Tego, co tu napiszę – nie powie ani nie napisze żaden ksiądz, hierarcha, sam zainteresowany w sprawie, a tym bardziej Kuria – jako instytucja – mówiąc językiem osoby świeckiej. Jest tak, gdyż w Kościele panują standardy i zasady. Jeden standard – powaga i dystans do spraw tego świata drugi, nie zabierania głosu we własnej sprawie. A sprawa posądzenia b-pa Jana Szkodonia o molestowanie dotyczy nie tylko Jego osobiście wymagając wielkiej staranności ale i Kościoła. Też tego powszechnego – nie tylko Krakowskiego.

Każdy głos z tej strony mógłby być traktowany jako stronniczy i wciągałby w jatkę słowno- medialną.
W zupełnie innej sytuacji jestem jako osoba świecka, nawet związana z Kościołem swą wiarą. Nie tylko mam większą swobodę wypowiedzi lecz też mogę przedkładać argumenty opierające się o czystą logikę. Tej zaś, w przypadku, o którym tu mowa brakuje zaś argumenty pośrednie przemawiające za daleko idącą rezerwą są silne. Najlepszym dowodem jest umorzenie sprawy przez Prokuraturę, a tą zwłaszcza dziś trudno posądzać o stronniczość na rzecz Kościoła.
Można i należy podnosić dwa nurty problemu. Jeden – faktograficzny a drugi oparty o zasadę znaną prawnikom i logikom – qui bono.
W zakresie faktografii – mówmy o dowodach. Oto powszechnie szanowany i świetny duszpasterz zostaje postawiony pod pręgierzem zarzutu. Zarzut dotyczy rzekomej – powtórzymy - sprawy sprzed wielu lat. Można też słyszeć jakoby sprawa Pana T. Grodzkiego –w sferze faktograficznej - była sytuacją analogiczną. W obu przypadkach - mowa o sprawach zaszłych i zarzutach opartych na słowach, a nie dowodach. Jednak nawet w tym zakresie jest zasadnicza różnica. W przypadku Pana T, Grodzkiego to nie jest jedno słowo, a co najmniej kilkadziesiąt świadectw opisujących wręcz atmosferę, rodzaj systemowego podejścia do pacjenta, w konkretnym miejscu i czasie. Nie powinno się tu mówić tylko o pojedynczych czynach a też o udziale konkretnej osoby w wykreowaniu systemu korupcyjnego – bo wygląda na to – o tym by trzeba było mówić. Osoby składające relacje – nie są tu ze sobą powiązane – a ich świadectwa opisują wręcz zwyczaj, proceder. Oczywiście winę lub niewinność wskaże Sąd, po poznaniu tego czego my może i nie znamy. Logika więc wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo krytycznej oceny postawy pana T. Grodzkiego.
W przypadku b-pa J. Szkodonia mamy do czynienia z pojedynczą relacją o zdarzeniu sprzed lat. Nagle – po wielu latach osoba już dawno pełnoletnia i nie związana z osobą B-pa i Jego działalnością, nagle sobie przypomniała, że była haniebnie molestowana w wieku niepełnoletności. Siła dowodowa polega tylko na zestawieniu słowa przeciw słowu. Niestety musi się postawić pytanie o wiarygodność. Tę kwestię może rozstrzygnąć Sąd – pod jednym wszakże warunkiem – swej bezstronności.
Tu dochodzimy do ważnego elementu sprawy – do jej tła, które się samo narzuca i jak się wydaje wręcz może dyktować całą akcję. Tłem tym jest nasilający się atak na Kościół jako nosiciela wartości stających na przeszkodzie – mówiąc wprost i dosadnie - moralnej destrukcji liberalno – biznesowej. Są kręgi, dla których owa destrukcja prowadząca do postawienia dążeń materialnych ponad – krótko mówiąc – dekalog, jest głównym celem. Prowadzi do budowy nowego człowieka (która to już próba?) – zatomizowanego, aspołecznego uczestnika – części składowej magmy społecznej spolegliwej przy kasie i urnie. Sięgający granic utraty rozsądku atak na Kościół – jest faktem już od lat. Jego przyczyny są dość oczywiste a „troska” o kondycję Kościoła ze strony środowisk organicznie go zwalczających na każdym polu – pokazuje stopień utraty kontroli nad możliwościami oceny rzeczywistości. Nie ma co przypominać akcje agresji czy zachowania gości w durszlaku na – przepraszam za określenie – głowie, lżących Mszę Swiętą i Wiarę. Dla tych środowisk potrzeba kreowania kolejnych skandali (oni to nazywają iventami – bo to brzmi nowocześnie) czyli akcji obrzucania błotem Kościoła, ludzi wierzących, liturgii i Świętych, jest wręcz warunkiem istnienia, metodą, narzędziem i nadzieją na sukces wśród środowisk zaczadziałych nienawiścią do triady Bóg Honor i Ojczyzna pokazywanej jako wstecznictwo i upatrujących postęp w niesuwerenności i porzuceniu tych wartości.
