felekJako telewidz miałem okazję, (w Polsat News), usłyszeć rozmowę na temat OZE i elektro mobilności. Była to dziś już rutynowa młócka tematu, za to jak na ogół, prowadzona bez oglądania się na realia. Te – choćby w sprawie realizmu odnośnie OZE - we właściwych proporcjach zna każdy, kto widział na własne oczy, byle w działaniu, jakąkolwiek maszynę w dowolnym zakładzie przemysłowym, wie ile energii ona zużywa by działać i zdaje sobie sprawę, że każde urządzenie kiedyś kończy swój żywot. We wspominanej rozmowie, z dużą dozą pewności co do, jakoby oczywistości, swych wywodów, dość obszernie, wypowiadał się jeden pan. I nie tak ważne któż zacz, wobec dziś powszechnego uznawania racjonalności jego opowieści.

Tak więc swym tekstem próbuję tylko powiedzieć – chwilę się zastanówmy. Nawijanie na uszy poprawnościowego makaronu informacyjnego, powtarzanie sloganów – spróbujmy odłożyć na bok, bo nie tylko w tej rozmowie, unikanie refleksji nad tym co mówi strona przeciwna to rutyna. Przedkładane racje, uznawane za niepoprawne są zupełnie pomijane z lekceważeniem logiki rozsądku i nawet prawa. Zero refleksji nad sensem tego, co zawierają słowa używane w takich rozmowach. Niewzruszalna pycha osób mających pewność, że iluminacja informacją a właściwie mantrą jedynie słusznych słów jest wiedzą, każe wątpić w możliwość wzbudzenia refleksji w ludziach takich jak ten pan. Wiedzą – to wystarczy. Skoro rzecz jest ogólniejsza – sięga ponad dyskusję z tym jednym uczestnikiem rozmowy w tym jednym programie TV to z szacunku dla odbiorców podobnych wywodów i próby pokazania konieczności uczciwego dochodzenia do prawdy, chcę jednak powiedzieć – rozważmy sprawę poważnie.
Dbałość o środowisko jest naprawdę ważna i godna właściwych a nie doktrynalnych reakcji. Ten pan - jak wielu – po prostu wie i mu nie przeszkadzajmy niech sobie lewituje. Tak, tylko to, co tacy jak on wywodzą niestety wpływa na decyzje polityków podporządkowanych politpoprawności, a te oddziałują na nasze żywotne interesy. Tu zabawa już się kończy.
Warto więc się zastanowić skąd ten upór w odrzucaniu argumentów.
To akurat nie jest zbyt skomplikowane. Argumenty – na bok – wydaje się być jakoś rozsądne, gdy chodzi o pozostanie w tzw. głównym nurcie, a to wszak przekłada się na pozycję polityczną, poklask i akceptację salonu, bycie w towarzystwie oświeconych postępowców a to z kolei przekłada się też i na kasę. Na dodatek, w obliczu rozległości obecnego stanu wiedzy szczegółowej, taka postawa jest wygodna a sięganie po gotowce myślowe wydaje się być nawet racjonalne. A, że są w tym nielogiczności - jakież to ma znaczenie dla oświeconego? Nawet pytanie o słowo autorytet staje się już nietaktem, Nawet więc gdyby coś dotarło do przekonania by nie rzec - rozumu, to wiadomo – słowa - ratujemy planetę - mają zamykać przyjęcie nie pasujących informacji choć w rzeczywistości akcje podejmowane pod hasłem chronimy środowisko często - przeciwnie – są szkodliwe dla tegoż środowiska. Też, że ratujemy i to glob – ma nie podlegać wątpliwości.
        Proponuję więc zająć się tylko wątkiem czysto logicznych argumentów.
