Wiadomo - mamy sytuację nadzwyczajną, groźną epidemię covid-19 na którą nie ma lekarstwa. Początkowo wydawało się więc, że strategia przyjęta przez rząd ma sens. Ale teraz mamy więcej danych i wyłania się zupełnie inny obraz sytuacji. Po pierwsze, pandemia covid-19 choć groźna, nie jest jednak katastrofalna. 80% osób przechodzi ją bezobjawowo, diagnozowane jest więc jakieś 20% przypadków (w najlepszym wypadku, bo wyrywkowe badania w Szwecji pokazały, że zainfekowane było 9/10 osób!).

Z tych 20% zdiagnozowanych śmiertelność wśród grupy największego ryzyka (70+) wynosi ok. 15%. Łatwo więc policzyć że nawet wśród seniorów przeżywalność na zainfekowanie covid-19 wynosi 97!
Nie sposób więc odnieść wrażenia, że przesadziliśmy z obostrzeniami. Nigdy wcześniej tak wielu nie poświęciło się dla tak niewielu. Co więcej, zupełnie niepotrzebnie. Wystarczyło wprowadzić (i nadal można to zrobić!) nakaz SELEKTYWNEJ IZOLACJI - niech w domach zostaną seniorzy i przewlekle chorzy. Reszta może zupełnie normalnie funkcjonować.
Natomiast w tym momencie mamy rozwalone:
- usługi gastronomiczne - padło większość kafejek, pubów i restauracji;
- usługi hotelarskie i rekreacyjne - wiadomo, zamknięte spa, hotele, salony fitness, centra tenisowe i squasha, baseny i sauny etc. ;
- cała powiązana z tym branża turystyczna - biura podróży, przewodnicy, przewoźnicy, sprzątacze, recepcjoniści etc. jak również wypożyczalnie sprzętu;
- sektor usług konferencyjnych i branża muzyczna (organizacja koncertów, festiwali - ucierpią na tym nie tylko sami twórcy, którzy żyją niemal wyłącznie z występów, a nie sprzedaży płyt);
- rynek wynajmu krótkoterminowego - niby jego szkoda najmniej, ale pracowało w tej branży sporo osób, w dodatku oznacza to plajtę szeregu podmiotów i zalanie rynku wynajmu długoterminowego nowymi mieszkaniami - ergo spadek dochodów z wynajmu w ogóle.
Za chwilę natomiast nastąpi plajta sektora budowlanego, bo spadnie popyt na mieszkania. Zacznie też się spirala recesyjna - zaczną zwalniać:
- korporacje z usług finansowych i B2B bo popyt na ich usługi dramatycznie spadnie;
- prywatne szkoły, przedszkola i żłobki - zwolnieni przedstawiciele klasy średniej nie będą mieli jak opłacić czesnego;
- banki i firmy ubezpieczeniowe - niska ściągalność składek, zagrożona spłata kredytów konsumpcyjnych i hipotecznych;
- budżetówka w tym urzędy (głównie w samorządach), a także oświata i szkolnictwo wyższe - niższe wpływy do budżetu centralnego i samorządowego to konieczność oszczędności i niższe dotacje dla poszczególnych podmiotów.
Nie zapomnijmy też o dodatkowych kosztach społeczno-zdrowotnych. Ludzie zamknięci w domach po prostu wariują, konflikty wcześniej rozładowywane poza domem narastają - rośnie przemoc domowa, nasilają się nałogi. Co gorsza, planowane zabiegi i operacje odkładane są na nieokreśloną przyszłość - ile osób umrze zawał/wylew, których można było uniknąć wcześniejszą operacją lub terapią?
Naprawdę, to jest ostatni moment by zawrócić z tej szaleńczej drogi. Jeśli na początku maja nie odblokujemy CAŁEJ gospodarki, to nie będzie czego zbierać. Czeka nas bowiem największy kryzys gospodarczy za naszego życia (pomijam pokolenia, które przeżyły II WŚ).


Opublikowano na Salon24.pl  19 kwietnia 2020,