Na liście ofiar działań znanego muzyka mam już ponad 40 osób. Ta afera pedofilska jest zdecydowanie największym skandalem w historii polskiego show-biznesu. Mimo to śledztwo było prowadzone skandalicznie nieudolnie. Czy dlatego, że Sadowski występował na specjalnych przyjęciach dla prokuratorów i sędziów? Czy chronią go służby? Czy próbuje się tę sprawę przemilczeć do wyborów? Jakie znaczenie ma tu wieloletnia współpraca Sadowskiego z Martyną Wojciechowską, zaufaną prezesa Narodowego Banku Polskiego, o której głośno było, gdy ujawniono poziom astronomicznych zarobków w tej instytucji? Równie ciekawe są wątki polityczne i finansowe.

Gdyby afera Krzysztofa Sadowskiego wydarzyła się w Anglii lub USA, śledczy błyskawicznie ustaliliby prawdę i doprowadzili do procesu, a telewizje informowały o faktach na czerwonych paskach, bo jest o czym. U nas media co prawda poinformowały o sprawie (z dużym opóźnieniem i skupiając się na jednym wątku), ale interesują się nią zaskakująco mało mimo jej wagi, wielowątkowości i skali. Jakim cudem poniższe ustalenia musi ujawniać jakiś... bloger :)?

Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że ta megaafera jest niewygodna dla obu stron politycznego sporu. Może wywrócić narracje przedwyborcze i nie wiadomo w kogo jeszcze uderzy. A może rzeczywiście w Polsce działa lobby pedofilskie, które blokuje wyjaśnienie sprawy i zainteresowanie mediów? Jestem daleki od snucia teorii spisku, jednak moje śledztwo rozrasta się z dnia na dzień i dotyczy już wielu innych znanych postaci: aktorów, reżyserów, innych muzyków, profesorów uniwersyteckich, artystów, biznesmenów. Wszystko skrupulatnie sprawdzam; wnioski ujawnię w filmie, który przygotowuję. Obiecuję, że będzie to wyjątkowo wstrząsający materiał, całkowicie bezkompromisowy i bez żadnej taryfy ulgowej dla sław i wpływowych osób.

Jeśli chcesz wspomóc produkcję filmu, zachęcam do udziału w zbiórce:

https://zrzutka.pl/pkw6ys

https://paypal.me/pools/c/8hVeZEbuME

Służby wiedziały?


W przypadku Krzysztofa Sadowskiego są dwa istotne wątki, które cały czas badam: według wielu doniesień był chroniony przez służby specjalne co najmniej od lat 80. Jedna z ofiar (córka muzyka z zespołu Krzysztofa Komedy) wyznała, że Sadowski próbował ją molestować pod koniec lat 70. na działce znanego sportowca, medalisty olimpijskiego. Mimo że protestowała, sprawę zamieciono pod dywan, tak jak późniejsze gwałty na 14-letniej Justynie (imię zmienione) oraz oskarżenie z 1992 r. Trudno uwierzyć, by służby specjalne nie miały o tym wiedzy. Mam wiele informacji o występach Sadowskiego dla komunistycznych władz, w jednostkach milicji i wojska, choć „oficjalnie” krytykował „komunę”, występował też w kościołach. Muzyk wyjeżdżał bez trudu na wiele tourne zagranicznych zarówno do krajów komunistycznych, jak i na Zachód. To oczywiście jeszcze nie przesądza o niczym, ale w połączeniu z innymi faktami musi skłaniać do rozważań. W sierpniu zgłosił się do mnie informator, z którym korespondowałem przez kilka tygodni i który twierdził, że od prawie 40 lat zna Sadowskiego i jest w posiadaniu dokumentów świadczących o tym, że muzyk był chroniony przez SB. Informator znał wiele nieznanych publicznie faktów z życia Sadowskiego. Niestety nagle przestał się odzywać, nie przyszedł na spotkanie, nie odpowiada na maile. Próbuję ustalić, czy coś mu się stało, czy po prostu zmienił zdanie co do rozmowy ze mną.

