Posiedzenie Sejmu 26 marca przeraża, gdy pomyśleć, kto mógłby teraz i w przyszłości rządzić Polską.
Dramat i kryzys związane z pandemią koronawirusa okazały się znakomitym testem przesiewowym na polityczne przywództwo i polityczny format. Szkoda już nawet się znęcać nad tymi, którzy 26 marca zafundowali nam szopkę wokół obrad Sejmu w sprawie zmiany jego regulaminu. Szkoda, bo dziecinada zaprezentowana przez posłów Koalicji Obywatelskiej i Konfederacji to przykład polityki w krótkich, znoszonych majtkach z rozciągniętą gumką.

Zresztą infantylnych zachowań mamy tak wiele, że można by zwątpić w wybrańców narodu. Gdy już zrobią coś głupiego (a głupie walczy tu wyłącznie z głupszym), próbują to zaklajstrować patosem. I potem wydalają z siebie coraz bardziej grafomańskie i infantylne deklaracje, oczywiście z obowiązkowym odwołaniem do konstytucji.
Im głupiej postępują posłowie, tym bardziej potem szarżują. Po serii beznadziejnych, choć często komicznych wpadek Małgorzata Kidawa-Błońska na „dziwnej” sesji Sejmu 26 marca postanowiła przebić swoje dotychczasowe osiągnięcia. Zamiast zająć się pracą, ze srogą miną i zadęciem przekraczającym groteskę wystąpiła z tak bezczelnym i prostackim atakiem na rząd, że aż trudno było uwierzyć, iż to się działo naprawdę. Zaiste wielka jest chyba jej trauma po serii koszmarnych potknięć, skoro musi to sobie w tak żenującej formie rekompensować. Władysław Kosiniak-Kamysz, Borys Budka i Krzysztof Bosak też zresztą sobie nie darowali ataków na rząd, choć raczej z pozycji skarżypytów besserwisserów. Ale to besserwisserstwo jest niczym nieuzasadnione. Bo co takiego zrobili ci trzej mędrcy w czasie pandemii (poza nią także), żeby się tak nadymać i udzielać dobrych rad? Tym bardziej jeśli za nic nie odpowiadają.
O Sławomirze Nitrasie i jego popisach 26 marca nawet szkoda gadać, bo to od dawna jeździec bez głowy. Albo o ohydnym i kretyńskim pytaniu Witolda Zembaczyńskiego: „gdzie jest mały tchórz z Żoliborza, czy sam siebie chroni, a Polaków w maju do urn popycha?”. Bohater Zembaczyński zrobił sobie selfie w masce, goglach i rękawiczkach, a wyglądał jak spanikowany pinczerek. W tym czasie Jarosław Kaczyński siedział na sali plenarnej – bez maski, gogli i rękawiczek, i bez cienia paniki czy strachu. Rzadko używam takich słów, ale trzeba wiedzieć, kiedy nie powinno się zachowywać jak zwykła kanalia.
Nawet to specjalne posiedzenie Sejmu 26 marca pokazało, bo musiało, że większość posłów (polityków), z wybitną nadreprezentację opozycji, to z jednej strony kompletnie niedojrzałe dzieciuchy, z drugiej zaś – ludzie formatu subkieszonkowego. Mieliśmy tylko bezsensowną licytację na troskę i rzekomo motywowane nią ataki, czyli popisywanie się. Absolutnie infantylne podskakiwanie, jakimi to chojrakami są posłowie PO, a jakimi debeściakami ci z Konfederacji i PSL. To zupełnie bezsensowne trwonienie czasu, podobnie jak całe to wymuszone posiedzenie, które służyło wyłącznie leczeniu kompleksów opozycji, najwyraźniej cierpiącej z powodu przerwy w wylewaniu hektolitrów pustosłowia.
Każde wystąpienie w czasie obecnego wielkiego kryzysu, także te w Sejmie 26 marca 2020 r., ma być okazją do popisania się i okazania troski, a wychodzi z tego jednak wielka kompromitacja i żenada. Naprawdę nawet „niespotykanie spokojnego człowieka” szlag trafia, gdy ogląda to badziewie intelektualne, moralne i estetyczne. To podskakiwanie dzieciuchów i zakompleksionych nieudaczników czy tylko niewyżytych gęgaczy. Ciarki przechodzą po plechach, gdy sobie wyobrazić, że tacy ludzie mogliby teraz rządzić Polską. Pozostałoby tylko siąść i płakać albo wręcz się pochlastać. Co smutne, ci ludzie wcale nie znikną po zakończeniu pandemii. Nadal będą aspirować do ważnych ról i stanowisk. Ale może Polacy zechcą dostrzec i ocenić, co by się działo, gdyby tacy ludzie rządzili.

autor: Stanisław Janecki
Publicysta tygodnika "Sieci".

Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 26 marca 2020r