Jest jak powódź. Zalewa wszystko. Zdrowie, więzi społeczne, gospodarkę
Z każdej z tych wydobywa rzeczy piękne, dobre, budzące nadzieję ale też i ukazuje błędy. Epidemia niszczy, ale i uświadamia dlaczego dana sfera nie okazała się odporna - czyli w sumie, choć za bardzo wysoką cenę, ale jednak otrzymujemy informacje przydatne w późniejszej odbudowie zniszczeń, sugestie stosowania innych rozwiązań.

Tak więc – pomijając, w istocie przecież najważniejsze i dziś pierwszoplanowe aspekty czysto medyczne, naukowe, biologiczne czy epidemiologiczne – spróbuję, wśród wielu - innych uwypuklić jeden aspekt zalania nas epidemią. Walka wymagająca wysiłku, dyscypliny społecznej i ponoszenia i poniesienia kosztów niemożliwych dziś do oszacowania. Podziwiam determinację rządzących i budującą postawę społeczeństwa.
Sytuacja epidemiczna uwypukliła straty powstające na skutek wad wcześniejszych decyzji nazywanych strategicznymi.
Odnosząc się do spraw Krakowa – mówmy i o kultywowanym do tej pory podejściu do interesu miasta i o właśnie - strategii jego rozwoju. Z wielu powodów i to już od dawna mam dość krytyczny stosunek do wyboru kierunków, na których ma się opierać ów rozwój Krakowa. Nie jest to, rzecz jasna, postawa totalnej negacji. Nie mam wszak pełnej informacji rzeczowej i nie uważam za zasadne oczekiwanie, by opinie obywatelskie miały być jakimiś pewnikami. Jednak - po pierwsze, należy widzieć pewne ogólne ramy, mieć zdrowy rozsądek i świadomość, że są pomijane ważne aktywa i możliwości. Po drugie czasem jednak się okazuje, że ktoś nie namaszczony wyborczo nieomylnością, a posiadający jakąś wiedzę – o dziwo - może mieć rację. I biorąc to pozwalam sobie Państwu – PT Czytelnikom dać pod rozwagę pewne myśli. Wskazują one na pewien poboczny skutek epidemii, który ów potop już zdążył ujawnić. To tak dla przyszłości bo już gardło i pióro boli od nawoływania do poważnej modyfikacji dotychczasowego podejścia, traktowanego jak samograj zysków A tu – proszę mamy dowód, że już trzeba zacząć inaczej myśleć o Krakowie. To wyjątkowe miejsce i zobowiązanie – a nie tylko supe-piwiarnia i coś tam jeszcze. Rzecz oczywista – obecnie rządzący miastem są tak pewni swych racji, że za sytuację obecną są skłonni obarczać wyłącznie okoliczności i oczywiście ten okropny PiS. Szkoda już rozmowy – ręce opadają. Myśli więc kieruję do Państwa jako Wyborców jako w demokracji najwyższej instancji i oczywiście – do przyszłych rządzących.
Zawsze mnie zadziwiało – dlaczego właściwie się nie zajmowano innymi ścieżkami na których powinno się opierać takie miasto jak Kraków. . Szło dobrze, mają w ręku ekspertyzy i swoje wiedzą – to nad czym tu się zastanawiać. A tu – nagle – interes siadł na czterech literach. Winne tylko fatum i ciemne siły..
Należałby chyba na starcie mowy o większych konkretach postawić jednak banalne wręcz wyjściowe stwierdzenie, Żadna to tajemnica. Pozyskując ekspertyzy, opinie, najpierw warto wiedzie jakie i komu zadawać pytania, i też trzeba umieć je odebrać. Tak jak ktoś kupujący nawet buty sprawdza ich jakość i przydatność. Warto też sobie powiedzieć – jak pozyskaną informację wykorzystać. Ekspert – to nie proteza decyzji – bo nie na nim spoczywa odpowiedzialność za skutki przyjmowanych rozwiązań. Ekspert pytający pośrednio lub bezpośrednio, jaki wynik jest oczekiwany - świeci nazwiskiem, (co nie każdego z nich boli, bo boli tylko utrata czegoś co się ma ) i wyciąga kasę bez związku z pożytkiem jaki przynosi. Nie wszyscy nawet zauważają, że co tu dużo nie mówić, kompromituje się. Czy to przeszkadza w otrzymaniu następnego zlecenia? Wszak jest sprawdzonym wytwórcą właściwych podpórek pod decyzję już często podjętą. Taki przez polityków dziś jest wciąż ceniony.
To są koszty utraty przez Naukę niezależności i etosu. Ponosimy je my – nie polityk i nie ekspert z Bożej Łaski i władzy nadania. Ale to inny już temat.