Na jednym z wyjazdów w Syrii (prawdopodobnie w 1983 r.) Sadowski spotkał Bogdana Sitnickiego, także artysty grającego na organach Hammonda, który twierdzi, że został zadenuncjowany (uważa, że przez muzyka) władzom syryjskim jako izraelski szpieg.

- Oczywiście szpiegiem nie byłem. Próbowałem to potem wyjaśnić w MSW ale mi powiedziano, że mam się Sadowskim nie interesować, bo on jest pod ochroną i narobię sobie problemów. Występowałem z nim w Syrii, ja go tam zarekomendowałem do grania w hotelu w Damaszku. Zaprosił mnie na kolację i w jego pokoju, przy żonie, rzucił się na moją partnerkę. Odciągnąłem go od niej, a kila dni później mnie aresztowano, wsadzono do celi na sześć dni, torturowano, polewano wodą, wywieziono na pustynię i przykładano broń do głowy. Myślałem że to koniec, ale nie zabili mnie tylko odstawili na lotnisko i deportowali do Polski. Na lotnisku wtedy, w środku nocy czekał na mnie Krzysztof Sadowski blady z nienawiści. Patrzył na mnie w taki sposób, że byłem pewien, że jest w to wszystko zamieszany – opowiada Bogdan Sitnicki.

Mariusz Adamiak, legendarny animator, twórca festiwali jazzowych i szef klubu Akwarium, przez lata był w wielu sporach z Krzysztofem Sadowskim i innymi członkami zarządu Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego (PSJ).
- O zachowaniu Krzysztofa Sadowskiego w stosunku do młodych dziewczyn wiedziało całe środowisko. Przychodził z nimi do klubów, wszyscy o tym plotkowali, no ale nikt z tym nic nie robił. Jednak to tylko jeden z problemów, jakie Sadowski załatwił środowisku jazzowemu. On zniszczył stowarzyszenie, które kiedyś było jedną z najprężniejszych organizacji twórców w Polsce, z ogromnymi tradycjami. Równie ważne są wątki finansowe i jego zachowania lobbingowe – mówi Adamiak.

Wspomina, że musiał wiele razy reagować na „bezczelne” zachowania prezesa.

- Miał niebywały tupet. Na jednej z komisji, która decydowała o dofinansowaniu środowisk twórczych Sadowski nagle podszedł do mikrofonu i powiedział, że chciałby przedstawić wyniki głosowania, a tego głosowania wcale jeszcze nie było. Czyli ustalił sobie wyniki sam ze sobą i chciał je zaprotokołować. Gdyby mnie nie było na sali, pewnie nikt by nie zaoponował – wspomina Adamiak.

Najważniejsze: nie płacić


Krzysztof Sadowski był prezesem PSJ przez 20 lat. W grudniu 2015 r. a potem w kwietniu 2016 r. nie udzielono mu absolutorium i powołano nowy zarząd. Byłemu prezesowi PSJ artyści zarzucili niejasności finansowe. Niektórzy mówią wprost, że to są oszustwa i powinny zostać wyjaśnione przez prokuraturę.

„Od grudnia 1995 roku PSJ-em kieruje Krzysztof Sadowski oraz prawie niezmienny personalnie Zarząd, który uczynił zeń zadłużone po uszy truchło, na którym obecnie żeruje Fundacja Jazz Jamboree. (…) Polskie Stowarzyszenie Jazzowe w chwili obecnej nie posiada żadnego majątku, ponieważ wszystko co miało jakąkolwiek wartość zostało wyprzedane lub przekazane Fundacji Jazz Jamboree – licencje Poljazz, udziały w wydawnictwie Jazz Forum, znaki towarowe Akwarium. Nawet umowa wynajmu lokalu biurowego przy ulicy Chmielnej, w którym PSJ rezyduje od roku 1997, została w lipcu ubiegłego roku wypowiedziana, ponieważ zaległości w opłatach sięgały już niemal 10.000 PLN. Dług co prawda pod groźbą eksmisji został spłacony, ale Zarząd nie złożył wniosku o odnowienie umowy. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że w tym samym lokalu zarejestrowano Fundację Jazz Jamboree, która w ubiegłym roku otrzymała a właściwie przejęła od STOART-u dotację w wysokości 60.000 PLN przeznaczoną na działalność PSJ. Poza tym z w minionych latach lokal ten wynajmowany był osobom trzecim na zasadach komercyjnych” - podano w sprawozdaniu z audytu w kwietniu 2016 r.