Słuszne i konieczne bo racjonalne czyli i wynikające z wiedzy a nie jakiejś ideologii, jest dbanie o minimalizację zużycia surowców i energii, ich nieodnawialnych źródeł oraz dążenie do minimalizacji antropopresji. Jest to oczywiste bo mówimy o rozsądku i to on, a nie jakaś ekowiara, nakazuje postępowanie wobec otoczenia zgodne z przyjętymi regułami. Te nakazują też uwzględnianie aktualizacji stanu wiedzy po jego poddaniu spokojnej i merytorycznej krytyce czyli po rozważeniu racji. Jednak jak dbać to dbać, a nie symulować dbałość lub wręcz szkodzić. Działanie z lekceważeniem ustalonych zasad jest dosłownie szkodzeniem środowisku. Mając to na uwadze, a sięgając do konkretu, wobec pędu ku kolejnym wersjom podejścia do określanych jako przyjazne dla środowiska sposobów pozyskiwania (OZE) i wykorzystywania energii (np. fotowoltaiki czy elektro mobilności), należy poruszyć pewne aspekty tej problematyki Są one ważne w trosce i o środowisko, i o nasze warunki życia. Nie tylko dziś ale i dla przyszłych pokoleń. Niestety w tle, obok racji i wiedzy stoją i pieniądze i marketing biznesowy i polityka. To silny węzeł tak więc we własnym interesie, skoro mamy demokrację, należy doceniać wagę racjonalnej argumentacji a szczególnego znaczenia nabiera spokojny ogląd opinii tych działających nie tylko obiegowo ale i medialnie a tez, nie ukrywajmy, narzucanym opinii publicznej jako aksjomaty. Te jakoby nie mogą podlegać rozważaniom czy rzeczowej analizie a nawet ocenie zdroworozsądkowej. A to jest metoda kształtowana opinii publicznej i też - co gorsze - wpływu na podstawy decyzji polityków, co bywa, czyni te decyzje w swej istocie irracjonalnymi. Mówimy więc o możliwości powodowania znacznych szkód nawet materialnych oczywiście pod wielce wzniosłymi deklaracjami.
Przypomnijmy - tu koncentrujemy się na OZE oraz ich wykorzystania.
       W obecnym stanie wiedzy i prawa – zabieganie o zachowanie środowiska musi być oparte o reguły działania wyrażone w zasadzie zrównoważonego rozwoju (ZZR). Ta odwołuje się do konieczności osiągania równowagi między interesami środowiska i człowieka, i – co ważne – z owej zasady wprost wynika, że przyznanie priorytetu którejkolwiek ze stron relacji niszcząc równowagę jest destruktywne. O tym zapominają np. tak zwani bojownicy ekologiczni, oby tylko, doktrynersko walczący akcyjnie o ślimaczka.. Równowaga ma być osiągana w oparciu o najlepszą dostępną wiedzę i technikę z uwzględnieniem – uwaga - lokalnych warunków naturalnych i społecznych.
Zasada ZZR wymaga też – co jest w pełni racjonalne – by wpływ danego rozwiązania, technologii, produktu na środowisko był oceniany nie wycinkowo. tylko w momencie jego stosowania, ale też by w ocenie był brany pod uwagę pełny i ciągniony rachunek obciążenia środowiska jaki ów produkt, technika czy rozwiązanie – za sobą niesie. Mówmy o rzeczywistym obciążeniu środowiska - od momentu pozyskania surowca, zużycia energii i środowiska w trakcie jego wytwarzania, potem działania, a w końcu i jak się to ładnie nazywa – utylizacji.
Tyle, w pigułce, odnośnie reguł, których lekceważenie jest działaniem na szkodę środowiska.
Było to przypomnienie o tyle potrzebne by oglądnąć jak do przyjazności dla środowiska mają się obecnie lansowane jako politpoprawne osądy i działania w sprawie w podejścia do OZE czy np. elekro mobilności.
OZE to wykorzystanie słońca, wiatru energii potencjalnej wody i w pełni odnawialnych zasobów natury Źródło – tak, jednak czy darmowe i nie obciążające środowiska? Z kolei na przykład elektro mobilność ma być sposobem na wykorzystanie energii (wcale nie powiedziane czy tej właśnie) z niwelacją obciążenia nim środowiska?
Zastanówmy się – wszak wykorzystanie odnawialnych źródeł (np. słońca, wiatru, energii potencjalnej wody) wcale nie oznacza wprost daru z niebios. Nie mówimy o energii darmowej i nie obciążającej środowiska. Stosując się do ZZR - liczmy obciążenie środowiska też to wynikające z całego ciągu - od pozyskania surowców nieodnawialnych i energii koniecznych do wytworzenia urządzeń służących do przetwarzania sił natury w energię, też tych potrzebnych dla jej przesłania do miejsca wykorzystania, następnie związanych z cyklicznością konieczności ich odtwarzania i na koniec ważne utylizacji. Samo zresztą określenie utylizacja – czynienie użytecznym, każde też zwrócić uwagę na możliwości i koszty w tym środowiskowe, co też należy rozważyć,
