Walery Sachaszczik, w powołanym przez Swietłanę Cichanouską rządzie tymczasowym stojący na czele „bloku siłowego” powiedział w jednym z ostatnich wywiadów, że na Białorusi „bardzo dużo zrobiono” w ostatnich tygodniach, aby przygotować siły zbrojne do powszechnej mobilizacji. Paweł Łatuszka stojący na czele gabinetu informuje regularnie w ostatnich dniach o tym, że Moskale rozbudowują swe zgrupowanie wojskowe na zachodniej Białorusi, w okolicach Brześcia. O podobnych ruchach donoszą też przedstawiciele ukraińskiego wywiadu.

Co prawda Amerykanie są zdania, że skala tych działań nie jest, przynajmniej na razie, na tyle duża aby mówić o realnym zagrożeniu rosyjskim uderzeniem na Ukrainę z kierunku brzeskiego, tak aby przeciąć trasy zaopatrzeniowe, ale nie można wykluczyć, iż mamy do czynienia z początkiem operacji polegającej na budowaniu zgrupowania uderzeniowego w bezpośredniej bliskości polskich granic.
Incydent w Przewodowie, a zwłaszcza mające wówczas miejsce problemy komunikacyjne, zarówno na linii Warszawa – Waszyngton, jak i też rząd – polska opinia publiczna, winny skłonić nas do postawienia pytania, jak należy reagować jeśli podobnego rodzaju wydarzenia powtórzą się w przyszłości. Sytuacja na Białorusi winna skłaniać do niepokoju, scenariusz przeniesienia wojny w pobliże Polski nie wydaje się nieprawdopodobnym. A to oznacza, że przede wszystkim winniśmy rozumieć jakimi kryteriami kierować się będą, podejmując decyzję o udzieleniu odpowiedzi, nasi amerykańscy sojusznicy, kiedy dojdzie do rosyjskiego intencjonalnego ataku na państwa członkowskie Paktu Północnoatlantyckiego. Zrozumienie tego mechanizmu jest ważne, kiedy mówimy o polskiej linii postępowania w sytuacji kiedy nasza przestrzeń zostanie naruszona, a tego rodzaju scenariusz, jeśli Rosjanie zdecydowaliby się uderzyć na zachodnią Ukrainę może stać się bardzo prawdopodobnym. Zrozumienie amerykańskiego rachunku strategicznego w takiej sytuacji jest istotne, bo decyzje naszego głównego sojusznika wyznaczają ramy działania całego NATO, nie blokują naszej indywidualnej odpowiedzi, ale jej udzielenie, zwłaszcza skala, powinny być wpisane w logikę postępowania Stanów Zjednoczonych.
Amerykański think tank strategiczny RAND opublikował przed Świętami Bożego Narodzenia analizę możliwych odpowiedzi na rosyjski atak, które to zdaniem Autorów opracowania, powinny być tak skalibrowane, aby zniechęcić Rosjan do eskalacji uderzeń, ale jednocześnie nie inicjować wejścia NATO do wojny z Federacją Rosyjską, powinny też obsługiwać amerykańskie interesy, które nie muszą być tożsame z tym co jest najistotniejsze dla sojuszników. Autorami opracowania sią Bryan Frederick, Samuel Charap, Karl P. Mueller. Charap jest znanym amerykańskim ekspertem ds. Rosji, przedstawicielem skrzydła „gołębi” w establishmencie strategicznym, zwolennikiem szukania porozumienia z Moskwą, dwójka pozostałych zajmuje się w RAND kwestiami strategicznymi i wojskowymi, szczególnie tym co z grubsza określić można mianem kontroli eskalacyjnej.