Audytorzy postawili znacznie więcej zarzutów. Twierdzili, że zarząd działał na szkodę środowiska i organizacji, podejmował nieracjonalne decyzje finansowe (m.in. unikanie rozwiązania sporu z wierzycielem, który doprowadził do ogromnego zadłużenia; sprzedaż fonoteki w niejasnych okolicznościach, doprowadzenie do utraty znaku Jazz Jamboree), unikał płacenia zobowiązań, manipulował dotacjami, a Fundacja Jazz Jamboree została powołana, by... uciec przed wierzycielami i komornikiem.

„Komisja zjazdowa, mimo kilkakrotnie ponawianych próśb nie otrzymała żadnych informacji na temat zasad współpracy i przepływów finansowych. Komisji udało się ustalić, że co najmniej od 2009 roku Fundacja otrzymuje idące w setki tysięcy dotacje z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, STOART-u oraz prawdopodobnie z ZAIKS-u. Jest o tyle interesująca, że Fundacja Jazz Jamboree, nie posiadając NIP-u, przez co najmniej dwa lata posługiwała się numerem identyfikacyjnym podatnika, pod którym figuruje PSJ. Urząd Skarbowy Warszawa Śródmieście nie wie o istnieniu takiego podmiotu gospodarczego, co oznaczać może tylko jedno: albo fundacja oszukuje Skarb Państwa, albo Zarząd i Komisja Rewizyjna oszukali członków Stowarzyszenia, stwierdzając na Walnym Zgromadzeniu w dniu 14 grudnia, że PSJ w okresie całej kadencji nie prowadził żadnych operacji finansowych i dlatego nie składa sprawozdań w Urzędzie Skarbowym.” - czytamy w sprawozdaniu z audytu.

Audyt wywołał burzę w środowisku, szczególnie, że ujawniono niejasności przy sprzedaży praw do piosenek znanych wykonawców.

„Wydawnictwo (Poljazz) posiadało w swoim katalogu prawie 350 tytułów, po których zostało jedynie wspomnienie. Na spotkaniu 12 stycznia br. Zarząd wyjaśnił, że większość z nich została rozkradziona, a prawa do nielicznych tytułów jakie udało się uratować zostały sprzedane firmie MTJ, jedynemu wydawcy zainteresowanemu muzyką jazzową. Mimo trudności jakie robił prezes Sadowski Komisji udało się dotrzeć do umowy jaką zawarł z firmą MTJ w roku 2000 oraz listy 100 tytułów jakie wtedy sprzedał. Są wśród nich m.in.: Dżem, Maanam, Lady Pank, Dezerter, Izrael, Elżbieta Mielczarek, John Porter. Nie trzeba być specjalistą od fonografii, by stwierdzić, że ze sprzedaży licencji do ich płyt można by spokojnie spłacić dług, szczególnie, że wierzyciel był zainteresowany takim rozwiązaniem.” - napisano w sprawozdaniu z audytu.

- Paradoks polega na tym, że w Polsce z jazzem jest tylko lepiej, mamy więcej światowej sławy muzyków, natomiast PSJ się od nich odsunął – podsumowywał na zjeździe Piotr Rodowicz, wybrany na nowego prezesa.