Miasto jak każdy organizm gospodarczy odczuwa i jeszcze długo będzie odczuwać skutki gwałtownego wręcz zatrzymania, zamrożenia gospodarki. Z dnia na dzień znika wiele filarów na których do tej pory opierały się zyski miasta. Turystyka, handel, hotelarstwo – i nie tylko. To bezpośrednie ponawia pytanie czy te filary wybierane latami szumnymi i opasłymi dokumentami „Strategia Rozwoju Miasta” były rzeczywiście wybierane jak słupy w budynku zabezpieczanym przed ewentualnymi wstrząsami. Przyszedł wstrząs o sile niemierzalnej w ekonomicznej skali Richtera – jeśli taka istnieje i nagle w ciągu dni – wszystkie te gałęzie siadły. Oczywiście to wszystko są filary i należy je ratować nawet kosztem strat dla miasta. Ten ratunek jest niezbędny. Niemniej dalsze stawianie na siłę napędową w postaci zalewu głównie Starego Miasta i Kazimierza watahami miłośników rozrywki barowo – rozrywkowych już wiadomo, że nie jest dobre. Kraków jak rzadko które miasto nie tylko w Polsce ma w dyspozycji też i inne aktywa i potencjalne możliwości. Mało tego, w normalnych czasach – nie epidemicznych - dochodzi tak jak wiele innych muast w Europie do bariery możliwości i wprost opłacalności przyjmowania gości w takich ilościach. W tym zakresie coraz więcej miast stara się iść w jakość oferty a nie liczyć na zyski z samej masówki.
Na logikę przecież jednak – kiedyś nastąpi odbicie i o tym też warto pomyśleć już dziś. Nie chodzi tu o jakieś sztuczne ograniczenie ilości hoteli, restauracji, knajpek, barów – ich powstanie i funkcjonowanie wynikało w tego, że był i mam nadzieję będzie turysta, który do nich przyjdzie. Jest tylko pytanie – po co – ale to sami właściciele na to muszą sami odpowiadać swą ofertą. Dziś pozostawienie Ich sobie samymi – byłoby działaniem na szkodę miasta. Oni dziś – jak i ci wszyscy – jak ich nazywam – z rodziny królewskiej z karocami, których królowa brytyjska by się nie wyparła, z przewodnikami, meleksiarzami itd. mają podcięte podstwy bytu. Może – co aktywniejsi – czujący miasto wymyślą inny sposób funkcjonowania i zarabiania na genius loci miejsca. Tak, ale do tego trzeba wiedzieć co się ma przed oczami, co oznacza to że przyjeżdża też i turysta zupełnie innego rodzaju. Nie zapomnę – z bardzo dawnych lat – człowieka, który przyjechał do Krakowa i spal w tej swojej Syrence – bo chciał zobaczyć Kraków i jaki był On szczęśliwy że podpowiedziałem mu co można zobaczyć poza tym co trąbi wieść obiegowa. Jak mówię było to dawno – długo przed erą nowożytną internetu ale ludzie się nie zmieniają. I krakus potrafi chodzić po mieście nie zdając sobie sprawy z tego co widzi.
Opracowania z nazwy strategiczne – ale liczy się przemyślana ich weryfikacja i zastosowanie rezultatów w rozważaniu decyzji i oczywiście w wykonaniu. Dobra strategia nie może być tylko nakierowana na myślenie optymistyczne, musi uwzględniać też i warianty mniej sprzyjającej aury. Ta akurat się zdarzyła i co?
Błędem bezdyskusyjnym, który dziś boli i boleć będzie długo, jest to, że głównym filarem rozwoju miasta była nie tyle i tylko turystyka jako taka, ale jej dość specyficzny odłam. Zadam też niewygodne może pytanie choć tylko przykładowe pytanie – jak miasto widzi przewodników i ich zobowiązania wobec miasta Inna sprawa to przyjęcie roli miasta jako pubu Europy i lunaparku uciech wszelakich i to jednonocnych. Watahy angoli, wieczorów kawalersko- panieńskich – widziały w Krakowie cokolwiek innego jak tylko nocną pomroczność jasną i ranny ból głowy w pośpiechu do samolotu? Im widać się kalkulowało przylecieć na jedną noc, pytam o nasz bilans nawet w dobrych czasach. Ale nie bilans tylko samej gotówki ale też całkowity obejmujący koszty które ponosiliśmy my wszyscy – mieszkańcy.
