- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 24 sekundy.
Zrobiła się burza wokół skutków decyzji Ministra Spraw Zagranicznych odnośnie dobrowolnego poddania się ocenie Komisji Weneckiej. Nawiasem mówiąc jej nalot na Polskę zafundowany w dużej mierze w przez tzw. obrońców demokracji i tak był przesądzony jako konsekwencja postawienia Polski pod pręgieżem absurdalnych oskarżeń. Spowodowanych nie tylko oczywiście przez owych obrońców bo głównym powodem była zapowiedź naruszenia interesów dużych organizacji gospodarczych, choć wprowadzane rozwiązania nie przekraczają tych stosowanych w krajach UE.
Niestety UE – nawet to wyraźnie zostało powiedziane – nie chce popełnić tego błędu względnej pobłażliwości jaki uczyniła wobec Węgier wybijających się na samostanowienie.
W tym sensie mówmy nie tyle o racjonalnych motywacjach Ministra i o realiach a o zachowaniu się Pana Ministra jako polityka.
W filmie „Polowanie na Czerwony Październik” jest scena gdy to po naradzie na szczytach władzy – najważniejszy z ważnych – bierze bohatera filmu na rozmowę w cztery oczy i wygłasza zdanko, które w ten sposób cytuje by nie było, iż to ja sam je wymyśliłem. Mówi on mianowicie – widzi Pan - ja jestem zawodowym politykiem, a polityk to taki gość, który nawet gdy jedną ręką głaska dziecko po główce – to drugą kradnie mu cukierki.
Choć więc prostolinijność i wiara w moc prawdy jest fundamentem dobrego działania to jednak w polityce nadmierna ufność w prawdę nie jest racjonalna i jest w zasadzie grzechem. Sądzę iż jest to główny powód siły doboru negatywnego wśród polityków i faktu że zawodowych polityków jest stosunkowo niewielu – odnosząc to do liczby obywateli.
Postawmy sobie pytanie czy ta sytuacja fałszu w życiu publicznym choć jest w praktyce uznawana za normę jest czymś właściwym i dobrym.
Co to znaczy dobrym? Po prostu prowadzącym do dobra czyli – prawdy.
Jak bowiem fałsz ma prowadzić do rzetelnego dobra? Może ruchem kiwającym konika szachowego kogoś ograć, cos wygrać, kogoś okraść . Jednak nie doprowadzić do stabilnego dobra.
Pan Minister Witold Waszczykowski za długo funkcjonuje w polityce, by można było podejrzewać Go o niezdolność przewidywania sytuacji politycznej. Było też wiadome, że Komisja Wenecka jest ciałem politycznym a nie ściśle merytorycznym Czyli jej opinia nie będzie miała wiele wspólnego z rzeczywistością zwłaszcza z analizami Prawa Polskiego.
To po co się pchał należy zapytać.
Sprzeczność? Samobój ? w moim przekonaniu – Nie.
Uważam, że to co zrobił było demonstracyjnym i fundamentalnie ważnym postawieniem kwestii interesu Polski i jej suwerenności w tej konkretnej sytuacji zgotowanej jej przez nazwijmy to kręgi przerażone zmianą władzy i to nie tylko tych w samej Polsce. Jednym z narzędzi z całej ich palety kwestionowania wykonywania woli Narodu jest właśnie problem Trybunału. Zauważmy kwestii w ogóle by nie było gdyby nie odbezpieczony granat podłożony pod każdą zmianą niechcianą przez przegranych w wyborach.
Przy całym ryzyku politycznym jakie zostało podjęte trzeba zobaczyć w tym ruchu Ministra dzisiejszą analogię do słów Ministra Becka w Sejmie – wypowiedzianych w obliczu realistycznego i jak każdy polityk widział nieuchronnej agresji Niemiec. Te słowa rzekomo miały być samobójstwem politycznym a dziś wiemy z całą pewnością, że były ważne dla zachowania godności Narodu w obliczu nieuchronnego zgotowanego przez ślepe na zagrożenia ówczesne tak zwane elity intelektualne i gospodarcze.
Dziś też mamy kręgi zagrożonych interesów i sytuację kwestionowania prawa Polaków do samostanowienia.
W moim odczuciu – właśnie wyprzedzająco i demonstracyjnie Pan Minister wyraźnie powiedział – sprawy są transparentne, sprawdzajcie sobie – nie mamy nic do ukrycia.
Co ważne zrobił to nie pod naciskiem bo przecież wcześniej czy później Komisja by przyszła.
Zostało tylko wykazane a Polską odpowiedzią będzie to zapewne szczegółowo i w detalach udokumentowane jaka była rola Komisji i jakie są cele grup interesów.
Odpowiedź na to co robi Komisja Wenecka zawierało się też już zwartej i merytorycznie zdyscyplinowanej wypowiedzi prof. Ryszarda Legutki w czasie pamiętnej nawały na Polskę na Forum UE.
On też już znał wypowiedź że Unia Europejska nie może sobie dla swych interesów pozwolić wobec Polski na pobłażliwość (czytaj na przyzwolenie samostanowienia) podobną do tej wykazanej wobec Węgier.
Obaj - Prof. R.Legutko i Minister W. Waszczykowski wiedzą że inwazja jest postanowiona wyrok wydany i próbują trafić do polityków argumentami rzeczowymi.
Innymi słowy postawili na to że polityka musi być oparta na prawdzie a nie na zasadach tych z cytowanej wcześniej sceny filmowej.
Naiwność?
Wcale nie. Próba odwołania się do polityków tłumaczeniem prostych słów.
Stańmy w prawdzie.
A że wychodzi jak wychodzi – to politycy sami wybierają drogę.
Przy całych konsekwencjach – poważam decyzje obu naszych polityków a że chcą Ich odwołać zadeptać zakrzyczeć – można tylko być dumnym.
I taka ciekawostka Film o Roju został „zaszczycony” antynagrodą Salonu.