- Raport komisji jest nierzetelny, nie oparty na faktach, osoba, która go pisała nie miała dostępu do dokumentacji prawidłowej, dużo rzeczy jest wyssanych z palca. Przykrość największa jest taka, że ten raport został opublikowany na Facebooku, jako audyt. Przez 20 lat nikt z nas nie wziął nawet złotówki, wręcz przeciwnie, ja ryzykowałem swoje prywatne pieniądze przez wiele lat kiedy PSJ nie miał żadnych pieniędzy, żeby nawet zapłacić za lokal. Tak więc właściwie ten raport, ten audyt przedstawia wszystko odwrotnie niż jest w rzeczywistości – bronił się na zjeździe Krzysztof Sadowski.

Sąd sądem, a sprawiedliwość?


Podczas Walnego Zjazdu nastąpiła też ciekawa sytuacja. Sadowskiemu w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym (PSJ) od lat pomagali dwaj prawnicy: Krzysztof Karpiński i Jerzy Stępień. Pierwszy był prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Drugi sprawował przed laty m.in. funkcję prezesa Trybunału Konstytucyjnego oraz wiceministra MSWiA.
- Byli uważani za bliskich przyjaciół. Gdy doszło do sporu w środowisku i muzycy próbowali wyrazić wotum nieufności wobec Sadowskiego, pan Stępień tak policzył głosy przeciwko przyjacielowi, że wstrzymujące się uznał za popierające tego człowieka – mówi jeden z muzyków dodając, że wszystko zostało zarejestrowane na filmie.
Rzeczywiście, jest na youtube relacja z walnego PSJ sprzed czterech lat, na którym dochodzi do głosowania nad nie udzieleniem absolutorium zarządowi kierowanemu przez Sadowskiego.
„Za nieudzieleniem opowiedziały się 34 osoby, przeciwko temu wnioskowi było 22 i wstrzymało się od głosu 14. Czyli tak... 34 za nieudzieleniem, a 36 w sumie głosujących przeciwko wnioskowi i wstrzymujących się” - mówi na filmie Jerzy Stępień.
Skwitowano to gromkim wybuchem śmiechu. Film można obejrzeć tu:

https://www.youtube.com/watch?v=iXCBbXvJ7BE


- Jeśli znany prawnik i prezes Trybunału tak liczy głosy i próbuje zawoalować fakty, to trzeba to jeszcze komentować? – pyta znany muzyk.

Jerzy Stępień dziś jest zaskoczony zarzutami w stosunku do Sadowskiego. Twierdzi, że choć znają się długo, nigdy nie byli zbyt blisko.
- Jestem tak samo zszokowany – mówi Jerzy Stępień.

Krzysztof Karpiński odmówił rozmowy ze mną, nie życzy sobie kontaktów. Ten sędzia przez lata grał w duecie z Krzysztofem Sadowskim. W 2005 r. razem wystąpili w Teatrze Sabat przed sędziami i wieloma wpływowymi osobami.
 
„Pamiętam, że większą tremę niż w Akwarium miałem jednak podczas występu w 2005 r. w Warszawie, w Teatrze Sabat. Grałem w dwóch duetach z Krzysztofem Sadowskim i Mieczysławem Mazurem, a na widowni byli prawie sami prawnicy, dużo znajomych, w tym sędziowie Sądu Najwyższego, Ministrowie Sprawiedliwości, którzy urzędowali w ciągu trzech lat mojej pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości.” - wspominał Krzysztof Karpiński na łamach kwartalnika KRS.

To wydarzenie zostało opisane w „Gazecie Sądowej”.
„Słuchaczami byli zaproszeni na tę okoliczność przedstawiciele prawniczego świata Warszawy z ministrem sprawiedliwości Andrzejem Kalwasem na czele. Wśród zebranych dostrzegłem również m.in. podsekretarzy stanu Sylwestra M. Królaka i Tadeusza Wołka, profesora Adama Zielińskiego, siedzącego w towarzystwie dyrektora departamentu nad wykonywaniem orzeczeń, sędzi Ewy Waszkiewicz i sędziego SA Marka Czecharowskiego. Zauważyłem również liczne grono sędziów i to zarówno tych z Sądu Najwyższego, jak również apelacji warszawskiej i Sądu Okręgowego.” - relacjonował Krzysztof Bachorzewski w „Gazecie Sądowej”.