Tak wiec z uporem powracam dziś do pytania o to czy został właściwie dokonany wyboru filarów rozwoju i bytu miasta, na który od lat jest kładziony nacisk. W Starym Mieście – mieszkańców już nie ma. Zwalczanie innego myślenia o Krakowie zaczęło się - wygląda na to, a przypomnę bo warto - od sprokurowanej afery Prezydentów – po 11 latach uniewinnionych. Czym zawinili? Przypomnieć trzeba, choćby dla szacunku wobec złamania niewinnych ludzi, którzy robili i mogli zrobić dużo dobrego dla miasta Jeden zabierał się na poważnie za uporządkowanie bezpieczeństwa(niebezpieczeństwo dla „turystyki” rozrywkowej) , drugi myślał o ochronie środowiska Krakowa nie przez pryzmat haseł i terror zielonych ludzików a w oparciu o prawo (jakie zagrożenie biznesowe nie trzeba mówić), Następna z Nich - Pani – v-ce Prezydent – straszne – zabierała się a realne prowadzanie ładu przestrzennego (zagrożenie dla deweloperki pokryciem miasta Planami) – inny następny – dziś Europoseł - myślał o kasie miasta – to Go wrobiono w aferę korupcyjną – też uniewinniony. Tak to Miasto przez lata zapomniało o swych potencjalnych możliwościach, choć jest w nie bogate - tylko wybierać. Mamy całą listę tych pól możliwych do potraktowania jako filary. Wymieńmy najbardziej się narzucające. Zacznijmy od zadań miasta jako świadka historii i ważnego punktu świadectwa patriotyzmu na mapie Polski. Brzmi może górnolotnie ale jaki w tym leży potencjał nawet utworzenia podstaw w tym i interesu gospodarczego. Zderzmy to rzeczywistością wspierania pod różnymi hasłami ideologii lewicowych dla których słowa patriotyzm jest zderzany z internacjonalizmem, pamięć o czynie niepodległościowym zderza się z niemożnością postawienia pomnika Armii Krajowej i upamiętnienia Ofiar Komunizmu – niech to pozostanie tylko jako symbol. Jakie w tym zakresie Kraków ma możliwości biznesowe – trzeba tylko zauważać, a nie doktrynalnie odrzucać. W mieście – to straszne dla lewactwa – jednak centrum świętych i sanktuariów o zasięgu ponad co najmniej lokalnym – do rangi ilustracji zacietrzewienia ideologicznego urasta onegdajszy projekt zablokowania szans na rozwój Sanktuariów czym? Polami golfowymi. Trzeba coś dodawać? Po świecku rzecz przybliżając – mówimy tu o poważnej gałęzi turystyki z klientem z całego świata. Popatrzmy też na obecne podejście do potencjału miasta jako ośrodka nauki. Nie myślę tu o samym istnieniu całej a znaczącej na mapie Polski bazy instytucji nauki i nauczania. Ta baza rozwija się w zasadniczej mierze siłami Państwa i stosownych programów. Miasto w tym uczestniczy to jasne. Proponuję się zastanowić raczej jak i czy Miasto, jako organizm gospodarczy, realnie korzysta z działalności naukowej. Czy potrafi ją potraktować jako rodzaj pola do inwestycji biznesowej. Studenci – to owszem – spory ludek, ma swe znaczenie dla gospodarki miasta – lecz cała reszta? Czy są i mają oni pozostać grupą pół mieszkańców – na pewno nic nie mogą wnieść do rozwoju miasta? Następna sprawa to i docenienie całego wachlarza wartości kulturowych miejsca i środowiska społecznego, w czym leżą znaczne potencjalne możliwości. Również słowa przemysł, odwieczne aktywa z położenia w komunikacji, funkcje uzdrowiskowe – mają znaczenie. Nie twierdzę że wszystkie te możliwości nie są dotykane, nie są w jakiś częściach nie wykorzystywane. Tyle, że musi się zadać pytanie czy i która z tych funkcji jest traktowane jako poważny filar na których można wspierać rozwój miasta. Mówmy o filarach które nie muszą być tak dramatycznie czule na wstrząsy, wręcz tąpnięcia losowe.
Nie rozwijam tych myśli w stronę szczegółów bo tak jak pisałem na początku – nie było to moim celem. Miasto ma od tego stosowne komórki mające dostęp do szczegółowych informacji – szkopuł w tym, ze powinny być one zadaniowane. Tu spróbowałem pokazać iż istniejące filary rozwoju miasta można i trzeba zmieniać jakościowo a cały czas uruchamiać inne, które są mniej czułe na wstrząsy – takie jak te które dziś nas dotykają
Warto o tych sprawach pomyśleć.
I to jest wniosek – w pewnym sensie pouczający jaki wynika z pandemii.
Dziś jest pierwszoplanową walka o życie i zdrowie – ale ten przypadek pandemii ujawnił konieczność myślenia o innych życiowych sprawach.
W Krakowie też
Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 31.03.20