Do tego, ten Kościół Krakowski to bardzo łakomy kąsek. To wszak w nim są wyraźnie widoczne dwa nurty – jeden kiedyś zwany Łagiewnickim i drugi o wiele silniejszy wśród wiernych, dziś uosabiany przez Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Tym samym – ta wspólnota – choć wciąż silna żywą pamięcią o św. Janie Pawle, wydaje się być potencjalnie podatna na destrukcyjne działania. To zauważywszy – widzimy zasadniczy powód, dla którego każde słowo prostej a zasadniczej prawdy wypowiedziane przez Arcybiskupa wywołuje wściekły i zmasowany atak. Widzimy też powody podejmowania, nieprawdziwych, wymyślonych, opartych na poszlakach i pomówieniach czyli i kompletnie fałszywych akcji oskarżeń. Jak nie cały Kościół za jednym zamachem – to może plasterka po plasterku, człowieka po człowieku, hierarchę po hierarchę, księdza po księdzu. Rzucenie błotem ma jedną dodatkową „zaletę” nawet niewinny, któremu uda się nawet obronić w tym absurdzie – zostaje zbrukany. Następuje uszczerbek autorytetu, postawy - a kropla drąży skałę. My jako wierni Kościoła – dla własnego interesu i wspólnego dobra - musimy dążyć do stawania w prawdzie i wykazywania twardości oraz odporności.
Konkretnie – zachowanie jakie znamy od lat, nauczanie i konsekwentna posługa b-pa J.Szkodonia – mieszczą się dokładnie w tym samym podejściu do – ogólnie spraw wiary i Kościoła. Bezkompromisowość w głoszeniu prawdy – to dla lewactwa jak kolec. Tu jednak pewnym kłopotem dla atakujących jest to, że o ile osoba i słowa Metropolity są bardziej postrzegane, donośne, słyszalne medialne to już osoba ks B-pa J. Szkodonia jak i wielu innych biskupów a też i księży– choć znacząca w Kościele lokalnym – nie jest już tak znana i publiczna. Idealnie nadaje się na bycie jednym z „plasterków” do wycięcia. Nic tym działaczom – neo ideologom i łamaczom, najwyraźniej nie mówią przykłady Biskupów J. Pietraszki. A. Baraniaka – by tylko te postaci przywołać – których pracowite opracowywanie wywiadowcze inwiligacyjne i opluskwiające nic nie przyniosło.
Słowa i postawa, które lewaków stawiają w lustrze prawdy muszą im uwierać – są oczywistym powodem ataków na osobę ks Arcybiskupa, a te jakoś Mu nie szkodzą. Jakość tych ataków jest jawnie żenująca – to akurat dobrze - jako, że ujawnia mizerię atakujących, a ludzie nie są wcale głupi, w to akurat wierzę. Trwając, są tylko powodem do dalszego ujawniania bezsensu tych ataków. Łatwo więc przewidzieć ciąg dalszy a dalsza strategia lewactwa jest do bólu przewidywalna. Komuniści ten schemat ćwiczyli – następcy próbują go dostosować do dzisiejszych warunków. Myśl jest chyba następująca - należy tego niepokornego wobec poprawności polityczno obyczajowej i ideowej człowieka – szanowanego i umacniającego ludzi w prawdzie – jakoś osaczyć. Opluć i wykluczyć Jego współpracowników.
Teraz został wzięty na tapetę ks B-p J. Szkodoń –i nie ulega wątpliwości - po Nim będą następni. Każdemu będzie się kolejno zarzucało rzeczy, z których – gdyby się zaczęli tłumaczyć – to musieli by wykazywać, że nie są wielbłądem – jak się to mówi. Jaką wszak dziś obronę ma ks. Biskup? Wchodzić w przepychanki? Jedyne co zrobił racjonalnie – to dla dobra Kościoła – odsunął się czy Go odsunięto w cień. W pełni racjonalne działanie – bez narzucania osądów – właśnie – we własnej sprawie. To stawia pytanie dla nas wszystkich – jak przeciwstawiać się zorganizowanej, opartej o cały system kast, grupie mentalnego typu pani Jahiry. Nie mając najmniejszej szansy na sukces w dyspucie merytorycznej ucieka się ona do fałszu pokazywania, dowodzenia vel „ujawnienia” sensacji. Pluje i prowokuje. Wchodzić na to samo pole? Bez sensu.