Wcześniej, w 2002 r., Karpiński i Sadowski wyjechali z prawnikami do Zakopanego na „Warsztaty Artystyczne Młodzieży Prawniczej”. Jak odnotował Krzysztof Bachorzewski w „Gazecie Sądowej” Krzysztof Sadowski wystąpił tam z kuzynką Małgorzatą Kaczkiełło.

„Wielu słuchaczy jednak uchwyciło znakomitą biegłość palców, jak i swobodę swingowego stylu obu panów Krzysztofów i wynagrodziło ich grę aplauzem. Każdego dnia do późnych godzin nocnych trwał jam-session, w którym brali udział wszyscy uczestnicy warsztatów.” - relacjonował reporter „Gazety Sądowej”.

Tajemnice NBP


Prawdziwa bomba wyborcza tkwi jednak w Narodowym Banku Polskim (NBP). Zaufaną podwładną prezesa Adama Glapińskiego jest tam Martyna Wojciechowska, szefowa departamentu komunikacji i promocji, najlepiej zarabiający dyrektor w NBP. Cała Polska usłyszała o pani Martynie, gdy jej horrendalne zarobki ujawniła „Gazeta Wyborcza” (twierdziła, że dyrektorka zarabiała 65 tys. miesięcznie wraz z premiami). Okazuje się, że pani Martyna ma także pasje jazzowe. Od wielu lat (od 2007 r.) jest dyrektorką w Fundacji Jazz Jamboree, gdzie zasiada właśnie z Krzysztofem Sadowskim. W środowisku mówi się o ich wielkiej, wieloletniej przyjaźni. Dziś, wobec wątpliwości finansowych w PSJ może to być bardzo kłopotliwe politycznie.

Jeden z internautów znalazł w sieci skan z „Gazety Jarocińskiej”, w której widnieje informacja, że Krzysztof Sadowski był gorącym sympatykiem talentu wokalnego siostry Martyny – Darii Wojciechowskiej (dziś Darii Wojciechowskiej-Bujno). Pani Daria była w latach 90-tych utalentowaną piosenkarką, wróżono jej dużą karierę, występowała na wielu festiwalach i warsztatach. Gdy w październiku 2016 r. szefem Komisji Nadzoru Finansowego został Marek Chrzanowski (osoba, którą popierał Adam Glapiński), Daria Wojciechowska-Bujno została wiceszefową gabinetu prezesa.

„Daria Wojciechowska-Bujno objęła posadę 14 października, czyli dzień po przejęciu Komisji przez Marka Chrzanowskiego, powołanego przez premier Beatę Szydło. Pracę dostała bez konkursu, który w tym przypadku nie był wymagany (regulacje dotyczące służby cywilnej nie obejmują gabinetu KNF)” - podawał w 2016 r. „Newsweek”.

Po aferze z zarobkami siostry pełno było w sieci kpin, że przedszkolanka (Pani Daria pracowała wcześniej w przedszkolu, potem w gabinecie posłanki Gosiewskiej i gabinecie politycznym szefowej MEN) zrobiła karierę w najważniejszej instytucji nadzoru finansowego w Polsce (niestety równie skompromitowanej). Być może to wszystko nie byłoby „dmuchane” przez media, gdyby nie fakt, że prezesa KNF nagrał podczas składania absolutnie niedopuszczalnych propozycji bankier Leszek Czarnecki, borykający się z wielkimi problemami w swoich firmach. Te ostatnie wątki postaram się również dokładnie zbadać i wyniki opublikować w oddzielnym materiale.

