• Za wyjątkowość płaci się grube miliony euro. Za brak wyjątkowości płaci się tak, jak Magdalenie Środzie.
Czy Magdalena Środa jest kimś na miarę Maxa Webera? A może jest nowym Maxem Schelerem? A może Hanną Arendt? Albo chociaż Simone de Beauvoir? W swojej dziedzinie, czyli filozofii nie jest i nigdy nie będzie. Nigdy. A Robert Lewandowski jest. W swojej dziedzinie, czyli w futbolu jest kimś z dorobkiem o światowym znaczeniu.

Ale Magdalena Środa sądzi, że kimś takim, jakim jest Robert Lewandowski zostać jest łatwo. W dodatku, co to za dziedzina. Otóż jest milion razy trudniej być współcześnie kimś takim jak Lewandowski niż takim jak Środa. Takich jak Lewandowski jest kilku, takich jak Środa setki tysięcy, a nawet miliony. A to dlatego, że trzeba mieć oraz zgrać tyle różnych umiejętności i kompetencji, w tym, intelektualnych, o jakich Magdalenie Środzie się nawet nie śniło. I nigdy nie będzie. A ponieważ się nie śniło, może się dowolnie kompromitować.
Na temat futbolu dr hab. w dziedzinie filozofii Magdalena Środa kompromituje się po raz kolejny, ponieważ niczego się nie uczy. Dlatego nic nie rozumie. 23 marca 2021 r. połączyła w jedno nierozumienie piłki nożnej ze swoim politycznym fizjologizmem (tak, istnieje fizjologiczny poziom zaangażowania w politykę). Brak zrozumienia oraz fizjologia podpowiedziały Magdalenie Środzie, że w Pałacu Prezydenckim, w obecności Andrzeja Dudy i Roberta Lewandowskiego, doszło do jakichś mechaniczno-elektrycznych czynności z udziałem kończyn. Do czegoś takiego, jak dzieje się z żabą w eksperymencie Luigiego Galvaniego z 1786 r. Taki jest mniej więcej poziom rozumienia Magdaleny Środy.
Najpierw fenomenologiczny poziom opisu: „Nie rozumiem złości na pana od kopania piłki (w Niemczech, bo tam głównie kopie) niejakiego Lewandowskiego. Prezydentowi Dudzie kopanie imponuje, mimo że nie odbywa się na stoku, a we wrażym państwie, a Lewandowski… cóż powyżej kopania nie podskoczy, czasem też wali głową. Oto skutki. Chyba nie pokumał gdzie był i od kogo odbierał medal, tak jak Duda chyba nie za bardzo kuma komu je daje, mimo że nie kopie, ani nie wali głową w piłkę… w sumie to ciekawe zjawisko, z tym kopaniem i medalami za kopanie, bardzo dziaderskie…”. Czyli odznaczenie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski najbardziej znanego i cenionego obecnie na świecie, żyjącego Polaka sprowadza się do opisu kopania, podskakiwania oraz walenia głową.
Gdyby Magdalena Środa znalazła się w Wielkim Zderzaczu Hadronów powiedziałaby, że jacyś ludzie stoją w tunelu i patrzą na opasane kablami rury, w których kompletnie nic się nie dzieje. A podniecają się, jakby przechodziła tamtędy parada równości. Na tym polega właśnie fizjologizm, czyli redukowanie skomplikowanych zjawisk do paru mechanicznych czynności. W dodatku nawet tego się nie rozumie, bo przecież „walenie głową w piłkę” m.in. skutkujące potem uznaniem na świecie, nawet z punktu widzenia mechaniki jest sto razy bardziej skomplikowane niż Magdalena Środa byłaby w stanie zrozumieć. Gdyby to było takie proste, dziesiątki milionów chętnych do bycia Lewandowskim po prostu by nim byli. A nie są. Bo mechanika ma tu znaczenie drugorzędne. A za wyjątkowość płaci się grube miliony euro – tak jak za każdą wyjątkowość. Za brak wyjątkowości płaci się tak, jak Magdalenie Środzie, co może ją frustrować, ale nic na to nie poradzi. Przeciętność nie jest w cenie, nawet gdy próbuje się z niej uciec pisząc i wypowiadając piramidalne brednie.

Lewandowski działa w ogromnej konkurencji, co go zmusza do nieustannego doskonalenia. A doskonalenie to także praca intelektualna, m.in. nauka języków, sztuka komunikowania się, nieustanna analiza własnej fizjologii i psychiki, umiejętność wpasowania się w zmieniającą się grupę, koordynowania setek aspektów technicznych, taktycznych, mentalnych. Samo to, że Robert Lewandowski unikał dotychczas poważnych kontuzji wynika z umiejętności koordynowania bardzo wielu czynników. A jeszcze dochodzi do tego obciążenie fizyczne oraz psychiczne, o jakich Magdalena Środa nie ma bladego pojęcia. Gdyby tego wszystkie Robert Lewandowski nie potrafił, nie byłby piłkarzem światowego formatu. Proste jest to, co robi Magdalena Środa, czyli jeden schemat pojęciowy objaśniający wszystkie zjawiska. I taśmowe produkowanie złotych myśli z bakelitu.
Znajomości mechaniki, czyli fizyki Newtona trudno od Magdaleny Środy wymagać, ale wydawało się, że może coś pojmuje ona w kategoriach kulturowych czy społecznych, bo przecież futbol jest zjawiskiem opisywanym także w tych kategoriach. Nic z tego. Magdalenie Środzie wszystko się kojarzy z patriarchatem (patriarchalną kulturą). O tym napisała na przykład 5 grudnia 2020 r. Dla niej „piłka nożna to dobitne świadectwo naszej patriarchalnej kultury”. Dlatego nic nie zrozumiała z tego, co się działo po śmierci Diego Maradony: „Świat zamarł. Przerwano programy telewizyjne. Na stronach internetowych ukazał się wielki czarny napis i zdjęcie. Umarł ktoś bardzo ważny. Jakiś autorytet? Naukowiec, wynalazca, zbawca ludzkości? Nie. To piłkarz, Diego Maradona, facet, który fantastycznie kopał piłkę, zarabiał krocie, był kapryśny jak sześciolatek i traktowany jak bóg, albo kilku bogów. To oczywiście smutne, że ktoś umarł, ale nieproporcjonalność światowej rozpaczy wobec zasług zmarłego, powala z nóg, a przede wszystkim odsłania ukryte fundamenty patriarchalizmu naszej kultury”.
Magdalena Środa kompletnie nie rozumie, czym jest bohater ludowy, szczególnie w globalnej kulturze. Jak na miliardy ludzi wpływa jego sukces, jego życiowe perypetie. Jak światowa kariera z niczego, wbrew wszystkiemu może pozytywnie kształtować zachowania tych miliardów. Czy to się Środzie podoba czy nie, Maradona ma większy wpływ społeczny i kulturowy na miliardy niż Bach, Mozart, Beethoven, Homer, Einstein czy Szekspir razem wzięci. I Lewandowski ma większy wpływ. I nie świadczy to o barbaryzacji czy upadku, lecz o tym, co jest pozytywne jako wieloraki wzorzec, a jednocześnie możliwe w masowej skali. Ale żeby mieć taki wpływ, absolutnie trzeba być kimś. Skąd jednak Magdalena Środa ma o tym wiedzieć?

Tekst  ukazał się na portalu wPolityce 24 marca 2021r