usta każdemu, kto śmie przedkładać inne, choć równie rzeczowe argumenty i co najgorsze śmie przeciwdziałać formowaniu nowego człowieka – władającego samodzielnie myślą/ Przypomnieć wiec należy i nazwę homo sapiens i to, że naukowym można nazwać coś, informację, która zostaje jakoś wykuta w starciu przeciwstawnych argumentów. Jednostronna interpretacja każdej obserwacji, bez weryfikacji metodyki jej pozyskania – nie może być jeszcze mianowana prawdą i to z epitetem – naukowa. Bo to jest tylko jedna strona oglądu. Dochodząc do wiedzy, która przeszła taką wielostronną weryfikację – może być ona uznana za prawdziwą, ale tylko na gruncie dziś dostępnej wiedzy.
To, że w sprawie zmian klimatycznych, a za nimi i globalnego ocieplenia są zróżnicowane opinie, i to właśnie osób z cenzusem naukowym nie jest tajemnicą. Mamy jednak do czynienia z drastyczną nierównoprawnością nie tylko w możliwościach przekazu myśli dla opinii publicznej, ale i w dostępie do środków na badania, już nie mówiąc o realizacji większych projektów badawczych. W tym zakresie – też nie można mieć wątpliwości dlaczego.
Kasa i polityka.
Na przykład samo uzyskanie wpływu na całe gospodarki – co my jako kraj odczuwamy bezpośrednio – wystarczy za powód. Podniesienie do rangi prawd niewzruszalnych – świeckich dogmatów, pewników, że oto człowiek samym swoim istnieniem i działalnością decyduje o globalnej emisji CO2, i że w tym Europa – (a raczej kraje Unii Europejskiej) są czynnikiem wpływającym w sposób tak zdecydowany, że niech się inne gospodarki światowe schowają – musi zastanowić. W tej optyce też i natura choćby w postaci oceanu światowego może nie być brana pod uwagę. Nad tym króluje pewnik, że to CO2 jest odpowiedzialny za sytuację. Też są praktycznie pomijane rozważania nad naturalnymi długoterminowymi w skali wieków fluktuacjami klimatycznymi i innymi zjawiskami jakimi jest poddawana ziemia w swym istnieniu w przestrzeni kosmicznej. O nich też jak widać można zapomnieć. Czy można pominąć, że był czas, w którym u nas i był lodowiec i było morze z florą i fauną, która pozostawiła swe ślady w Jurze Krakowsko- Częstochowskiej, nawet by tylko zauważyć fakt jej istnienia.
W tym tekście nie zestawi się racji tego sporu, a tym bardziej się go nie rozstrzygnie, tym bardziej, że nadal należałby go widzieć otwartym. W tym też zakresie można się spotkać ze zdaniem odwołującym się mniej więcej do podejścia nazwijmy go asekuracyjnego. Mówi ono – skoro nie wiadomo tak naprawdę jak jest – a może jednak jest jakaś szansa, że to człowiek swą działalnością i wielkością populacji –jednak wpływa realnie na klimat – to nie należy już czekać na rozstrzygnięcie, tylko prewencyjnie działać. Odpowiedź pytaniem nie tylko o szanse, koszty i wybiórczość dziś w tych sprawach stosowaną w mikroskali (patrz choćby Polska i Niemcy) – wydaje się być właściwą i racjonalną reakcją. Udzielenie takowej odpowiedzi i jej jakość można uznać za warunek podejmowania akcji prewencyjnych. Racjonalne działanie – musi mieć oparcie w dobrym rozpoznaniu problemu a nade wszystko w uzgodnieniu poglądów w zakresie tego ostatniego pytania. A o nim nawet się nie myśli. Hurra – działajmy i korzystajmy w interesach i polityce. Wiem to co piszę nie jest poprawne ale trudno.
W tej części tekstu chcę też pokazać, że mamy do czynienia z daleko idącą i irracjonalną nierównowagą. Z jednej strony cały kompleks działań opartych o dowodzenie i wykorzystywanie opinii o możliwości wpływu człowieka na efekty klimatyczne, ma silne zakotwiczenie w istnieniu przydanych do tego, pozyskanych informacji. Generuje to możliwości pozyskiwania finansowania, przeróżnych projektów i badań w tym kierunku oraz uruchamiania możliwość działań politycznych i gospodarczych w skali globalnej. By było w tym ciekawiej a raczej dodatkowo zaskakująco – robi się to najczęściej z kompletnym pomijaniem konsekwencji wynikających z takich uznawanych za zasadnicze zasad jak choćby – myśl globalnie – działaj lokalnie, lub opieraj relację między gospodarką a środowiskiem na istocie zasad zrównoważonego rozwoju. Całe gałęzie nauki, gospodarki i polityki na tym podejściu i działaniu się opierają. A nurt przeciwny? To wyklęci heretycy. Fakt, zagrażają. Kasie i interesom ale już nie koniecznie środowisku. Czasem wręcz odwrotnie – czego akcja w sprawie Puszczy czy przymus dekarbonizacji w obecnej formie lub złamanie porozumienia Paryskiego w sprawie liczenia bilansu a nie samej emisji CO2 są dobrymi przykładami. W tej nierównowadze – nie podejmuje się dyskusji (tak na wszelki chyba wypadek) zdania przeciwne ogłasza się a priori za kłamliwe, stronie przeciwnej doktrynie ogłaszaniu globalnego ocieplenia z powodów działania ludzi, nie udziela się finansowania, a naukowa poprawność (to wynalazek jeszcze co najmniej XIX w) z góry przesądza o tym nurcie, że jest domeną nienaukową. I tak ludzie, a w tym i szczególnie osoby młodzi, wrażliwi są już pewni, że tylko powrót człowieka na drzewa i drastyczne zmniejszenie populacji (aborcja, eutanazja i podobne wynalazki kształtujące nowego człowieka myślącego i działającego w sposób o którym Orwellowi się nie śniło) uratuje świat. Jaki? – to już jest poza zainteresowaniem w działaniu pod presją emocji, tak jak i nie jest stawiana kwestia dla kogo onżesz świat ma być w ogóle ratowany.