Martyna Wojciechowska, nie odbierała telefonów ode mnie, nie oddzwoniła, nie zareagowała na sms (próbowałem na 2 numery dzwonić). Pani Daria przebywa według moich informacji na urlopie macierzyńskim. Miała wyłączony telefon, gdy próbowałem dzwonić. Oczywiście w każdej chwili zamieszczę ich komentarz, chętnie też wysłucham wyjaśnień, jeśli panie Wojciechowskie zechcą ich udzielić.

Lista „domniemanych” ofiar i świadków działań Krzysztofa Sadowskiego*

*niektóre osoby nie czują się ofiarami, większość osób zgodzi się zeznawać w sądzie, ale nie wszystkie, stąd w nielicznych przypadkach nie mogę być pewien, czy mówią prawdę; daty zdarzeń przybliżone, prawie wszystkie imiona zmienione
1. M. - córka brata męża siostry Krzysztofa – gdy miała 13 lat wręczył jej powieść „Pamiętniki Fanny Hill” mówiąc, żeby dowiedziała się, jak to jest być kobietą, a potem mogą o tym porozmawiać; początek lat 70.
2. „Wisienka” - miała 15 lat, gdy ją „uwiódł”, utrzymywali stosunki przez 2 lata; początek lat 70.
3. Dziewczyna z Poznania - 15 lat, „romans” trwał kilkanaście miesięcy; koniec lat 60.
4. Córka dyplomaty - 15 lat; brak informacji, co dokładnie się zdarzyło; początek lat 70.
5. Córka muzyka z zespołu Komedy - 15 lat; napastowanie seksualne na działce pod Warszawą; koniec lat 70.
6. Piotr z kościoła - ok. 12 lat; jeden przypadek molestowania (masturbowanie) w nocy; początek lat 80.
7. Marek chrześniak - syn bliskiej przyjaciółki – ok. 12 lat, 2 lata molestowania, wielokrotne masturbowanie w wielu miejscach (samochód, na wakacjach); początek lat 80.
8. Justyna, dziewczyna z domu dziecka – 14 lat; molestowanie i wielokrotne gwałty przez 4 lata; połowa lat 80.
9. Ewa, dziewczyna z „Tęczy” - 10 lat; wkładanie ręki w miejsca intymne, po doniesieniu jej mamy była pierwsza sprawa na policji; 1992 r.
10. Kasia, dziewczyna z „Tęczy” - 10 lat; uczestniczka tego samego wyjazdu co Ewa, wkładanie ręki w miejsca intymne; 1992 r.
11. Dziewczynka z warsztatów w Margoninie – ok. 11-12 lat; łapanie za pierś, po zdarzeniu przydzielono Sadowskiemu „ochroniarza” do pilnowania; początek lat 90.
12. Monika, piosenkarka/aktorka – 11-12 lat; gwałt, wielokrotne stosunki; początek lat 90.
13. Iza, uczennica muzyka – 11 lat; gwałt, wielokrotne stosunki; lata 90.
14. Basia, prowadząca program telewizyjny; 12 lat; gwałt, wielokrotne stosunki; koniec lat 90.
15. Marta, prowadząca program telewizyjny; 12 lat; gwałt, wielokrotne molestowanie; koniec lat 90.
16. Asia, prowadząca fanklub; 14-15 lat; „łaskotanie” w samochodzie; lata 90.
17. Olga, córka artysty-przyjaciela Sadowskiego; 15-16 lat; gwałt, wielokrotne molestowanie; koniec lat 90./początek 2000.
18. Ela, dziewczyna do towarzystwa, uczestniczka warsztatów w Puławach; 15 lat, wiele relacji o niestosownych zachowaniach wobec niej, spaniu w pokoju pana Sadowskiego; koniec lat 90.
19. Renata, córka bliskich znajomych; 13 lat; dotykanie i niestosowna propozycja seksu za pieniądze; lata 90.
20. Zosia – 15 lat, piosenkarka; niestosowne wypowiedzi i zachowania, 2003 r.