      Gdy zdamy sobie sprawę z obowiązujących i nawet zdroworozsądkowo racjonalnych zasad podejścia do relacji pomiędzy potrzebami człowieka i środowiska i idąc śladem patrzenia na te sprawy w oparciu o te zasady, rozsądek i prawo, uzyskujemy inną niż poprawnościowa optykę na obiegowo używane słowa – twierdzenia, podawane jako niewzruszalne prawdy – aksjomaty. Na tym tle widać zasadność wykazywania sumarycznej w tym i co najmniej wątpliwej wartości nie tylko pojedynczych rozwiązań lecz też i niezgodność z zasadami takich programów (w istocie polityczno- gospodarczych) jak „Fit for 55”. Odwołując się do obowiązujących zasad widzimy, że można mówić o faktycznej szkodliwości takich pomysłów dla środowiska. Zapytajmy bowiem np. czy ten konkretny program jest analizowany w perspektywie jego wpływu na środowisko ale nie w samym momencie uzyskania zakładanych efektów (też pytanie czy rzeczywiście korzystnych środowiskowo) a w całym już wymienionym łańcuchu kosztów dla środowiska - od pozyskania surowców, ich przetwarzania, wytworzenia produktu (tu - z budową konstrukcji i infrastruktury, farm np. wiatrowych lub fotowoltaicznych, produkcją i to nie byle jakich akumulatorów i elektroniki włącznie), metod wykorzystania energii, utraty zasobów nieodnawialnych (np. pierwiastków ziem rzadkich), po złomowanie i przetworzenie tych urządzeń i terenu do formy obojętnej dla środowiska. W przypadku fotowoltaiki zatrzymajmy się tylko przykładowo nad oddziaływaniem na środowisko samego tylko procesu produkcji monokryształów lub teksturowanych polikryształów krzemu z energochłonnością ich produkcji, samego wytwarzania wielowarstwowej struktury paneli itd Tu musi być brany pod uwagę całkowity bilans zużycia energii wraz ze stratami przesyłania i przetwarzania prądu do miejsca wykorzystania. Samo uzależnienie się od dostawców surowców potrzebnych do produkcji jest kalką istniejącego dziś uzależnienia się od dostaw ropy – też zasobu nieodnawialnego i wyczerpywalnego. Zachód już powoli – niestety zbrodniczo egoistycznie wolno wobec Ukrainy i haniebnie w odniesieniu do naszych wysiłków, zauważa jakie są skutki i uzależnienia i szaleństwa wokół kłamstw pod hasłem eko. Dziś mamy już pełną schizofrenię np Niemiec – promujących pomysły niby prośrodowiskowego pomysłu FIT 55 (w istocie narzędzia walki ekonomicznej) a uruchamiających i to nie od wczoraj - elektrownie węglowe i kopalnie węgla – o hańbo – brunatnego. Nasza jedna, przeszkadza i ich 9 jest ok. Czy można uznać, że tu chodzi o dobro środowiska? Albo cała sprawa Puszczy. Może też dotrze, że nie bez powodu Rosja kładzie rękę na źródłach surowcowych i to na dalekiej północy, Nie dała do myślenia zorganizowana już dawno temu onegdajsza „misja” statku badawczego Greanpeace (na takie coś są potrzebne spore środki) na Północy i ostra reakcja Rosji Putina. Zachód nie docenia, jak kraj surowcowy i od wieków oparty o zaprzeczanie demokracji dba o swe interesy. Milczenie po akcji dyplomatycznej uwolnienia tych Zielonych bojowników też sporo mówi. Czy nie zastanawia błyskawiczna akcja interwencyjna w Kazachstanie w kontekście dostępu do innych zasobów nieodnawialnych? I dziś, czego Rosja się chwyta łapiąc świat za gardło? Wraz z energią - za żywność – i to kluczowy odcień wojny na Ukrainie. A świat uważa – jak przed II wojną – że cofając się, układając się z terrorystami i zbrodniarzami coś zyska. Niczego się nie nauczyli. Niegdyś polskie doświadczenia i wiedza o charakterze sowietów jeszcze z lat zaborów i lat 20 tych były lekceważone. Jak potraktowano wkład Polskiego żołnierza na wielu polach bitew tej wojny. Dziś znów Polskie świadectwo – staje przeciw interesom robionym narzędziem Fit for 55 i biznesom jak zwykle. Zachód spętany skorumpowanymi urzędnikami takimi jak wcześniejszy kanclerz – a nie jest ich mało - nawet nie wie jak działa wedle koncepcji tow Ulianowa mówiącej - to wróg sam ma przynieść sznur na którym go powiesimy. Skuteczność Hitlera nic a nic nie nauczyła – choć zasada jest ta sama . I u nas myślenie totalitarne jak widzimy znajduje poklask u prawie połowy wyborców – a ci do tego za nic się nie przyznają Tylko swoje robią w interesie konsorcjum imperialnego.
Nie ma pamięci skutków buty sytych myślących, że sytość jest niezbywalna – należy się jak psu micha.
Pisząc to wcale nie odchodzę od tematu bo ważne to przypomnienie w kontekście doktrynerstwa używania haseł eko dla biznesu i polityki wbrew faktycznym interesom człowieka i środowiska.