Cztery scenariusze

Raport zajmuje się czterema scenariuszami eskalacyjnymi ze strony Rosji, czyli celowymi i zamierzonymi uderzeniami wojskowymi. Z naszej perspektywy ciekawe jest to, że trzy z nich dotyczą bezpośrednio Polski – najmniej groźny, przewiduje rosyjski atak rakietowy na hub zaopatrzeniowy dla Ukrainy znajdujący się we wschodniej części Polski. W wyniku tego nie ma ofiar śmiertelnych, ale zniszczone zostają magazyny a jednocześnie mamy do czynienia z oficjalnym stanowiskiem Moskwy, która informuje, że jest to rewanż za zaangażowanie we wspieranie Ukrainy i zapowiada powtórkę, jeśli polityka ta nie zostanie zrewidowana. Scenariusz drugi, bardziej dolegliwy z amerykańskiej perspektywy, choć nas mniej dotyczący, obejmuje uderzenie Rosjan na amerykańskie satelity zwiadowcze co ma być rewanżem za udzielanie ukraińskim siłom zbrojnym wsparcia informacyjnego w zakresie świadomości sytuacyjnej. Scenariusz trzeci, jeszcze groźniejszy, jest w gruncie rzeczy podobny do pierwszego, jednak jego skala jest zdecydowanie większa – w wyniku uderzenia ginie kilkanaście osób, zarówno personelu wojskowego jak i cywilnego (Autorzy zakładają problemy Rosjan z precyzyjnym rażeniem celów). Choć Autorzy nie piszą tego wprost oczywistym celem rosyjskiego uderzenia, zarówno w scenariuszu nr 1 jaki i nr 3, jest podrzeszowska Jasionka, największy obecnie hub zaopatrzenia dla Ukrainy. W ostatnim, czwartym scenariuszu wydarzeń analizowanym przez Autorów, skala rosyjskiego uderzenia jest znacznie większa – atakowane są cele nie tylko w Polsce (uderzenie w Jasionkę jest brane pod uwagę), ale również bazy i porty w Europie Zachodniej, takie jak Ramstein czy Rotterdam. Znacznie większa, bo przekraczająca 200 zabitych, jest też liczba ofiar.

To co dla nas jest w tym opracowaniu niezwykle interesujące to opis rachunku strategicznego, w tym branych pod uwagę czynników ryzyka, który opisują Autorzy. Chodzi oczywiście o amerykański rachunek strategiczny, amerykańskie interesy i amerykańską odpowiedź.

Jak może odpowiedzieć Waszyngton?

