Był taki francuski film "Pechowiec" z przekomiczną rolą Pierre Richarda. Bohater filmu nieustannie pada ofiarą nieprawdopodobnych wypadków losowych. Gdziekolwiek się on pojawia, to pewno przydarzy mu się seria absurdalnych nieszczęść. Rafała Trzaskowskiego też prześladuje pech. Nie chodzi o to, czy on jest winny awarii Czajki, naćpanego kierowcy czy zalania Warszawy. On jest po prostu zwykłym - a raczej niezwykłym - pechowcem.Napoleon, mianując swoich generałów, pytał ich, czy mają szczęście. Miał rację. Pechowcy nikomu nie są potrzebni.

Sukces można zawdzięczać pracy i wytrwałości, ale każda kariera potrzebuje choćby jednego łutu szczęścia. Zgodnie z nakazami ludzkiej empatii, należałoby otaczać pechowców ochroną, dobrocią i wsparciem, ale niekoniecznie wybierać ich na stanowiska poważniejsze niż dozorca parkingu, sprzedawca biletów czy hodowca kaktusów. Inne wybory za dużo nas wszystkich kosztują....

 

Szczerze pisząc, kiedy widzę Rafała Trzaskowskiego w kasku, w żółtej kamizelce budowlańca, z miną i postawą zbitego psa, to tak po ludzku jest mi go autentycznie żal. Ale kiedy przyjrzeć się dłużej i bardziej przenikliwie, to widać wyraźnie, że pewne cechy charakteru prezydenta stolicy się ze sobą kłócą: z jednej widać błyskotliwość, inteligencję, zdolności, z drugiej - pewien brak konsekwencji, zaangażowania w sprawy Warszawy, do którego jest zobowiązany pełnionym urzędem. To wszystko sprawia, że portret Rafał Trzaskowskiego pokazuje polityka na dobre, pomyślne czasy. Gdy dochodzi do problemu, nie potrafi sobie z nim poradzić.

Rządy Rafała Trzaskowskiego są godne wpisu w Księgę Guinessa. Żaden z prezydentów stolicy nie zwoływał tak często "sztabu kryzysowego". Hanna Gronkiewicz-Waltz, w trakcie 12-letnich rządów miała tylko trzy poważne kryzysy: groźbę powodzi z 2010 roku i największą falę na Wiśle od 160 lat, ryzyko masowych awarii dostaw prądu podczas upalnego lata 2015 i pożar Mostu Łazienkowskiego. Ale stolicy nie zalało, blackoutu nie było, a spalony most ostatecznie nie wymagał rozbiórki. To był ten łut szczęścia, którego Trzaskowskiemu brakuje. Ale brak szczęścia byłby do przełknięcia: jest znacznie gorzej, bo aktualny prezydent Warszawy spełnia kryteria "seryjnego pechowca" - terminu opracowanego przez profesora psychologii Richarda Wisemana z Uniwersytetu w Hertfordshire. Według naukowca są ludzie, którzy nawet nieświadomymi zachowaniami zawsze sprowokują pecha. Znajdą się w nieodpowiednim miejscu, nieodpowiednim czasie, a co dostaną do ręki, od razu spier..... A kiedy nawet los się do nich uśmiechnie - nigdy nie wykorzystają okazji.

 

Pech Trzaskowskiego objawił już podczas warszawskiej kampanii wyborczej. Odwiedził mieszkankę Warszawy, a ta poskarżyła się na wypadającą szybę w drzwiach. "Kandydat" Trzaskowski przystąpił do naprawy szyby taśmą klejącą. Ledwie odszedł od drzwi i szyba obsunęła się bardziej niż przed naprawą. Później było już tylko gorzej: Czajka, deszcze zalewające Warszawę, nieodpowiedzialni kierowcy komunikacji miejskiej, wpadki wizerunkowe i wybory prezydenta RP, w których liczba głosów była taka, że kandydat KO wygrałby każde inne wybory prezydenckie, które odbyły się w III RP. Ale te przegrał. Pech.

Mało prawdopodobne jest, aby doszło do zapowiedzianego na 5 września spotkania inaugurującego powstanie nowego ruchu obywatelskiego, który miał zorganizować wyborców Trzaskowskiego. Być może bieżąca awaria Czajki w ogóle utopi całą inicjatywę, tak pięknie zapowiadaną przez niedoszłego lokatora Pałacu Prezydenckiego. Niektórzy politycy Koalicji Obywatelskiej otwarcie przyznają, że "wiarygodność Rafała zależy od tego, jak poradzi sobie z awarią Czajki, a nie od tego, jak pięknie będzie przemawiał i jakie wizje przyszłości nakreśli”. Z pecha Trzaskowskiego cieszy się Grzegorz Schetyna, uważany za wodza nieformalnej wewnętrznej opozycji w POKO. Jeżeli komuś służy awaria Czajki to właśnie jemu, wszak to zdarzenie odsuwa powołanie nowego ruchu Trzaskowskiego na "święte nigdy", co pan Grzegorz przyjmuje na pewno z ogromną ulgą. To się nazywa mieć szczęście.... I kogo Napoleon mianowałby generałem?

 

Opublikowano:na Salon24. 2 września 2020,