Warto się zastanowić i – usłyszeć.
Jak się rozwinie i czym się może skończyć dzisiejszy stan z rozbestwioną już bezkarnością swych wyczynów tzw opozycją tego chyba nikt nie wie. Czasem wręcz strach myśleć. I tylko dlatego a przed podejmowaniem ocen i co gorsze – w obawie całkiem możliwych zaniechań konkretnych a niezbędnych czynów pozwolę sobie przekazać ku refleksji to, co dowiedziałem się swego czasu od Pani Danuty Rybickiej. Osoba to cicha i właściwie nieznana, a jednak bardzo ważna.

Jest Ona bowiem jednym z bezpośrednich świadków życia kapłańskiego Jana Pawła II. Wraz ze swym śp. mężem Stanisławem należeli do tzw pierwszej Rodzinki – jeszcze z czasów gdy to spotkali się z ks. Karolem w kościele pw. św. Floriana – aż po - dosłownie Jego odejście. To co ta osoba mówi należy traktować jak informację źródłową, przekaz bezpośredni dosłownie świadka i to kształtowanego przez duchowość naszego świętego.
Oto, kiedyś poprosiłem Ją by mi powiedziała jak wyglądało w praktyce działanie kolejno – ks. Karola, Biskupa i Metropolity, jakich sposobów używał, że w takich czasach był tak skuteczny w rozmowach czy nazwijmy to negocjacjach z komuną z jej ludźmi nienawidzącymi przecież Wiary i Kościoła.
Takie zdarzenia jak walka o Krzyż w NH czy odzyskanie budynku Seminarium pod Wawelem, zgody na kolejne budowy, wyprowadzenie wiekowych procesji na ulice miasta, interwencje itd. – owszem – można przypisywać działaniu Ducha Świętego, jednak to ten człowiek, dziś święty, rozmawiał, przekonywał, był skuteczny.
Oto co otrzymałem w odpowiedzi, jak sądzę warto i to w całości przemyśleć i stosować. To wręcz instruktarz dobrego działania z ludźmi złej woli
Teraz - mamy właśnie i to już utrwalony taki właśnie stan – bo zwłaszcza po ostatnich wyczynach pana Grodzkiego – już co do woli rzetelnego rozwiązania sytuacji nie mówmy. To chyba już oczywiste.
Słowa Pani Danuty Rybickej potraktujmy jako bezpośrednie świadectwo i poradę z praktyki skutecznego działania. Przeczytajmy uważnie i jak sądzę, warto Jej przekaz zachować w pamięci jako instrukcję wziętą z życia św. Jana Pawła II -go
I teraz proszę czytać uważnie
Odpowiedź Pani Danuty powinna być dla Nas chyba punktem wyjścia do sensownych reakcji w wielu życiowych sytuacjach i też obecnej – a ta jak myślę dla Jana Pawła II byłaby wielką troską
Pani Danuta Rybicka zaczęła wprost zaznaczając, że Ona tylko referuje mówiąc co Jej zdaniem cechowało osobę ks.K. W. - w postępowaniu oraz stosunku do ludzi i spraw, zaświadcza a nie przekazuje słów. Oto Jej obserwacja:
słuchał,
odnosił temat do prawdy i prawa, dążył do tego, by załatwienie problemu sprawy było zgodne z prawem Boskim i ludzkim,
mało mówił,
gdy był przekonany o słuszności nie wdawał się w dyskusję lecz dążył do załatwienia sprawy lub rozwiązania problemu,
był konsekwentny.
W ogóle mało mówił - dużo myślał i modlił się.

 

Widzimy?
Krokami czy etapami , choć nie jedynymi lecz stosowanymi było powtórzymy
mało mówił,
gdy był przekonany o słuszności nie wdawał się w dyskusję lecz dążył do załatwienia sprawy lub rozwiązania problemu,
był konsekwentny.