       Wracając do OZE - zapytajmy o bilans wykorzystania energii i skutków dla środowiska pełnego cyklu wytworzenia, użycia i zużycia choćby takich ekologicznych ponoć instalacji jak wiatraki lub samochód z napędem elektrycznym? Podnosi się tylko niepraktyczność tego rozwiązania. Dziś – a jutro może być przecież wspaniale. Niepraktyczność, to słaby argument, wszak jak były traktowane pierwsze samochody – też do praktyczności było im daleko.
Jednak to, że samochód elektryczny jest cichy i przyjazny dla środowiska to fakt, ale tak jest, ale tylko w momencie i miejscu jego działania, co nie kasuje konieczności wytworzenia, przesłania i akumulacji energii oraz jej strat na urządzeniach potrzebnych do tych operacji. Oczywiście energia służąca do napędu jest wytwarzana daleko, zanieczyszczenia tamże powstają w generatorach doskonalszych technicznie i łatwiejszych do kontroli pod kątem emisji zanieczyszczeń, jednak potrzeba więcej paliwa na jednostkę wykorzystanej (nie wytworzonej) energii, bo mamy straty na przesyle, na przetwarzaniu prądu, na procesie ładowania itd. Poza tym w każdym samochodzie nie mówimy o jednym i to byle jakim jakościowo akumulatorze a o ich sporym zestawie z trwałością o wiele mniejszą niż czas życia samochodu. Cale zestawy akumulatorów oraz konieczność ich cyklicznej wymiany – czyli i produkcji oraz utylizacji to też problem obciążenia środowiska. Doktryna, ekowiary takich rzeczy nie bierze pod uwagę a te okażą się bombami z opóźnionym zapłonem. Dziś rzecz się zawęża do zasięgu i czasu ładowania oraz braku infrastruktury. A elektro mobilność jest ok, korzystna dla środowiska Oczywiście dziś rozwiązanie jest niepraktyczne i zaprzecza podstawowej funkcji samochodu jako środka transportu. Dziś – ale jutro? Doktryner powie – tak ale już dziś musimy tą niepraktyczność zaakceptować bo środowisko, bo globalne ocieplenie. Tymczasem – w istocie tu waży brak oceny rozwiązań technicznych pod kątem obciążenia środowiska.
Na tym tle można przywołać karykaturę walki o środowisko przez - o ironio – zakaz używania paliwa odnawialnego a mówię o zakazie używania drewna opalowego. Bo smog bo CO2 To wprowadzając zakaz palenia w kominkach, z czego tak dumny jest Kraków – rozważono pełne skutki środowiskowe przyjęcia w to miejsce monopolu ciepłowni z rezygnacją z myślenia o zmianie podejścia do drewna jako odnawialnego źródła energii Na dodatek to drzewo gdy rośnie pobiera CO2. Tak ale inne patrzenie na sprawę wymaga wysiłku przeciwstawienia się polit poprawności czyli rezygnacji z orderów a także - co podkreślmy –zmiany myślenia o funkcji rządzących miastem. Straszne tak, ze aż niewykonalne – a nawet nie do pomyślenia. Na dodatek niewygodne.
      Jak Państwo widzą nie mówimy o jednej sprawie, a o wielu, które się ze sobą łączą. Tyle, że działając niezgodnie z przyjętymi regułami postępowania w stosunku do środowiska a z wygody będąc posłusznym decyzjami politycznej eko poprawności – tak naprawdę szkodzimy lub przynajmniej możemy szkodzić środowisku
Jakie to ładne ciche i eleganckie jeżdżące z użyciem energii z niebios – samochód elektryczny. Tak ale w momencie działania a dziś tylko na warunki miejskie czyli ograniczające smog lokalnie – ale jak to tak naprawdę wygląda w odniesieniu do środowiska w większej skali?
Proszę zauważyć nie dotknąłem problemu podnoszonego przez wielu zamilczanych bo niepoprawnych naukowców – o realny wpływ człowieka i to akurat z Europy na emisję CO2, jej wpływ na i to globalne ocieplenie itd.
Słyszał ktoś takie poważnie a nie doktrynalnie prowadzone porównanie racji. Sama rezygnacja z tego, dla więźby wielu interesów, która nakazuje słuchania aksjomatów wygłaszanych na stosownych forach, już szkodzi środowisku. Nie mniej, niż uroczyste zloty ekodoktrynerów ich prywatnymi lub rejsowymi samolotami. Te już chyba CO2 w ogóle nie wytwarzają, Człowiek już tak – zostawia swoim życiem ślad węglowy – stąd ratunkiem ma być co? Depopulacja.
To się nazywa ideologia choć ładnie się nazywa.
Absurd goni tu absurd.

 Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 14. 07. 22