Wczoraj na konta PGNiG wpłynęła z Gazpromu kwota około 6 miliardów złotych tytułem wykonania wyroku Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie dotyczącego sporu o ceny dostaw gazu na mocy umowy z 1996 roku. Spór dotyczył dostaw od 2014 roku i został wszczęty przez PGNiG w 2015 roku. To nie pierwszy spór miedzy tymi podmiotami. Jest tajemnicą poliszynela , ze cena gazu w dostawach dla Polski była wyższa niż dla odbiorców na zachód od nas. Ta sytuacja utrzymywała się przynajmniej od trzech dekad.

Z ekonomicznego punktu widzenia, uwzględniając koszty przesyłu, to absurd. Kolejne polskie rządy niewiele sobie zawracały tym głowę. Próby zdywersyfikowania dostaw gazu do Polski podjęte przez rząd AWS zostały skutecznie storpedowane przez rząd Leszka Millera. Jego partner w ówczesnej koalicji - PSL - odpowiedzialny także w czasie koalicji z PO za warunki i ceny dostaw gazu do Polski robił wiele byśmy pozostali w zależności od cen dyktowanych przez Gazprom.
Premier Pawlak jest osobiście odpowiedzialny za przedłużenie obecnego kontraktu do 2030 roku. Tylko reakcja Komisji Europejskiej spowodowała, że skróciliśmy obowiązywanie tego kontraktu do końca 2022 roku. Także ta sama reakcja komisji i wszczęte wcześniej postępowania antymonopolowe przeciwko Gazpromowi w Europie Środkowo- Wschodniej umożliwiły PGNiG pozew z 2015 roku. Pawlak jest odpowiedzialny za "odpuszczenie" Gazpromowi innego orzeczenia TA w Sztokholmie w sprawie cen za lata wcześniejsze, a także za pozbawienie Polski wpływów za tranzyt gazu rurociągiem jamalskim na zachód Europy (formuła zero plus dla firmy zarządzającej rurociągiem biegnącym przez Polskę). Komisja Europejska przyłapawszy Gazprom na zawyżaniu cen i stosowaniu niedozwolonych praktyk w odniesieniu do państw Europy Środkowo - Wschodniej mogła nałożyć na ten koncern wielomiliardowe kary, jednak tego nie zrobiła. Ograniczyła się do deklaracji Gazpromu o niestosowaniu takich praktyk wobec państw UE w przyszłości.
Szacunki strat państwa polskiego z tytułu utrzymywania monopolistycznej pozycji Gazpromu na rynku polskim idą w miliardy dolarów. O ile przez pierwszą dekadę trudno było się z tego wyrwać, o tyle od dwóch dekad zawdzięczamy tą sytuację niezrozumieniu przez ekipy rządzące Polską, polskich interesów. Zostawiam innym dociekania, ile kto zarobił na tych, czy innych rozwiązaniach. Nie jestem też na tyle naiwny, by sądzić, że dociekania te są pozbawione sensu.
Tym co mnie zajmuje i zastanawia to dlaczego państwo polskie a właściwie my wszyscy, rządy, partie polityczne, media, służby, celebryci potrzebowaliśmy aż 25 lat by wyartykułować swoje interesy? Interesy państwa polskiego. Wyartykułować je w trafny sposób. Nie w takiej formie: "co się komuś wydaje" tylko w sposób już przetrawiony, przedyskutowany, przemyślany. Gdzie byliśmy wcześniej, że nie mieliśmy gotowych odpowiedzi na tak podstawowe pytania? Jak mogliśmy kierować sprawami własnego państwa bez przemyślenia tych zagadnień?
Jeszcze kilka lat temu w wielu mediach podnoszono, że kontrakt z Gazpromem do 2030 zapewni nam bezpieczeństwo dostaw!!! Te media nadal funkcjonują i nadal karmią Polaków swoimi mądrościami. Widzę ciągle tych ekspertów, którzy tłumaczyli nam, że rosyjski gaz i ropa zawsze będą najtańsze więc jakikolwiek wysiłek dywersyfikacyjny jest szkodliwy ekonomicznie. Trzeba było dopiero przeczytać raport Komisji Europejskiej, kiedy w spektakularny sposób zabezpieczyła dokumentację kontraktową Gazpromu jednocześnie w wielu europejskich krajach i opublikowała czarno na białym, które państwa traciły i ile. Cała ta machina wmawiania Polakom rzeczy, które są ewidentnie sprzeczne z naszymi interesami nadal żyje i funkcjonuje obok nas. Teraz maglują "przekop mierzei" i CPK.

Opublikowano na Salon24.pl : 1 lipca 2020,