Trafny i zabawny mem: Schetyna na tle płonącej stodoły tłumaczy się: myślałem, że jak "podpalim" to wiatr powieje w drugą stronę. Przedstawiciel opozycji w splendorze trzeciej osoby w państwie właśnie bawi się zapałkami i donosi na Polskę do współczesnej Moskwy, leżącej na Zachodzie Europy. Nie można się było spodziewać po konferencji prasowej narcystycznego marszałka większej hipokryzji, niż twierdzenie, że do Brukseli udaje się dla ratowania polskich funduszy, których bezpieczeństwo dzień wcześniej zakwestionował paskudnym donosem.

Nie ma też lepszej ilustracji etyki III-j Rzeczpospolitej, niż sprzeczności w które wplątał się polityk PO myląc wysokości kwot wpłacanych w jego prywatnym gabinecie lekarskim ze stawkami 150-złotowymi podanymi na konferencji.

Wolność mediów ma być zawieszona, żeby Grodzki nie był zabity jak prezydent Gdańska. – Doświadczam nienawiści, zorganizowanego hejtu tak, jak w większym stopniu doświadczał Paweł Adamowicz czy ksiądz Jerzy Popiełuszko – porównuje się teatralnie podejrzany o korupcję lekarz. Nagranie z trudem odnalezionego pośród tysięcy pacjentów, niestety niezweryfikowanego "powstańca", w rzeczywistości "ubeka", mówiącego o mężczyźnie, który oferował mu 5 tys. złotych za informacje o gwieździe polityki międzynarodowej, panu Tomaszu, słucha się jak laudację na cześć prezesa z filmu Barei "Miś". Jeszcze osmańskie "wbijanie na pal" i "afera Watergate" grafo- czy megalomańsko przemianowana na "senatgate". Nixon nie czekał na impeachment, od razu zrezygnował. 

Oczekiwanie, że Polacy przyjmą tłumaczenia Grodzkiego za dobrą dla Rzeczpospolitej monetę jest kolejnym policzkiem wymierzonym społeczeństwu. Jak bardzo muszą politycy PO i jej spin-doktorzy pogardzać nami, że odważyli się wyjść z opowieścią o własnym skrzywdzeniu? 

Równie żałośni są żurnaliści (Kolenda – Zaleska), którzy próbują - ostentacyjnie sabotując przystąpienie do wyjaśnienia tak oczywistej w polskiej służbie zdrowia korupcji - utopić publiczną telewizję w odchodach ostracyzmu. To oni są winni zadziwiającej asymetrii w osądzaniu polityków: niebezpiecznego poczucia bezkarności liberałów i zaszczuwania prawicy.

Platforma była do tej pory partią przegraną, jak pisze trafnie w Teologii politycznej Jan Maria Rokita: "partią zbędną". Zdaniem politologa na podstawie działań obozu senackiego można już mówić o "konfederacji sędziowskiej" nawiązującej do polskiej tradycji rokoszowej. Zawartość oskarżeń z koszyka targowickich wyczerpało niepraktykowane wcześniej i niekonstytucyjne spotkanie z ambasadorem Rosji. 

Po bezwstydnym wystąpieniu Grodzkiego z Dubois formacja trzech tenorów umarła po raz drugi a elity kompradorskie nabrały tężyzny pospolitego łajdactwa nielojalnego wobec ojczyzny - za wygraną gotowego sprzedać własną matkę i ściągnąć na nią każde nieszczęście. Słowa Bogdana Zdrojewskiego "albo nastąpi zmiana, albo PO w obecnej formule zakończy byt" to kondolencje, a nie recepta na sanację. 

Nazwisko Grodzki w związku z polskim parlamentaryzmem na zawsze będzie się już kojarzyło z kabaretem. Salwy śmiechu gwarantują mężczyźni udający kobiety i lekarze rodem z PRL nie czerpiący korzyści z łapówek.  

Opublikowano: na Salon24.pl 9 stycznia 2020,