20200913leszek1"O Nowej to Hucie piosenka" chciałoby się zanucić czytając książkę Leszka Konarskiego "Nowa Huta". W miniony piątek dostałem egzemplarz od Autora wraz piękną dedykacją dla nas i ostanie wolne godziny spędzam na jej lekturze od czasu do czasu wybuchając głośnym śmiechem. Książka jest bardzo solidnie wydana przez "Przegląd" Duża czcionka, unikalne zdjęcia, łącznie z indeksem nazwisk. Powinna być w każdej jednej bibliotece jako ważne źródło naszej najnowszej historii.

Uświadamia czytelnikowi, dlaczego tak, na dobrą sprawę, nie możemy razem, solidarnie ruszyć do przodu. Konarski, na konkretnych przykładach lepiej to pokazuje aniżeli materiały z różnych sesji naukowych

Oto fragment rozdziału "Umarła klasa" :
"... Był może wrzesień lub październik 1976 roku, gdy zatelefonowali do mnie pracownicy wydziału slabingu, że na jutrzejszym zebraniu załogi, po nocnej zmianie, o 6.00 rano będą mówili o ważnych sprawach i muszę być obecny. Wiedzieli dobrze że żaden inny dziennikarz nie wstanie o 4.00 rano aby przed 6.00 być obecny na ich wydziale. W biurze przepustek Huty zjawiłem się o 5.30.
Pokazałem legitymację dziennikarską i powiedziałem, że na wydziale slabingu o szóstej jest zebranie pracowników nocnej zmiany, na którym chciałbym być. Najpierw musiałem wytłumaczyć, co to jest za zebranie i kto je zwołał.
- A kto was zaprosił? - zapytał pracownik biura.
- Klasa robotnicza - odpowiedziałem.
- Jaka klasa?
- Robotnicza!
- Ale konkretnie, kto? Rada zakładowa? POP?, Kierownictwo wydziału?
- Robotnicy.
- Jacy robotnicy? Co to znaczy robotnicy? Kogo reprezentowali, organizację partyjną?
- Klasę robotniczą - odpowiedziałem.
Słysząc znów słowa "klasa robotnicza" pracownik biura przepustek wpadł w szał i krzyknął - Jak wy do mnie tak, to zaraz będziecie się tłumaczyli u kierownika!
Wykręcił numer telefonu do mieszczącego się na I piętrze biura szefa ochrony Huty, najpewniej wysokiej rangą wojskowego, i powiedział mu, że jest tu Leszek Konarski, dziennikarz, który sobie jaja robi z klasy robotniczej. Dostałem polecenie natychmiastowego udania się do jego gabinetu.
- Co wy tam narozrabialiście w biurze przepustek? - zapytał na wstępie.
- Powiedziałem, że jestem zaproszony przez klasę robotniczą.
- Przez jaką klasę?
- Robotniczą - powtórzyłem kolejny raz.
Szef ochrony Huty stwierdził, że jestem rozrabiaczem, arogantem, nie odpowiadam na pytania, kpię z klasy robotniczej. Na zebranie mogą mnie zaprosić związki zawodowe, organizacja partyjna lub kierownictwo zakładu..
- Zaraz będziecie się tłumaczyć sekretarzowi Komitetu Fabrycznego.
Choć nie byłem członkiem partii musiałem udać się, nie wiem dlaczego, do sekretarza propagandy Komitetu Fabrycznego Huty im. Lenina, którego zresztą znałem i przedstawiłem mu, że cała awantura wynikła z faktu użycia przeze mnie słów "Klasa robotnicza". Sekretarz wysłuchał, zatelefonował do szefa ochrony Huty oraz biura przepustek, aby mi pozwolono udać się na zebranie, ale na koniec zwrócił się do z wielką osobistą prośbą, abym w przyszłości nie używał słów " klasa robotnicza"

  • 20200913leszek2
  • 20200913leszek3
  • 20200913leszek4

•(kliknij w miniaturki zdjęć - bedą większe)