21. Anna – uczennica, 11 lat, przychodził w nocy do pokoju, wkładał jej ręce pod kołdrę, łapiąc za różne miejsca i posuwając się coraz dalej; według niej robił to samo z wieloma dziewczynkami (ofiar takich działań może być bardzo dużo), lata 90.
22. Marta – uczestniczka warsztatów, piosenkarka; wkładał ręce gdzie nie trzeba, dostał po łapach, przestał; lata 90.
23. Iza – 12-13 lat, córka muzyka, uczestniczka warsztatów; wkładał ręce pod kołdrę, przestał po proteście, przeniósł się do koleżanki obok, doprowadził ją do płaczu; lata 90.
24. Milena – 18 lat, uczennica; „zdecydowanie za wiele sobie pozwalał”
25. Lidka – poniżej 18 lat; „napastował, próbował na siłę wejść do jej mieszkania”
26. Jola, poprosił ją o „pierś” i dał „Sztukę kochania”; zaprosił na nocną lekcję i wyszedł do niej w szlafroku; 1996-1998
27. Marta, córka lokalnego polityka, uczestniczka warsztatów w Iławie; uciekła z pokoju Sadowskiego przez okno;
28. Iza, córka znanego muzyka, niespełna 15 lat; „dotykana” po pupie na warsztatach w Puławach; 2017
29. Magda, uczestniczka warsztatów w Puławach; 15 lat; płakała po wizycie w pokoju Sadowskiego, ok. 2013
30. Jagoda, uczestniczka warsztatów w Puławach; 20 lat; molestowanie, propozycja wizyty w pokoju, 2017
31. M., uczestniczka festiwalu w Iławie; nastolatka; ona i jej 3 koleżanki były sadzane na kolanach i pan Sadowski wkładał im rękę pod bluzkę; koniec lat 90.
32. Barbara, piosenkarka; 17 lat; „wyłowiona” na festiwalu, w którym był w jury, chciał pomóc w karierze, „dobierał” się do niej w samochodzie;
33. E., wolontariuszka na warsztatach muzycznych; zapytał „cz­y chcesz zobaczyć mojego robaczka”; 2000 r.
34. J., uczennica; „raz czy dwa położył mi łapę nie tam gdzie trzeba, ale chyba wyczuł, że nie posunie się dalej”, potem odsunął ją od zespołu, sprawił, że czuła się winna; zrobił krzywdę jej przyjaciółkom; koniec lat 90.
35. K., uczennica; „jego zachowanie wobec mnie, małej dziewczynki było bardzo niestosowne”;
36. M., uczennica; „gdy grałam na pianinie, włożył mi rękę pod bluzkę, zanim dotarł do piersi, ktoś wszedł i wyjął ją; nigdy więcej tego nie powtórzył”;
37. I., dziewczynka; „pocałował mnie w miejsce intymne, odwróciłam się, odszedł; nigdy więcej nie próbował”;
38. M., dziewczynka z „Tęczy” 10-13 lat; „nie zostałam zgwałcona, ale byłam obmacywana; robił to wręcz oficjalnie, patrzył na co może sobie pozwolić, wybierał dzieci, które nie miały komu się poskarżyć”; lata 90.
39. A., uczestniczka warsztatów w Iławie; 14 lat; nie czuje się ofiarą, zaczepiana i namawiana na wyjazd do Puław; lata 90.
40. A.; uczestniczka warsztatów w Margoninie; 11 lat; nie została skrzywdzona, razem z 13latką została zaproszona na wywiad nad jeziorem, czuła się dziwnie, wszyscy ostrzegali przed Sadowskim, robił im zdjęcia, interweniowała opiekunka zabierając dziewczynki na teren obozu;
41. X – wstrząsająca historia, ale obiecałem nic o niej nie pisać
42. Wiem o kilku innych ofiarach, które nie zgodziły się ze mną rozmawiać, przynajmniej na razie.

