Ostatni skandal z "traceniem cierpliwości przez Merkel w stosunku do Polski" uświadomił mi pewną rzecz: domaganie się reparacji wojennych jest nie tylko słuszne, ale i korzystne dla obu stron. Polska - wiadomo, zyska pieniądze, natomiast Niemcy to, co jest jeszcze ważniejsze: spokój ducha i poczucie przynależności do normalnych społeczeństw.
Paradoks? Absolutnie nie, taka jest prawda - choć zapewne nieprosta, ale psychologicznie oczywista.
Niemcy, oczywiście, mają poczucie, że pochodzą z rodu niewiarygodnych dewiantów, którzy - na spółkę z Sowietami - puścili z ogniem pół świata i wymordowali miliony ludzi.

Ciąży to na nich, jak na każdym potomku seryjnego mordercy. W stosunku do Żydów trauma przeminęła, bo Niemcy się od niej po prostu wykupili. Pieniędzmi - ogromnymi - zapłacili za komfort spojrzenia potomkom zamęczonych w Auschwitz czy Bierkenau w oczy. "Owszem, mój ojciec, dziadek czy wujek własnymi rękami zabił dziesiątki Żydów, ale za to ich wnukom hojnie to wynagrodziliśmy. Nic im już nie jesteśmy winni!".
Zupełnie inaczej wygląda sprawa w stosunku do Polaków. Tu również Niemcy doskonale sobie zdają sprawę, jak wyglądała prawda, ale ponieważ nam tego nie wynagrodzili, to - nienawidzą nas za to. Wiedzą, że prawda historyczna i sprawiedliwość jest po naszej stronie, więc próbują tę prawdę zakrzyczeć. Ich to boli, uwiera - wiadomo, że na ogół ludzie najbardziej nienawidzą kogoś, komu zrobili krzywdę (oraz tych, którzy zrobili im wielką przysługę; to są dwa bieguny tego samego zjawiska psychologicznego).
PiS powinien zrobić wszystko, co możliwe, plus jeszcze o wiele więcej, żeby te reparacje od Niemców uzyskać. Stosunki niemiecko-polskie staną się wtedy naprawdę bardzo dobre!

Tekst ukazał się na Salon24.pl 27 czerwca 2021r