Cały powyższy opis sprawy pozwala na pewno jednak postawić kwestię jakie to mechanizmy i jakie finansowanie powodują wykorzystanie już opisanej powyżej naturalnej i pozytywnej postawy młodych osób. Jeden czy drugi młody obywatel – płeć obojętna – do działania globalnego musi być jakoś inkorporowany. Płaszczyzna działania musi być zorganizowana siłami zewnętrznymi. Internet Internetem ale trzeba być naiwnym, że protest uliczny w wykonaniu osoby12 – to letniej jest czymś co sama wymyśliła i sama realizuje. Manifesty – piszą ci młodzi ludzie? Tu może działać wiele elementów. Pierwsze na przykład uformowanie poglądu właśnie jedynie słuszną, jednostronnie i katastroficznie podawaną wiedzą. Drugie - wzbudzenie w środowisku młodzieżowym – nie tylko u jednej konkretnej osoby - stanu emocji. Walczymy o środowisko- samo dobro i to fakt. Trzecie – już w odniesieniu do pojedynczego człowieka – w świecie wyścigu szczurów, publiczne zaistnienie wydaje się być jedyną i szybką ścieżką do sukcesu, zauważenia. Rozgłos – rozpoznawalność – wraz z łatwym i umiejętne wykorzystaniem osobistych budzących się ambicji to skuteczna przynęta. Młody człowiek gdy zaczyna sobie wyobrażać, że żyje w dżungli – jest pewny, że wybicie się dziś – zapewnia Mu przyszłość. Skąd ma niby wiedzieć, że to bujda i tylko nieświadomie poddaje się narzucanemu dyktatowi. W końcu to On sam – w tych sprawach już ma przekonania, wie, to protestuje.
Ważnym w tym staje się przypomnienie o starej zasadzie patrz kto z danej sprawy i działania ma korzyści i tam szukaj ich sprawcy – dostarczy odpowiedzi do zidentyfikowania sprężyn. Odpowiedzią powinni chyba zainteresowani wszyscy odpowiedzialni i za środowisko i za gospodarkę oraz właściwe relacje między nimi. To, te osoby mają w dyspozycji odpowiednie narzędzia do pozyskiwania potrzebnych informacji wydaje się być oczywiste. Czy z nich korzystają? Po sposobie rozmowy z tzw NGO sądząc mam wątpliwości. Nam jako szarym obywatelom pozostaje patrzeć kto korzysta na podobnych naciskach w kierunku np. wspomnianą wcześniej dekarbonizacją w obecnie lansowanej formie, czy posłuszeństwa politpoprawności ekologicznej, I nie tylko o naciskach można mówić w tych sprawach lecz również o działaniach ośrodków wpływu, o działaniach grup działania niezależnego – zależnego, a także o pracy autentycznych entuzjastów, którzy bezrefleksyjnie przyjmują sugestie poprawnościowe w zakresie relacji środowisko – gospodarka. Ci ostatni w swym entuzjazmie nie widzą na przykład sprzeczności w ochronie endemitów przy równoczesnym żądaniu prawa do aborcji jako prawa …kobiet, lub bezwzględnym zatrzymywaniem inwestycji potrzebnej człowiekowi i nagłym, podjętym już po przeprowadzeniu wszelkich procedur „odkryciem” siedliska bez podejmowania prób wskazania sposobu przesiedlenia tego odkrytego organizmu żywego. Ta ostatnia sprawa wymaga zauważenia zarówno nagłego włączenia się w proces inwestycyjny i to na ostatnim już realizacyjnym jego etapie i co ważne – ewidentnego braku kompetencji merytorycznych. Ludzie kompetentni interesują się przecież sprawą od jej początku, mają rozeznanie i umieją wskazać swe propozycje rozwiązania problemu inne niż – „nie i już”. To ostatnie wprost kompromituje, jest silną poszlaką pozamerytorycznych motywacji działań.
Do powyższej tej refleksji należy dodać ogólne i już dziś dobrze uświadomione tło. Jest nim wciąż – jeszcze od komuny i wcześniej trwająca walka z podstawami naszej cywilizacji, ku tworzeniu tzw nowego człowieka. Tu nic nowego nie mówię. Walka o nowego człowieka, jak zawsze koncentruje się na młodzieży. Bo młodzież to przyszłość, podatność na przyjmowanie buntu jako czegoś racjonalnego i tworzącego nową jakość. Tak patrząc, można zobaczyć, iż ta akcja „troski o klimat” w istocie ma też tło przyciągnięcia młodych ludzi do świata, w którym mniej się myśli więcej słucha poprawności. Bunt musi być bo wiadomo – Oni – ci starzy rządzący - nic nie robią, nie reagują (żeby nie wiem co w istocie robili a robią!) a my buntem ich zmusimy do reakcji. Nie zastanawiają się tylko, na co trzeba, i jak naprawdę należy reagować i czy u postaw czy dla picu i rozgłosu.
Napisałem to, bo może jakiś młody człowiek to przeczyta i zastanowi się nad tym co tu stoi jak byk.

 

Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Jeden ze współzałożycieli Polskiego Klubu Ekologicznego w 1980 r
Klamrą niech będzie, że choć nasze Koło w AGH było zaczątkiem organizacji ogólnopolskiej to jakieś 10 lat temu rozwiązaliśmy je, by dalej nie być kojarzonymi z działaniami sprzecznymi z myślą założycielską.