Niestety wciąż pojawiają się nowe doniesienia...

Krzysztof Sadowski nie rozmawia obecnie z mediami. Nikomu nie udało się uzyskać od niego rozmowy na temat zarzutów pedofilii. Wydał jedynie oświadczenie. Publikuję je bez zmian.

Oświadczenie Krzysztofa Sadowskiego:

„W związku z pojawiającymi się w mediach nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi moich relacji z uczestniczkami programów telewizyjnych „Tęczowy Music Box” i „co jest grane?” oraz podopiecznymi fundacji „Tęcza”, stanowczo zaprzeczam stawianym mi zarzutom. Wszystkie pojawiające się na mój temat „rewelacje” oparte są na pomówieniach jednej osoby, której personaliów nie ujawnię, nie chcąc jej zaszkodzić. Jest to osoba znana mi i mojej rodzinie od przeszło 20 lat i przez większość tego czasu pozostająca z nami w bliskich stosunkach. Niestety, w ubiegłym roku osoba ta poprosiła mnie o przekazanie jej dużej kwoty pieniędzy, które miały posłużyć jej ułożeniu sobie życia. Nie będąc w stanie spełnić tej prośby, ale też mając poczucie nadużycia naszej przyjaźni –odmówiłem. Wówczas, było to w czerwcu ubiegłego roku, zerwała kontakty z nami i skierowała przeciwko mnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dokładna treść zarzucanych mi czynów nie jest mi znana, gdyż –choć postępowanie toczy się już rok –nie zostałem w nim przesłuchany ani jako świadek, ani tym bardziej jako podejrzany. O toczącym się postępowaniu wiem tylko dlatego, że została w nim przesłuchana w maju br. moja była żona. Chciałbym też wyraźnie podkreślić, że przed publikacją dotyczących mnie materiałów nikt nie podjął próby kontaktu ze mną w celu dowiedzenia się jak wygląda cała historia z mojego punktu widzenia. Jestem osobą w podeszłym wieku i złym stanie zdrowia. Kierowane wobec mnie publicznie oszczerstwa dodatkowo ten stan pogarszają, podważając mój dorobek zawodowy i artystyczny oraz godząc w moje dobre imię. Przede wszystkim jednak sprawa ta odbija się fatalnie na mojej rodzinie, krzywdząc moją żonę i córkę. Staliśmy się obiektem bezpośrednich ataków ze strony obcych nam osób, godzących w naszą prywatność i poczucie bezpieczeństwa. Zachowanie mediów w tej sprawie oceniam jako skandaliczne i nieodpowiedzialne. W poszukiwaniu sensacji posunęły się one nie tylko do ataku na mnie, ale doprowadziły do ataku na całą moją rodzinę. Dlatego też proszę i kieruję tę prośbę zarówno do mediów, które już rzuciły się na mnie, jak i do takich, które dopiero planują dołączyć do tej watahy, o powstrzymanie się od dalszego szkalowania mnie i umożliwienie mi podjęcia obrony w przewidzianej do tego procedurze karnej. Nigdy nie uchylałem się przed współpracą z organami ścigania i jestem gotów –w miarę moich możliwości –pomagać w wyjaśnieniu całej sprawy. Jednocześnie oświadczam, że wobec mediów i osób mnie oczerniających podejmę kroki prawne w celu oczyszczenia swojego imienia i dorobku.”

Powyższy materiał nie jest przez nikogo opłacony, powstał w wyniku ciężkiej pracy, jest dostępny za darmo dla wszystkich. Jeśli chcesz wspomóc produkcję filmu i pomóc mi prowadzić dalsze działania dziennikarskie możesz mnie wesprzeć na powyżej zalinkowanych zbiórkach albo wpłacając dobrowolną darowiznę na moje konto:

Mariusz Zielke
84 1240 1024 1111 0000 0252 2171