Podkreślam – nie rozsądzam tej konkretnej sprawy mając w niej swe oparte o doświadczenie zdanie – mówię tylko o logice i przekonaniu o prawej postawie ks Biskupa czyli zdroworozsądkowo widzianej nonsensowności zarzutów.
W kontekście tej sprawy nie sposób uchylić się od innej, zupełnie niepoprawnie brzmiącej refleksji. Musi się mieć tu na uwadze – i to kobiety samie sobie wywalczyły pod hasłami równouprawnienia, że nastąpiło przekształcenie równoprawności w dyskryminację drugiej strony. Nie da się zaprzeczyć, że dziś, pozycja mężczyzn w sporach prawnych dotyczących spraw męsko – damskich z definicji i na dużym poziomie ogólności jest nierównoprawna. Dziś oskarżenie w tej sferze ze strony kobiety – na starcie uzyskuje status wiarygodności dla oskarżeń ze strony kobiet. Mężczyźni - co jest niespotykane w normie prawa a jednak dziś obowiązuje w tzw. postępowym świecie – to oskarżany ma wykazać swą niewinność a wręcz nie ma potrzeby udowodnienia Mu winy. Ba! nawet świadkowie i dowody bywają przez Sądy odrzucane. Przyznajmy – materia jest wyjątkowo delikatna a każdy przypadek jest swoisty i nie poddający się schematom i uogólnieniom. Tu bardzo łatwo o skrajną krzywdę i to obu stron. Właściwie – trzech – bo trzecią stroną są dzieci i ich przyszłość
Tego aspektu praktycznej nierównoprawności – wykorzystywanego przez kasty w dostosowaniu się do polit- poprawności, nie można pomijać myśląc też o opinii w sprawie ks Biskupa.
Innymi słowy – te oskarżenia pod adresem ks B-pa J. Szkodonia powinno się rozpatrywać w kontekście ataku na wraży dla lewactwa Kościół i brać pod uwagę też to, że prokuratura sprawę umorzyła. Musi się także docenić, iż sam Kościół niezależnie od ścieżki władzy świeckiej nadal podejmuje temat wyjaśnienia sprawy. Te działania mają głęboki sens dla Kościoła jako całości – jako szczepionka dla następnych prób jego podgryzania.
W tej sprawie widzę więc nie tylko atak na Biskupa, a prowokację osadzoną w całym łańcuchu prób burzenia autorytetu Kościoła i Wiary.
Podkreślam – nie chcę się bawić w Sąd i nie rozstrzygam, a wyrażam swe przekonanie i je motywuję kontekstami, o których nie wolno zapominać.
Pamiętajmy – niegdyś b-p C. Kaczmarek był sądzonym agentem wrażych sił antydemokratycznych – ogłaszany zdrajcą, przestępcą, cinkciarzem. Dziś pole ataków przeniosło się na sferę arcytrudną dowodowo i odnoszącą się dalekiej – trudnej do wykazania prawdy z przeszłości.
Dla mnie osobiście, jako wiernego z Diecezji w której duszpasterzem jest ks Biskup Jan Szkodoń – jego oskarżenie brzmi wyjątkowo absurdalnie.
I temu daję wyraz.
Panią, która sprawę podnosi, zapytam tylko ile czasu minęło od momentu gdy miała 15 lat, dlaczego sprawy nie zgłaszała wcześniej, dlaczego ją dziśnagle podnosi i czy ma jakieś argumenty pokazujące, że jej słowa to nie pomówienie. Chcę Jej tylko pokazać, że tak jak ks. Biskup ma dowodzić swej niewinności – to też oczekuję równoprawności – i tego, że to Ona będzie dowodzić prawdziwości swych oskarżeń. Jeśli są one prawdziwe – słowa nie powiem.
Bo są to zwłaszcza dziś oskarżenia najcięższego kalibru – a takich bezkarnie rzucać nie wolno bo to demoluje. Nie tylko ks Biskupa ale podstawy ładu społecznego. Wiem, oczywiście, że czym innym są moje głębokie przekonania a czym innym może być byle udowodniona rzeczywistość.
Bezkarność tak winy i oskarżeń jednakowo demoluje – i dlatego zabieram głos

 

Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 1