No to się opozycja posypała. Wygryźli Grzecha Schetynę, który zrezygnował z przewodzenia Platformie, choć przecież dobry był. Serio. Schetyna zapłacił za swój niedawny sukces, wybory do PE, bo nie uwzględnił tego, co wcześniej zawsze mu się udawało, nie przewidział dobrze przyszłości, kiedy postanowił reaktywować lewicę, a ta, słabiutka, jak nigdy wcześniej, nagle odzyskała wigor i uznała, że nie musi już wspierać swego wybawcę. Lewica przekreśliła Schetynę, bo uznała, że jest wystarczająco silna i Schetyny do niczego już nie potrzebuje, a "swoi" obwinili Grzecha za wyborcze porażki, choć przysporzył im wyborców znacznie więcej, niż PO miała ich za rządów Ewy Kopacz.

Niestety, Schetyna myli się dalej, na swego następcę namaścił Tomasza Siemoniaka, nijakiego polityka, który Platformę może pogrążyć już na dobre. To, że kandydatów na następcę Schetyny w PO ci dostatek, to jeden/ jedna, "lepsi", od drugiego, co Platformie na dobre nie wróży. Zanosi się na to, że po latach chudych przyjdą jeszcze chudsze i kto wie, czy PO w ogóle nie zniknie. I co wtedy? Czy Tusk wtedy będzie budował, co zapowiadał, polską chrześcijańską demokrację? Taką na wzór tych zachodnich? Marna perspektywa, bo chrześcijaństwa w tamtych demokracjach tyle, co leku w lekach homeopatycznych.

Lewica zdaje się jeszcze cieszyć z odzyskania parlamentu, ale to też może być krótkotrwała radość. Ten entuzjazm z powodu zjednoczenia SLD, Wiosny i Razem już opada, co widać z niemożności ustalenia wspólnego kandydata na prezydenckie wybory. Biedroń zwiał do Brukseli, zapatrzył się widocznie na Tuska, Zandberg pewnie jest zbyt lewicowy nawet dla lewicy, więc pewnie nie ma szans, a Czarzasty ponoć nie chce, albo chce za bardzo, co na jedno wychodzi. Nie tylko nie mogą znaleźć kandydata na prezydenta, ale pewnie nie znajdą łatwo nowego szefa odrodzonej lewicy, skoro tak bardzo różnią się od siebie. Czy mnie to martwi? Ależ skąd, lewica jeszcze nie odpokutowała swoich win za czas jej rządów, również tych po 1989r, więc powinna siedzieć jeszcze na ławce kar.

No to może za tą właściwą opozycję należałoby uznać PSL vel Koalicja Polska, bo z Kuiz'15? Oni mają przecież szefa i zarazem kandydata na prezydenta, Kosiniaka-Kamysza. No, ale jak oni mają odkleić się od czasu rządów w koalicji z PO, kiedy K-K był ministrem pracy, a wtedy to i bezrobocie duże było, i podniesiono wiek emerytalny? I co gorsze, długo wspierali D.Tuska w jego dążeniu do ratowania Polski przed PiS, a K-K gorąco oklaskiwał Tuskowe "wykłady" na uniwersytetach, po których nadzieja na szybki powrót Tuska na łono Ojczyzny zmalała do zera. Chyba, że K-K nie oklaskiwał Tuska, ale go wyklaskiwał, a to byłoby już co innego, ale K-K tak się jeszcze nie tłumaczył. Dzięki PO ludowcy niby coś zyskali, mają więcej posłów, mają swoich senatorów, więc może kiedyś, znowu … koalicyjka?

Czy może o czymś zapomniałem? No jak nie, jak tak, jest przecież jeszcze Marszałek Senatu, który sam w sobie jest opozycją. Na razie nie słychać, żeby Senat szczególnie przemęczał się pracą, ale pan Marszałek pracuje za wszystkich senatorów, przynajmniej tych opozycyjnych. Już na wstępnie swego urzędowania zapowiedział, że będzie pracował skrupulatnie, że będzie należycie konsultował proponowane przez Sejm ustawy i właśnie pokazuje, jak będzie to robił. Już odpisał na list pani wiceprzewodniczącej KE Very Jurowej, teraz napisał do Komisji Weneckiej, a za chwilę wybiera się na konsultacje z KE, a wszystko to dotyczy uchwalonej przez Sejm ustawy nowelizującej prawo o sądach powszechnych. Pan Marszałek zapomniał jednak o podstawowej kwestii, nie konsultuje tej ustawy z samymi senatorami, nie wiem, czy pracują nad tą ustawą komisje senackie, a od tego powinien zacząć. Czyżby pan Marszałek myślał o sobie, że "Senat to ja"? Ciekawe, czego Marszałek Grodzki spodziewa się po Komisji Weneckiej, która w 2016r w swojej opinii o naszym wymiarze sprawiedliwości napisała, że przypomina on system radziecki?

Czy to już wszystko, czym ostatnio dała znać o sobie polska opozycja? Ach, zapomniałbym, że są jeszcze media opozycyjne i że są odważni sędziowie, którzy bohatersko opozycję wspierają. Ostatnio w radio TOK FM przypadkowo słuchałem popołudniowej audycji, w której gościł polski sędzia z TSUE. Redaktor prowadzący rozmawiał z sędzią o wiadomej ustawie, o jakimś liście skierowanym przez któryś z think-tanków do KE w tej sprawie, w którym pouczano KE, jakie stanowisko powinna zająć odnośnie tej ustawy. Redaktor mocno się dziwił, że KE jest pouczana, co ma w sprawie robić, ale pan sędzia już zdziwiony nie był, uważał to za całkiem normalne, że KR się podpowiada, co ma być dobre dla Polski. Mówi to sędzia sądu, który, być może będzie podejmował decyzje w tej sprawie. Czy to nie jest jednoznaczne z popieraniem stanowiska pani I prezes SN, która uważa, że w Polsce panuje dyktat demokratycznej większości, która gnębi mniejszość, a do tej mniejszości przyznają się też sędziowie? To szczególne, sędziowskie sobiepaństwo jasno wynika też z zachowania pewnego sędziego, który, ledwo przywrócony do pełnienia obowiązków wzywa przed swoje oblicze, szefową Kancelarii Premiera, by przywołać do porządku, no właśnie, chyba cały rząd, Sejm, prezydenta, itd.

O co tak naprawdę chodzi wspomnianym sędziom, politykom, opozycyjnym mediom? Chodzi im o sprawiedliwość, o przestrzeganie prawa, o Konstytucję? A może to tylko preteksty, bo chodzi o przejęcie władzy w państwie "sposobem", skoro nie udało się normalnie i "żeby znowu było, jak było". Ale sposób na przejęcie władzy jest znany, trzeba przekonać ludzi, by odpowiednio głosowali podczas demokratycznie przeprowadzanych wyborów. I ludzie w takich wyborach kolejny raz zagłosowali, a wyników głosowania nie może zmienić żadna komisja, choćby najwyższego szczebla. Opozycjo, nie pozostaje ci nic innego, jak czekać na kolejne wybory, a ci, do których skarżycie się na własny kraj, jak chcą wam pomóc, powinni wam to uświadomić.

Opublikowano: na Salon24.pl 4 stycznia 2020,