Czyż i na dziś nie można tego potraktować jako instrukcję płynącą od samego naszego świętego Jana Pawła
Czy postępowanie tzw opozycji nawet nie wobec innych polityków, a wobec Polaków i Ojczyzny – jakie widzimy w wykonaniu lewaków i postlewaków jest zgodne prawdą i prawem? Choćby– weźmy przykład– jako jeden,z wielu w całym łańcuchu - ostatnie ogłoszenie przez Pana nr III – że w razie czego (a czego – to z niepokojem tylko można się spodziewać) to On właśnie zastępuje Prezydenta. Konstytucja mówi jak wół, że owszem zastępstwo jest wykonywane ale przez Marszałka ale Sejmu i w czasie trwającej kadencji. Przypomnijmy tu casus Komorowskiego, co to tak nogami przebierał, że nie czekał nawet na akt zgonu śp Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zastępstwo ma miejsce w szczegółowo wymienionych okolicznościach lecz powtórzmy - w czasie trwania kadencji urzędującego Prezydenta. Nie sięga poza kadencję Konstytucja nie przewiduje interregnum. Po skończeniu nie Prezydenta czyli i niema zastępstwa jest chaos i kryzys państwowości Polski. Chyba, że Marszałkimus ogłosi się Prezydentem Dożywotnim i to z prawem dynastycznym. Przy Jego ego i zapewne chęci ucieczki w wieczny immunitet – nie jest to chyba niemożliwe.
Ani więc prawo ani prawda.
O zgodności z Prawem Boskim w tym towarzystwie nie wypada chyba mówić gdy wykładnię dają etycy neo-świeckiego kościoła z takimi hierarchami jak prof. Jan Hartman i kapłanami jak gość z durszlakiem na pustoci – jak mawiał śp. ks J. Tischner. Tytuł profesorski daje dziś tylko nieodpowiedzialność za oceny i ekspertyzy. Naukawców u nas dostatek
Trzeba coś mówić i dodawać?
Rozmowa? Rozmowa może się toczyć tylko pomiędzy chcącymi rozmawiać i gdy ustalenia czy wspólne postanowienia są szanowane. A tu znów z ostatnich mamy to co było do przewidzenia od samego początku – rozmowy – ustalenia i nadal całe 30 dni. Choć i te jak nie będą dotrzymane – to co wtedy? Jak u szatniarza Barei? Tak opozycja (przepraszam za określenie) traktuje ludzi. Jak czteroletni depozyt w szatni lokalu w którym hulaj dusza – piekła nie ma. Dla nich piekło jawi się jako brak wyboru. Mamy szanse.
Gdyby obstrukcja została posunięta do przeciągnięcia „prac” w Senacie, to chyba pozostało by wedle zwyczaju prawa wtedy przyjąć, że brak reakcji Senatu jest zgodą na to co wyszło z Sejmu.
Czyli – będąc przekonanym o słuszności – a tu chodzi o zapewnienie ciągłości prawnej bytu Państwa i takich sfer jak choćby polityka zagraniczna czy obronność – czyli i koniecznych reakcji jako oczywistych – należy co? Wedle przepisu - nie wdawać się w dyskusję.
Z szulerami się nie siada do gry – przekładając to na język popularny.
Tak więc po wyczerpaniu terminów – i dojściu do ściany wymogów konstytucyjnych – należy czynić, czyli nie oglądając się na boki, realizować wybory w ostatnim możliwym terminie i w dostępnym sposobie. Z jasnym sygnałem do społeczeństwa w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. My – nie rządzący czy Prawica – a my wszyscy bez wyjątku i co jest obowiązkiem rządzących. Dziś i w tym zakresie mści się łagodność ustępliwość i przyzwolenie na łamanie prawa codziennego i na wylew kłamstw.
Teraz, za te pomyje - mają różne szczujnie odpowiedzieć. Nie jak targowiczanie – bo to nie te czasy i nawet potrzeby prawa,. Wyrok śmiało mogą wykonać ludzie przy urnie i zachowaniem codziennym, powrotem słów hańba, infamia, ostracyzm.
Warto je sobie już przypomnieć, choć politpoprawność wzywa właśnie do bezkarności w burzeniu wszelkich norm i wręcz cywilizacji.
Jaka wojna takie bitwy i taka broń użyta do obrony swojego bytu. Bo tu już o ten chodzi – warto powiedzieć jakby ktoś jeszcze z tego nie zdawał sobie sprawy.
Niech sobie samorządy robią obstrukcję – a skoro i tak Ustawa daje możliwość głosowania tradycyjnego – ogłosić niemożność przeprowadzenia wyborów drogą korespondencyjną – i zrealizować wybory do urny. Błędem chyba było cofnięcie się 10 maja – choć racje wyglądały na zasadne. Nie wzięto pod uwagę że tu nie o jakąkolwiek rozmowę i racje chodzi – patrz początek.
Przy pełnej mobilizacji Ruchu Kontroli Wyborów te wybory mogą się odbyć z wszelkimi szykanami poprawności – takimi by żadna Komisja Europejska już nie mogła mieć cienia jakichkolwiek wątpliwości. Zwłaszcza jak do ludzi dotrze o jakiej szulerni mówimy i jaka jest stawka.
Skargi do UE?
Tam zresztą już chyba mają dość tych figur donosicielskich, bo zdrajców nikt nigdzie i nigdy nie szanuje. Co najwyżej wedle potrzeb ich wykorzystuje – czego targowiczanie doświadczyli po kres swego żywota. Nawet gdy nie zawiśli – bo wtedy były takie zwyczaje. Ostatnio już owi donosiciele vel zdrajcy jak wół się wprost dowiedzieli, ze sprawa organizacji Sądownictwa jest wewnętrzną sprawą Państwa członkowskiego UE i nie ma co skamleć.
To było wiadomo od początku, ale w końcu to UE wykrztusiła.
Zaklęcia i opowieści o polexicie – już mało kto z rozsądnych na to się nabierze. Zresztą to UE jeśli ma przetrwać to przyzna nam rację – tak jak z przyjmowaniem uchodźców. Dziś już mają problem państw w Państwie i rządzący za to słono zapłacą.
Czyli sposobem jest rozmowa gdy jest z kim i po co rozmawiać, być konsekwentnym i .. zwracać się do Boga.
Dla ludzi wierzących, że Pana Boga nie ma – to dziwne i guślarskie, a dla ludzi wierzących, że Pan Bóg jest – to czyn w tym wszystkim najważniejszy.
I proszę to co napisałem potraktować jako przekaz źródłowego świadectwa.
Pani Danuta była świadkiem skuteczności działania.

 

Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 29.05.20