Zdaniem ekspertów RAND Waszyngton, nadal hołdujący zasadzie aby nie dać się wciągnąć do wojny z Rosją a jednocześnie chcący udzielić na tyle stanowczej odpowiedzi, aby Putinowi „odechciało” się uderzać po raz wtóry, największą swobodę działania ma w pierwszym, najmniej eskalacyjnym wariancie rozwoju wydarzeń. Może odwołać się zarówno do środków kinetycznych (uderzenie wojskowe), jaki niekinetycznych (obezwładniający atak w domenie cyber), a także ograniczyć swą reakcję wyłącznie do środków presji dyplomatycznej czy ekonomicznej (kolejne sankcje). W pierwszym scenariuszu, mamy do czynienia z ewidentnie ograniczonym, co do skali rosyjskim uderzeniem. A to oznacza, że „z jednej strony Moskwa przekroczyła krytyczny próg i bezpośrednio zaatakowała traktatowego sojusznika USA. Jest to krok bez precedensu, który wymaga zdecydowanej reakcji w celu utrzymania wiarygodności USA. Z drugiej strony, ograniczony charakter ataku pozostawia otwartą możliwość podobnie powściągliwej lub nawet całkowicie niekinetycznej opcji odwetowej, która mogłaby spełnić inne cele USA”. Jeśli Kreml deklarował będzie kolejne ataki w razie kontynuowania pomocy dla Ukrainy, to pierwszą decyzją, którą Waszyngton będzie musiał wraz z sojusznikami podjąć jest kwestia czy rzeczywiście w interesie Zachodu jest kontynuowanie tej polityki. Jeśli zapadnie decyzja o kontynuowaniu dotychczasowej linii postępowania wobec Ukrainy to kolejnym elementem procesu podejmowania decyzji jest kwestia odpowiedzi na pytanie, czy odpowiedzią ma być atak kinetyczny (np. rakietowy lub bombardowanie określonych celów) czy niekinetyczny. Autorzy są zdania, że „proporcjonalne uderzenie kinetyczne” jest odpowiedzią mniej eskalacyjną niźli zmasowany i „wysoce niszczący” atak w domenie cyber. Uważają oni również, że niekinetyczna odpowiedź na rosyjskie uderzenie może być odczytana w Moskwie w kategoriach braku stanowczości i skłaniać Kreml do eskalacji. W tym scenariuszu do rozstrzygnięcia, czego Autorzy nie odrzucają, pozostaje kwestia równoległego odwołania się do środków dyplomatycznych.
W trzecim (rosyjski atak na amerykańskie satelity mniej z oczywistych względów nas dotyczy, dlatego pomijam ten scenariusz) wariancie rozwoju wydarzeń mamy do czynienia z poważniejszym uderzeniem rosyjskim na bazy w Polsce i w Rumunii. Są one unieruchomione na pewien czas (48 godzin), skala ofiar jest też niemała, bo mowa jest o „dwóch tuzinach” zabitych zarówno wśród personelu wojskowego jak i ludności cywilnej. W tym wypadku nie ma mowy, jak to wchodziło w grę w scenariuszu nr 1, o niekinetycznej odpowiedzi. Chcąc utrzymać wiarygodność i spoistość NATO, Ameryka lub Sojusz Północnoatlantycki winny udzielić odpowiedzi wojskowej. Ale co ciekawe skala tej odpowiedzi, zdaniem Autorów opracowania, w tym wypadku winna być odmienna niźli w pierwszym scenariuszu. Otóż o ile wówczas po to, aby utrzymać amerykańską wiarygodność sojuszniczą i zablokować ewentualną eskalację ze strony Rosji odpowiedź kinetyczna winna być co najmniej proporcjonalna, o tyle w wypadku tego scenariusza może być, ich zdaniem o szczebel niższa niż proporcjonalna. Dlaczego? Przede wszystkim z tego powodu, że rośnie ryzyko wojny z Federacją Rosyjską, przeto wszelkie akcje zbrojne muszą być szczególnie ostrożnie kalibrowane, po to aby Rosjanie nie popełnili błędu ich interpretacji i nie odczytali uderzenia odwetowego w kategoriach zapowiedzi wejścia NATO do wojny. Upraszczając nieco, jeśli rosyjski atak jest mniej dolegliwy to nasza odpowiedź może być przeskalowana, ale jeśli Moskale uderzą poważniej, to wówczas musimy być ostrożni aby nie znaleźć się w wojnie. Taka postawa może być równoważona aktywniejszym niż w pierwszym scenariuszu odwołaniem się do środków niekinetycznych – dyplomatycznych, sankcji ekonomicznych etc. Należy wreszcie, proponują, zastanowić się czy nie leżałoby wówczas w interesie Stanów Zjednoczonych zróżnicować odpowiedź i politykę na związaną z obszarem NATO i wsparciem dla Ukrainy. Jeśli Ameryka zdecydowałaby się na bardziej niż proporcjonalną odpowiedź na rosyjski atak, to wówczas należałoby rozważyć sygnalizowanie gotowości do ustępstw wobec Rosji w innych obszarach, czyli w kwestii Ukrainy. Otwarcie piszą, że w takim wariancie „alternatywnie, w sytuacji bardziej niż proporcjonalnego uderzenia kinetycznego mogłoby mu towarzyszyć mniej intensywne odwołanie się do środków niekinetycznych, a nawet zaangażowanie dyplomatyczne w kwestiach związanych z Ukrainą. Stany Zjednoczone mogą być zainteresowane zróżnicowaniem (polityki wobec – MB) konfliktu związanego z obszarem NATO-Rosja i wojną na Ukrainie, a poszukiwanie dialogu w tym drugim obszarze, przy jednoczesnym ostrym reagowaniu na atak na Sojusz, mogłoby pomóc w realizacji tego celu”. W przypadku najpoważniejszego rosyjskiego uderzenia, w wariancie 4, maleje swoboda manewru Stanów Zjednoczonych. Trzeba będzie wówczas udzielić Rosji zdecydowanej wojskowej odpowiedzi, również i z tego powodu, że skłonność sojuszników do akceptowania innej reakcji będzie z pewnością mniejsza, a zatem nieadekwatna reakcje może „kosztować” Amerykę utratę wiarygodności sojuszniczej. Idealnym wariantem w takiej sytuacji byłoby postawienie Rosji przed koniecznością dokonania wyboru (oczywiście jeśli Moskwa będzie chciała po pierwszym uderzeniu eskalować) albo przegrana wojna z NATO, albo przegrana wojna z Ukrainą (bo próba eskalacji równałaby się porzuceniu myśli o możliwości zmuszenia Zachodu do ograniczenia pomocy dla Ukrainy). Oznacza to również gotowość Stanów Zjednoczonych i koalicjantów do akceptowania bardziej ryzykownych scenariuszy zaangażowania kinetycznego (na wyższym poziomie eskalacyjnym), choć po to aby uniknąć wejścia do wojny należałoby powstrzymać się od atakowania punktów dowodzenia i rosyjskich systemów radarowych, zwłaszcza wczesnego ostrzegania. W tym wariancie maleje też znaczenie dyplomacji. Opcją wartą rozważenia, w ramach odpowiedzi odwetowej, jest uderzenie w rosyjskie siły znajdujące się na froncie ukraińskim. Unika się w ten sposób atakowania celów wojskowych na terenie Federacji Rosyjskiej jednocześnie sygnalizując, iż Waszyngton nie ma zamiaru zrezygnować z oddziaływania na przebieg wojny na Ukrainie.

