W przeszłości ludzie w wieku senioralnym służyli społeczeństwu swoją radą i doświadczeniem. Już Homer w wielu dziełach pisał o "dostojnych starcach”, którzy w jego opinii byli herosami i dlatego otaczano ich czcią. W tych antycznych czasach starzec był postrzegany jako człowiek pełen godności, mający status mędrca. Pitagoras dzielił życie człowieka na cztery okresy, przyrównując je do pór roku, tzn.: dzieciństwo to wiosna (okres około 20 roku życia), wiek młodzieńczy (od 20 do 40 roku życia) odnosił do lata, natomiast okres pełni człowieka, czyli czas między 40 a 60 rokiem życia, określał jako jesień.

Zima w rozumieniu Pitagorasa to czas życia po 60-tce. Interesujące również wydają się poglądy Platona, który apelował do ówczesnych społeczeństw, mówiąc: "niech starsi rządzą, a młodzi słuchają”. Platon idealizował starość, lecz jego uczeń, Arystoteles, okazał się surowym krytykiem starości i ludzi starych. W starożytnej Sparcie natomiast, najważniejszym organem była rada starszych, skupiająca tych obywateli, którzy ukończyli sześćdziesiąt lat. Kierowali oni polityką wewnętrzną państwa spartańskiego, polityką zagraniczną, przygotowywali projekty ustaw, mogli nawet sądzić ludzi. Oryginalnością poglądów na temat starości cechował się Cyceron, który w swoim dialogu "Katon Starszy o starości" wyraził pogląd: "wszyscy ludzie pragną dożyć starości, a kiedy nadejdzie, narzekają na nią”. Według Cycerona, starość jest uważana za nieszczęście, ponieważ osłabia siły organizmu, pozbawia zmysłowych przyjemności i oznacza zbliżanie się śmierci. Historia jednak pokazuje, że przez wiele wieków ludzie starsi byli otaczani ogromnym szacunkiem i poważaniem społecznym. Na dziś wydaje się, że współczesna kultura, zdominowana przez różnego rodzaju "postęp i "nowoczesność", nie szanuje i nie poważa ludzi starszych.

Przyznam, że nic mnie tak nie irytuje, jak "jedna pani z telewizji", która prowadzi rozmowy medyczne, używając zwrotu "nasi kochani seniorzy". Ów zwrot jest też stosowany przez polityków, szczególnie przez panią minister Maląg. Oczywiście w sensie grzecznościowo - humanistycznym brzmi to bardzo ładnie, ale kiedy przyjrzeć się temu bliżej, to widać nadmiernie lukrowany tort, którego zjedzenie skutkuje tylko odruchem wymiotnym. A kiedy ten tort zabrać, widać już tylko budowanie pogardy wobec seniorów, które ma zresztą wieloletnią tradycję i przybiera różne formy. Nie, nie mam na myśli aktualnie rządzących, bo to bardziej proces kulturowy niż polityczny. "Kochani seniorzy" od lat nie są już spychani na margines społeczeństwa, ale wręcz usuwani poza to społeczeństwo. Cóż, 80, czy broń Boże, 90-latek nie wygląda już tak atrakcyjnie jak jego wnuczek lub prawnuczek spędzający wolny czas w siłowni. Jest wstydliwym i uciążliwym problemem młodych "postępowców". Nazwany "dziadersem" jest wyśmiany i lekceważony. To lekceważenie widoczne jest zresztą w traktowaniu ludzi starych w szpitalach czy zakładach opiekuńczych. Większość personelu, zwłaszcza pomocniczego, zwraca się do pacjentów seniorów po imieniu jak do małych, rozbisurmanionych dzieci. Po prostu w obliczu starych, schorowanych, bezradnych pacjentów, słabo opłacana pielęgniarka czy salowa czuje się wreszcie kimś ważnym. Ten sam ton, chociaż w eleganckiej formie, przebija się też w rozmowach owej pani z telewizji - " kochani seniorzy" to w domyśle zupełnie nieporadni, zacofani, zagubieni we współczesnym, technologicznym świecie ludzie. Jak dzieci.

Nie przeczę, że takie "dziecinne" podejście jest zasadne wobec jakiejś części ludzi starszych. A właściwie ludzi starych – nie bójmy się słowa "starych" i nie zamieniajmy go na lepiej brzmiące "ludzi starszych", bo jest to klasyczny eufemizm. Ale istnieje przecież całkiem liczna grupa "wesołych staruszków" którzy są aktywni fizycznie i intelektualnie, nie czują się zagubieni i bezradni, radzą sobie świetnie w skomputeryzowanym świecie i potrafią korzystać z najnowszych technologii.

Dobrze, że ktoś wymyślił takie programy w TV jak "Senatorium Miłości", czy "The Voice Senior", ale i te, także nieco przesłodzone hity telewizyjne, nie czynią wiosny. Na stosunek do osób starych ogromny wpływ mają i będą mieć media, które na ogół w sposób jednostronny i niekorzystny przedstawiają ludzi w tej kategorii wiekowej. Nie czarujmy się : seniorzy w mediach są przedstawiani jako grupa ludzi znajdująca się u schyłku życia, w kontekście ciągłych rozważań o zdrowiu, rentach i emeryturach. Inny wizerunek medialny, to w przeważającej części pokazywanie ludzi długowiecznych, albo posiadających staż małżeński sięgający ponad połowę wieku. Są to powielane, nudne szablony i schematy, które w postrzeganiu ludzi starych czynią więcej szkody niż pożytku. Ostatnio ludzie w tzw. dojrzałym wieku, zaczęli być pokazywani w reklamach telewizyjnych, w celu promocji leków albo kosmetyków poprawiających zdrowie, kondycję skóry czy włosów. Niektóre scenki są kuriozalne i raczej powodują ironiczne śmiechy, niż dodany pozytyw w wizerunku seniorów. Seniorzy to w ogóle trudny temat dla mediów, ponieważ oni na ogół mało występują publicznie, są niezorganizowani, nie urządzają manifestacji i nie krzyczą w*********. Głos seniora w wielu sprawach, nie ma takiego przebicia społecznego i takiego odbioru, jak podobny, tylko wypowiedziany przez osobę dużo młodszą. A szkoda, bo apel Platona niewiele stracił na aktualności. Wydaje się, że media, wykorzystując swoją moc i potęgę oddziaływań na odbiór społeczny, powinny z nieporównywalnie większą siłą, determinacją i sensownym działaniem, próbować zmienić ten niekorzystny obraz osób będących w zimie swojego życia. "Kochani seniorzy" to o wiele za mało, pomijając już dyskusję, czy zwrot ten jest idiotyczny.

Czas pandemii, lewicowe obłędy - w tym obłęd eutanazji - i prawdziwe lub nie prognozy depopulacji, optymizmem jednak nie napawają. Pozostaje wierzyć, że kultowy film braci Coen, "To nie jest kraj dla starych ludzi", nawet w dobie koronawirusa nie okaże się proroczy. Przynajmniej w odniesieniu do Polski.

Tekst ukazał się na Salon24.pl 17 stycznia 2021r