Mamy tu jak na dłoni amerykańskie myślenie strategiczne. Wojna jest czymś w rodzaju negocjacji, toczonych przy użyciu innych narzędzi, ale istota działania jest w gruncie rzeczy niezmienna. Trzeba pamiętać o kontroli drabiny eskalacyjnej, czyli tak projektować własne działania, będące zawsze mieszanką środków wojskowych, dyplomatycznych i ekonomicznych, abyśmy to my a nie przeciwnik mieli kontrolę nad sytuacją i możliwość powiedzenia ostatniego słowa. To dlatego, w konkluzji opracowania Autorzy piszą, że „intensywność Ruchu 1 (czyli rosyjskiego uderzenia – MB) określa zakres opcji dostępnych dla decydentów w USA. Rosyjskie ataki o większej intensywności pozostawiają Stanom Zjednoczonym mniej możliwości osiągnięcia ich celów. Demonstracyjny Ruch 1 daje znacznie większą swobodę manewru w wyborze Ruchu 2 (odpowiedzi odwetowej – MB), który ma osiągnąć cele USA”. Jeśli rosyjskie uderzenie będzie związane z polityką Ameryki i sojuszników wobec Ukrainy, to jak argumentują „wówczas decyzja dotycząca wprowadzenia jakichkolwiek zmian w tej polityce — lub nie — będzie musiała zostać zrównoważona innymi elementami Ruchu 2 (odwetowego – MB)”. Uzyskanie takiego zrównoważonego podejścia, zwłaszcza w sytuacji nieprzejrzystości informacyjnej po stronie Rosji i ryzyka wejścia NATO do wojny może, jak piszą, „być wyzwaniem”, co nie zmienia faktu, że reakcja winna być zawsze adekwatna do skali uderzenia, rozmiarów strat i liczby ofiar a także realizowanej polityki.

W myśleniu tym, co widać gołym okiem, nie ma miejsca na emocje, a przynajmniej jest go bardzo niewiele. Liczy się rachunek strategiczny, ocena ryzyka i cele polityczne. Warto abyśmy przyswoili sobie ten styl myślenia, bo polska polityka, zwłaszcza w obszarze bezpieczeństwa jest nadmiernie emocjonalna. Mówimy zupełnie innym językiem niż nasi sojusznicy a to oznacza, że mogą nas nie tylko nie usłyszeć, ale przede wszystkim nie zrozumieć.

 Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl  7 stycznia 2023r